światosław / tales from the world

archive for

March, 2014

Ayahuasqueros : Tsatzilas

March 27th, 2014

 

 

 

 

 

 

 

Santo Domingo de Los Colorados. Ugly city named after Tsatzila tribe who these lands belonged to. The tribe still exist, scattered in several villages where real bush and banana plantations meet polluted suburban concrete jungle. This is where you find roadside discos and brothels, violence and disease of alcohol, and behind them, villages where people from all over Ecuador come for healing, often with aid of ayahuasca, brew which many curanderos living here have been using for generations.

 

 

Santo Domingo de Los Colorados. Paskudne, zanieczyszczone miasto, nazwane na cześć malujących się na czerwono członków plemienia Tsatzila, do którego należały te ziemie. Plemie dalej istnieje i nadal się maluje, osiadłe w kilkunastu wioskach niedaleko od miasta, gdzie prawdziwy busz i plantacje bananowców spotykaja sie z rozpełzającą się podmiejską betonowa dżunglą. To kraina gdzie znajdziecie przydrożne dyskoteki i burdele, przemoc i chorobę alkoholu, a za nimi wioski do których przybywają pacjenci z całego Ekwadoru aby leczyć się, często przy użyciu ayahuaski, wywaru który curanderos tu działający używają od pokoleń.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

It is a strange place. A mix of very genuine curandero traditions, aimed almost exclusively at locals, as I don’t really see many foreigners who would believe effectiveness of many of the therapies ( drinking ayahuasca is another story ), but on other hand, an enclave of colorful folklore, which is both for show and for real, a bit something being revived, and at same time, a true link to real past.

 

 

To dziwne miejsce. Mieszanka prawdziwych, rdzennych tradycji uzdrawiania, skierowanych głównie do “tubylców”, bo nie sądzę by wielu cudzoziemców uwierzyło w efektywność wielu z tych terapii ( picie ayahuaski to inna sprawa ) , ale z drugiej strony turystyczna enklawa kolorowego folkloru, zarazem na pokaz, ale i szczerego, coś co się niby odradza, a zarazem coś, co jest podłączone do nieprzerwanej nigdy nitki tradycji.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

The first one I could witness at work was Nicanor Calazacon ( most common Tsatzila family name ), son of famous shaman and community leader, Abraham Calazacon. His father had a queue of patients waiting almost at all times, and was working in old curandero style, accepting people who could not afford it, working with the politicians and the poor, transferring energy and wealth, in a constant dance, he was, they say, one of those great who do not keep any of the gifts of the spirit but let them flow.

Nicanor, as most of locals healers, works in many ways, not only with ayahuasca.  I did not drink with him, in fact, whole stay in this area was rather more ethnographic than participatory, I only drank in one place…twice.

Here he can be seen working with some patients, a whole family, which came all the way from Cuenca. They say that there are curanderos out there, but none of them can match Tsatzilas, Los Colorados…

 

 

Pierwszym, którego miałem okazję obserwować przy pracy był Nicanor Calazacon ( najpopularniejsze nazwisko w tym plemieniu ), syn słynnego poned ( szamana ) i przywódcy Tsatzilów, Abrahama Calazacon. Jego ojciec obsługiwał niekończącą się kolejkę pacjentów, pracując w stylu dawnych curanderos, akceptując pacjentów bez pieniędzy, wyciągając je od tych którzy je mieli, polityków i biznesmenów, transferując energię i bogactwo, w ciagłym tańcu, był, jak to mówią, jednym z tych wielkich, którzy nie zatrzymują dla siebie darów ducha, ale pozwalają im płynąć.

Nicanor, jak większość tutejszych uzdrawiaczy pracuje na wiele sposobów, nie tylko z ayahuaską. Nie piłem z nim, właściwie cały pobyt w tym rejonie był bardziej etnograficzny niż współuczestniczący, piłem tylko w jednym miejscu, za to dwa razy.

Poniżej zdjęcia pokazują jak pracuje ze swoimi pacjentami, cała rodzina przyjechała tu z gór, aż z okolic Cuenca. Mówią, że tam u siebie też mają uzdrawiaczy, ale żaden z nich nie może dorównać Tsatzilom, Tym Pomalowanym.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Nicanor is also official governor, representing Tsatzilas in government. Friendly and open person, if he inherited any of power of his father, that would be impressive. You can try for yourself, writing to him at nicanor.calazacon@santodomingo.gob.ec or call 094608484 / 072 849 945. Most curanderos here will charge around 30 USD per person for ayahuasca ceremony, but that should be confirmed before you decide to do it.

 

 

Nicanor jest także oficjalnym gubernatorem, reprezentującym Tsatzila w rządzie. Przyjazna i otwarta postać, jeżeli odziedziczył coś z mocy swojego ojca, warto z nim zaeksperymentować. Możecie spróbować złapać go pod tym mailem : nicanor.calazacon@santodomingo.gob.ec  lub telefonem : 094608484 / 072 849 945. Większość curanderos w tej okolicy kasuje jakieś 30 USD od osoby za ayahuaskową ceremonię, ale warto to potwierdzić, zanim się zdecydujecie.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

from a book about Abraham Calazacon, given to me by Nicanor :

in memories of his folks, he was best. daily up to 150 patients, 7 helpers, working from 4PM until midday next day. Tsatzilas, his countrymen, were often treated free, they were given money from him, when they came with some goods like fish or game they hunted. He paid for musicians and fiestas, they played all night and all day, and all could eat and drink their fill…

 

 

na podstawie książki o Abrahamie Calazacona, podarowanej mi przez Nicanora :

wspomnienia rodaków, rodziny. był najlepszy, dziennie od 120 do 150 pacjentów, 7 pomocników, od czwartej po południu do południa następnego dnia, Tsatzilas, swych braci leczył za darmo, jeszcze dawał im pieniądz, jak przynieśli ryby czy dziczyznę ze sobą. Płacił za muzyków i fiesty, grali całą noc, i dzień, i wszyscy jedli i pili…

 

 

 

 

 

 

 He fought colonization and exploitation of Tsatzilas by the mestizos. He wanted these lands to stay in their control, to keep traditions, he forbid wearing clothes “from the city”, insisted that women keep on making tribal fabric, and men keep painting their bodies and hair with red achiote, so that when they die, they can be recognized by the ancestors in “Cerro Wanaza”, the hill of the netherworld (…)

(…) after he died, his head was stolen from the tomb

 

 

Walczył z kolonizacją przez metysów, aby ziemie te pozostały tylko dla Tsatzilas, aby ci zachowali zwyczaje, zabraniał używać ciuchów z miasta, kazał kobietom szyć dalej, a facetom malować się czerwonym achiote, aby “kiedy umrą rozpoznali ich przodkowie, rodacy, w “Cerro Wanaza”, na wzgórzu zaświatów.(…)

(…) po śmierci ukradli mu głowę z grobu.

 

 

 

 

 

When I left Nicanor I just went for stroll through Tsatzila villages, littered with curandero advertising.  Next guy I photographed and chat with was Marcelo Aguavil. Again, it didn’t appeal to me as a place to drink with, especially one to one session, he seemed more like a village healer, good for peasants who come with liver problems and believe in curing with crystals and magical stones, candles and dried lizards, spells and smoke. However, foreigners come here and there is no risk in it, I believe. You can contact his daughter at marcelita25@hotmail.com , or call numbers from the card below.

 

 

Kiedy zostawiłem już Nicanora, po prostu poszedłem sobie przez wioski Tsatzila, pełne drogowskazów i szyldów ogłaszających przyjmujących tu curanderos. Kolejnym, którego fotografowałem był Marcelo Aguavil. To miejsce też nie wydało mi się dość atrakcyjne, aby spędzić noc na ayahuaskowej podróży, sam na sam z tym panem, wydawał sie być bardziej wioskowym znachorem, dobrym dla chłopów przychodzących z bólem watroby, i wierzących w lecznicze działanie włóczni i magicznych kamieni, świeczek i wysuszonych jaszczurek, zaklęć i dymu. Ponoć jednak bywają tu cudzoziemcy, i nie ma większego ryzyka, tak sądzę. Można się skontaktować z córką Marcelo pod adresem : marcelita25@hotmail.com, albo zadzwonić na jeden z numerów na wizytówce ze zdjęcia.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

I collected cards, and photos. It felt strange to be observer and documentalist, participating with eyes and shutter only. I treated this as testing the ground, but I also think now about all photographers, journalists, anthropologists who gather facts and tell stories about issues they are not emotionally involved in, about someone’s else experience rather than their own. In information saturated world, curiosity seems like too weak reason for me. Especially with ayahuasca, or other psychoactive substances, studying them and not entering inside the experience is simply absurd, dont’t ever listen opinions of these kind of people, who do not have idea what they talk about.

 

 

Zbierałem wizytówki i zdjęcia. Czułem się dziwnie jako obserwator i dokumentalista, uczestnicząc tylko oczami i migawką. Traktowałem te dni jako testowanie terenu, nie wiedząc jak długo chcę tu zostać, ale teraz myślę sobie o tych wszystkich fotografach, dziennikarzach, antropologach, którzy zbierają fakty i opowiadają historie z którymi nie są emocjonalnie związani, o czyimś doświadczeniu, raczej niż własnym. W nasyconym informacją świecie ciekawość wydaje się zbyt słabym powodem, jak dla mnie. Zwłaszcza w wypadku ayahuaski, czy innych psychodelicznych substancji, studiowanie ich i nie wejście w głąb doświadczenia wydaje sie po prostu absurdalne, nigdy nie słuchajcie zdania takich ludzi, którzy nie mają pojęcia o czym mówią.

 

 

 

 

 

Starting bottom left and going clockwise, first I visited brothers Aguavil ( second most popular Tsatzila name, together with Calazacon ).  Nostalgic about past, Raul seemed a bit sad, fond of alcohol not only for healing purpose, little too much for my taste. He seems to know what he is doing, although the way he lives, and something about the place suggested to me that his problems with women reveal unfinished business that doesn’t suit well someone who is supposed to solve people’s problems. But what am I talking about, isn’t that also the case with most practitioners of the art of fixing of human soul in Western world?

His brother Alfonso appeared more balanced, but also nostalgic about power of poneds ( curanderos ) of old days, which will not come back. Eh, middle aged men and their nostalgia…

You can find them in heart of comuna Chiguilpe, they have an interesting space to make ceremonies, small enclave of green forest where they heal usual repertoire of problems – with business, love, and all “kinds of strange diseases”.  Call Raul at 0999 324 973 and Alfonso – 0997 501 591

 

 

Zaczynając od lewego dolnego rogu i wędrując zgodnie ze wskazówkami zegara po powyższym zdjęciu, wpierw opiszę braci Aguavil, których odwiedziłem w Chiguilpe. Ogarnięty nostalgią świetnej przeszłości plemienia Raul wydawał się nieco smutny, fan alkoholu nie tylko w celach leczniczych, zbyt wiele jak na mój gust. Wydawał się wiedzieć co robi, chociaż sposób w jaki żyje, i coś o tej jego miejscówce sugerowało mi, że jego problemy z kobietami sygnalizują jakiś niedokończony temat, i nie pasuje to za bardzo do kogoś, kto ma rozwiązywać problemy innych. Ale co ja tu wygaduję, przecież to samo dotyczy znacznej części praktykujących sztukę naprawiania ludzkiej duszy w świecie “Zachodu”.

Jego brat Alfonso był bardziej zrównoważony, ale też nostalgicznie marudzący o mocy ponedów ( szamanów ) z dawnych dni, i że już to nie wróci. Oj, mężczyźni w średnim wieku i ta ich nostalgia, czy nie ukrywają czasem własnej historii utraconej młodości, za tymi pierdołami o Złotym Wieku?

Braci znajdziecie w samym środku komuny Chiguilpe, mają ciekawy teren do organizowania ceremonii, małą enklawę w lesie, i zajmują się tam zwyczajowym repertuarem problemów – biznesowych, miłosnych, oraz “wszelakich dziwacznych chorób”. Dzwońcie do Raula : 0999 324 973   albo Alfonso : 0997 501 591

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Next I went to another community, Peripa, looking for Aldon Calazacon. This is an old guy, quite respected in the area, but even more grumpy. I didn’t like his speech about “the youth” from Chuiguilpe being all cheaters, not knowing what they are doing, and him, the real one, one of the last few real poneds from old times remaining. My intuition tells me to stay away from people who start with criticizing others. Absurd quotes he mentioned about ayahuasca ceremonies, in hundreds of dollars, mumbling about rich gringos, just confirmed to me that old age doesn’t have to mean wisdom, sometimes on the contrary. As this place is hidden in banana plantations, harder to reach than Chiguilpe, and not so special, I do not recommend it.

