światosław / tales from the world

Posts tagged:

brasil

 

 

 

 

Ceu do Mapia, Heaven of Mapia. This is low-fi heaven, where bliss comes from simple things and fireworks are in the mind’s landscape. Ayahuasca drinking religious community inside Amazon forest in Brasil, with no dreadlocks or tipi dwelling hippies, but also no mall temples to consumerism and fine cuisine to fill the internal void.

 

***

 

Ceu do Mapia, Niebo Mapia. To niskobudżetowe niebo, gdzie rozkosz płynie z prostych rzeczy a fajerwerki są głównie w wewnętrznym krajobrazie umysłu. Pijąca ayahuaskę religijna wspólnota w głębi amazońskiej puszczy w Brazylii, gdzie nie widać dredów ani mieszkających w tipi hipisów, ale nie ma też betonowych świątyń konsumpcjonizmu ani wytwornej kuchni mającej wypełnić pustkę.

 

 

 

 

 

 

 

***

 

 

 

 

 

***

 

 

 

 

 

***

 

 

 

 

***

 

 

 

 

 

***

 

 

 

 

 

 

***

 

 

 

 

 

[ Ceu do Mapia, Amazonas, Brasil. March 2013  / Ceu do Mapia, stan Amazonas, Brazylia. Wielkanoc 2013 ]

 

 

 

 

 

 

 

Ponieważ wydarzenia z 23 kwietnia, z rocznicy śmierci padrinho Corriente były tak mocne, dwa dni później notuję jeszcze raz, już ostatnie takie przemyślenia z Mapii :

25.04. Daime uczy pokory, uważności, budowy fundamentów. Wężowa powtarzalność, wężykiem, od piekła do ulgi do ekstazy, na tyle cżęsto aby się wbiło w łeb, pętle nie są tak złowrogie i pozornie bez sensu jak kwasowe, są jak wielokrotne powtórzenia tej samej lekcji, w celu utrwalenia, udoskonalenia, niczym kolejne strzały cyfrówką, kiedy już niby mam to, o co chodzi, ale ciagle “jeszcze raz”, “jeszcze trochę” – aby próbować dojść do tej nieuchwytnej perfekcji, a być może aby w końcu odpuścić, uświadomić sobie że do perfekcji dojść nie sposób – i tym sposobem uwolnić się z męczenia, z obsesyjnego powtarzania kadru, z obsesyjnego celebrowania cierpienia, zagubienia, bycia ofiarą.

W błysku zrozumienia widzę, że jest okej, tak jak jest, nic więcej nie trzeba, starczy – i naprawdę w to wierzę – i wtedy kończy się ot tak, coś co wydawało się nie skończy się nigdy.

 
 

***
 
 

Because events in the night of 24 April, the anniversary of death of padrinho Corriente were so strong, I am compelled to write a bit again two days later, last notes of this kind from Mapia :

25.04 Daime teaches being humble and careful, teaches building foundation. In a serpentine repetitive swinging movement from hell to relief to ecstasy, so frequent it carves a path in the mind. I see those mind loops being less threatening and less absurd than those of LSD, they are like frequent repetition of the same lesson to be memorized for good, for perfection, like many consecutive shots with digital camera, when, despite already having what I need, I keep on shooting, more and more, “one more time”, “one more minute” – trying to grab perfection – or perhaps realize it is ungraspable, and so get release from this futile struggle, obsessive correcting of the frame, or obsessive celebration of suffering, being lost, being a victim.

In a flash of understanding I see that all is OK, as it should be, that no more is needed, it is enough – and I do believe that – and than the hard part ends, just like that, something that seemed will never end.

 

 

 

 
 

gratitude / wdzięczność

April 25th, 2013

 

 

 

 

 

Rano, po ceremonii i bardzo trudnych przejściach spisuję, sam dla siebie, za co jestem wdzięczny, aby pamietać. Jak często, kiedy w chorobie czy wielkim nieszczęściu mówimy, gdyby tylko to sie skończyło, to już nic więcej nie będę chciał, będę szczęśliwy, a potem, zaraz gdy tylko problem mija, mamy już nowe żądze, nowe cele i  marzenia na horyzoncie. Tak łatwo zapomnieć, całe zadanie to pamietać. Nie pomaga w tym odległość czasowa, trudniej mieć w pamięci chorobę sprzed roku, kiedy w międzyczasie pojawiła się miłość, i zdążyła już uciec, i teraz użalamy się nad sobą, nad “utraconym” szczęściem. Tymczasem jedną z najwartościowszych rzeczy jaką odkryłem w psychodelikach jest skondensowanie tego procesu do okresu jednej nocy, czasem jednej godziny czy minuty.  Wczoraj przecież byłem w miejscu bez czasu, bylem w miejscu z którego wydawało się nigdy się nie wydostanę, w przerażającej pętli świadomości, myśli, stanie tak męczącym. Tak bardzo chciałem uciec, jak tracąca powietrze ryba na pokładzie kutra, niewiele różniło się to od stanu jaki pamiętam ze swego ataku malarii na Madagaskarze.

