światosław / tales from the world

Archive for:

Ayahuasqueros Online Guide / Ayahuaskowi szamani – przewodnik

 

 

Ayuda me… ayuda me por favor… “Pomocy, prosze pomóżcie mi” , jęczy i jęczy dwudziestoparolatka, coraz bardziej histerycznie. Taita Marcelino śmieje się pobłażliwie, przerabiał już to nie raz. To dzika noc.

 

 

Ayuda me… ayuda me por favor… “Help, please help me”, moans and groans twentysomething years old chick, more and more hysterical. Taita Marcelino just laughs and grins in his tiger way, he went through this countless times. It is a wild night.

 

 

 

 

 

Karolina pije purgę, będzie rzygała i srała. Anna odpływa w kolorowe wizje, super intensywnie, nawet z otwartymi oczami. Jesteśmy na ceremonii u Taity Marcelino, jednego z wielu szamanów z jakich słyną okolice Sibundoy, w wysokiej części prowincji Putumayo, w dolinie, daleko ponad amazońską dżunglą.

 

 

Karolina is drinking her purga, she will shit and vomit hard. Anna drifts away into colourful visions, super intensive, even with eyes opened. We are in the ceremony at Taita Marcelino, one of many shamans famous in the area of Sibundoy, in the high part of Putumayo province, in the valley way above the jungle.

 

 

 

 

 

Dobrze się tu czuję. Prosty dom, prosty koleś, krzywe ściany, dużo tandetnych wizerunków tygrysów na ścianie, lekko afrykański klimacik, sam Marcelino ma koszulę jak z jakiegoś afrykańskiego targowiska i twarz tygrysa, naprzeciwko jego ołtarza wisi wielki obraz tygrysa z zespołem Downa. Dla mnie bomba, czuje się dobrze w miejscu gdzie jest jakiś błąd, niedoskonałość, rysy i złuszczenie, miła odmiana po dyskotekowym klimacie dużo zamożniejszej chaty Taity Floro. Widać, że Marcelino nie robi szamańskich tournee po Europie, i dzięki temu jest jakiś skromniejszy, bardziej przystępny, da się pogadać. Też lubi pochlać, trudno się umówić na sesje foto między kacami, zwłaszcza, że to okolice Sylwestra, więc ciągle coś się dzieje.

Tej nocy schodzi się sporo ludzi, część tutejszych, część przyjechała gdzieś z południa Kolumbii. Jest rodzina z młodą córką, ale jak się okazuje nie ona będzie sprawiała najwięcej problemów, ale inna młoda dziewczyna, oraz szczególnie uduchowiony jeden z pomocników Taity… Kiedy ayahuaska dobrze rozgościła się w naszych ciałach, chłopak zaczyna spektakl, drgawki, trzesięnie, krzyki. Tupie, łazi, rzyga , woła jakieś bzdury i gada do siebie naokrągło, “jestem tygrysem ! ” krzyczy gdzieś na łące koło domu , “soy un hombre de naturaleza ! “, “jestem człowiekiem natury ! “…

Dwudziestoparolatka jest ewidentnie nieszczęśliwa. Na ceremoniach ayahuaskowych często spotkać można takich co brak im miłości, co chcieliby aby ktoś się nimi zaopiekował, widać to w ich twarzach, czuć, zwłaszcza w takim stanie, stanie zwiększonej empatii. Nic w tym dziwnego, w końcu to lekarstwo, a brak miłości ciężka choroba. No ale długo czasem trwa, aż lekcja o tym, że jesteśmy ofiarą tak długo jak na to pozwalamy przebije sie i utrwali, zwłaszcza u nowicjuszy. Więc dziewczyna jęczy i zwraca na siebie uwage. “Pomóżcie mi, pomóżcie wstać, pomóżcie rzygac, nie wiem jak rzygać, podaj mi wiadro, pomóż mi”. Długowłosy Indianin, jeden z pomocników Taity daje się wciagnąć w tą grę, za chwilę dziewczyna leży wtulona w niego szlochając, ale ewidentnie zadowolona z przystojnej poduszki. Chce przytulania, mianuje go swym pomocnikiem, ten lekko zażenowany przed kumplami, ale spełnia swoją rolę.  Piekna sprawa, nawet gdy ktoś nam przeszkadza we własnej podróży, własnej pracy, nikt do nikogo nie ma pretensji. Zrozumienie i współczucie. Ale bez użalania się – stąd postawa Taity Marcelino, jego komentarze do ofiary – “dasz radę”, “wytrzymaj”. Doświadczeni szamani wiedzą o tym, że uspokajanie na siłę, trzymanie za rączkę nie zastąpi pracy którą każdy w sobie wykonać musi sam.

Marcelino i pomocnicy pracują bardzo konkretnie, mocny trans, dźwięczny, gęgający, sprężysty śpiew Taity, szelest liści, tupanie, dźwięk psychodelicznych, przeplatających się harmonijek. Część gości wypiła przeczyszczającą purgę, więc co chwile wychodzą na zewnątrz. Kiedy tempo spada, na zewnątrz jest też miejsce na refleksję i ogrzanie się przy dobrym dziadku ogniu, na żarty i tytoniowe skręty.

 

 

I feel good here. Simple house, simple host, uneven, cracked walls, a lot of crude depictions of tigers on the walls, slightly African ambiance, Marcelino himself dressed in shirts looking as if purchased in second hand African market, his face resembles tiger to me, another tiger with Down syndrome hanging on the wall opposite the altar. For me all that is supercool, I feel great in a place where error reigns, imperfection, cracks and paints falling off, this is a nice change after disco vibe of much wealthier household of Taita Floro. It is clear that Marcelino doesn’t do shamanic tours around Europe, perhaps that keeps him more humble, more accessible, one can talk and joke freely with him. He likes to drink hard too, it difficult to make appointment for photo shoot between his hangovers, especially that now is the time between Christmas and New Year party, so lots of things going on.