 

 

Kolejnym miejscem, które odwiedziłem była Peripa, mała wioska kilkanaście kilometrów po drugiej stronie wielkiej Via Quevedo. Szukałem tam Aldona Calazacon. To stary już pan, dość szanowany w tej okolicy, ale jeszcze bardziej gburowaty i marudny. Nie podobała mi się jego przemowa o “młodzieży” z Chuiguilpe będącej oszustami, nie wiedzącymi co robią, a on, jedyny, jest pozostałością ekipy prawdziwych ponedów z dawnych lat. Moja intuicja zwykle podpowiada mi aby unikać ludzi, którzy zaczynają od krytykowania innych, zwłaszcza konkurencji. Sięgające setek dolarów absurdalne stawki jakie Aldon przedstawił za ayahuaskowe ceremonie, bełkocząc coś o bogatych gringos, potwierdziły tylko, że zaawansowany wiek niekoniecznie musi oznaczać mądrość, czasem całkiem przeciwnie. Ponieważ do tego miejsce jest ukryte w plantacjach bananowców, dużo trudniejsze do dotarcia przy użyciu publicznego transportu niż Chiguilpe, i nie ma specjalnego uroku, raczej odradzam.

 

 

 

 

 

 

The last on that card, bottom right were a couple working in nearby Aldea Colorada, Tsatzila community which built a tourism project, a kind of replica of traditional huts and temples, complete with parking spot where tourists are brought on weekends to sample “local culture”. I feel weird in these kind of places, but Juan Carlos Zaracay and his wife seemed nice people, and good vibe about people is more important than places. They work with ayahuasca, actually when I came Juan was under its influence, in the middle of the day, he drank in order to see problems of one patient I just saw leaving.

You can call them to book at 099 4115224 or write juank-zar60@hotmail.com

 

 

Ostatni na tamtej wizytówce, w prawym dolnym rogu, to para pracująca w pobliskiej Aldea Colorada, społeczności Tsatzilas, która zorganizowała projekt turystyczny, rodzaj repliki wioski, z tradycyjnymi chatami i świątyniami, jakich już się raczej nigdzie tu nie używa, oraz z wielkim parkingiem gdzie autobusami zjeżdżają się w weekendy turyści z Santo Domingo i Quito, posmakować “lokalnej kultury”. Czuję się dziwnie w takich miejsach, ale Juan Carlos Zaracay i jego partnerka wydawali się miłymi ludźmi, a dobra wibracja związana z ludźmi to w tym “biznesie” sprawa ważniejsza niż miejsce. Pracują z ayahuaską, a Juan był nawet pod wpływem kiedy tam zajrzałem, w środku dnia, wypił aby lepiej zobaczyc na czym polega problem pacjenta, który właśnie minął mnie wyjeżdżając w stronę miasta.

Spotkanie zarezerwować można pod telefonem :  099 4115224 lub mailem : juank-zar60@hotmail.com

 

 

 

 

 

 

Last but not least is Budy Calazacon and his uncle whom drank with, sort of.  Budy is a young Tsatzila, new generation, which starts to be aware of the value of heritage and need to preserve it, or actually creatively adapt to modernity. Budy is present online ( https://www.facebook.com/budytsachila.calazaconcalazacon ) , where he actively looks for visitors from all over the world to come to his family organic farm, to stay there, drink ayahuasca, volunteer, learn about tropical permaculture etc. They have organization called in Tsafiki language “Seke Sonachun”, meaning “good living”, proving they understood well what is the essential teaching of ayahuasca. You can write to them at sekesonachun@gmail.com or call 0981444066

Budy is very honest guy, and probably thanks to long contacts with foreigners, he knows what they look for, unlike many other traditional curanderos from the region, who work mostly with Ecuadorians. I felt good connection with him, we had things in common to talk about, it was like hanging around with some of my mates from Poland, only dressed in skirt, with hair dyed red ( well, that happens here too ), rooted in another culture, but at the same aware of the world. In the end , I decided to drink my only ayahuasca in Santo Domingo area right here. Budy joined me too, however despite his efforts, he is only beginning to learn the craft of poned. It was a good company, but more of a friend, the role of guide was taken by his uncle. He did usual stuff in front of sacred mesa, blowing smoke, alcohol, touching my half naked body with magical stones and spears. It is a funny feeling when you are tripping and somebody bangs stone balls one against another resting on top of your head.

 

 

Ostatni, ale najciekawszy jest chyba Budy Calazacon i jego wujek, z którym razem, w pewnym sensie, piłem. Budy to młody Tsatzila, nowe pokolenie, które zaczyna być świadome wartości swego dziedzictwa i konieczności jego zachowania, a raczej kreatywnej adaptacji do nowych czasów. Budy jest obecny online ( https://www.facebook.com/budytsachila.calazaconcalazacon ), gdzie aktywnie poszukuje gości z całego świata aby przybywali na organiczną farmę jego rodziny, aby zostali tam, pili ayahuaskę, pracowali jako wolontariusze, uczyli się tropikalnej permakultury, uczyli angielskiego i tak dalej.  Mają organizacje, która w języku Tsafiki nazywa się “Seke Sonachun”, co oznacza “dobre życie”, i dowodzi, że dobrze zrozumieli najważniejszą lekcję ayahuaski. Można do nich pisać sekesonachun@gmail.com lub dzwonić 0981444066

Budy to uczciwy koleżka , a dzięki długim kontaktom z cudzoziemcami wie też czego szukają, w przeciwieństwie do wielu tradycyjnych uzdrawiaczy z okolicy, którzy mają doświadczenie raczej z Ekwadorczykami. Czułem dobre połączenie z Budy, mieliśmy wspólne tematy, czułem się jakbym bujał się z jednym z kumpli w Polsce, tyle tylko, że ubranym w spódniczkę i z włosami pofarbowanymi na czerwono ( no dobra, to w Polsce też się zdarza ), zakorzenionym w innej tradycji, ale jednocześnie świadomym świata. Ostatecznie zdecydowałem się na jedyne picie ayahuaski w Santo Domingo właśnie tutaj. Budy dołączył do mnie, chociaż mimo jego starań, widać że dopiero uczy się fachu szamana. Było to jednak miłe towarzystwo, bardziej jak kumpel, a rolę przewodnika i opiekuna przejął jego wujek. Przy swoim rytualnym stole wykonywał zwyczajowe czynności, dmuchanie dymem i alkoholem, dotykanie mojego półnagiego ciała magicznymi kulami i dzidami. To zabawne uczucie, kiedy rozkręca ci się faza a w tym czasie dziadek wali wielką kamienna kulą w drugą stykającą się ze szczytem twej czaszki.

 

 

 

 

 

 

The first night was more kind of collective experience, with three of us drinking ( including a student from Santo Domingo ), and then next day I decided, against initial plan, to drink one more time before leaving to Oriente. I was on my own. I mean curandero stayed with me, when I said I didn’t feel much from the first cup, he gave me another , and after some spells cast and some rest nearby, he went to sleep. I went too, in my hut, resigned. I drifted into a dream state.  It was extremely vivid, and when I say a dream, not vision, it is only because I was not aware I am dreaming. I was walking through some endless corridors and halls of enormous airports, then some kitchens, warehouses, industrial landscapes.  In an open space I finally saw a small figure of a welder and I started to approach it. Closer, and closer, until I saw it was a black man, closer and closer until I ended up face to face, inch away, hyper-real vision which woke me up. This was one of the strangest experiences of transition between realities, when his face was gone and replaced by darkness of the night around me, filled with a mix of sounds of nearby real forest, and more remote, concrete jungle. What to make of it, I don’t know, but there is a mystery in suburbs of Santo Domingo, I know this.

 

 

Pierwsza noc była bardziej kolektywnym doświadczeniem, piło nas trzech, w tym jeden student z Santo Domingo. Po niej zdecydowałem, wbrew pierwotnemu planowi, aby powtórzyc to jeszcze, przed wyjazdem na wschód, i tym razem piłem sam. Poned wprawdzie był przy mnie, kiedy prawie nic nie poczułem po pierwszym kubku, dał mi kolejny, i po paru zaklęciach i krótkim mnie pilnowaniu poszedł sobie spać. Ja też, niedługo potem, zrezygnowany, położyłem się w swojej chatce. Odpłynąłem w dziwny stan snu. Był ekstremalnie realistyczny, pełen szczegółów, a nazywam go snem, nie wizją, tylko dlatego, że nie byłem świadomy, że śnię. Szedłem przez niekończące się korytarze i hole gigantycznych lotnisk, potem jakieś zaplecza, kuchnie, magazyny, warsztaty, przemysłowe krajobrazy. Na otwartej przestrzeni zobaczyłem figurę stojącego i patrzącego w mą stronę spawacza, i zacząłem się do niej zbliżać. Bliżej i bliżej, aż spostrzegłem, że to czarnoskóry, bliżej i bliżej, aż stanąłem z nim twarzą w twarz, wypełniła całą moją wizję, widziałem jego źrenice i pory w skórze, hiperrealna wizja, której intensywność mnie przebudziła i przeraziła. Było to jedno z najdziwniejszych doświadczeń przejścia między stanami, kiedy jego twarz znikła i ustąpiła miejsca czerni nocy, a cisza “snu”, mieszance dźwięków otaczającego mnie tropikalnego lasu i nieco dalszej, betonowej dżungli. Co o tym myśleć, jak to zrozumieć, nie wiem, ale na przemieściach Santo Domingo jest tajemnica, tyle wiem.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

To get here, take a bus from Quito to Santo Domingo ( 3 hours, about 3-4 USD ) and then either a taxi to comuna Chiguilpe, or cheaper, a local bus from long distance bus station, going towards Via Quevedo, and ask to be left at “kilometro siete”. This will cost you less than one dollar.

 

 

Aby sie tutaj dostać, wystarczy jeden z wielu autobusów z Quito ( 3 godziny, 3-4 USD ) a potem albo taksówka do komuny Chiguilpe albo tani lokalny autobus spod głównego dworca dalekodystansowego, w stronę Via Quevedo, w którym trzeba poprosić o zatrzymanie na “kilometro siete”. Koszt poniżej dolara.

 

 

 

 

 

Missionaries came and gave their gadgets and toys, they say it is their god’s birthday. Tourists will buy us beer. Huarani tribe has reason to celebrate.

 

 

Misjonarze przyjechali i przywieźli swoje prezenty. Mówią, że to na urodziny ich boga. Turyści kupią nam piwko. Plemię Huarani ma powody do celebracji.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Bameno, Yasuni National Park, Huaorani territory. Ecuador, December 2013   ///  Bameno, Park Narodowy Yasuni, terytorium Waorani. Ekwador, grudzień 2013.

 

 

When I ask Taita Universario to pose in front of the forest, perhaps little bit in between first lines of trees, he reluctantly agrees, but I see something is not OK. The sun started to be too high for portraits in the open space, besides, I want him close to the forest that was important in yesterday night events, but every step closer, he is less and less willing. “Why not here?”, he asks, “here is good”. “A little bit more?” I insist. Finally he stops and will not go any further. These woods are where he has his medicinal plants, that forest is a special place.

In the night before that, I am outside having a smoke of mapacho, inside everyone is in their psychedelic trance, it is quite late. Suddenly Taita runs out of the wooden hut, at quite fast pace, passes me and stops right at the edge of the forest, facing it. He starts playing some flute, weird, haunted melody. After a short while he cuts it, as sharp as it started and walks back. When he passes near me, coming back into the house, I ask him about what he did, but I am silenced with a gesture of his hand.

A little bit later I need purging. I am hit hard by the brew, and enjoy my helplessness, as I browse in the darkness through my belongings, all those bags, plastic sacks, clothes, looking for toilet paper. Finally I give up, I ask one of the helpers, Taita’s nephews, for help. He gives me a torch and points towards the forest, into the darkness, to look for toilet. As I struggle to see something in bushes that seem to be alive, a moving entity, as I come nearer and nearer the trees, desperately looking out for the loo, I finally understand and laugh at myself, thinking how many guests before were perhaps watched like me, from a distance, discovering simple truth behind “the toilet is out there”.