A potem nagle skończyło się, coś co wydawało się, że nie skończy się nigdy, tak jak cierpienie po miłosnym zawodzie, skończyło się w ciagu jednego momentu, ot tak, jak spotyka się wybawienie, nie przewidujemy że może być tuż za rogiem ulicy, zapominamy o ciągłym przepływie, nietrwalości, i “złego” i “dobrego”. Wczorajszy wieczór w szalonej karuzeli emocji przypomniał, niech będą dzięki.

 

***

 

In the morning, after ceremony and very hard passage I am again writing down, for myself, what I am grateful for, in order to remember. How often, when in sickness, in disaster, we say, may this end, and I will not ask for anything more, I will be happy, and then, when the problem goes away, we have new desires, new aims and dreams in our mind, and we forgot about the promise. It is so easy to forget, the whole task is to remember. Distance in time does not help in this, it is harder to remember disease from previous year, when in the meantime new love appeared, and it went away, and now we feel sorry for ourselves, despair after the happiness “lost”. So this is precisely that what I consider one of the most valuable gifts of psychodelic tools, that this process is condensed into one night, sometimes into one hour or minute. Yesterday I was in a mental place with no time, and it was scary as I felt terrible, I was in a place I thought I shall never be able to leave, in a frightening loop of consciousness, thoughts, a state of despair. I wanted to run away from it desperately, I felt like fish loosing last air on the deck of fishing boat, I felt same way I did years ago in Madagascar in my first malaria attack.

And then, all of a sudden, it just ended, what seemed to be eternal, like suffering after a heartbreak, it ended in one moment, just like that, as you meet your salvation, not predicting minutes before that it could be waiting just around the corner, forgetting about constant flow, impermanence, both of “good” and of “bad”. Last night, a crazy ride in merry-go-round of emotions reminded me, and I give thanks.

 

 
 

Tak szybka i częsta podróż z nieba do piekla i z powrotem utrwala, ryje w pamięci, wali po pysku jak Michael Palin śmierdzącą rybą, nie pozwala zapomnieć tego co się stało, zależności między górą i dołem, zależności opartej na współistnieniu, nie ma raju bez piekła, nie ma szczęścia bez cierpienia. Banał, wszyscy o tym wiemy? No właśnie, wiedzieć to nie problem, tylko pamiętać. Zatem zikr, przypominanie.
 
***
 
So fast and so frequent journey from heaven to hell and back imprints it in my memory, trains my mind, it hits me in the face like Michael Palin with his dead fish, it does not allow to forget what has happened, this connection between “up” and “down”, connection based on coexistence, there is no paradise without hell, no happiness without suffering. Obvious, we all know it? Yeah, the problem is not “to know”, but “to remember”. Hence zikr, ritual of reminding.
 
 

 

 

 

ciało działa /

szczanie nie boli zanadto /

wyszedłem z ciężkiej pracy cało /

miałem w końcu mocne doświadczenie, tak jak chciałem, chociaż oczekiwałem oczywiście raczej ekstazy /

mniejsze oddzielenie-większy kontakt – z Emmą, z Woutem /

jest piękny ranek a wczoraj było piękne popołudnie z ayahuaską, w miejscu feitio /

coraz więcej pracuję fizycznie, tak jak chciałem. podczas feitio, jak nazywany jest wyrób Daime, zaczynam robić rzeczy nie oglądając się na to czy to moja kolej, czy ktoś inny dosyć zrobił, dla samej przyjemności robienia, akcji, pracy /

praca = przepływ = życie > foto, gotowanie, feitio, taniec, sprzątanie, medytacja, ceremonia, pisanie, myślenie, czytanie /

stoicyzm, spokój, przeszedłem daleką drogę od nerwowego nastolatka, i każde takie przejście jak wczoraj buduje wytrwałość, zaufanie do siebie i do rośliny. /

rozumiem co znaczy “daime” – “daj mi” – dostaję to co jest mi potrzebne, więcej wytrwałości, determinacji, nie denerwowania się, nawet jak coś dzieje się nie po mojej myśli, albo w ogóle nie dzieje się ( szarpanina na wcześniejszych wyjazdach, niezaspokojenie efektami, a potem w domu, po fakcie okazywało się że owoce wyjazdu super )

epizod z popołudnia ‘pod wpływem” – kiedy w łazience widzę w lustrze swoją twarz, widzę w niej wielu mężczyzn, wiem że ja jestem też nimi /

wreszcie , na koniec, wracając do siebie, na ścieżce zobaczyliśmy węża, a on prześlizgnął się na drzewo, obrócił i patrzał na nas. Ostatnie błogosławieństwo.

