światosław / tales from the world

Archive for:

Ends of the World / Końce świata

anywhere on this road

January 17th, 2017

“I live in this country now
I’m called by this name
I speak this language
It’s not quite the same
For no other reason
Than this it’s my home
And the places I used to be
Far from are gone
You’ve travelled this long
You just have to go on
Don’t even look back to see
How far you’ve come
Though your body is bending
Under the load
There is nowhere to stop
Anywhere on this road (…)

 

 

 

 

 

I love this hour
When the tide is just turning
There will be an end
To the longing and yearning
If I can stand up
To angels and men
I’ll never get swallowed
In darkness again”

 

 

 

 

 

 

[ Lhasa, "Anywhere on this road" ]

 

 

 

 

 

 

Our lifes are so smooth and problems so little in comparison, we realize when facing such stories, and then next day or an hour later we already don’t remember that at all.

We visited a healer living in a remote village on Maranon river. We slept in one room with his family and other patients, in this case old mother of the healer’s wife. She is almost 90 years old and taken care of by her partner, who is around 58, half blind from an accident in the field. He asked me if by any chance I dont have any glasses. His wife is constantly holding or trying to grab his hand, to be sure he is around, even if he goes out for a moment to carry out the pot with her urine. In the meantime her other hand constantly scans the floor, even right after dinner, in search of something to eat, be it crumbs, insects, dust, mud. She just can’t be reasoned with, can’t be convinced to stop. She wakes in the middle of the night, screaming. That is her life. On the wooden floor, waiting for the end. That is his life. Without nurses to help, government benefits, free day to rest from the unexplainable burden of being full time caretaker that is only known to those who have experienced it. Even if there was someone with TV in the village, to distract his mind for a while, he doesn’t have this pair of glasses we just take for granted, as many other things, health included. Until it is lost.

 

 

 

Nasze życia są tak proste i bezproblemowe w porównaniu z takimi, zdajemy sobie sprawę, kiedy los podsunie nam takie przykłady pod nos, a potem, następnego dnia albo godzinę później nie pamiętamy już o tym wcale.

Odwiedziliśmy uzdrowiciela mieszkającego w odległej wiosce nad rzeką Maranon. Spaliśmy w jednym z pokoju z jego rodziną i innymi pacjentami, w tym wypadku starą teściową znachora. Ma około 90 lat, i zajmuje się nią jej partner, w wieku ponoć 58 lat, na wpół ślepy po wypadku w polu. Spytał mnie czy nie mam czasem jakiś okularów, nie wiedział zupełnie jaką moc potrzebuje. Jego żona bezustannie próbuje trzymać go za rękę, by być pewną że jest w pobliżu, nawet kiedy musi wyjść na moment by wylać jej nocnik z sikami. W międzyczasie jej druga dłoń stale skanuje podłogę, nawet tuż po posiłku, w poszukiwaniu czegoś do zjedzenia, okruszków, insektów, drzazg, kurzu, błota. Nie można z nią się dogadać, nie można jej przekonać by przestała. Budzi się często – i innych – w środku nocy, krzycząc. Takie jest jej życie. Na gołych deskach, czekając na koniec. Takie jest jego życie. Bez pielęgniarek jakie by mu pomogły w opiece, bez rządowych zasiłków, bez wolnego dnia by odpocząć od trudnego do wytłumaczenia brzemienia całodobowej opieki, znanego tylko tym, którzy go doświadczyli.  Jeżeli nawet ktoś w wiosce miałby telewizor, by odciągnąć od tych kłopotów na moment jego głowę, nie ma on przecież nawet tej pary okularów, czegoś co uważamy za oczywiste, nam dane, jak wiele innych rzeczy zresztą, wliczając to zdrowie. Ten, co je stracił ci powie.

 

 

 

Czy wolny człowiek chciałby pracować? Czy w rajskim ogrodzie jest miejsce na pracę?

 

 

Would free man work? Is there place for work in your garden of paradise?