I squat and Pachamama receives back what she provided before. I am weak, and dizzy, so after having finished, I sit on a fallen log and watch the tree crowns before me like a wonderful spectacle, nature truly alive. It is overwhelming, and I drift from eyes open to closed and back. I don’t know how long it lasts but I suddenly feel hand of the helper on my arm. Come back inside, it is dangerous, there are many strong spirits hanging out here, on the edge. I follow him into the compound, behind the safe line marked by assistants constantly circulating with protective incense, where the weird Cofan chants build a wall of safety :

 

“Taita Universario chanting”

 

 

Kiedy proszę Taitę Universario o zapozowanie na tle lasu, a najlepiej nieco głębiej, pomiędzy pierwszymi rzędami drzew, zgadza się bardzo niechętnie i widzę, że coś jest nie tak. Słońce jest już zbyt wysoko na portrety na otwartej przestrzeni, poza tym chciałbym, aby był blisko lasu, który ważny był w wydarzeniach wczorajszej nocy, ale jasne jest, że z każdym krokiem bliżej jest coraz mniej chętny. “Dlaczego nie tutaj?” pyta “Tutaj wystarczy”… “A może nieco dalej” – naciskam. Wreszcie zatrzymuje się i nie pójdzie ani kroku dalej. W tym lesie rosną jego szamańskie rośliny, ten las to specjalny teren.

Poprzedniej nocy stoję w tym samym miejscu, palę mapacho, wewnątrz wszyscy płyną w swym psychodelicznym transie, jest już dość późno. Nagle Taita wybiega z chaty, dość gwałtownie, mija mnie i zatrzymuje na brzegu lasu, stając tyłem do mnie a twarzą do drzew. Zaczyna grać na jakimś flecie, dziwną, hipnotyczną melodię. Nie trwa to długo, melodia urywa się tak gwałtownie jak się zaczęła, a Taita wraca. Kiedy przechodzi koło mnie, próbuję zapytać o co chodzi, ale wstrzymuje mnie gestem dłoni.

Nieco później muszę się wypróżnić.  Wywar miętosi mnie solidnie tej nocy ale cieszę się i śmieję ze swojej bezradności gdy w ciemności grzebię jak pijany żul w swych skarbach, torbach, plastikowych siatkach, ciuchach, szukając chociaż skrawka papieru toaletowego. W końcu poddaję się i proszę jednego z pomocników, siostrzeńców Taity. Podaje mi latarkę i wskazuje w strone lasu, w ciemność, abym tam szukał toalety. Na chyboczących nogach lezę przez ożywione krzaczyska, wypatrując w tym kotłowaniu węży, i w miarę jak zbliżam się do drzew i rozglądam, desperacko wypatrując kibelka, dochodzi to do mnie i śmieję się sam z siebie, myśląc ilu gości przede mną tak samo zapewne było z daleka obserwowanych przez chłopaków, jak odkrywaja znaczenie słów “tam jest toaleta”.

Kucam i za chwilę Pachamama przyjmuje z powrotem to, co wcześniej od niej dostałem. Czuję się słaby i mam zawroty głowy, więc po wysraniu się siadam na zwalonym pniu i patrzę w korony drzew, stojące nade mną, w pełni żywę, słucham mowy lasu. To wszystko jest tak przytłaczające, że zmusza mnie do przymykania oczu, ale wtedy otwierają się wewnętrzne wizje. Nie wiem ile to trwa, ale nagle czuję na ramieniu rękę jednego z asystentów. Wracaj do środka, to niebezpieczne, zbyt wiele tam w głębi mocnych duchów. Podążam więc za nim do światła, za ochronny krąg wyznaczany przez pomocników bezustannie krążących z dymiącymi kadzidłami, gdzie dziwaczny szamański śpiew Cofanów buduję bezpieczne schronienie :

 

“Taita Universario śpiewa”

 

 

 

 

 

 

Outside the house there is a fire burning and ayahuasca being cooked for next week journey to Bogota. Taita often travels around Colombia, invited for ceremonies, and he needs to carry a lot of concentrated brew with him as there are many who want to drink with him.

 

 

Przed domem pali się ogień i gotuje ayahuaska na przyszły tydzień. Taita jedzie do Bogoty, często podróżuje, zapraszany na ceremonie w róznych częściach Kolumbii, i musi ze sobą zabrać sporo skoncentrowanego wywaru, bo wielu jest chętnych, którzy chcą z nim pić.

 

 

 

 

That night however, again we drink crudo, raw yage, prepared by mashing vine and leaves and soaking them in cold water. I gulp a lot of it, and despite my prejudice, after arriving here, judging the place and thinking it will not be anything special, it turns out opposite. It is fascinating, so often all expectations are shattered with ayahuasca, when my hopes for great night are high, based for example on shaman’s reputation, I usually feel nothing, and when I come resigned, thinking it will be another night without visions, I am in for a surprise.

This is the case here, my visions are brought back with full power and I am grateful to Taita next morning. What is more interesting though, is that now, after nearly three months I can recall nothing about them, and I see some other nights’ psychological insights as much more vivid and life changing. Does it confirm again what is most important about that game? Abuela Vitelia, wife of Taita just smiles when I share that in the morning, that now, having got that what I wanted, I understand much bigger blessings have been reaped in last months about health, inner peace, relations. But to understand that, one must make detour again and again, that is the way of the snake.

 

 

Tej nocy pijemy jednak crudo, surowe yage, przygotowane poprzez miażdżenie liany i liści i namaczanie ich w zimnej wodzie. Wciągam całkiem sporo, i mimo moich uprzedzeń, jakie miałem zaraz po przyjeździe, oceniając to miejsce i zakładając, że nic z tego nie będzie, okazuje się całkiem inaczej. To fascynujące jak często wszystkie oczekiwania są rozbijane w drobny pył przez ayahuaskę, gdy robię sobie duże nadzieje, bazując na reputacji szamana, zwykle nie czuję prawie nic, a kiedy przychodzę ( szczerze ) zrezygnowany, myśląc, iż będzie to kolejna noc bez wizji, czeka mnie niespodzianka.

Tak też jest i tym razem. Moje wizje wracają, i to spektakularnie, i jestem wdzięczny za to Taicie. Co ciekawsze jednak, teraz, po prawie trzech miesiącach nie mogę sobie prawie nic z nich przypomnieć, natomiast psychologiczne wglądy z niektórych innych nocy wydają się dziś wciąż żywe i wręcz odmieniające życie. Czy to kolejny raz potwierdza, co jest najważniejsze w tej grze? Abuela Vitelia, żona Taity, uśmiecha się tylko, kiedy dzielę się tą myślą nad ranem, że teraz, kiedy już dostałem te wizje o które marudziłem, rozumiem, że dużo większe błogosławieństwa związane ze zdrowiem, spokojem, relacjami otrzymałem w ostatnich miesiącach. Ale aby to w pełni pojąć, trzeba chyba co jakiś czas robić przesunięcia w bok, spoglądać pod innym kątem. Taka jest ścieżka węża.

 

 

 

 

Ceremony is run in traditional Cofan style, men and women apart, on two sides of the maloca. Taita and his wife work as a team, both singing, Abuela Vitelia taking care of girls, calming them with her incredibly warm, feminine voice. She seems to be like a archetype of good witch of the forest, sabia, woman who knows. She represents female flexibility and charm, and Taita Universario, stands as a rock. Beautiful couple, if you have a chance, drink with them. They always travel together. She cooks for him, even in Bogota, Taita tells me when I ask him about the diet. He never eats restaurant food, ingredients he can not be sure of can damage the clarity of his visions, and he can not allow this, working with patients.

 

 

Ceremonia prowadzona jest w tradycji Cofanów, mężczyźni i kobiety leżą oddzielnie, po obu stronach maloki. Taita i jego żona pracują jak drużyna, oboje śpiewają, Abuela Vitelia zajmuje się dziewczynami, uspokaja je swym niesamowicie ciepłym, kobiecym głosem. Wydaje się być jak archetyp dobrej czarownicy z lasu, sabia, kobieta, która wie, czyli wiedźma. Reprezentuje kobiecą elastyczność i urok, zaś Taita Universario to skała. Piękna para, jeżeli będziecie mieli okazję z nimi pić, skorzystajcie. Zawsze podróżują razem. Vitelia gotuje dla Taity, nawet gdy są w Bogocie, Universario mówi mi o tym kiedy pytam go o dietę. Nigdy nie jada w restauracjach, składniki, których nie może byc pewien mogą zmącić przejrzystość jego wizji, a pracując z pacjentami nie może do tego dopuścić.

 

 

 

 

 

 

In the morning healing sessions last very long, especially for some of neighbors who came this night with their babies. After that we go to have a coffee in Taita’s old wooden home. He is now almost finished with building a new one, out of bricks. Unfortunately, he says, trees good for planks to make wooden houses are very far from here. The forest we saw in the morning is just a fraction of what he remembers from the time when he was young.

 

 

Nad ranem oczyszczające i lecznicze sesje przeciągają się, zwłaszcza dla niektórych sąsiadek, które przyszły tej nocy z dzieciakami. Potem idziemy na kawkę do starego, drewnianego domu w którym jeszcze mieszka Taita. Jego nowy, murowany jest już na ukończeniu. Niestety, mówi, drzew dobrych na deski do budowy domów trzeba by już szukać bardzo daleko stąd. Las, przed którym staliśmy tego ranka to tylko skrawek tego, co pamięta z czasów swojej młodości.

 

 

 

 

 

 

 

Taita Universario Queta lives in the south of Colombia, in La Concordia, near La Hormiga, not far from the border with Ecuador. You have to leave bus at “entrada de San Antonio”. Of course it is essential to call before to confirm whether he is home :  320 465 1127. Taita is also present on Facebook, or actually his daughter Liliana, who represents him and runs this site : “Taita Universario”. His ceremonies cost 50 000 peso per person.

 

 

Taita Universario Queta mieszka na południu Kolumbii, w La Concordii, w okolicach La Hormiga, niedaleko ekwadorskiej granicy. Wysiąść z busa trzeba przy “entrada de San Antonio”. Oczywiście wcześniej zadzwońcie aby potwierdzić gdzie akurat się znajduje : 320 465 1127 . Taita jest też obecny na Facebooku, a właściwie jego córka Liliana, która go reprezentuje i prowadzi ten profil : “Taita Universario” Ceremonia kosztuje 50 000 peso od osoby.

 

Ayahuasqueros : Taita Cachi

March 23rd, 2014

 

 

 

 

 

Taita Cachi is the man. He swears, spits, smokes, laughs and sails the psychedelic ocean like a real captain should. He lives in a house made of planks, likes strong tobacco and has warlike swans hanging around his backyard. He is a father of several and lover of many. He is also a party – I mean his ceremonies, when you come to visit him on Friday, you can be sure to count for a good ride, and a couple of huge cups of ayahuasca. This is not a place for discussion “whether you think we are all one” but you can sure learn about yourself, while having a good night, full of joy, music and strange substances.

 

 

Taita Cachi to koleś. Przeklina, spluwa, pali, śmieje się i żegluje po psychodelicznym oceanie, tak jak przystało na prawdziwego kapitana. Żyje w domu trzeszczącym jak piracka łajba, zbitym z dech, lubi mocny tytoń i ma na swym podwórku kilka bojowych łabędzi. Jest ojcem kilku i kochankiem wielu. To także człowiek impreza – jego ceremonie, jeżeli traficie tam w piątek, to niezła przejażdżka, i solidne kubasy z ayahuaską. To nie jest miejsce na dyskusje o tym czy “wszyscy jesteśmy jednością”, ale na pewno można się tu czegoś o sobie nauczyć, a przy okazji przeżyć ciekawą noc, pełną radości, muzyki i dziwnych substancji.

 

 

 

 

Everything here is simple, plain as planks of this house, straightforward, just life, not big philosophy. There is connection between us and a smile, there is no need to discuss too much, I mean, we can chat, but do we really need to reach somewhere ? It is so much better to just keep telling jokes, sharing a cigarette. Everything has its value, its taste, take it slow, there is natural flow of things here, in this place that looks like thousands of others I have visited in tropical world, and yet only recently finally feel at home. This place is a portrait of Taita Cachi, he is like that place, ordinary neighbor who on certain night of a week puts on his feather crown and in his shed takes off, with fellow passengers, into far away worlds, to learn better about the one at your footsteps, to learn about reality you will face when sun gets up, to know it better by way of contrast. Those who choose never to do this journey do not understand, that it is done out of love for home, and not as an escape, that only then you can understand what home and what THIS reality is and you can truly love it when you have left it, when you have seen it from another angle, when you ‘ve seen yourself from another angle.