 

***

 

my body is working /

pissing does not hurt so much now /

I survived hard work /

I finally had strong experience, as I wanted, although of course I hoped for ecstasy /

lesser feeling of separation, more of contact – with Emma, with Wout /

it is a beautiful morning now and yesterday was a beautiful ayahuasca afternoon, at the place of feitio /

I work more physically now, as I wanted. During feitio, as production of Daime is called, I start to do things without thinking whether it is my turn, whether someone else did more, for the pleasure of working itself, for joy of action /

work = flow = life > photography, cooking, feitio, dancing, cleaning, meditation, ceremony, writing, thinking, reading /

stoicism, calm. I traveled a long road from a nervous teenager, and all passages like the one last night help in this, building firmness and trust in myself and in the plant /

I seem to understand what daime means – “give me” – as I get what I need, more determination, less nervousness, even when things do not happen as I want them or do not happen at all ( all these struggles at my trips and assignments, when I was unhappy with result, always hungry for more, unsatisfied, and then coming back home, the effects of the trip turned out great ) /

the episode from last afternoon , “under influence”, – when in the bathroom mirror I see my face, I see in it many men, I know I am them all too /

last but not least, coming back home in the night, we met on our path a snake. He fled to a tree, and then turned back his head and looked back at us. The last blessing.

 

 

 

 

 

Tego samego dnia kiedy spisuję listę swoich radości, późnym popołudniem, palimy jointa z czystej konopii od naszej gospodyni, i niczym w nagrodzie za wdzięczność włącza się flashback, to bardziej Daime niż Santa Maria działa teraz, i niesie mnie , hej, wysoko, wysoko, w piękne światy. Leżąc na łóżku z zamkniętymi oczami szybuję nad trzęsawiskami błyszczącej wody, gdzieś w tunele z gałęzi, niesiony dochodzącymi z oddala słowiańskimi głosami, jakie w świecie fizycznym sączą się ze słuchawek i nagrań Kapeli Ze Wsi Warszawa. To druga strona tego wczorajszego medalu, aby dotrzeć do tego Nieba , jak się wydaje, skrót idzie przez Piekło.

 

***

 

That very same day, when I am writing down the list of my joys, in the late afternoon, we smoke a joint of pure cannabis from our host, and then, like a reward for my gratitude exercise, a flashback comes in, it is more Daime than Santa Maria that is working now, and carries me, higher and higher, into beautiful, breathtaking realms. I am on my bed with eyes closed, and I soar above swamps of shiny water, mirrors of silver, entering deeper and deeper into tunnels of branches, called from far away by siren-like slavic voices, which in physical world seep from my headphones, recording of Warsaw Village Collective. This is another side of yesterday’s suffering, to reach that Bliss, it seems, the shortest way was through Hell.

 

 

 

 

 

 

 

 

First, let me introduce ingredients. This brew is a marriage of the Snake and the Queen, jacube, vine to be torn away from the jungle by men, and chacruna, the leaves to be gathered by women.

 

***

 

Na początek, pozwólcie że przedstawię składniki. Ten wywar to efekt zaślubienia Węża i Królowej, jacube, liany którą mężczyźni wydzierają dżungli, i chacruna, liści zbieranych przez kobiety.

 

 

 

 

Patience and endurance will be essential. There will be blisters, sweat, many hours and days of work. But take it easy, no hurry.

 

***

 

Cierpliwość i wytrwałość są tu niezbędne. Będą blizny i odciski, pot i wiele godzin a nawet dni pracy. Ale spokojnie, nikt się nie śpieszy.

 

 

 

 

 

This is more than physical work and the product is more than just your afternoon tea. So to make it right, it is good to pray, to ask aid of ancestors, of the spirits,  keep silent and focused. Once we begin, we will know there is something in the forest watching over.

 

***

 

To więcej niż zwykła fizyczna praca a jej efekt to coś więcej niż popołudniowa herbatka. Więc żeby wszystko dobrze wyszło, dobrze jest poświęcić chwilę na modlitwę, poprosić o wsparcie przodków, duchów, być cichym i skoncentrowanym. Kiedy już zaczniemy, oczywiste się stanie, że coś z lasu czuwa nad nami.

 

 

 

 

 

Wash the leaves, scrub the vine.  /  Umyć liście, oskrobać lianę.

 

 

 

 

You need to mash down the jacube and place, layer of leaves upon layer of vine, upon layer of leaves etc, then add water and fire.

 

***

 

Trzeba utłuc lianę na papkę, i umieścić na zmianę z liśćmi w kolejnych warstwach na dnie wielkich kotłów, następnie dodać wodę i ogień.