That night a lot of guests gather. Some are locals, some come from more remote parts of south of Colombia. There is a family with young daughter, but despite her fears, later it turns out she will not be the one to cause most problems, but another young girl, and one especially “spiritual” helper of Taita. When ayahuasca spreads well inside our bodies, the boy starts his show, trembling, shivers, cries. He stomps his feet, prances around, pukes, shouts nonsense and talks to himself almost all the time. “I am a tiger ! ” he shouts somewhere in the meadow near the house,  “soy un hombre de naturaleza”, “I am the man of nature ! “…

The twenty-something girl is clearly unhappy. In ayahuasca ceremonies one can often meet those who are thirsty for love, who want to be taken care of, one can see that in their faces, one can feel, especially in such state, state of increased empathy. It is not surprising, after all we talk here about medicine, and lack of love is a serious illness. But sometimes it takes really long before the lesson that we all are victims only as long as we permit it, before that lesson sinks in, and stays in, especially in case of newcomers. So the girl moans and begs attention. “Please help me, help me get up, help me puke, I don’t know how to vomit, pass me the bucket, help me”. Long haired Indian, one of Taita’s helpers lets her draw him into her game, soon enough the girl lays nestled in his arms, sobbing, but clearly content with her handsome pillow. She wants to be hugged, she declares him to be her official helper, he is slightly embarrassed in front of his mates, but fulfills his duty well. Beautiful thing that is, even when someone disturbs us in our own journey, own work, no one blames nobody. Understanding and compassion. But without unnecessary pity, hence attitude of Taita Marcelino and his comments towards the “victim” – “you can make it”, “hold on”. Experienced shamans know that no one can do the work for you, you need to go through it yourself.

 

 

 

 

Gdy kończy się indywidualna praca, kiedy lądujemy, jest czas na limpieza, oczyszczanie.  Taita Marcelino i towarzyszący mu Taita Javier walą swych obnażonych pacjentów kolczastą pokrzywą po całym ciele, opluwają alkoholem, wysysają złe duchy i wypluwają na zewnątrz chaty. Rzetelna robota ciagnie sie do późnego poranka, nikt nie jest pominiety, indywidualne konsultacje i rady. To dobre miejsce, godne polecenia.

 

 

When we are almost done with our individual trips, when we land, that is time for limpieza, cleansing. Taita Marcelino and Taita Javier, who accompanies him, they hit their half-naked patients with spiky nettles, ortiga, all over their bodies, they spit alcohol in their faces and suck the evil spirits, spitting them outside the house. Honest work is done here until late morning, no one is left unattended, there are individual consultations and advice. This is a good place, worth recommending.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Taita Marcelino mieszka w vereda Tamabioy, taksówka z centrum Sibundoy nie powinna kosztować więcej niż 5000 peso, a sama ceremonia, razem z limpiezą, to 30 tysięcy od osoby.  Jego telefon komórkowy – 314 440 0682 a numer do towarzyszącego mu Javiera – 320 264 77 34.

 

 

Taita Marcelino lives in vereda Tamabioy, taxi from centre of Sibundoy to here shouldn’t cost more that 5000 peso, and the ceremony itself, limpieza included is 30 000 peso per person. His mobile number is 314 440 0682, and Taita Javier’s  – 320 264 77 34

 

 

 

 

 

 

Ayahuasqueros : Taita Floro

March 6th, 2014

In many ways, I felt in the valley of Sibundoy as somewhere in rural Poland. Some of the things that made me feel like this were also things that I didn’t really like. Alcoholism, rudeness to strangers, power of Catholic church, materialism, last but not least, cold.  But that might be my bias, so perhaps the best solution would be silence. Of course, not all was like this, so where I can share some positive insights, I will, a little later.

 

 

Na wiele sposobów czułem się w dolinie Sibundoy jak gdzieś na wsi w Polsce. Niektóre z tych rzeczy to także powody dlaczego niekoniecznie mi sie podobało. Nadużywanie alkoholu, niemiły stosunek do gości, czy “obcych”, wpływ kościoła katolickiego, materializm, wreszcie zimno. Ale to są moje uprzedzenia, więc zapewne najlepszym wyjściem jest milczenie. Oczywiście nie wszystko i wszyscy tacy byli, więc nieco później będzie o pozytywach tego miejsca.

 

 

 

Taita Floro ( Florentino Agreda ) was the one who initiated me to ayahuasca in Poland, where he comes at least twice a year, and it was a beautiful night, so I kept good memories and they were sometimes reason for unnecessary comparisons of this first ceremony with the ones I experienced on my first trip to Peru, in June. Now, having spent Christmas and New Year in Tamabioy, and drunk on four occasions in Taita Floro’s house, I got myself cured from that sentiment for the first love. Perhaps that is also progress and I have to be thankful to him, like a rough father who pushed me on my way into the wide world. I will remember home I left from, but not miss it.

 

 

Taita Floro ( Florentino Agreda ) był inicjującym mnie w przestrzeń ayahuaski , zdarzyło się to w Polsce gdzie przyjeżdża co najmniej dwa razy do roku ( i bardzo mu sie tu podoba ). To była piękna noc i zachowałem jej wspomnienia na długo, często później niepotrzebnie porównując, niczym do pierwszej miłości, z kolejnymi ceremoniami, podczas mej pierwszej podróży związanej z tym projektem. Teraz, po spędzeniu w Tamabioy świąt bożonarodzeniowych i Sylwestra i po czterokrotnym piciu yage w domu Taity Floro, wyleczyłem się z sentymentów. Być może to także postęp, i powinienem być mu wdzięczny, jak oschłemu ojcu, który wypchnął mnie w ten sposób w szeroki ayahuaskowy świat na samodzielną eksplorację.  Będę pamiętał dom z którego wyszedłem, ale nie będę za nim tęsknił.

 

 

 

 

 

 

Taita Floro lives in vereda Tamabioy, a few miles out of Sibundoy. There are many shamans there, and I will soon present one more. Now I include two other members of Florentino’s family who work with yage, that is his son, “Chucho”, and his brother, Juan, recently elected for a governor of the valley, here shown during a ceremony of receiving symbols of power in the cathedral of Sibundoy.