 

 

Wszystko tu proste, jak dechy tego domu, zwykłe życie, żadna filozofia skomplikowana. Jest między nami połączenie i uśmiech, nie ma co dyskutować za wiele, to znaczy, gawędzimy sobie ale czy mamy gdzieś tym dotrzeć? Dużo lepiej po prostu dalej opowiadać kawały, dzielić się fajką. Wszystko ma swoją wartość, swój smaczek, smakujmy je powoli, ten naturalny przepływ rzeczy, w miejscu, które wygląda jak tysiące innych jakie odwiedziłem w tropikalnych krajach, a dopiero od niedawna traktuję naprawdę jak dom. To miejsce jest jak portret Taity Cachi, on jest jak to miejsce, zwykły ziomal który w jedną noc tygodnia zakłada swoją koronę z piór i w specjalnej szopie startuje wraz z załogą w podróż w odległe światy, aby nauczyć się więcej o tym, co pod nosem, aby zrozumieć rzeczywistość z którą borykamy się kiedy wstaje słońce, aby poznać ją dzięki kontrastowi. Ci, którzy boją się chociaż raz wyruszyć w tą podróż nie zrozumieją, że robimy to z miłości do domu, nie z chęci ucieczki, bo tylko wtedy można naprawdę zrozumieć czym dom i TA rzeczywistość jest i naprawdę je pokochać, kiedy je opuścilismy, kiedy zobaczyliśmy z innej strony, z daleka, kiedy samego siebie zobaczyliśmy pod innym kątem.

 

 

 

I am at home in this slow rhythm, in celebration of words exchanged, smoke exhaled, morning porridge with brasil nuts, chasing angry swans, early afternoon spent making love, smoking joints, some photos, yes, maybe, but not necessary, some work, yes, useful, but world will not collapse if it is done little later, some opinions, yes, but not at all cost, no need to force them and shove them and convince anyone.  Back and forth, no purpose, nowhere to reach, like swinging on a hammock, a dance of life.  And yes, there may come obstacles, there may be falls, but for heaven’s sake, I am finally a child (again?) and I do not care.

 

 

Jestem w domu w tym powolnym rytmie, w celebracji wymienianych słów, wydychanego dymu, porannej owsianki z orzechami, przeganiania wściekłych łabędzi, przedpołudniowej miłości, grubych jointów, jakiś tam fotek, tak, można, ale to nie jest niezbędne, trochę pracy, użyteczna, ale świat się nie zawali, jeżeli zrobię to nieco później, trochę opinii i poglądów, ale nie za wszelką cenę, nie ma co ich wciskać w każdy kąt, przekonywać. W te i wewtę, bez celu, nie ma gdzie biec, raczej surfing, bujanka jak na hamaku, taniec życia. I tak, wiem, przyjdą pewnie jakieś przeszkody, będą upadki, i co z tego, w końcu ( znów?) czuję się jak dziecko i nic mnie to nie obchodzi.

 

 

 

 

 

 

Of course, we can play different games, why not, just don’t forget it is a fucking game and no better than other people’s game. Play it as long as it is fun, and never ever complain, never focus on the price of the game, change it, when it is a burden. I want to be able to change costumes when I get bored and tired, may I never forget that.

 

 

Oczywiście możemy grać w różne gry, także te dla dorosłych, czemu by nie, tylko nie zapominajmy, że to tylko pieprzona gra, nic poważnego i nie lepsza niż zabawy innych ludzi. Bawmy się tak długo aż jest satysfakcja z tego, i nigdy, nigdy nie narzekajmy, nigdy nie skupiajmy się na cenie czy skutkach ubocznych naszej gry, zmieniajmy ją, jeżeli się staje brzemieniem. Chcę umieć zmieniać kostiumy kiedy znudzę się i zmęczę, obym tego nigdy nie zapomniał.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

A lot of shamanic work is about changing skin, shape-shifting. This is something that comes to me again and again, it came again when looking into my cousin’s eyes, couple of days ago, on magic mushrooms in Polish forest, trying to break that barrier that is between us, separate individuals, can we get flexible enough, to dissociate from own ego, own process that is called I, so that we can cross that boundary, even for short while, become someone else? something else? How else can one explain the ability of a shaman to see what is wrong inside other person, during a healing session, how can one explain those tales of shamans turning into a jaguar?

Is it a question of language, of perception? At certain shift of perception magic starts to happen, this I was able to see, so why assume something I haven’t seen yet is not possible? Or, to put it in more rational way, to satisfy those who do not enjoy listening to tales about magic, can one become aware enough of the character of one’s own process, see it so clearly and sharply, that it is then possible to make a step out of it, so skillful, that the old skin can be put on shelf and new one chosen? Abandon yourself and come, say the Sufi.

 

 

Duża część szamańskiej pracy wiąże się ze zmienianiem skóry, zmienianiem postaci. To kwestia, która powraca do mnie obsesyjnie, ponownie z tym się mierzyłem patrząc mojemu kuzynowi w oczy, parę dni temu, na psylocybinowej podróży przez podpoznański las, kiedy próbowałem przełamać tę barierę, która jest między nami, odrębnymi jednostkami. Czy możemy stać się dostatecznie transparentni i elastyczni, oddzielić się od swego własnego ego, własnego procesu, który nazywa się “ja”, aby przekroczyć tę barierę, chociaż na chwilę, stać się kimś innym, czymś innym? Jakże inaczej wytłumaczyć umiejętność szamana zaglądania w głąb innej osoby i znajdywania problemu, podczas leczniczej sesji, jak wytłumaczyć historie o szamanach zmieniających się w jaguary?

Czy to kwestia języka? Postrzegania? Przy pewnym przesunięciu percepcji zaczyna dziać się magia, tego byłem w stanie wielokrotnie doświadczyć, dlaczego więc zakładać, że coś nie jest możliwe, tylko dlatego, że tego jeszcze nie widziałem? Albo, ujmując w bardziej racjonalne zdania, aby zadowolić tych, których drażnią opowieści o magii, czy można stać się dostatecznie świadomym charakteru, istoty własnego procesu, zobaczyć go na tyle wyraźnie i ostro, że można by później poza niego wykroczyć, tak zręcznie, że starą skórę zawieszamy na kołku i wybieramy sobie nową? Porzuć siebie, i chodź, mówią sufi.

 

 

 

 

 

 

 

 

That journey however, is a lonely one. It can help to adapt to various situations, it can help to function more effective in the world, which becomes a playground, and as you stop to care about which toy fate brings to you, you fear less the loss, you also worry less about scenario. Some however, will stay behind on that path towards flexibility, and I don’t mean “behind” as something worse , as this mad rat race taught us, it means parting of the ways. This is why many shamans marry late, once they have practiced the hard part. This is why fakirs or sadhus travel alone. Apart from some exceptions , like Bauls of Bengal ( http://blog.swiatoslaw.com/?cat=59  ) , rare and precious are the moments when the way is truly shared, and I am grateful for them. But, isn’t that the case in so many lifes, on the surface led together, but in reality only insulated in such illusion ?

 

 

Ta podróż, jednakże, jest najczęściej samotna. Pomaga z pewnością w nauce adaptacji do rozmaitych sytuacji, pomaga funkcjonować bardziej efektywnie w zmiennym świecie, który staje się placem zabaw, i kiedy przestajesz przejmować się tym jaką zabawę los ci pod nos podtyka, przestajesz też bać się utraty, przestajesz martwić o scenariusz. Niektórzy jednak pozostają gdzieś za tobą na tej ścieżce elastyczności, i to “w tyle” nie oznacza bynajmniej czegoś gorszego, jak być może wydaje się w epoce tego szalonego szczurzego wyścigu, to po prostu rozdzielenie dróg. To dlatego wielu szamanów żeni się późno, kiedy przeszli już przez dużą część samotnej praktyki. To dlatego fakirzy czy sadhu podróżują samotnie i żyją bez partnerów. Poza pewnymi wyjątkami, takimi jak Baulowie z Bengalu ( http://blog.swiatoslaw.com/?cat=59  ), rzadkie i jakże cenne są te momenty, kiedy drogę można dzielić z kimś bliskim, i wdzięczny jestem za nie. Ale czyż nie tak też się rzeczy mają z wieloma innymi scenariuszami żyć, powierzchownie splecionymi, a w rzeczywistości, przeżywanymi w ciepłej a potem nieraz gorzkiej iluzji takiego współdzielenia?

 

 

 

 

The night comes and candles for spirits are lit. Guests start to arrive and the ceremony is about to begin.

 

 

Nadchodzi noc i zapalane są świeczki dla duchów. Goście schodzą się i wkrótce zaczniemy ceremonię.

 

 

 

More shamans came tonight to join and assist Taita Cachi. One of them, pictured above, is real duende, his joyful vibe will keep up the tempo of ceremony, together with a quiet Negro man, who, under influence of yage converts into a caricature of black Caribbean musician playing on some weird banjo, maracas or drum, running around, shouting, laughing like possessed by some devil of good party.

The helpers have a lot to do, from working with incense to protect the place from malicious spirits, to very active participation in morning healing session. But first they have to drink their ayahuasca, and Taita Cachi sets to prepare it.

 

 

Tej nocy do Taita Cachi dołącza kilku innych szamanów. Jeden z nich, na zdjęciu powyżej, to prawdziwy duende, dziki skrzat, jego radosna wibracja będzie podtrzymywać tempo tej ceremonii, razem z tą cichego Czarnego, który pod wpływem yage przeistacza się w karykaturę czarnoskórego karaibskiego muzyka zaiwaniającego na swym bandżo, grzechotkach czy bębenku, biegającego wokoło, krzyczącego, śpiewającego i śmiejącego się jak opętany przez demona dobrej imprezy.

Pomocnicy mają wiele do zrobienia, od pracy z kadzidłami w celu ochrony miejsca przed złośliwymi duchami, po bardzo aktywny udział w porannej sesji uzdrawiania. Ale najpierw muszą wypić swoją ayahuaskę a Taita Cachi ją przygotować do podania.

 

 

 

This room, according to Siona tradition, only men can enter. Women who arrived this night, will be separated in one part of the house, and served through the window. But first cups go to the fellow shamans.

Next, other men come for their drink. What is worth mentioning, ayahuasca here is served raw, another break from the “norm”. It means it was prepared without cooking it, with cold water. Crudo, as they call it here, has more tolerable taste, although I feel the harder parts floating in it really disgusting to swallow. Unlike the concentrated, cooked brew, this is drunk in big quantities, I had two full cups, one by one,  with a interval of few minutes, and then couple more. The effect is really nice though, pleasant, better for liver, and it doesn’t make you feel like vomiting, although some would say, this is disadvantage. I believe it is good to take a break sometimes from all this purging and just enjoy the night.

 

 

W tym pomieszczeniu, zgodnie z tradycją Indian Siona, przebywać mogą tylko mężczyźni. Kobiety, które przybyły tej nocy spędzą ją po jednej stronie pomieszczenia, na swoich materacach, a wywar podany im będzie przez okienko. Pierwsze kubki trafiają jednak do kumpli – szamanów.

Następnie, przychodzi kolej na pozostałych mężczyzn. Warto wspomnieć ciekawą rzecz, ayahuaska dziś serwowana jest surowa, kolejny wyłom z “normy”. Oznacza to, że przygotowana była bez uprzedniego gotowania, na zimnej wodzie. Crudo, jak ją tutaj nazywają, ma bardziej przystępny smak, chociaż pływający w niej kożuch jest naprawdę obrzydliwy przy przełykaniu. W przeciwieństwie do skoncentrowanego, gotowanego wywaru, tą pije się w dużych ilościach. Ja wypiłem dwa kubki, jeden za drugim, z przerwą kilku minut, a potem jeszcze kilka. Efekt jest jednak milutki, przyjemny, zdrowszy dla wątroby, nie zbiera się po niej na wymioty, chociaż niektórzy powiedzieliby, że to wada. Ja uważam, że dobrze czasem odpocząć sobie od tych przeczyszczeń i cieszyć się po prostu podróżą.