 

 

 

 

 

Now, have a drink of the brew from the previous lot, and stay focused.

 

***

 

Teraz napijemy się wywaru z poprzedniego warzenia, i pozostajemy w gotowości.

 

 

 

 

 

 

There is more than a week ahead of us, again and again, chopping and mashing more jacube, carrying wood, adding water, boiling, waiting, finally condensing some of the liquid into gel, to be easily transported far from here.  Some of it, we will soon drink again, as Semana Santa, Easter Week is coming, with its celebrations.

 

***

 

Przed nami ponad tydzień ponownego znoszenia surowców, miażdżenia, krojenia, dostarczania drewna, dolewania wody, gotowania, wreszcie na koniec kondensowania części wywaru w żel, dla łatwiejszego przetransportowania daleko stąd. Część z owoców naszej pracy spróbujemy niebawem, Semana Santa, tydzień wielkanocny nadchodzi wraz ze swoimi ceremoniami.

 

 

 

 

 

 

 

Nice to know we helped, and nice to be learning from ultra-patient teachers, who were taught this patience from the plants themselves. But to understand this, you must taste the bitter medicine yourself.

 

***

 

Miło wiedzieć, iż pomoglismy co nieco, i miło uczyć się od tak cierpliwych szefów, których z kolei cierpliwości nauczyły przez lata obcowania same rośliny. Ale aby to zrozumieć, też musicie spróbować gorzkiego lekarstwa.

 

 

Disclaimer : growing, brewing and drinking of this substance is highly recommended, for health benefits and changing the way you see world.  But remember, do not jump from the high bridge, before you learn to swim, even if swimming can also be useful activity.

 

***

 

Ostrzeżenie : uprawa, wyrób i konsumpcja tej substancji jest bardzo polecana zainteresowanym zmianą postrzegania świata, jak i odnalezieniem zdrowia. Ale należy pamietać – nie skacze się z wysokiego mostu przed nauczeniem się pływania, mimo, że pływanie też może być użyteczne.

 

 

z notatek :

“praca – równowaga dla lotu, dla fruwania”

 

***

from my notes :

“work – to balance flying high”

 

 

 

Dziadek, Amilton. Ostro daje, sporo jara, pije wielkie porcje daime, ale też ostro pracuje. Ma ponad 60 lat ale kiedy idziemy wycinać lianę jacube, ciężko za nim nadążyć. Kiedy ja ciągnę lianę z krzaków a on tuż obok zjarany jak smok wywija maczetą, myślę że chyba opóścił nieco zajęć z BHP. Imponuje mi, prawdziwy król chaosu, stricte męska energia, rozpierdol, siła, korzenie. A jednocześnie wrażliwość, na las, na ducha.

 

***

 

Grandfather, Amilton. He rocks hard, smokes lots of weed, drinks big cups of daime, but also works hard. He is over 60 years old, but when we go chopping and tearing jacube vine from the bush, he is hard to match. When I pull the vine and he, stoned like Peter Tosh, swings his machete dangerously close, I think he may not have had work safety training in his life. I am impressed. Real lord of chaos, strictly male energy, force and roots. And at the same time, sensitive, to the smell of forest, to the spirit.

 

 

 

 

 

Babcia, Maria Eugenia. Nie lubią sie za bardzo z Amiltonem, mimo że mieszkają niedaleko. Reprezentuja tak inne porządki, tak inne siły. Inni, oboje potrzebni, kobieta i mężczyzna, porządek i chaos.

 

***

 

Grandmother, Maria Eugenia. They have not much patience for each other, her and Amilton, despite being close neighbors. They stand for different orders, they represent different forces. Different, but both needed, male and female, order and chaos.

 

 

 

Rozpoczyna dzień z Santa Marią, o 6 rano, ale uwaga, konopne niechluje, – jest wszędzie wokół niej idealny porządek, wręcz obsesja porządku. Praca dla społeczności, organizacja, mimo iż narzeka nieco na zdrowie ( kości ) , stale kursuje po wiosce, załatwia, sprząta śmieci, podnosi plastikowe butelki. ( recycling, wszystko się wykorzysta, z butelek wypełnionych śmieciami pomost nad rzeką, krzesełka do siedzenia )

 

***

 

She starts her day at 6 AM with a spliff of Santa Maria, but, pay attention, potheads, – she is surrounded by perfect order and cleanliness, a walking synonym to “tidy”, verging on obsession. Work for community, organizing, despite complaining about health, she keeps on patrolling the village, always on some mission, like gathering rubbish, plastic bottles ( recycling, everything can be re-used, like bottles filled with plastic rubbish into lightweight raft or chairs for local cafe )

 

 

 

Praca uziemia. A jednocześnie idealna symbioza > daime idealne do pracy, dokładność, lekcja na co dzień. Mycie zębów jak skrobanie jacube, rzeźbisz, wkręcasz się w tu i teraz, nie w niemiły obowiązek, ale w pracę jako medytację, robisz bo chcesz – przeciwieństwo monotonii i powtarzalności dłubania ciągle tego samego ( współczesny podział pracy ).