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ekonomia odbudowy zburzy zatem niektóre z podstawowych dualizmów naszej kultury : praca i sztuka, praca i czas wolny, użyteczność i piękno. Kiedy to się stanie, szlachetny ideał z naszych marzeń o technologicznej Utopii da owoce – ale nie w zbędności pracy, tylko realizacji jej prawdziwej natury. Kiedy praca postrzegana jest z perspektywy cywilizacji Maszyny, to nieuchronnie jest zawężająca i opresywna. Dlatego właśnie marzyciele o technotopii wypatrywali końca pracy, każdy człowiek królem, obsługiwanym przez mechanicznych niewolników. Spętani swoimi uprzedzeniami co do natury pracy, nie umieli sobie wyobrazić nic lepszego. Ale zjednoczyć pracę i sztukę, uzdrowić rozdarcie pomiędzy pracą i resztą życia, z którego wyrasta wyprzedaż naszego czasu, oto o wiele bardziej radykalna ambicja.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Od egalitarnych społeczeństw paleolitu ludzkość ewoluowała w wielkie rolnicze cywilizacje, w których bogaci byli ci, którzy posiadali niewolników. W wielu Maszyny, widoczne niewolnictwo znikło, aby zostać zastąpionym systemem w którym niemal każdy wykonywał odbierającą sens pracę ( biblijny znój wygnanych ), z powodu strachu o przetrwanie. “Rób albo zginiesz!” – To przecież definicja niewolnictwa. Wielka obietnica technologii maszyny – Każdy człowiek królem! Każdy człowiek bogiem! – zrodziła swoje przeciwieństwo. Każdy człowiek niewolnikiem. Niewolnicy bez ludzkich panów, wszyscy harując pod jarzmem pieniądza. Ale teraz, u schyłku epoki Maszyny, widzimy możliwość powrotu do pierwotnego egalitarianizmu, w którym ekonomia oznacza przepływ darów w kontekście obfitości.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Nie zaprzeczam, iż zawsze będą naczynia do umycia, toalety do wyczyszczenia, budynki do nakrycia dachem – zadania, które uważamy za bezsensowne, pracochłonne, odrażające. Ale co złego w fizycznym wysiłku w celu podtrzymania życia? Czy mamy wynaleźć żujące maszyny aby oszczedzić nam tyrania przy przeżuwaniu swego jedzenia? Czy celem wspinaczki ludzkości jest wieczny odpoczynek w łóżku, podłączeni do różnych maszyn, które dostarczają nam pożywienia, przyjemności i rozrywki, bez żadnego wysiłku z naszej strony? To byłoby ostateczne spełnienie obietnicy Maszyny, czyż nie, sługa, który nie tylko że wykonuje za nas całą pracę, ale i żyje nasze życia w naszym imieniu. Nie, ruch życia nie musi być znojem. Co czyni pracę znojem to poświęcenie zróżnicowania na rzecz efektywności jaką niesie powtarzalność i standaryzacja. W tym znajdziemy różnicę pomiędzy rolnictwem a ogrodnictwem : to pierwsze kojarzy się z tyraniem, to drugie niesie taką radość, iż ludzie zajmują się nim mimo ekonomicznej nieracjonalności. Im bardziej farma przypomina fabrykę ( a mniej ogród ), tym bardziej monotonna i wysysająca życie praca na niej się staje. Konwencjonalne rolnictwo działa według tych samych zasad co przedsiębiorstwo przemysłowe. W ogrodzie, nikt nie spędza tygodni zbierając bawełnę, pomidory, winogrona. Na małej, zróżnicowanej farmie nikt nie spędza tygodni, miesięcy, lat, wykonując wciąż na nowo ten sam krok w procedurze zarzynania kurczaków.

 

 

Charles Eisenstein, “Ascent of Humanity” ( 2007 )

 

 

 

 

 

 

 

I can hardly think of any other animal species so aggressive in its development, so adaptable, so insatiable.

Trudno mi przywołać inne zwierzę tak agresywne w swojej ekspansji, tak zdolne do adaptacji, tak nienasycone.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

[ Andes / Andy ]

 

 

 

 

Trying to remember…For more carbs? for letters? for shiny things? Trying to figure out…
 

 

 

 
Próbujmy sobie przypomnieć… Po węglowodany? Po literki? Po błyszczące przedmioty? Próbujmy rozkminić…

 

 

 

 

 

 

 

 


 

 

 

 

 

 

 

 


 

 

 


 

 

 

 

 


 

 

 

 

 

 

[ Baka Pygmies, forced out of forests by governments of Central Africa, living on the edge /// Pigmeje Baka, zmuszani do wyjścia z lasu przez rządy Środkowej Afryki, żyją na pograniczu światów. ]
 

 

 

Proudly powered by WordPress. Theme developed with WordPress Theme Generator.
Copyright © światosław / tales from the world. All rights reserved.