 

 

 

Finally, children come for their share. I deliberately mention that again, as in our paranoic culture “what about the children” is a common argument used in drug debate. Well, here you see and if you don’t like it, just feed your offspring with another dose of Magic Crispie Crunchies, some plastic hot-dogs and then colourful pills your shaman in white uniform prescribed.

 

 

Na końcu przychodzą po swe porcje dzieci. Celowo o tym tu wspominam, bo w naszej paranoicznej kulturze argument “a co z dziećmi?” jest częstym w debacie o różnych substancjach psychoaktywnych. Cóż, tutaj widzicie, a jak wam się nie podoba, wracajcie do karmienia swych pociech kolejną porcją Magicznych Choco Chipso Chrupek, plastikowych hot dogów, a potem kolorowych pigułek przepisanych przez waszego szamana w białym kitlu.

 

 

 

 

After serving, some protection is bestowed upon us and off we go, into our hammocks, and into inner and outer worlds.

 

 

Po wypiciu każdy dostaje swe ochronne błogosławieństwo i ruszamy, w hamaki i wewnętrzne i zewnętrzne światy.

 

 

 

Now, the first phase of ceremony, anywhere, is usually in darkness, and in silence. I have been often telling what was going in me during that part, even if this things are intimate, and according to some, should not be shared. This time, in an attempt to curb my preacher mode, and spare you excess of philosophy, I will just a share a song, from the second, more lively, phase of the night, so that you may at least imagine a bit the uplifting vibe :

 

“Friends of Taita Cachi”

 

Before the night is finished, Taita Cachi will deal with individual issues, will heal and sing and take care, especially of the women, who seem fascinated and under a spell of his strong masculine energy.

 

 

Pierwsza faza ceremonii, gdziekolwiek, zawsze odbywa się w ciszy i ciemności. Wielokrotnie tutaj opowiadałem o tym, co działo się we mnie podczas tego etapu, nawet jeżeli były to rzeczy raczej intymne, i według niektórych, takie którymi nie należy się dzielić. Tym razem, w ramach ćwiczenia temperowania pozy kaznodziei, oszczędzę kolejnej dawki filozofii i podzielę się piosenką z drugiej, bardziej żywej części nocy, tak abyście mogli chociaż częściowo wyobrazić sobie wysoką wibrację i klimacik tej sesji.

 

“Friends of Taita Cachi”

 

Zanim zakończyła się ta noc, Taita Cachi zajął się indywidualnymi problemami, leczeniem, śpiewaniem i opieką, zwłaszcza kobiet, które zdawały się zafascynowane, pod urokiem jego silnej męskiej energii.

 

 

 

 

 

 

We all get heavily beaten with ortigas. It is strong experience, but I still don’t have enough and go for something extra. Taita has a thick black paste, I forgot the name by now, but he says it brings strong visions, very quick journey, several minutes, but intensive. Some, he claims, had shit in their pants after having taken it. I am curious about these kind of things. I sit outside, with a helper to assist me. I get a bit of the paste on a wooden stick, to apply on my gums.  Very few minutes pass and I begin to feel weird, or rather ill. Nausea, black spots in front of my eyes, thick sweat. It is a like a violent onslaught of an unknown disease. I am feeling heavy and think I will faint. At the same I am aware this was to be expected, and this will pass away, and because of that it is very interesting lesson. It is a practice of holding on, perseverance. It is to teach the mind, that things like this come and go, and it has to go with it. It leads me now to toilet, I can hardly walk, but I know I must reach that foul shithole, otherwise things will just fall out anyway. I sit there and find my relief, and feel like life is slowly coming back to me. I stagger back to my hammock, and finally satisfied, call it a night. But a good night that was, and a good  life that is.

 

 

Wszyscy dostajemy ostre cięgi pokrzywami. To mocne doświadczenie w takim stanie, ale mi ciągle mało i chcę czegoś specjalnego. Taita ma gęstą, czarną pastę, zapomniałem już jej nazwy, ale mówi, że przywołuje silne wizje, bardzo szybką, kilkunastominutową, intensywną podróż. Niektórzy, jak twierdzi, zesrali się w portki po jej spróbowaniu. Ciekawią mnie takie rzeczy. Siadam na zewnątrz, z jednym z pomocników asystujących mi. Dostaje odrobinę pasty na drewnianym patyczku i wcieram sobie w dziąsła. Po kilku minutach zaczynam czuć się dziwnie, a raczej źle. Mdli mnie, zbiera się na wymioty, czernieje mi przed oczami, coraz bardziej się pocę. Przypomina to gwałtowny atak nieznanej choroby. Czuję się cieżki i myślę, że zaraz stracę przytomność. W tym samym czasie mam całkowitą świadomość, że to naturalne i tego się trzeba było spodziewać, a także, iż to minie, i z tego powodu to interesująca lekcja. To praktyka wytrwania, cierpliwości. Uczy umysł tego, że takie rzeczy przychodzą i odchodzą, i że trzeba im na to pozwolić. Sytuacja pcha mnie do toalety, ledwo mogę iść, ale wiem, że muszę dojść do tej ohydnej budki, bo inaczej ładunek i tak wydostanie się na zewnątrz. Siadam tam i odnajduję swoją ulge, i czuję powolutku jak wraca do mnie życie. Zataczam się z powrotem do mego hamaka, wreszcie nasycony kończę tym samym noc. Ale co za wspaniała to noc, i co za wspaniałe życie.

 

 

 

We come again, next Friday. It feels like another home, this shed with some beams to hang hammocks on, the veranda where we chat with Cachi. I like his improvised philosophy, even though I am not ready yet to abandon this linear, logical thinking and switch to mythical mode, but it shows me how attached we are to our perceptions of reality. He says, of course yage is present in the Bible, see : Yah – we. Analogy, connection, in mythical thinking it is not important what comes from what, arrows go both ways, it doesn’t matter that according to “objective” etymology, history, it is bullshit, coincidence. Here coincidences do not exist.

We leave this place, bound for Ecuador. I know I learned something from this guy. Yet another father on my path.

 

 

Wracamy do Taity w następny piątek. Czuję się tu jak w domu, w tej szopie z kilkoma belkami do zawieszenia hamaków, na werandzie gdzie znów gawędzimy z Cachi. Lubię jego improwizowaną filozofię, choć nie jestem jeszcze gotów aby porzucić zupełnie to liniowe, logiczne myślenie, i włączyć mitologiczny tryb, ale pokazuje mi to, jak bardzo przywiązani jesteśmy do naszego postrzegania i myślenia o rzeczywistości. Taita twierdzi, że oczywiście iż yage obecne jest w Biblii, popatrzcie tylko : Yah – we = yage. Analogia, połączenie, w mitycznym mysleniu nie ma znaczenia, co z czego wynika, strzałki idą w obie strony, nie ma znaczenia, że według “obiektywnej” etymologii, historii, to bzdura, przypadek. Tutaj przypadki nie istnieją.

Opuszczamy Orito, w drodze do Ekwadoru. Wiem, iż nauczyłem się czegoś od tego kolesia. Kolejny ojciec na mojej drodze.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Taita Cachi : Loma Linda on the outskirts of Orito, Putumayo, Colombia. Mobile : 3134562133.   Price for ceremony – 30 000 pesos per person.

Taita Cachi : Loma Linda na przedmieściach Orito, prowincja Putumayo, Kolumbia. Komórka : 3134562133. Koszt ceremonii – 30 tys. peso za osobę.

Ayahuasqueros : Taita Jose

March 22nd, 2014

 

 

 

 

 

Another area rich in yage shamans in Putumayo is around the town of Orito, which couple of years ago used to be full of guerillas but now is reasonably safe and convenient place to stop by especially if you are coming from Ecuador. You should head to suburb called Loma Linda, around there you will find at least three ayahuasqueros, Taita Cachi, Taita Jose, and Taita Saul. There are more, also coming from other parts for reunions and ceremonies, especially Taita Cachi is pretty active, and on his Friday ceremonies hosts a lot of interesting guests. But here I start with Taita Jose, with whom we drank first, and only once. He had some other patients that night, including children, so we could witness the way he works. His limpiezas are quite standard, and quite short, I was not very impressed, and Anna claims he likes to touch tits too. Taita Jose is quite old, but perhaps he has better days, I don’t want to judge. Nothing special happened for me, not much to tell then, or show with photos. A longer story comes next, about Taita Cachi.

You can reach Taita Jose at 3208261967.  His ceremony was cheap, 20 000 pesos per person. Pretty basic conditions though.

 

 

Kolejnym rejonem bogatym w ayahuaskowych szamanów w kolumbijskiej prowincji Putumayo są okolice miasta Orito, które jeszcze parę lat temu pełne były partyzantów, ale teraz są dość bezpiecznym i wygodnym miejscem na przystanek, zwłaszcza na drodze z południa, z Ekwadoru.  Polecam wziąć taksówkę, za jakieś 4000 peso, na osiedle na przedmieściach, które nazywa się Loma Linda, tam znajdziecie przynajmniej dwóch z trzech ayahuasquerów, Taitę Cachi, Jose i Saula. Jest ich tam więcej, także przyjeżdżających z daleka, na zjazdy i ceremonie, zwłaszcza u bardzo aktywnego Taity Cachi, którego piątkowe sesje są pełne ciekawych gości. Ale rozpocznę od Taity Jose, z którym piliśmy najpierw, i tylko jeden raz. Miał tej nocy także kilku innych pacjentów, w tym dzieci, więc mogliśmy przyjrzeć się temu jak pracuje. Jego limpiezas były dość standardowe i raczej krótkie, nie byłem pod wielkim wrażeniem, a do tego Anna twierdziła, że Taita lubi sobie podotykać cycków. Jest bardzo stary, ale może ma jakieś lepsze dni, nie chcę tu oceniać. Ponieważ jednak nie zdarzyło się nic specjalnego, nie ma tu co za wiele opowiadać ani pokazywać. Dłuższa historia wkrótce, o Taicie Cachi.

Numer komórki Taity Jose to 3208261967. Ceremonia u niego jest bardzo tania, zaledwie 20 000 peso od osoby. Warunki raczej surowe.

 

 

 

 

 

In the name of the most I  // W imię Najbliższego.

 

 

 

First, several years ago, when I started to listen to reggae music, and I went to Rastafarian camps in Jamaica I heard a lot them dreadlocked guys speak about “most I” and I thought of it as a language play with the title of whatever God they worshiped.

Then, much later, there was India, and trying to get their complex philosophy, then I heard of Atman. Next, I started to travel in sufi lands, and at the same time inside sufi philosophy, and I heard the phrase about lifting of the veil, I heard of al-Insan-al-Kamil. It was still more of poetical expression for me, but slowly, things started to make sense, the meaning started to spread from realm of the mind, from intellectual grasp into beginnings of understanding, or how these rasta would say, overstanding.  In rare moments, I got glimpses of the man, first flickering, blurry, strange like a stranger. When I say “the man”, it is still because I have no other language than this funny collection of words, but I am talking here about something far greater, a state, a space, foundation and joy. It is the best and closest guide you can have, and at the same time, hardest to find, or most of all, hardest to stay with. But now I see no better game to play than seeking it, and no better company. I think I start to understand, what “most I” was supposed to mean. “He” is at the same time most high, and at the same time best part of me. And knowing this, I also experience now what “irie” means.

But that state of peace is a reward for not fighting. This refers both to the recommended action during ayahuasca journey and to everyday life. It means trusting that intuition which guides you, accepting rather than resisting, letting go. Whether that is pain that comes, physical or emotional, nausea, illness, need to vomit, darkness or fear, accept it. There is something greater inside that knows what is best, you only have to let it work, and surrender. That surrender, that submission, is the meaning of word “islam” I also finally came to understand. In ayahuasca sessions you will be tested in thousand ways and thousand times whether that surrender is genuine, whether you are not faking it, and there is no faking in front of yourself. This is like a training, which can make you better at it, more and more flexible, you will see it, start applying in your life and gain confidence to go deeper. But for this to happen this inner guide has be to heard first. Later, worlds within start to open and helpers arrive.

 

 

Najpierw, kilkanaście lat temu, kiedy zacząłem słuchać muzyki reggae, i pojechałem do rastafariańskich obozów na Jamajce, słyszałem jak wielu z tych dredziarzy używa frazy “most I”, i myślałem, że to taka językowa gierka z tytułem Boga, w jakiegokolwiek by wierzyli ( “most I” – czyli dosłownie “najbardziej Ja” brzmi po angielsku tak samo jak “most high” – “Najwyższy”).