 

***

 

Work is grounding. And at the same time, I see perfect symbiosis > daime is perfect for work, for perfection and attention, an everyday lesson. Brushing your teeth like scrubbing jacube , you carve, you focus on the tiny “here and now”, not on unpleasant duty to be done as soon as possible, but on work as meditation, you do because you want to do – contrary to the curse of monotony and repetition inherent to modern labour division.

 

 

 

Rzetelność ważna. Piszę te słowa koło śmietnika na odpadki organiczne w pensjonacie Marii Eugenii. Po upojnej niedzieli pozostawiliśmy go otwartym na całą noc i poranek, i teraz mamy już kolonię mrówek żyjących na resztkach yerba mate, skorupkach jajek, łupinach cebuli. Kursują po ziemi, zlewie i stole i przypominają, że obsesja porządku u Marii Eugenii ma swoje uzasadnienie w tym świecie.

Dziadkowie. Niech nas prowadzą. Drogowskaz nie ma podejmować za nas decyzji, jedynie pokazuje, a do nas należy wyciągniecie wniosków

 

***

 

Reliability, solidity, they are important. I note that down next to a organic garbage bin in the guesthouse of Maria Eugenia. After an intoxicated Sunday we left it open for a whole night and morning, and now we have a colony of ants living on left-over yerba mate, egg shells and onion peel. They are running up and down on the sink, on kitchen table and remind me that cleanliness obsession of our host is justified in this tropical environment.

Grandparents. Let them guide us.  Guide, means not make decisions, it means to show, and the conclusions, we draw ourselves.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Let it grow, explore, sometimes cut through a path with a sharp blade, meet the spirits within, or just touch, feel and enjoy.

 

***

 

Pozwolić mu rosnąć, eksplorować, czasem wyciąć ścieżkę dobrym ostrzem, spotkać duchy, które tam mieszkają, lub po prostu dotykać, czuć, cieszyć się.

 

 

 

 

In those weeks, I often turn my mind’s eye inwards as well as my lens.

 

***

 

W tych tygodniach często kieruje do środka zarówno oko umysłu jak i obiektyw.

 

 

 

 

 

***

 

 

 

 

 

 

***

 

 

 

 

 

 

[ Ceu do Mapia, Amazonas, Brasil. March 2013 ]

 

 

 

 

 

***

 

 

 

 

That night ceremony happened in Estrela da Mata, Star of the Forest, sacred space inside the woods, away from human dwelling area. Candles and altars to Christian and African spirits mark the way to a round house with no walls,  where dozens of beautiful people clad in white are gathered surrounding an altar with Virgin Mary, Saint George and skull of a cow. That night I will be guided by their hymns, sung one after another, into early morning hours. When they break the trance for a while after a long sequence of songs, instead of silence, comes the reply of the forest. Insects or things I can not define, gathered here for unexpected human concert, take this opportunity for presenting their reply.

 

***

 

Tej nocy ceremonia odbyła się w Estrela da Mata, w Gwieździe Lasu, świętym gaju z dala od ludzkich osiedli. Świeczki i ołtarzyki chrześcijańskich świętych i afrykańskich duchów wyznaczają drogę do okrągłego domu bez ścian, gdzie dziesiątki pięknych ludzi ubranych na biało zgromadziły się wokół ołtarza z Matką Boską, świętym Jerzym i czaszką krowy. Tej nocy prowadzić mnie będą ich hymny, śpiewane jeden za drugim aż po wczesne godziny przed świtem. Kiedy przerwą nagle ten wokalny trans po długiej serii pieśni, zamiast ciszy nadchodzi odpowiedź lasu. Insekty, lub rzeczy których nie potrafię zdefiniować, zgromadzone tu na nieoczekiwany ludzki koncert korzystają z tej okazji aby przekazać swoją odpowiedź.

 

 

 

 

At one point we feel it is time and just go home. There is no feeling of unfullfillment, of “why-is-it-finished”, “I-want-more”. We are in magical place and once the doors are open there is no going back, that world is with me and within me, with its magic and it’s lesson.

 

***

 

W którymś momencie po prostu decydujemy że już czas i po prostu wracamy do domu. Nie ma poczucia niespełnienia, tego “czemu-już-się-skończyło”, “chcę-więcej”. Jesteśmy w magicznym miejscu, i kiedy drzwi już raz sie otwarły, nie ma odwrotu, ten świat jest ze mną i we mnie, ze swoją magią i swoimi lekcjami.