 

 

Taita Floro mieszka w veredzie Tamabioy, kilka kilometrów pod Sibundoy. Jest tam wielu szamanów, i wkrótce przedstawię tutaj bardzo ciekawego. Do tej krótkiej notki wypada włączyć także jeszcze dwóch członków rodziny Florentino, którzy pracują z yage, a zatem syna o ksywie Chucho oraz brata Juana, ostatnio wybranego na gubernatora doliny, na zdjęciu poniżej podczas ceremonii wręczenia insygniów władzy w katedrze w Sibundoy.

 

 

 

 

 

To find the place, ask any taxi driver in Sibundoy ( Putumayo province, south of Colombia ) to take you to vereda Tamabioy, and leave in front of the house with parrots. They will know. Ceremony with Taita Floro costs 30 ooo colombian peso per person.

 

 

Aby tutaj trafić wystarczy spytać taksówkarzy w Sibundoy ( prowincja Putumayo, południowa Kolumbia ) czy znaja dom z papugami w vereda Tambioy. Ceremonia z Taitą Floro kosztuje 30 000 kolumbijskich peso od osoby.

 

 

 

 

 

 

 

 

During my last journey, looking for ayahuasca shamans and drinking with them, perhaps 30-40 times during last 3 months, there were some moments, some short moments, but of frozen time, when I was feeling like between worlds, between states of being, in transition, and that feeling was wonderful. States of sleep, dream, waking life, ayahuasca vision, all they started to merge, intermingle, lend to each other their qualities, their light and colour.

I remember I was walking a jungle path and I had that feeling, more feeling than actual sensation of seeing, that something that most likely was sun reflecting in the puddle shone with weird white quality, this bright light I sometimes see in things, in faces, in white elements in my ayahuasca journeys, and I was not so sure where I actually was. I mean I knew I was walking that path, my conscious mind was making sure I woud not go crazy and made sure I knew but that was not all, part of me was dreaming.

During those 3 months I learned to cherish transition, falling asleep, waking, falling into vision, from the vision into sleep, landing from the vision into … what? why would that question matter, what matters is what I could learn, how flexible I could become with realities and what treasure bring from one into another. But what about telling about it, how can I describe these exercises and how they influence me, to those who choose not to participate?

 

 

Podczas mojej ostatniej podróży, szukania ayahuaskowych szamanów i picia z nimi, ponad 30 ceremonii w czasie minionych 3 miesięcy, były momenty, krótkie momenty, ale zamrożone w czasie, kiedy czułem się jakbym znalazł się gdzieś między światami, i niekoniecznie mowa tu o samym czasie ceremonii. Pomiędzy stanami bycia, stanami świadomości, w tranzycie, to wspaniałe uczucie.  Jakość głębokiej nocy, niestnienia, cechy snu, jawy, ayahuaskowej wizji, choroby, wszystkie zdają się zlewać, mieszać, wypożyczać sobie wzajemnie swe kolory, swe światło.

Pamietam, że szedłem wtedy jakąś ścieżką przez dżunglę, i spadło na mnie to uczucie, bardziej uczucie niż rezultat normalnego procesu patrzenia, że coś, co najwyraźniej było słońcem odbijającym się w kałuży, świeciło w ten dziwny biały sposób, tym jasnym światłem klejnotu, tym światłem które czasem widzę w rzeczach, w twarzach, w białych powierzchniach w mych ayahuaskowych snach. I nie byłem tak pewien gdzie właściwie jestem. To znaczy wiedziałem, że idę po tej ścieżce, mój świadomy umysł zadbał o to abym nie oszalał, nie zgubił się, upewnił się, że wiedziałem, ale to nie byłem cały ja, to nie wszystko, część mnie była w podróży, we śnie.

Podczas tych 3 miesięcy nauczyłem się smakować przejście, zasypianie, budzenie się, zapadanie się w wizję, zapadanie się z wizji w sen, lub też wypływanie na powierzchnię jawy, lądowanie z wizji w…. No właśnie, w co? Dlaczego to pytanie miałoby mieć znaczenie? Ważne jest to czego moge się nauczyć, jak elastyczny z rzeczywistościami mogę sie stać dzięki psychoaktywnej jodze, i jaki skarb jestem w stanie przenieść w głębi, z jednego świata do drugiego. Ale opowiadać o tym, jak mogę opisać tą gimnastykę, i jak wpłynęła na mnie, tym którzy wybierają nigdy nie spróbować?

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

I am about to start another chapter of the ayahuasca story, tell the events of last 3 months in South America and I feel less and less sure how to do it. I can postpone it for while, with perfect excuse of not all images developed and even less scanned yet, but then a time comes to translate a long and twisted dream into words and selection of pictures.

Can that be done?  On one hand, this is what I have been doing for most of recent years, translating from one language to another, one world to another, from one culture to another. But maybe I should drop illusion I actually did any of this, I should warn you not to trust any of those tales and translations, and to stress one more time, you have been hearing echo of an echo of a distant voice on the edge of the mountains, from depths of the forest, you saw a frozen reflection, a whisper about a glitter in the corner of my eye, shining surface of something, not sure from which reality, which state of being. Perhaps the words below best describe my feeling about this.

While it may seem arrogant to use a quote from such a man, it is not about a man, but about a ocean :

“I seem to have been only like a boy playing on the sea-shore, and diverting myself in now and then finding a smoother pebble or a prettier shell than ordinary, whilst the great ocean of truth lay all undiscovered before me.”

( Isaac Newton )

 

 
 
Rozpoczynam właśnie kolejny rozdział ayahuaskowej opowieści, z wydarzeń minionych w ciągu ostatnich 3 miesięcy podróży po Ameryce Południowej, i czuję że coraz mniej wiem jak ją poprowadzić. Moge to na chwilę odłożyć, pod doskonałych pretekstem nie wszystkich filmów jeszcze wywołanych a tym bardziej zeskanowanych, ale nadchodzi już czas by przełozyć długi i zakręcony sen na słowa i selekcję zdjęć.