Potem, dużo później, przyszedł czas na Indie, i próbę zrozumienia ich skomplikowanych filozofii, wówczas usłyszałem o Atmanie. Jeszcze później zacząłem włóczyć się po krainach sufizmu, a jednocześnie w głąb sufickiej filozofii, i usłyszałem powiedzenie o podnoszeniu zasłon, usłyszałem o al-Insan-al-Kamil. Było to dla mnie wciąż niewiele więcej niż poetyckie określenie, ale powoli zaczął się klarować pewien sens, znaczenie zaczęło rozlewać się z królestwa umyslu, z intelektualnego pojęcia konceptu w początek prawdziwego zrozumienia. W rzadkich, krótkich chwilach zacząłem dostrzegać przebłyski tego człowieka, najpierw niejasne, nieostre, migoczące, dziwne jak dziwny jest ktoś bardzo nieznajomy. Kiedy mówię “człowieka”, to tylko dlatego, że nie mam dostepnego innego języka niż ta kolekcja bezużytecznych słów, ale mowa tu o czymś większym, o stanie, przestrzeni, fundamencie, oparciu i zarazem radości. To najlepszy i najbliższy przewodnik jakiego możesz mieć, a jednocześnie najtrudniejszy do odnalezienia, a tym bardziej do zatrzymania na stałe. Ale teraz już nie znam lepszej gry niż poszukiwanie go, i lepszego towarzystwa. Myślę, że zaczynam rozumieć ( tak ostrożnie, aby nie spłoszyć ), co “most I” miało oznaczać. “On” jest jednocześnie najwyższym ( “most high” ), ale też najlepszą warstwą mnie. I wiedząc to, doświadczam teraz też co znaczy “irie”.

Ale ten stan spokoju jest nagrodą za rezygnację z walki. To odnosi się zarówno do postępowania zalecanego podczas ayahuaskowej podróży, oraz do codziennego życia. Oznacza zaufanie tej intuicji, która cię prowadzi, akceptację raczej niż opór, puszczenie. Czy chodzi tu o ból który się pojawia, emocjonalny, czy fizyczny, nudności, chorobę, chęć wymiotowania, ciemność czy strach, lepiej je zaakceptować. Jest coś większego wewnątrz, co wie co jest najlepsze, wystarczy jedynie pozwolić temu pracować, ujawnić się, wystarczy się poddać. To poddanie to znaczenie słowa “islam”, którym zajmowałem się od dawna, ale niedawno dopiero zacząłem rozumieć.  Podczas ayahuaskowych sesji będziecie testowani wielokrotnie i na tysiąckroć zaskakujących sposobów, czy to poddanie jest szczere, czy nie udajecie, bo nie da się udawać przed samym sobą. To jak trening, który stopniowo uczyni was lepszym w te klocki, coraz bardziej elastycznym, to rodzaj jogi, która, zobaczycie, jak stopniowo aplikowana w życiu spowoduje wzrost pewności siebie i dzięki temu głębszą podróż. Ale aby to się stało, ten wewnętrzny Ktoś musi móc dojść do głosu. Potem światy “w środku” zaczną się otwierać, i pojawią się pomocnicy.

 

 

 

 

 

You don’t even know from where, body movements, breathing, rhythm, songs appear and you become amazed, as if it was not you who does it, but something that acts through you and helps you survive bumpy road over the pass and reach to another valley. It is good, in the beginning, to have security of experienced ayahuasquero, who will sing you through difficulties as father who runs along a child learning to cycle, and supports him while he is still unstable. But he will not ride for you, and he will not be with you at the final passage. For when you truly accept transience of all, when you learn to be alone, stop clinging to other people, things, this world ( or perhaps before that, as this journey is never straight and simple ), you will be tested at the gate of death, and this will be as real as it can be. I failed, and I will write later about this.

 

 

Nie wiesz nawet skąd, pojawiają się twoje ruchy ciała, oddech, rytm, pieśni i gwizdanie, i jesteś zdumiony, tak jakbyś to nie był ty, który to robi, ale coś co działa przez ciebie, i pomaga ci przebrnąć przez wyboistą drogę przez przełęcz i dotrzeć do następnej doliny. Dobrze jest, zwłaszcza na początku, mieć wsparcie zawodowego ayahuasquero, który swą melodią przeprowadzi cię przez trudne chwile, jak ojciec który biegnie obok dziecka uczącego się jazdy na swym rowerku, podtrzymując je kiedy wciąż się chybocze. Ale nie pojedzie on za ciebie, i nie będzie też przy tobie przy ostatecznym przejściu. Bo kiedy już naprawdę i szczerze zaakceptujesz przemijalność wszystkiego, kiedy nauczysz się być sam, przestaniesz wczepiać w innych ludzi, rzeczy, ten świat ( a być może i wcześniej, ta podróż nigdy nie jest taka sama, prosta i jednoznaczna ), wtedy nadejdzie czas na test przy bramie śmierci, i będzie to tak rzeczywiste jak tylko może być. Oblałem go w pewnym sensie, o czym być może potem.

 

 

 

 

Now there is time for a little story about a little initiation, based on notes I took in a couple of days following those events :

Next day, when all the abuelos part their ways, several of us, youngsters, stay by the river. We try to get together a small crew for night session, but all initially interested give up, one by one, and the only ones who stay determined to do it are Elena and me. So it will be the first time without a shaman. We are under the canopy of stars, by small fire, right in front of our feet water of the river can be heard slowly moving. It is a beautiful time again, very intimate. We talk a lot, there is joy, visions in the dark canopy above, and under closed eyelids. Sweet discomfort on the stones, never-ending concert of the frog orchestra. Almost all night we are awake in this spirits filled place, in the morning awoken by sunlight, then we take bath, joy of water, breakfast, joy of porridge and coffee. Joy, joy, joy.

Sensual state, healthy, well being and fulfilled. Nothing is missing, there is no fear, there is acceptance, also of the memory card that is most likely lost, of the riverside stones hurting my back in the night, fire going out, sandflies and ants biting me, and in the morning, fact that we must leave this place. There is lightness, opening up, honest conversation, not exhibitionism, but natural way of sharing, natural, because coming from empathy, understanding of other person’s emotions, thanks to thorough understanding of my own. Also, thanks to this place, this is not a hospital, where one feels that something is wrong, that we are broken, disabled individuals, who must be fixed, but it is a place where all is as it should be, filling with peace. Nature provides the foundation and the job to do is ours, but so much easier with this wonderful brew.

 

 

Czas tu na małą opowieść o małej inicjacji, na podstawie notatek zrobionych w kolejnych dniach:

Nastepnego dnia, kiedy wszyscy abuelos rozjeżdżają się, zostajemy nad rzeką w kilka osób. Próbujemy zmontować małą ekipę do nocnej sesji,  po kolei wszyscy chętni jednak wykruszają się, zostaje jedynie ja i Elena. A zatem pierwszy raz bez szamana. Jesteśmy pod gołym niebem, przy małym ognisku, tuż przed nami płynie rzeka. Jest znowu pięknie, intymnie, długie rozmowy, radość, wizuale w koronach drzew i pod powiekami, słodka niewygoda na kamieniach, niekończący się koncert żab. Prawie całą noc czuwamy w tym pełnym duchów miejscu, nad ranem budzi nas słońce, rano kąpiel, radość wody, śniadanie, radość owsianki, kawy, radość, radość.

Zmysłowo, zdrowo, pełnia. Nic nie brakuje, nie ma strachu, jest pogodzenie, z chyba zgubioną kartą pamięci, z uwierającymi w nocy kamieniami, gasnącym ogniskiem, muszkami i gryzącymi mrówkami, nad ranem z tym, że trzeba opuścić to miejsce. Jest lekkość, otwarcie się, szczera rozmowa, nie ekshibicjonizm, ale naturalny tok konwersacji, naturalny bo wynikający z empatii, zrozumienia emocji drugiej osoby, dzięki dobremu zrozumieniu swoich. Także dzięki miejscu, to nie jest szpital, gdzie czuje się, że coś jest nie tak, że jesteśmy popsutymi, niepełnosprawnymi jednostkami, które trzeba naprawiać, ale to miejsce, w którym wszystko jest tak, jak powinno być, sycące spokojem. Natura daje fundament, a praca należy do nas, ale o ile łatwiejsza z tym cudownym napitkiem.

 

 

 

 

Ok, time to bugger off. Giving thanks for this to sandflies, for their another assault on my legs, forcing me to finally say good-bye to this magical beach, and to hit the road. I write down the last practical conclusions from previous night :

Jew’s harp. What is the meaning of life, chasing after ever bigger projects? When Elena plays on her vargan, which, together with horses, has been in the back of my mind and on my to-do list for a while, I think it is beautiful to focus on such a small thing, sacrificing your time, part of your life for it. Why not? I only have one, why not spending it wandering wilderness and playing jew’s harp?

 

 

No dobra, czas spierdalać, dzięki niech będą piaskowym muszkom za kolejny gwałtowny atak na moje nogi, w końcu udaje mi się rozstać z tą magiczną plażą i w drogę. Notuję ostatnie praktyczne wnioski z ostatniej nocy :

Drumla. Jaki jest sens życia, gonienie za coraz większymi rzeczami? Kiedy Elena gra na drumli, która tak jak konie, krąży gdzieś wokół mnie od dawna, myślę, że pięknym jest skupienie się na tak małej rzeczy, poświęcenie jej swojego czasu, części swojego życia. A czemu by nie? Mam je tylko jedno, dlaczego by nie spędzić go włócząc się po bezdrożach i grając na drumli?

 

In the previous post I presented Juan de La Cruz. He was spiritus movens of a gathering of “Abuelos y Abuelas de Planeta”, shamans and curanderos working in various parts of the world, especially Latin America .They met in Juan’s land on Bajo Talag this January, in preparation for large meeting that is going to happen in September 2014 in Guatemala. Some of them also work with ayahuasca, so I present them and their contact details, but as I only drunk, in a way, in company of one, there will be no extensive review here.

 

First one is Dionisos Navarro, Conibo shaman from Peru, he lives in the jungle settlement called Sol Nasciente, on Ukayali river, around 6 hours away from Pucallpa. He works in connection with Inti Guarango, so you can write to the latter at solmeki@hotmail.com, or call to Dionisos at his cellular : 0996267805. They have maloca ready and receive visitors, some who come just for a short stay, others to learn and do diets.

 

 

W poprzedniej notce przedstawiłem Juana de La Cruz. Był on spiritus movens zgromadzenia “Abuelos y Abuelas de Planeta”, szamanów i uzdrawiaczy pracujących w różnych częściach świata, a zwłaszcza Ameryki Łacińskiej. Spotkali się na ziemi Juana w Bajo Talag w styczniu, w przygotowaniu na wielki zjazd, jaki będzie miał miejsce we wrześniu tego roku w Gwatemali. Niektórzy z nich także pracują z ayahuaską, więc przedstawiam ich tutaj zbiorowo, razem z namiarami, ale ponieważ piłem razem ( w pewnym sensie ) z zaledwie jednym z nich, nie będzie szczegółowych relacji.

Pierwszy to Dionisos Navarro, szaman z plemienia Conibo z Peru, który mieszka w osadzie Sol Nasciente w dżungli, nad brzegiem rzeki Ukayali, jakieś 6 godzin łodzią od Pucallpy. Reprezentuje go na zewnątrz Inti Guarango, do którego można pisać na solmeki@hotmail.com, albo dzwońcie wprost na komórkę Dionisosa – 0996267805. W wiosce mają ceremonialną malokę i warunki aby przyjmować gości, czy to na krótkie wizyty, czy na dłużej, w celu nauki poprzez diety.