 

 

In days to come, I am repeating some of the experience of that night in everyday events that will happen in the exterior world, as well as digesting it in an introvertic ride, at the double cross in the forest, at my guesthouse. I write, compelled to do so, not much concerned about the dose of pretentiousness in it all, liberated as if some dam was , if not broken, at least lifted for now :

“To grow certain qualities, character, as plants, you invest, you fertilize, you water them – kindness, less irritability, accesibility, calmer tone of my voice, lesser invasiveness of views, awareness of intention, to speak only if what you say can bring something good. / On base from all that good fruits grow (ha-ha), or maybe another layers, another branches. You receive, you receive, “sacred give me”, ” santo daime”. You get frames, you get lovers, you get body, food. You take care of your health, of your body > it works,  you take care of your home > you have joy, you have guests. You take care, you pay attention”

 

***

 

W tych dniach które nadejdą powtarzam czasem doświadczenie z tej nocy w codziennych wydarzeniach które będą mieć miejsce w świecie “zewnętrznym”, jak również przetrawiam je w introwertycznej eksploracji, przy podwójnym krzyżu w Estrela da Mata, czy w swoim drewnianym domku. Piszę, zmuszony do tego przez wewnętrzną potrzebę, niespecjalnie przejęty tym jaka w tym dawka pretensjonalności, wyzwolony pod tym względem jakby jakaś tama jeśli nie pękła, to przynajmniej została częściowo podniesiona :

“Hodować pewne cechy, charakter, jak rosliny, inwestujesz, nawozisz, podlewasz – życzliwość, nie-nerwowość, przystępność charakteru, łagodniejszy ton, nieinwazyjność poglądów, świadomość intencji, mówisz, jeśli to co masz powiedzieć przyniesie coś dobrego. / Na bazie tego wszystkiego rosną owoce (he, he) a może kolejne odnogi, kolejne warstwy. Dostajesz, dostajesz, “święte daj mi”, “santo daime”. Dostajesz kadry, kochanki, ciało, jedzenie. Dbasz o zdrowie, o ciało > ono działa, dbasz  dom > masz  radość, masz gości. Dbasz, przykładasz uwagę.”

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Avé Maria, cheia de graça,
o Senhor é convosco.
Bendita sois vós entre as mulheres;
bendito é o fruto do vosso ventre, Jesus.
Santa Maria, mãe de Deus,
rogai por nós, pecadores,
agora e na hora da nossa morte.
Amen

 

 

 

Hail Mary, full of grace,
our Lord is with thee,
blessed art thou among women,
and blessed is the fruit of thy womb, Jesus.
Holy Mary, mother of God,
pray for us sinners, now, and in
the hour of our death.
Amen.

 

***

 

Zdrowaś Mario, łaskiś pełna, Pan z Tobą,
błogosławionaś Ty między niewiastami,
i błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus.
Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi
teraz i w godzinę śmierci naszej.
Amen.

 

 

 

 

6 AM. We wake up early and go to Santa Casa, there a big, fat spliff is rolled. Here in Mapia no tobacco is used in the mix, only pure natural cannabis. The ceremony is led by lovely elderly lady, with constant smile on her face. We smoke in silence and then raise up and do the whole rosary, all those Hail Marys and Paternosters. My head is dizzy, and whether by sudden change of pressure when getting up in this state, or some other reason, I do feel something happening, something so strong I can barely stand. What a way to start a day.

In this religious tradition, cannabis is considered holy sacrament, female force corresponding to Virgin Mary, called Santa Maria, to be consecrated, used in meditation and as a guiding tool in life. When I asked a father of 19 year old boy, a hard working, calm man in his fifties, when his son started to smoke, he replied : 5 minutes. 5 minutes? Yeah, he was just born when we first blew the smoke in his face.

 

***

 

6 rano. Budzimy się wcześnie i idziemy do Santa Casa, Świętego Domu, gdzie skręcany jest gruby spliff. Tutaj w Mapii nie miesza się z tytoniem, tylko czyste, naturalne konopie. Ceremonie prowadzi przemiła starsza pani z nieznikającym z twarzy uśmiechem. Palimy w milczeniu, i nagle wstajemy się i zaczynamy odmawianie różańca, wszystkie te zdrowaśmario i ojczenasz. Kręci mi się w głowie, czy to przez zmianę ciśnienia przez gwałtowne poderwanie się w tym stanie, czy z innego powodu, w każdym razie uczucia przepływające przeze mnie są tak silne, że ledwie mogę ustać. Co za sposób na rozpoczęcie dnia.