Czy da się to zrobić? Z jednej strony to właśnie było moje zajęcie ostatnimi laty, tłumaczenie z jednego języka na inny, jednej kultury na inną, jednego świata na inny. Ale być może powinienem porzucić iluzję że dokonałem czegokolwiek z tych rzeczy, powinienem ostrzec by nie ufać żadnej z tych opowieści, i podkreślić raz jeszcze, słyszeliście echo odległych głosów z granicy gór, z głębi lasu, zobaczyliście zastygnięte odbicie, szept o blasku w rogu mojego oka, lśniącej powierzchni czegoś, nie jestem pewien z której rzeczywistości, którego stanu bycia. Być może słowa poniżej najlepiej odpowiadają mojemu postrzeganiu tej sytuacji…

Może wydać się to zarozumiałym, używać cytatu z takiej osoby, ale chodzi tu o ocean, nie o człowieka.

“Wydaje się, że byłem zaledwie chłopcem bawiącym się na brzegu morza, i w czasie tej zabawy co jakiś czas udało mi się znaleźć gładszy kamyk, czy ładniejszą niż zwykle muszlę, podczas gdy wielki ocean prawdy leżał tuż przede mną nieodkryty”

( Isaac Newton )

 

 

to the guides / przewodnikom

February 14th, 2014

 

 

“Hidrelez”, sufi version of Ederlezi. The Green Man, al Khidr is associated with the Water of Life. Since he drank the water of immortality he is described as the one who has found the source of life, ‘the Eternal Youth.’ He is the mysterious guide and immortal saint in popular Islamic lore and the hidden initiator of those who walk the mystical path.

More : http://khidr.org

 

***

 

“Hidrelez”, suficka wersja znanego z Bałkan Ederlezi. Zielony Człowiek, al Khidr, związany jest  Wodą Życia. Ponieważ pił wodę nieśmiertelności, opisywany jest ten który znalazł źródło życia, “Wiecznej Młodości”. Jest tajemniczym przewodnikiem i nieśmiertelnym świętym w ludowych podaniach krajów islamu i inicjującym tych którzy idą mistyczną ścieżką.

 

 

 

 

 

 

 

 

love icaro / miłosne zaklęcie

February 13th, 2014

I still hesitate to continue my ayahuasceros guide in this form, information and photos, as some things I would be writing here about will not be taken seriously by those who never experienced them, even if they were known to your grand-grand-grand mothers, for generations preparing magic love potions and spells, some of which may have helped to start the chain that made your life happen.

There is love magic, there are songs that can bind one person to another, a spell only other powerful magic can undo. Believe it or not, one day perhaps I will tell you a tale…

 

***

 

Wciąż waham się czy kontynuować mój przewodnik po ayahuaskowych szamanach w takiej formie, tekstu i zdjęć, bo część z rzeczy o których miałbym napisać wydadzą sie absurdalne i niewiarygodne tym, którzy ich nigdy nie doświadczyli, nawet jeżeli były znane ich pra-pra-prababciom, przez pokolenia przygotowującym miłosne wywary i zaklęcia, a niektóre z nich być może były początkiem łańcucha wydarzeń, który umożliwił wasze życie.

Istnieje magia miłosna, są pieśni które łączą jedną osobę z inna, zaklęcia które jedynie równie potężna magia może odczynić. Wierzcie lub nie, pewnego dnia opowiem wam historię…

 

 

 

 

 

The song below is Shipibo love icaro, magic chant for bringing a woman under spell of the one it is sung for.

 

 

Poniżej miłosne icaro śpiewane przez szamankę z plemienia Shipibo, w celu sprowadzenia oczarowania na kobietę pożądaną przez “pacjenta”.

 

 

 

thanks / dzięki

February 12th, 2014

Thank you. Everyone on my path during these last 3 months. Fellow travelers, hosts, companions. Thank you, my guides in the spirit world, men and women, from forests and hills of Colombia, Ecuador, Peru. Thanks to the Force for making itself felt more than once and once already is a great blessing.

The deeper I go into this land, the less I know. I knew much more when I started. But more and more I can feel, it is as if some ice armor was melting and inner sun was bringing relief, when things would become obvious, not so much understood, but experienced. The answers are simple, the release is simple and despite being found so many times already in so many generations, so many cultures, each time they must be found again and again. Patience, compassion, most of all love, it is liberation. Perhaps the most important lesson ayahuasca had for me so far, is that the moment when I have to go, to pass, is inevitable, and perhaps just around the corner, and that is why not a second of the time left should be spent for worry, anger, jealousy. I love you life and those who share it with me.

 

***

 

Dziękuję. Wszystkim spotkanym na ścieżce ostatnich trzech miesięcy. Towarzyszom podróży i gospodarzom. Dziękuje moim przewodnikom w tamtej ( a w zasadzie jednej i tej samej ) rzeczywistości, szamanom z lasów i wzgórz, znad rzek Kolumbii, Ekwadoru, Peru. Dziękuję Mocy, która więcej niż raz raczyła zrobić mi “a kuku” a nawet raz to wielkie błogosławieństwo.

Im głębiej wędruję w tą krainę, tym mniej wiem. Wiedziałem dużo więcej kiedy zaczynałem. Ale więcej i więcej mogę w końcu czuć, tak jakby rozpuszczał się jakiś lodowy pancerz, jakby wewnętrzne słońce przynosiło ulgę, kiedy rzeczy stają się oczywiste, nie tyle zrozumiane, ale doświadczone. Odpowiedzi są tak proste, droga wyjścia jest prosta, ale wydaje się, pomimo tego że znaleziona już tyle razy, w tylu pokoleniach, tylu kulturach, że za każdym razem, wciąż na nowo musi być odkrywana. Cierpliwość, współczucie, a przede wszystkim miłość, to wyzwolenie. Być może najważniejszą lekcją jaką ayahuaska miała dla mnie dotąd jest doświadczenie, że moment w którym będę musiał odejść, przejść dalej, nadchodzi nieuchronnie, być może jest tuż za rogiem, i dlatego ani sekunda z czasu jaki mi pozostał tutaj nie powinna być spędzona na martwieniu się, w złości, w zazdrości. Kocham życie i tych, z którymi mogę je dzielić.