 

 

 

 

Below is another one, Francisco Tanguila, based in Tena, Ecuador. He is also an ayahuascero and curandero, his wife was the one that cooked ayahuasca I drank with Maximiliano ( further below ) and later on my own. They sell it for very good price, 10 USD for 0,5 liter, if you know how to handle it alone.  It was a decent brew, but I have no direct experience with Francisco. You can see his business card on the photo, and his contact details are : 0989495189, tanguilajorge1@gmail.com, luzmariatanguila@gmail.com

 

 

Poniżej kolejna postać, Francisco Tanguila, mieszkający w Tenie, wschodni Ekwador. To także ayahuascero i curandero, razem z żoną odpowiedzialny za przygotowanie ayahuaski, którą później piliśmy z Maximiliano, ( dalej na dole ) a także samodzielnie. Sprzedają ja w całkiem przystępnej cenie 10 USD za pół litra, jeżeli wiecie jak się z nią obchodzić samemu. To był przyzwoity wywar, ale nie mam bezpośredniego doświadczenia z Francisco. Możecie na zdjęciu zobaczyć także jego wizytówkę, namiary są takie : 0989495189, tanguilajorge1@gmail.com, luzmariatanguila@gmail.com

 

 

 

 

 

 

 

JATUN SACHA – SELVA GRANDE -  the second business card belongs to Compadre Carlos, as he calls himself, a quiet man, and one that seems to be an honest guy, a friend of Juan De La Cruz, so that is a recommendation good enough for me. He is based in the mountains, works with ayahuasca but also with San Pedro. You can call him at 0988973672

 

 

JATUN SACHA – SELVA GRANDE – druga wizytówka na zdjęciu powyżej należy do Compadre Carlosa, jak sam się nazywa, cichego pana, który wydaje się być uczciwym gościem, przyjacielem don Juana, a to dla mnie wystarczająca rekomendacja. Mieszka w górach, pracuje z ayahuaską, oraz z San Pedro. Można go namierzyć pod tym numerem : 0988973672

 

 

 

 

Last, but not least Maximiliano. He is earth, labour and muscles, he is roughness and loud laughter, farting and rowdy jokes. Here is what I wrote down about him in my diary :

Self confident , always laughing, joking, doesn’t bother himself with any rules, mixes on the same night alcohol and ayahuasca, he says he drinks the latter for years, often daily, half of 0,5 litre bottle is not a big deal for him. I like it, he inspires confidence with his wild style. I got tired with that vibe of holiness, or perhaps it has never been my thing, I prefer the tricksters. Max drinks with us, aside from the main grounds of gathering, as some of more spiritual abuelos, especially those coming from the mountains, raised in tradition of coca offerings, they do not use entheogens, and they fear ayahuasca, they resent drinking “just like that” in this “holy place”. I have thirst for it already after a longer fast, I have not drunk since leaving Colombia. So I break my fear and inhibition and despite having eaten three large maito fishes that day and a large supper on top of that, around midnight I decide to take the drink from Max. Beautiful and soft feeling enters me. Max puts on his wellies, and says he goes home to sleep, we stay alone, and in this natural way I get confidence, and get ready and willing for drinking next time on my own.

 

 

Na koniec, chociaż może najważniejszy z tej czwórki, Maximiliano. Jest on ziemią i pracą, muskułami i gruboskórnością, głośnym śmiechem, pierdzeniem i wulgarnymi żartami. Oto co zapisałem o nim w swym notatniku :

Pewny siebie, ciagły śmiech, żarty, nie przejmuje się specjalnie jakimikolwiek regułami, miesza ayahuaskę i alkohol, mówi że pije ją od lat, czasem codziennie, pół 0,5 litrowej flaszki na raz to nie problem dla niego. Lubię go, wzbudza zaufanie tym dzikim stylem. Zmęczyłem się klimatem świętości a może nigdy do końca nie był mój i najbardziej pasują mi tricksterzy. Maks pije z nami co nieco, na uboczu, bo niektórzy uduchowieni abuelos, zwłaszcza ci wychowani w górach, w tradycji ofiarowania liści koki, nie używający entheogenów, kręcą nosem na ayahuaskę, na picie w tym “świętym miejscu”. Ja mam już ciśnienie, po dłuższym poście, od Kolumbii nie piłem, więc odważam się w końcu, mimo zjedzonych tego dnia trzech ryb i wielkiej kolacji, mimo wszystko wypić, około północy. Jest pięknie, miękko, Maximilano zakłada swe gumowe kalosze i mówi, że idzie spać, zostajemy więc bez szamana, i w ten naturalny spoób nabieram ochoty i gotowości aby następny raz wypić samemu.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Juan de La Cruz is a shaman I met in unusual circumstances, and he is forged by unusual circumstances. His name, which means “John of the Cross” comes from the fact, that his father, also a shaman, was captured by his enemies and physically crucified. Juan de La Cruz is one of the most friendly, cheerful and life-loving persons I met on my path and a respected curandero, dedicated to helping others, whoever they are.

 

 

Juan de La Cruz jest szamanem, którego spotkałem w nietypowych okolicznościach i nietypowe okoliczności wpłynęły na to kim jest. Jego pseudonim oznacza “Jan Z Krzyża”, i pochodzi od tego, że jego ojca, także szamana, schwytali dawno temu jego wrogowie, i fizycznie ukrzyżowali. Juan de La Cruz jest jednym z najbardziej przyjaznych, radosnych i kochających życie ludzi jakich miałem okazję spotkać na swej ścieżce, jest też szanowanym curandero, który poświęcił swoje życie dla pomagania innym, kimkolwiek są.

 

 

 

 

Juan is based in Quito, Ecuador, where on weekends he receives a lot of patients, coming from all around the country and beyond. He also stays often during the week in Bajo Talag, near Tena, in the beautiful grounds of rural shamanic center belonging collectively to organization called “Abuelos y Abuelas de Planeta”, dedicated to sharing ancestral knowledge between various curanderos and shamans, and from elders to young generation.

 

 

Juan mieszka w Quito, stolicy Ekwadoru, gdzie w weekendy odwiedza go wielu pacjentów, przyjeżdżających z całego kraju i nie tylko. Często przebywa też w trakcie tygodnia w Bajo Talag, koło małej wioski niedaleko Teny, na pięknej ziemi gdzie buduje szamańskie centrum należące kolektywnie do organizacji “Babć i Dziadków Planety”, zajmującej się dzieleniem wiedzą przodków, wymianą jej pomiędzy szamanami oraz przekazywaniem przez starszych młodemu pokoleniu.

 

 

 

 

The respect for elders and ancestors is not just a rhetorical figure in this case. In the room where he receives his patients, on his mesa, sacred altar, besides other objects of power one can find a skull of Maria Petrona, his beloved grandmother, dead for 41 years, and his dear friend, Jose Manuel, who died in car accident. As he was about to expired, he said to Juan, who survived the crash, to wait three years and then excavate the skull, so that Jose can accompany him beyond death. Both skulls increase Juan’s powers and assist him in his work.

 

 

Szacunek dla starszych i dla przodków to nie tylko retoryczna figura w wypadku Juana. W pokoju, w którym przyjmuje pacjentów, na jego mesa, czyli świętym ołtarzu, pomiędzy innymi obiektami mocy, można znaleźć czaszkę Marii Petrony, jego ukochanej babci, martwej od 41 lat, oraz jego bliskiego przyjaciela Jose Manuela, który zginął w wypadku samochodowym. Kiedy miał już, jak to się mówiło, wyzionąć ducha, powiedział Juanowi, który przeżył wypadek, aby ten poczekał 3 lata i odkopał czaszkę, tak aby Jose mógł towarzyszyć mu po śmierci. Obie czaszki zwiększają moc Juana i wspomagają go w pracy.

 

 

 

 

I came to rest from traveling alone and to stay a few days in eco-aldea ( Saraswati Ahimsa Vana ) near Tena, ecological ranch, one of a network of such places in South America, where one can volunteer, learn about permaculture, do some yoga or meditation, you know, usual hippie stuff. I was straight after a ceremony in a village of Tsatzilas ( later more about them) near Santo Domingo, then three bus rides, across whole country, so pretty exhausted and did not plan for another ayahuasca that day. I just finished my huge vegetarian lunch with volunteers living here and noticed two American girls who were eating only papayas. When I asked them about this, they said that they are on a diet, as this night they’re gonna drink ayahuasca with a local shaman. Wow, nice, that is why I came to Ecuador, can I join you? So I went, a bit anxious, still believing in significance of preparation and absolute requirement of fasting. As it turned out that night, girls were puking during half of the ceremony, really hit hard by the medicine, and I had really smooth and deep ride. One of shamans present there, besides Juan, Maximiliano, said he thinks this is crazy white people’s idea, how can one come to journey into realms of spirit, without strength that food gives you.

 

 

Przyjechałem aby odpocząć od samotnej podróży i zostać kilka dni na eko farmie Saraswati Ahimsa Vana koło Teny, jednej z wielu w całej sieci takich miejsc w Ameryce Południowej, gdzie można zatrzymać się jako woluntariusz, nauczyć co nieco o permakulturze, poćwiczyć jogę lub medytację, wiecie, takie zwyczajowe hippisowskie rozrywki. Byłem zaraz po ceremonii w wiosce Tsatzilas ( o nich więcej później ) niedaleko Santo Domingo, po podróży cały dzień i całą noc przez Andy, więc raczej wykończony, i nie planowałem kolejnej ayahuaski tej nocy. Właśnie skończyłem wielki wegetariański lunch z wolontariuszami na farmie, i spostrzegłem, że dwie młode Amerykanki jadły tylko papaje. Kiedy je o to spytałem, powiedziały, że są na diecie, ponieważ tej nocy będą pić ayahuaskę z tutejszym szamanem. Super, milutko, mogę się też podłączyć? Poszedłem zatem z nimi, z lekka nerwowy, wciaż przekonany o znaczeniu przygotowań i absolutnym wymogu poszczenia. Jak okazało się tej nocy, dziewczyny rzygały przez połowę ceremonii, cieżko przechodząc swą pracę z medycyną, natomiast ja miałem bardzo miękką ale głęboką podróż. Jeden z szamanów obecnych tam obok Juana, Maximiliano, powiedział innego dnia, że uważa za absurdalny ten pomysł gringo, aby wyruszać na podróż w świat duchów bez siły jaką daje jedzenie.

 

 

 

 

 

The place is really beautiful. It was Juan’s deliberate decision to avoid having cars and electricity there, so even if you can’t charge your Iphones and have to walk last 2 kms on muddy road there ( and cross the ford which can be rough at times ), in exchange you get somewhere where forest is loud, spirits strong, and nothing beats swimming naked in the river on lazy afternoons, when light seeps through branches of trees above. It was also on the bank of that river that I drank my first ayahuasca without a shaman, only in company of Elena, and it was a joyful night.

 

 

Miejsce jest naprawdę piękne. Była to świadoma decyzja Juana aby nie wpuszczać tu asfaltu, aut i prądu, więc nawet jeśli nie naładujecie swoich Iphonów i będziecie musieli przejść ostatnie 2 kilometry błotnistą drogą ( i przekroczyć często wzburzony bród ), w zamian za to traficie do miejsca gdzie las jest głośny, duchy silne, a nic nie pobije pływania w rzece na golasa w leniwe popołudnie, kiedy światło przecieka przez korony drzew. To także na brzegu tej rzeki pare tygodni później wypiłem po raz pierwszy ayahuaskę bez szamana, tylko w towarzystwie Eleny, i była to radosna noc.

 

 

 

Ayahuasca we were served here was exceptional, because it helped me to break yet another myth circulating about this brew, that it has to be composed of at least two ingredients, vine of Banisteriopsis caapi and DMT containing chacruna leaves, in order to be effective. It is not true. In fact, long time ago I read essay claiming that original form of the brew was done in Napo river basin only from the vine, and as it spread north and south from there, indigenous populations started adding their own medicinal plants, including chacruna. There are more and more voices mentioning this already, but for most of gringos, their dogmas are hard to break, also about this. I drank with Juan ayahuasca cooked from vine only, and it was strong, especially physically, also giving visions.

It is the vine that heals, teaches, cleans. Chacruna is often considered auxiliary, it is like a torch, it gives light to illuminate vision, so for inexperienced psychonauts it seems important, but I met some more shamans confirming that the main benefit comes from the vine. It was working within me and I was down on my knees, and then down on the ground, hardly able to go outside to pee, world spinning around me, thoughts, feelings. I was trying to guide myself through breath and rhythm and yoga, but journey was deep. Juan told me in the morning he had seen my guardian spirits, he saw old man watching over me. I knew I needed protection that night and when he told me about these spirits, I thought of my late grandfather, and it was a beautiful idea, that it might have been him.