W tej religijnej tradycji konopia uważana jest za święty sakrament, żeńską siłę odpowiadającą Maryi, nazywana zresztą Santa Maria, poświęcana, używana w medytacji, jako narzędzie prowadzące przez życie. Kiedy zapytałem ojca dziewietnastoletniego chłopaka, spokojnego mężczyznę po pięćdziesiątce, kiedy jego syn zaczął palić, ten odparł : 5 minut. 5 minut? Tak, dopiero co się urodził, kiedy pierwszy raz wdmuchnęliśmy mu dym w twarz.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

In this story about Santo Daime you may find lots of philosophy and mysticism, which can be hard to digest, so here is some concrete stuff for a change for those alergic to new age talk. Last autumn, after another year in arid, hot desert lands, I developed, what a surprise, sand in my kidneys. Of course it is my mind connecting everything with everything that makes this narrative of travelling in deserts being related to sand inside, but to be honest, modern medicine knows very little why this quite common and painful problem occurs. In fact, modern medicine knows very little about reasons why these pieces of machine , as it sees human body,  get broken. In this case, it also knows little how to fix it. I have in my family some connections with high ranking doctors, that help in getting through fucked up medical system, but none of them could help with the problem itself, and apart from pain coming on and off in random moments, pissing became bigger and bigger issue. I tried different things, including expensive hospital machines that go “beep”, but all these doctors could say is they don’t know if, when and how I can solve the problem. To give you idea how painful it can be, some women who experienced both sand in kidneys and childbirth say they prefer the latter.

 

***

 

W tej historii o Santo Daime znajdziecie dużo filozofiii i mistycyzmu, który może byc trudny do strawienia, więc teraz dla odmiany trochę konkretów dla tych uczulonych na new-agowe gadki. Ostatniej jesieni, po kolejnym roku włóczenia się po suchych, gorących i pustynnych krainach, dorobiłem się, co za niespodzianka, piasku w nerkach. Oczywiście to mój łączący wszystko-ze-wszystkim umysł buduje taką narrację w której jest jakiś związek między piaskiem w środku a tym ze środowiska jakie mnie otacza, ale bądźmy szczerzy, współczesna medycyna niewiele może powiedzieć o przyczynach tego bolesnego i dość powszechnego problemu. W istocie, współczesna medycyna niewiele może powiedzieć o powodach dla których psuje się większość z trybików tej maszyny, jak postrzega ona ciało. W tym wypadku, niewiele wie także jak ten akurat trybik naprawić. W mojej rodzinie mam nieco kontaktów między wysoko postawionymi doktorami, którzy mogą pomóc w prześlizgnięciu się przez popieprzony system opieki zdrowotnej, ale żaden z nich nie mógł pomóc rozwiązać problemu, nawet ordynator urologii, i poza bólem pojawiającym się w nerce w przypadkowych momentach, każde sikanie stawało się dużym wyzwaniem. Próbowałem różnych rzeczy, wliczając w to drogie i nowoczesne lasery które robią “bip”, ale wszyscy ci doktorzy przyznawali że nie wiedzą czy, kiedy i jak zakończy się sprawa. Aby dać pojęcie jaki to może być ból ( chociaż mój nie był aż taki ), niektóre kobiety które doświadczyły zarówno piasku w nerkach jak i rodzenia dzieci twierdzą że wolały to ostatnie.

 

 

 

And then I went to Amazon, land of flux, ever flowing water. The sound of water was everywhere, every day, streams, rivers, rain, day and night. And I drunk a lot of ayahuasca, the medicine of the forest, and the problem was gone just like that. Now go and find your rationalist explanations, I don’t think I need.

 

***

I wtedy pojechałem do Amazonii, krainy przepływu, wciąż płynącej wody. Dźwięk wody był wszędzie, każdego dnia, strumienie, rzeki, deszcz, dzień i noc. A ja piłem dużo ayahuaski, lekarstwa z lasu, i problem zniknął, ot tak. Teraz idźcie i szukajcie swych racjonalnych wytłumaczeń, ja nie sądzę abym tego potrzebował.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Words, these tiny mouth noises we are making, most likely, for last several thousand years, and for last seven thousands or so try to put in two dimensions, fetishizing it as source of all wisdom, a must for anyone who wants to learn about life, even source of divinity in case of some major religions. I work with words and I work with images, and despite being aware that complaining about them can be in my case like a lazy carpenter complaining about his hammer, I can’t help but noticing, again and again, that they are often rather escape than solution, that all the most important cognition is happening somewhere between senses, so neither what I hear or what I see is the truth I experience, so what to say about passing it on, through rusted canals of communication, into your ears, into your ears and then into your minds. It can at best be approximation of experience, to be really understood, if you experienced something similar yourself at some point. Words are good at practical things, for sure, to say where the danger is or which herbs are edible. But so often they fail.