 

 

 

 

ayahuasceros : ines & laura

June 24th, 2013

 

 

 

Strange is the path of magic plants, or we make it strange when we enter with our intentions. Our initial plan during this trip to Peru was to start with a ceremony in Rainbow community near Iquitos ( http://amazonarcoiris.blogspot.com/ ) , where dona Ines, reputable Shibipo shaman was working with post-hippies, new age travelers and other misfits. In the last moment before booking a flight from Lima I refreshed my Facebook and saw info about Inca festival in high mountains near Cuzco, it sounded very interesting, so I changed the plan and the images from that even soon will be posted here. But now, in the last days of my second visit to Pucallpa, and nearly in the end of the whole trip I got second chance to try my luck with dona Ines, who happened to come back home. So I met her and her daughter Laura, and arranged for a session.

 

***

 

Dziwna jest ta ścieżka magicznych roślin, albo też my czynimy ją taką, wkraczając nań ze swoimi pokrętnymi intencjami. Mój wstępny plan na tą podróż do Peru rozpoczynał ją od ceremonii w komunie Rainbow w pobliżu Iquitos, gdzie dona Ines, szanowana szamanka z plemienia Shipibo pracuje z post-hipisami, niuejdżowymi włóczęgami i innym miłym dziwactwem. W ostatniej chwili przed rezerwacją lotu z Limy odświeżyłem swojego Facebooka i zobaczyłem na nim informację o inkaskim festiwalu w górach w rejonie Cuzco, i brzmiało to na tyle interesująco, że zmieniłem plan i obrazki z tego wydarzenia wkrótce trafią tu na bloga. Teraz jednak, w ostatnich dniach mej drugiej wizyty w Pucallpie, i prawie pod koniec całej wyprawy, dostałem drugą szansę spróbować szczęścia z doną Ines, która akurat wróciła do domu z fuchy w Iquitos. Spotkałem się z nią i jej córką Laurą, i umówiliśmy się na sesję.

 

 

 

 

 

 

But then I realized I might not be able to make it for my flight in Lima if I spend last night tripping with these ladies, so I asked if we can do it one day earlier. Dona Ines said she was busy with someone already, but finally agreed for me to come too.  As it was in case before with Alejandrina, it took some time to locate where the curanderas live. After a short chat about their activities and plans I had details needed for purposes of this guide and we could proceed to the place of my last night encounter with abuela ayahuasca.  It was a home of slightly surprised American, who turned out to be hospitable and friendly, and soon enough, probably in the best conditions so far, amidst expensive indigenous arts and craft, on a comfortable mattress, I was waiting for Ines to do her chanting and serve the brew.

 

***

 

Niedługo potem uświadomiłem sobie, że mogę nie zdążyć do Limy na mój lot powrotny do Europy jeżeli spędzę ostatnią noc na gwiezdnych podróżach z tymi paniami, więc zapytałem czy możemy przesunąć to na dzień wcześniej. Dona Ines odparła, że jest już zajęta z kimś innym, ale ostatecznie zgodziła się abym do nich dołączył. Tak jak wcześniej w przypadku Alejandriny, odnalezienie miejsca gdzie szamanki mieszkają zajeło sporo czasu. Po krótkiej pogawędce na temat ich działalności i planów miałem już szczegóły potrzebne do niniejszego przewodnika i mogliśmy udać się do lokalizacji mego ostatniego spotkania z babcią ayahuaską. Był to nieźle urządzony domek pewnego lekko zdziwionego Amerykanina, który okazał się miły i gościnny, i niewiele minęło czasu gdy leżałem już na wygodnym materacu, otoczony drogim rzemiosłem i sztuką Shipibo, czekając aż Ines skończy mruczeć swe zaklęcia i zaserwuje nam wywar.

 

 

 

 

First cup, nothing. Second cup, half an hour later, very little effect, I think also falling in the category of nothing. What is going on ? The brew seems to be all right, black and thick, similar to the one I was served in Alejandrina’s hut… I had decent portion…Thoughts come  running through my head and although I would like to see them as messages from the plant, they are rather result of my own feeling of guilt. I am wasting my money, my time, I want too much, too often, I got The Message already, I should work with it, instead of trying to have it repeated in another screening at psychedelic cinema.

I am thinking and thinking, something I should not be doing, but the frustration arrives again. I drink third time, awful taste, I almost puke and know that I can’t take any more. Some effect finally comes, but fuzzy, unclear, it makes no sense. When Ines starts to chant, I enjoy it, I like moments, but still feel it is not enough. Then, at some point when she comes nearer, I ask her what can be the reason, and she talks about envidia, envy.  Although hard to understand,  clearly influenced by the brew she drank, I can make out some sense , and she seems to be very close to some of the versions of truth I carry within. She suggests it is connected to my work, to the need or greed for more,  greed of the world, of experience, to learn more, to get inside the magic in its various forms, in so many places and cultures…Well, “I can’t get no satisfaction”, but seems like dona Ines deserves respect, I do not know whether she is right about my body being poisoned, as I feel quite good in general, but she might be right with some of her other remarks.. ( or it always works like this with these seers, sometimes hit, sometimes miss, I don’t know, all I know is it is time to take a break from ayahuasca ).