 

 

Ayahuasca, którą nam tutaj zaserwowano, była wyjątkowa ponieważ pomogła mi przełamać jeszcze jeden mit krążący o tym wywarze, mianowicie, że musi składać się z przynajmniej dwóch składników, liany Banisteriopsis caapi i zawierających DMT liści chacruny, aby był skuteczny. Otóż nie jest to prawda. Już dawno temu czytałem pracę, której autor twierdził, że pierwotna forma ayahuaski powstała w regionie rzeki Napo, i gotowano jedynie lianę, i w miarę rozprzestrzeniania się na północ i południe rdzenna ludność tych terenów zaczęła dodawać swoje rośliny lecznicze i psychoaktywne, wliczając w to chacrunę. Podnosi się coraz więcej głosów to potwierdzających ale większość gringos kocha swoje dogmaty, także ten. Piłem z Juanem ayahuaskę jedynie na bazie liany, i była bardzo mocna, zwłaszcza fizycznie, dawała również wizje.

To liana oczyszcza, uczy, leczy. Chacrunę często uważa się za wspierającą, rodzaj pochodni, która daje światło aby rozjaśnić wizję, więc dla niedoświadczonych psychonautów wydaje się ważna, ale spotkałem paru więcej szamanów potwierdzających, że główna korzyść płynie z liany. Pracowała ona wewnątrz mnie tej nocy, i powaliła na kolana a potem na ziemię, ledwie byłem w stanie znaleźć drogę na zewnątrz i ustać na nogach aby się wysikać, świat kręcił się wokół mnie, wirowały myśli i uczucia. Próbowałem prowadzić się sam przez oddych, rytm, ruch, nawet jogę, ale podróż była naprawdę głęboka. Juan powiedział mi nad ranem, że widział nade mną moich aniołów stróżow, widział między nimi starego mężczyznę. Wiedziałem, że tej nocy potrzebowałem ochrony, i kiedy powiedział mi o tych duchach, przyszedł mi od razu na myśl, w sposób podejrzanie oczywisty, mój zmarły lata temu dziadek, i była to piękna myśl, że mógł to być on.

 

 

 

 

I came to that place more than once, it felt like home. I also visited Juan in his place in south of Quito, to watch him work with patients. It was quite impressive.

 

 

Przyjeżdżałem do tego miejsca jeszcze wielokrotnie, czułem się tam jak w domu. Odwiedziłem także Juana w jego domu, na południu Quito, aby popatrzeć jak pracuje z pacjentami, i wywarło to na mnie spore wrażenie.

 

 

 

 

 

 

 

There is often a line of patients waiting in weirdness filled courtyard of Juan’s household in poor suburbs of Quito. People come from far away . One day we were waiting for a car rushing from remote part of Esmeraldas province, 10 hours away, with a dying wife of a desperate man who would not believe doctors saying she is lost, and in hope that Juan can help. Unfortunately she died on the way.

 

 

W wypełnionej dziwnością poczekalni domostwa Juana w biednych przedmieściach Quito czeka nieraz kolejka pacjentów. Przyjeżdżają czasem z daleka. Jednego dnia czekaliśmy na auto pędzące z odległej części prowincji Esmeraldas, jakieś 10 godzin od Quito, wiozące umierającą młodą żonę człowieka, który nie chciał uwierzyć lekarzom mówiącym, że nie da się już jej uratować. Ufał, że Juan da radę jej pomóc. Niestety, umarła po drodze.

 

 

 

 

 

 

 

Whole families come to solve their problems, as they know – or sense – that they are interconnected, psychological with physical, father’s with son’s. Juan treats one by one, swollen bellies and digestion problems, and jealousy, tumors and drunkenness. Herbal infusions are recommended together with a change of lifestyle, getting your actions right so that your body gets in order.

 

 

Całe rodziny przychodzą tu rozwiązywać swoje problemy, bo wiedzą – albo przeczuwają – że są one połączone, nierozerwalnie splątane – te psychologiczne z fizycznymi, ojcowskie z tymi syna. Juan przyjmuje ich jednego po drugim, opuchnięte brzuszyska i problemy z trawieniem, zazdrość, guzy czy pijaństwo. Ziołowe specyfiki są przepisywane i serwowane na przemian z pogadankami i zaleceniami zmiany stylu życia, uporządkowania swojego postępowania, aby przywrócona równowaga uleczyła też ciało.

 

 

 

 

 

 

 

 

Juan is full of good humour and plays with his patients like with naughty children. One father comes with son, all dirty and bruised, saying he misbehaves, goes out drinking and comes home in such state. Juan gives him a foul brew to drink, half glass, and says next time it will be full. He swings whip at him and pours alcohol over his naked body, then sets it on fire, to purify soul. Alcohol in the face is actually a common remedy, favorite tool of many shamans, alongside rattle made of leaves, shakapa.

 

 

Juan jest żartownisiem pełnym dobrej wibracji, i bawi się ze swymi pacjentami jak z niegrzecznymi dziećmi. Przyjeżdża ojciec ze swym synem, całym brudnym i poobijanym, mówiąc że ten się źle zachowuje, szlaja sie po pijaku i wraca do domu w takim stanie. Juan daje mu paskudny wywar do wypicia, pół szklanki, zapowiadając, że następnym razem będzie cała. Potem wywija swym batem, i wylewa mocny alkohol na jego ciało, podpalając, w celu oczyszczenia duszy. Alkohol rozpryskiwany wprost w twarz to zresztą częste lekarstwo, jedno z ulubionych narzędzi stosowanych przez szamanów, obok shakapa, grzechotki zrobionej z liści.

 

 

 

 

 

 

He is a hard worker, and not a greedy one, perhaps in this way fitting ideal of a shaman many Europeans or Americans cultivate, disillusioned with commercial nature of medical system in their world. He charges really modest sums, often donations, according to possibilities of his patients, and he works a lot with the poor. He could be making lots of money though if he chose to. I was with him when he went to do a private ceremony with governor of a province, in visionary state trying to foresee results of future elections.

He says this attitude earned him many enemies. People of the money, doctors, pharma industry, they know that traditional curanderos take away their business, and at the same time these bad guys know that shamanic methods are effective, and do not hesitate to use service of brujos, the sorcerers, to do harm to their competition.

Without such men as Juan, poor of South America would be entirely at mercy of purveyors of the Pill. Let’s support these men ( and women ) as we can.

 

 

Juan pracuje ciężko i nie jest chciwy, w ten sposób być może zbliża się do ideału szamana, jaki kultywuje wielu Europejczyków czy Amerykanów, rozczarowanych komercyjną naturą współczesnych lekarzy i systemów opieki zdrowotnej. Juan pobiera skromne opłaty, często datki, według możliwości jego pacjentów, a pracuje sporo z biedakami. Mógłby jednak zarabiać sporo forsy, gdyby chciał. Byłem przy nim kiedy jechał na prywatną ceremonię z gubernatorem prowincji, który w wizyjnym stanie chciał przewidzieć wyniki nadchodzących wyborów.

Taka postawa przysparza mu wielu wrogów. Ludzie pieniędzy, doktorzy, przemysł farmaceutyczny, oni wiedzą w takich krajach że tradycyjni znachorzy odbierają im klientów, a jednocześnie wiedzą, że ich metody są skuteczne, więc nie wahają się skorzystać z usług brujos, czarowników, aby zrobić krzywdę swojej konkurencji.

Bez takich ludzi jak Juan, biedacy Ameryki Południowej byliby całkowicie skazani na łaskę sprzedawców Pastylki. Wspierajmy ich więc, jak możemy.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

You can find Juan on Facebook ( https://www.facebook.com/juanalverto.delacruz.75  ), by email :  or calling his number ( 0994286473 ). When he is in his jungle compound near Tena, there is no coverage so you need to keep on trying. You can also try your luck and take a bus from Tena to Bajo Talag ( one hour, 0,75 USD ), and then ask locals where is the place of abuelos.  If you are looking for easily accesible, warm and friendly ayahuascero, who will not rip you off, Juan de La Cruz is the one to go for. Suggested fee for ayahuasca ceremony is 30 USD.

 

 

Znajdziecie Juana na Facebooku ( https://www.facebook.com/juanalverto.delacruz.75  ), albo dzwoniąc pod ten numer :  0994286473. Kiedy przebywa w swej dżunglowej kwaterze koło Teny, jest raczej poza zasięgiem, więc trzeba wytrwale próbować. Można także od razu zaryzykować i pojechać za grosze z Teny do Bajo Talag ( godzina drogi, 0,75 USD ), wysiąść na ostatnim przystanku, a potem popytać tubylców o to gdzie znajdziecie abuelos. Jeżeli szukacie łatwo dostępnego, ciepłego i przyjaznego ayahuaskero, który nie zedrze z was skóry, Juan de La Cruz to jest ten gość. Sugerowana opłata za ayahuaskową ceremonię to 30 USD.

“Q:but I do not see any fermented drink in front of you?
A:I have long disdained the vulgar drunkenness (…)
this box contains paradise the Prophet promised to his believers”

 

 

“-ale przecież nie widzę żadnego fermentowanego napitku przed tobą?”
“-gardzę od dawna wulgarnym pijaństwem. (…) ta skrzynka zawiera raj, który Prorok przyobiecał swym wyznawcom”

 

 

 

 

 

“Take one step outside yourself. The whole path lasts no longer than one step”   ///   “zrób jeden krok poza siebie samego. Cała ścieżka jest nie dłuższa niż ten jeden krok”

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

With qalandars of Red Falcon, followers of path of no law. Pakistan.  ///   Z kalandarami Czerwonego Sokoła, podążającymi ścieżką bez prawa. Pakistan.

Ayahuasqueros : Jose Torres

March 16th, 2014

 

 

 

I only post it because it is Sunday today. I don’t suspect there are many people reading this blog who are into love magic, believe in power of esoteric perfumes that may bring luck in business or personal life and like their ayahuasca taken evangelical church style, with exorcisms, sitting all night in uncomfortable benches, in a group of more than hundred patients, against one charismatic healer and dozen of his helpers. You do ? Well, sorry, there will be no story here, on some Friday go to Coca ( Orellana ) in the Amazon of Ecuador, call Jose Torres ( 0999632418 ) to confirm the show is happening, prepare to pay something like 40 or 50 USD they will try to charge you ( I refused to pay ) and enjoy this curious event. You should count around 1 hour on public bus from old bus station in the centre of Coca, and the last one leaves around 6 PM. But I should make sure again, do you really want to pray to Jesus and get spit on with booze while on psychedelic brews?

I do not want to take away faith from all those crowds of desperate people waiting outside Jose Torres’ clinic, but I don’t think they are reading this, and I hope you are smarter.

 

 

Zamieszczam to tylko dlatego, że dziś niedziela. Nie podejrzewam wielu z czytających tego bloga o wiarę w miłosną magię, moc ezoterycznych perfumów, które przynoszą szczęście w biznesie i życiu osobistym, o to, że lubicie pić swoją ayahuaskę w ewangelicko-kościelnym stylu, otoczeni przez setkę pacjentów, siedząc całą noc w niewygodnych, drewnianych ławkach, naprzeciw jednego charyzmatycznego znachora i tuzina jego pomocników szturchających was kijem przy każdym przyśnięciu. Lubicie takie rzeczy? Cóż, przykro mi, ale nie będzie tu żadnej opowieści, w jakiś piątek wybierzcie się do Coca ( Orellana) we wschodnim Ekwadorze, zadzwońcie do Jose Torresa ( 0999632418 ) aby potwierdzić czy tego dnia na pewno imprezka ma miejsce, przygotujcie na wybulenie około 50 USD, które od was zażądają ( ja odmówiłem ), i cieszcie się dziwnością chwili. Dojechanie na miejsce ze starego dworca autobusowego w Coca powinno zająć około godziny, ostatni bus odjeżdża o 18:00 i kosztuje 1 USD. Ale jeszcze raz się upewnię, na pewno chcecie modlić się do Jezusa i być opluwanym alkoholowym roztworem, będąc pod wpływem psychodelicznego wywaru?

Nie chcę odbierać wiary tym wszystkim tłumom zdesperowanych ludzi czekających na zewnątrz kliniki Jose Torresa, ale nie sądze aby to czytali, a wy, mam nadzieję, jesteście rozsądniejsi.

 

 

 

 

 

Proudly powered by WordPress. Theme developed with WordPress Theme Generator.
Copyright © światosław / tales from the world. All rights reserved.