 

***

 

Słowa, te małe dźwięki paszczą, które produkujemy, najprawdopodobniej przez ostatnie kilkadziesiąt tysięcy lat, a przez mniej więcej ostatnie siedem tysięcy próbujemy zapisywać w dwóch wymiarach, fetyszyzując jako źródło całej mądrości, niezbędnik dla każdego kto chce uczyć się o życiu, nawet źródło boskości, w wypadku niektórych dużych religii. Pracuję ze słowami  i pracuję z obrazami, i pomimo tego że jestem świadomy iż marudzenie w mym wypadku może być jak narzekanie stolarza na młotek, nie mogę nie zauważyć po raz kolejny, że są one raczej ucieczką niż odpowiedzią, że najważniejsze poznanie ma miejsce gdzieś pomiędzy zmysłami, więc ani to co słyszę ani to co widzę nie jest prawdą której doświadczam, a cóż powiedzieć o przekazaniu tego dalej, przez zardzewiałe kanały komunikacji, do waszych uszu, oczu i dalej do waszych umysłów. W najlepszym wypadku będzie to przybliżenie doświadzenia, do zrozumienia dopiero wtedy, kiedy w jakiś sposób, kiedyś, doświadczyliście czegoś podobnego sami. Słowa są dobre do praktycznych zastosowań, na pewno, aby określić gdzie czai się zagrożenie czy które zioła są jadalne. Ale tak często zawodzą.

 

 

 

 

Nevertheless, I pursue my addiction, that stops me from delving into other realms of being. I want to feel the world more in tired muscles and to talk more through feet, through touch , by action, but ego wants to absorb what it already knows to absorb, and then to produce, what it is already reasonably good at producing. So yeah, in my stay in Ceu do Mapia I work more than before, every day I go to a place where we prepare and boil sacred brew, but I also escape in my mind, into reading, in ever occurring synchronicity with experience of those days, discovering catchy thoughts and phrases, processing them, and now, back in Poland, I sit in front of my computer and spit out, despite spring sun outside.

 

***

 

Pomimo tego folguję dalej swojemu uzależnieniu, które powstrzymuje mnie od zanurkowania w inne zakątki rzeczywistości. Chcę czuć bardziej świat w zmęczonych mięśniach i gadać więcej stopami, dotykiem, działaniem, ale ego chce wsysać więcej tego co już umie dobrze wsysać, a potem produkować, to, co całkiem nieźle już umie produkować. Więc istotnie, podczas pobytu w Ceu do Mapia pracuję więcej niż przedtem, codziennie idąc do roboty w miejscu gdzie przygotowujemy i gotujemy święty wywar, ale także dużo uciekam do swojego umysłu, w czytanie, w coraz częstszej synchroniczności o rzeczach które dopiero co się zdarzyły tu i teraz, odkrywając zgrabne myśli i cytaty, przerabiając je, a teraz, z powrotem w Polsce, siedze przed swym komputerem i wypluwam, mimo wiosennego słońca na zewnatrz.

 

 

 

In the ayahuasca experience, words have special place. They seem not to come from individual mind, but from some kind of overmind that forces its servant, the individual, to make sounds it can not explain, but only pass on as best as it can, according to given abilities, record, and use for others, as a kind of guiding tool to the experience that lies beyond, whether in form of shamanic icaros, or the doctrine of Santo Daime contained in the hymns. So it happens with images, that translate the vision received, art being the map, but it is never enough to stress, do not confuse map for reality.

 

***

 

W ayahuaskowym doświadczeniu, słowa mają szczególne znaczenie. Wydaje się, że niektóre nie pochodzą z indywidualnego umysłu, ale z pewnego nadrzędnego “nadumysłu”, kolektywnej nieświadomości, która zmusza swego sługę, jednostkę, do wydawania dźwięków jakie trudno racjonalnie wytłumaczyć, można jedynie, najlepiej jak się potrafi, dzieki otrzymanym umiejętnościom i talentom, przekazywać dalej, rejestrować, używać jako rodzaj narzędzia prowadzącego innych do doświadczenia, które leży poza tymi słowami, czy to w formie szamańskich icaros, czy też hymnów zawierających doktrynę Santo Daime. To samo dzieje się z obrazami, które tłumaczą otrzymane wizje, sztuka działająca jako mapa, ale nigdy za dużo podkreślania, nie pomylcie mapy z rzeczywistością do której prowadzi.

 

 

 

And above all , remember the following, what seems banal and trivial in the world of words, world which ever thirsty for more, and more complex, as in puzzling escape from obvious. The best and most lasting message is through action.

 

***

 

Przede wszystkim jednak, pamiętajcie o tym co poniżej, chociaż wydać się to może banałem, w świecie słów, świecie wciąż spragnionym coraz więcej i coraz bardziej wyrafinowanego,  w zagadkowej ucieczce od oczywistego. Najlepszym i najbardziej trwałym przekazem jest działanie.

 

 

 

 

 

Proudly powered by WordPress. Theme developed with WordPress Theme Generator.
Copyright © światosław / tales from the world. All rights reserved.