 

***

 

Pierwszy kubek, nic. Drugi kubek, pół godziny później, bardzo słaby efekt, w zasadzie też wpadający do kategorii “nic”. Co się dzieje? Wywar wydaje się być w porządku, czarny i gęsty, podobny dot ego mocnego, który powalił mnie w chatce Alejandriny. Wypiłem przyzwoitą porcję… Myśli przebiegają przez moją głowę i chociaż wolałbym widzieć je jako wiadomości od rośliny, są raczej rezultatem mojego własnego poczucia winy. Tracę swój czas, tracę pieniądze, chcę zbyt wiele, za często, dostałem już Wiadomość i powinienem był pracować z nią zamiast próbować usłyszeć ją ponownie, gapić się w psychodeliczne kino…

Myślę i myślę, coś czego nie powinienem w tym momencie robić, i frustracja nadciąga ponownie. Piję po raz trzeci, okropny smak, najgorszy dotąd, prawie rzygam i wiem, że więcej już nie wmieszczę. Jakieś działanie w końcu nadchodzi, mętne, niejasne, nie wynoszę z tego sensu. Kiedy Ines zaczyna śpiewać, podoba mi się to, podobają mi się chwile, ale ciągle czuję że to nie dosyć. Wówczas, w którymś momencie zbliża się do mnie a ja pytam co może być przyczyną i słyszę o envidia, zazdrości. Chociaż trudno ją zrozumieć, ja i ona również pod wpływem wypitej substancji, jednak wygrzebuję trochę sensu i to co mówi jest ciekawie blisko jednej z wersji prawdy jakie noszę w sobie. Sugeruje, że problem łączy się z moim zajęciem, z potrzebą czy chciwością więcej, chciwością świata, doświadczenia, nauczenia się więcej, wejścia w światy magii w różnych ich odsłonach, w tylu miejscach i kulturach… Cóż, “I can’t get no satisfaction”, ale wydaję się że dona Ines zasługuje na szacunek, nie wiem czy ma rację mówiąc że moje ciało jest zatrutę ( a dokładnie “brudne” , ha, ha ) bo czuję się ogólnie nieźle, ale chyba trafiła z niektórymi innymi spostrzeżeniami. ( a może zawsze to działa tak z tymi jasnowidzami, czasem trafiają, czasem pudłują, no nie wiem, jedno za to wiem, czas na małą przerwę od ayahuaski ).

 

 

Everything ends quite early, perhaps around midnight. Feeling of disappointment disappears during a crazy night ride through the town with the nephew of my curandera, that tattooed youngster is speeding like madman, carrying me in the back of his rickshaw still tripping, through bumpy roads of Yarinacocha, towards dona Ines home. I spit out ancient Polish “kurwa” spells and they protect me so finally we reach, and I get to rest in a strange shack inhabited by a guy that seems to be shaman’s husband. It is filled with weirdness, but, to quote mr. Thompson, ” it never got weird enough for me” ( yet ). So I do not give up, it is only a break, folks.

 

***

 

Wszystko kończy się dość wcześnie, około północy. Uczucie rozczarowania wywiewa mi z głowy szalona nocna jazda przez miasto z siostrzeńcem mojej curandery, ten wytatuowany nastolatek gna jak opętany wioząc mnie swą rykszą ciągle poskładanego od napitku, poprzez wyboiste uliczki Yarinakoczy, w stronę domu pani Ines. Wypluwam starożytne polskie “kurwy” osłonne i najwyraźniej chronią mnie bo wreszcie dojeżdżamy i mogę odpocząć w dziwnej chatce zamieszkałej przez pana, który chyba jest mężem szamanki. Jest wypełniona dziwactwem, ale, aby zacytować niejakiego H. Thompsona, “nigdy nie było dla mnie dość dziwacznie” ( jak dotąd ). Więc nie poddaję się , to tylko przerwa, moi drodzy.

 

 

 

 

Some facts : dona Ines ( 35 years of experience ) and her daughter, dona Laura ( more than 10 years of working as curandera ) can be contacted by mobile phone ( 943826631 ) or by email of Denis Lopez Sanchez, Laura’s brother ( denis4_0@hotmail.com ). They have just formed an organization called Associacion de Agentes Communitarios en Salud Intercultural, to help in interaction with government, and finish building their small centre in Yarinacocha, where they already have small maloca for ceremonies and are constructing more huts for people who want to come to do diets. A single session costs here usual 100 soles per person, shortest 8 or 10 days long diets 1000 soles, and 1 month 2000 soles. You can also ask guys from Arco Iris community near Iquitos  ( http://amazonarcoiris.blogspot.com/ ) when is the next chance to work with dona Ines. Good luck !

 

***

 

Parę faktów : dona Ines ( 35 lat doświadczenia ) i jej córka, dona Laura ( ponad 10 lat pracy jako curandera ) są dostępne pod numerem telefonu : 943826631  albo emailem Denisa Lopez Sanchez, brata Laury : denis4_0@hotmail.com . Właśnie założyli organizację Associacion de Agentes Communitarios en Salud Intercultural, która ma im pomóc w kontaktach z władzami oraz w ukończeniu budowy ich małego ośrodka w Yarinakoczy, gdzie mają już małą malokę do ceremonii i budują więcej chatek dla ludzi którzy chcieliby przyjechać na diety. Pojedyncza sesja z paniami kosztuje zwyczajowe 100 soli od osoby, najkrótsze 8 lub 10 dniowe diety z wybranymi roślinami to 1000 soli a całomiesięczne 2000 soli. Można także pytać ekipę z komuny Arco Iris koło Iquitos ( http://amazonarcoiris.blogspot.com/ ) kiedy będzie następna okazja pracować z panią Ines. Powodzenia !

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

The previous night Alejandrina told me she has got a Shipibo patient she will treat at her place, together with another curandero, Antonio. After a series of ceremonies with gringos, whose main problems , ( as Alejandrina listed herself ) are “rage, fear, confusion” I was curious to see a session with locals, who come to a shaman when they have very concrete, specific disease. In case of this guy, his leg was swollen and he could not walk. It happened, using our logic, for no reason, but for Alejandrina it was clear case of “mal de gente”, a spell cast upon him by someone hostile, either by brujo, a sorcerer, or someone who paid the brujo to do the harm.

It was not easy to find her in Monte Rico, one of new suburbs built in cleared jungle around Yarinacocha. Rickshaw drivers did not know where is that barrio, and people living there did not know where she lives. Pucallpa is a vast landscape of lookalike streets of shacks, houses reminding garages, no street names, no house numbers.  If you want to come, better call for her and she will come to pick you up from some landmark in Yarinacocha.

I finally arrive and meet Antonio. He is 87 years old, yet full of strength, with a voice of 50 years old, as I will find out that night. He claims his health is excellent, thanks to plant extract he drinks daily. This is powerful combination, stamina and wisdom, with his 50 years of experience as ayahuascero, I realize I came across real maestro.

 

***

 

Poprzedniej nocy Alejandrina powiedziała mi, że ma pacjenta z plemienia Shipibo, którym zajmuje się w swoim domu, razem z innym curandero, Antonio. Po serii ceremonii z gringo, których główne problemy ( jak sama Alejandrina sama wyliczyła ) to “wściekłość, strach, zagubienie”, byłem ciekawy jak wygląda terapia tubyców, którzy przychodzą do szamana gdy trafi ich bardzo konretna choroba. W przypadku tego chłopaka była to spuchnieta noga tak, że nie był w stanie normalnie chodzić. Stało się to, używając naszej logiki, kompletnie bez powodu, ale dla Alejandriny był to jasny przypadek “złego od ludzi”, uroku rzuconego na niego, wina albo  jakiegoś brujo, czarownika albo przez kogoś wrogo nastawionego kto brujo opłacił.

Nie jest łatwo znaleźć miejsce gdzie Alejandrina mieszka, w Monte Rico, jednym z przedmieść wybudowanych w oczyszczonej dżungli wokół Yarinacochy. Kierowcy ryksz nie wiedzą gdzie jest ta dzielnica, a jej mieszkańcy gdzie jest domek szamanki. Pucallpa jest wielkim krajobrazem wyglądających niemal identycznie uliczek mieszkalnych altan i pseudogaraży, bez nazw ulic, bez numerów domów. Jeżeli chcecie odwiedzić staruszkę w domu, lepiej zadzwońcie a ona wyjedzie po was rykszą w jakieś bardziej rozpoznawalne miejsce.

W końcu docieram i spotykam Antonio. Jest 87 latkiem pełnym nadal siły, z głosem 50 latka, jak przekonam się tej samej nocy. Twierdzi, że jego zdrowie jest w doskonałym stanie dzięki specjalnej ziołowej mieszance jaką codziennie piją. To mocna kombinacja, dobra kondycja plus wiedza, słysząc o jego 50 latach doświadczenia jako ayahuaskero, wiem, że trafiłem na prawdziwego maestro.

 

 

 

 

I am not real journalist, and I forgot name of their patient, so let me call him Alfredo. He came from a village located two days away on Ucayali river, because someone from his family was related to Alejandrina. Accompanied by his wife and their toddler, they were on a stretcher, and us down on the floor. In the course of that night I learned to appreciate hard ground, little space, crowded in the darkness with people and spirits, my head on old dirty blanket, amidst the poverty and yet feeling much better than on comfy mattresses of touristic malocas. I think I am addicted to a high degree of rawness and authenticity and can not replace that experience with safe substitutes.

 

***

 

Nie jestem prawdziwym dziennikarzem i zapomniałem imię ich pacjenta, pozwólcie, że nazwę go Alfredo. Przyjechał z wioski odległej o dwa dni drogi na rzece Ukajali, ponieważ ktoś z jego rodziny spokrewniony jest z Alejandriną. Towarzyszyła mu żona i ich mały dzieciak, leżeli na leżance a my na dole, na podłodze. W trakcie tej nocy nauczyłem się doceniać się twardą ziemię, mało miejsca, ściśnięty w ciemności na jakiś 10 metrach kwadratowych z ludźmi i duchami, moja głowa na brudnym kocu, w świecie piszczącej biedy, a jednocześnie czując sie o wiele lepiej niż na wygodnych materacach turystycznej maloki. Wydaje mi się, że jestem uzależniony od surowości, od pewnego poziomu autentyczności, i nie  umiem już zastąpić tego doświadczenia bezpiecznymi substytutami.

 

 

 

The child you see, throughout the night of chanting and magic uttered no sound. Perhaps they put a spell on him too, or perhaps it is just too many examples I see in developing countries to keep on taking bullshit from parents of spoilt brats back in Europe who keep on preaching to me “you don’t know what it is like, you have no kids yourself”. I think I know. You keep on reacting to your poor baby whining, you raise a whining king or queen.

The session started as usual, with Alejandrina and Antonio inhaling lots of special healing tobacco with their pipes.  I never liked the taste of that shit sold as tobacco in form of cigarettes by corporations, but real tobacco is a sacred plant, it works and tastes very different. It is essential in shamanic work, it enables the visions to come easier, it purifies and protects. Another item usually present in shaman’s kit here in Peru is floral water, alcohol based Agua Florida.

 

***

 

Dziecko, które widać na powyższym zdjęciu przez całą noc śpiewów, leczenia i magii nie wydało dźwięku. Być może rzucono na nie jakieś zaklęcie, a być może jest to jeden z tak wielu już przykładów jakie spotykam w rozwijających się krajach, że nie mogę dłużej łykać bzdur od rodziców rozbestwionych bachorów w Europie, którzy głoszą mi kazania pod tytułem ” ty nie wiesz jak to jest, nie masz sam dzieci”. Myślę, że wiem. Reagujesz na każde miauczenie swojego dzidziusia ( bo “serce rodzica się kraje” ), to wychowujesz miauczącą księżniczkę czy księcia.

Sesja rozpoczęła się jak zwykle, paleniem fajek nabitych konkretną porcją specjalnego tytoniu. Nigdy nie lubiłem smaku tego gówna, które korporacje wciskają jako tytoń w formie papierosów, ale prawdziwy tytoń to święta roślina, działa i smakuje zupełnie inaczej. Jest niezbędny w pracy szamana, przyśpiesza i ułatwia nadejście wizji, oczyszcza i chroni. Innym elementem szamańskiego wyposażenia tu w Peru jest kwiatowa woda, oparta na alkoholu Agua Florida.

 

 

 

The most important however are icaros. These songs given to shamans first by their teachers, but afterwards received in visions, they are used not only during the night to diagnose a patient or to guide newcomer through the world of ayahuasca but also serve to chant over the drink itself, as well as all kind of other things. Packages containing psychoactive plants are “icaroed” by shamans so they can safely reach destination and avoid custom officers, hunting equipment, whatever. One of icaros sung by Antonio in a weird mixture of Shipibo, Spanish and childlike improvisation was telling “gasolina – medicina” – even petrol can be icaroed to be medicine. The belief in the power of song is high, and it works, as I could find out that night.  The ayahuasca Antonio is here filling with his icaros turned out to be very, very strong. Not only me, but also Alejandrina needed to be rescued and taken out of the deep abyss we plunged into.

 

***

 

Najważniejsze jednak są icaro. Te pieśni jakich szaman najpierw uczy się od swojego mistrza, a potem otrzymuje w wizjach, używane nie tylko w trakcie nocy aby diagnozować pacjenta czy prowadzić nowicjusza przez ayahuaskowy świat, ale także wyśpiewywane nad samym wywarem, jak i wieloma innymi rzeczami. Paczki wysyłane za granicę z psychoaktywnymi substancjami są “ikarowane” przez szamanów aby bezpiecznie dotarły na miejsce ominięte przez celne kontrole, podobnie sprzęt do polowania, cokolwiek. Jedna z icaro śpiewanych przez Antonio w dziwnej mieszance shipibo, hiszpańskiego i dziedzinnej improwizacji mówiła o tym, że “gasolina – medicina” – nawet benzyna może być po ikarowaniu lekarstwem. Wiara w moc pieśni jest bardzo silna, jak mogłem przekonać się tej nocy. Ayahuasca, którą na poniższym zdjęciu Antonio wypełnia swymi icaro okazała się bardzo, bardzo silna. Nie tylko ja. ale nawet Alejandrina musiała być potem ratowana, i wyciągana, za pomocą icaro oczywiście, z głębin w jakie wpadliśmy.

 

 

 

 

I was a bit lost already minutes after receiving the drink. Sitting behind their backs, as they were turned towards the main patient, I started to slip into panic. I managed to control the fear, remembering this is my main, if not only duty on any journey of that kind, to face everything that happens and do not give in to fear. The mind is already well aware it will soon be losing control, the feeling I start to enjoy recently ( but who is that “I”, then? ), so it activates all kinds of possible defense tricks. One of them here is feeling of guilt, “come on, I came here to witness, I don’t want to be a problem to anyone, to interrupt the therapy of that guy, they will have to deal with me, to take me out of trouble”.

Soon I have no power to worry about that and I drift into defenseless state, like a bat with broken navigation system banging my head against the walls of my mind, like a ship with torn sails, cast upon the waves from left to right, and then sinking. But there is a light out there, there is a light in the song somewhere, coming closer and closer, I am aware of that, it is wonderful feeling of being lost  and at the same aware of a guide on stand by, he will come when I need, but better wait first and let me learn my steps. This is wonderful thing about experienced ayahuasceros, they know you should go through your shit yourself, and will not be your nurse, like those parents who know the child needs to learn to deal with something unpleasant, with harder time, and do not react every time it decides to cry. It is that attitude that help you to grow into responsible adult, something that many of us seem to have skipped, coming from a culture with no real initiation systems, culture of broken families and spoilt bastards.

I can not say much about my visions, I do not remember much of the details. It was like a exhausting dream during a serious illness, but at the same time actually enjoyable. I had my satisfaction of coming to the surface, overcoming difficulties. This is when the hard floor felt so good, it tasted of life, of the world. I was refreshed, reborn, I felt cleansed. The joy came and stayed. This is something from ayahuasca world that is probably hardest to explain in society addicted to pleasure and failing to notice clearly enough connection between pleasure and pain, heaven and hell.

If there was something from heaven that night, it were icaros of Alejandrina and Antonio. They are maestros, master couple. They walked with their voices, a stable, swinging walk, base provided by the male, strong and pleasant working man blues of Antonio, and upon this dancing his partner lines, a sweet, high tones of granny’s magic, a good witch with heart of a child, soothing and telling a fairy tale. This was clearly waking me up from darkness, despite my confused head, I could not help but opening my mouth with awe, smiling at the incredible beauty. Then I relaxed and the visions got brighter and I felt better and better and finally I could drift into very pleasant half dreams and niceness of being alive.

 

Before 7 AM we got up, Alejandrina hugged her grandchildren, smoked pipe once again and we went to local shop. There they had a large beer for breakfast. Alfredo said he feels much better, and with still swollen leg went downtown. But it was not his last session.

 

 

***

 

 

Byłem nieco pogubiony już parę minut po otrzymaniu napitku. Siedząc za ich plecami, bo odwróceni byli w stronę głównego pacjenta, zacząłem obsuwać się w panikę. Udało mi się trochę  ją opanować, pamiętając o tym, że to me główne zadanie, obok uważności, podczas każdej podróży tego rodzaju, aby stawiać czoła wszystkiemu co się zdarzy i nie poddawać się strachowi. Umysł już doskonale zdaje sobie sprawę co się za chwilę zdarzy, że będzie tracił kontrolę, uczucie którego jestem ostatnio świadomy i coraz bardziej je lubię ( tylko kim jest ten “ja” który to lubi? ), a zatem umysł ten aktywuje różnego rodzaju sztuczki obronne. Jedną z nich jest poczucie winy : “no kurwa, przyjechałem tu być świadkiem, nie chcę być problemem dla kogokolwiek, przerywać terapię temu kolesiowi, będą się musieli się mną zajmować, wyciągać z kłopotów”.

Ale nie trwało to długo abym stracił siłę do martwienia się takimi rzeczami i odpłynął w bezbronny stan, jak nietoperz z rozregulowanym system nawigacyjnym waląc głową o ściany umysłu, jak statek z pozrywanymi żaglami rzucany na falach a potem tonący. Ale jest tam jakieś światło, jest światło w pieśni gdzieś w oddali, i zbliża się, jestem świadomy że w pobliżu czuwa potężny przewodnik, przyjdzie jak czarownik w czasie największej potrzeby, ale niech teraz poczeka i pozwoli mi się uczyć chodzić samemu. To wspaniała cecha doświadczonych ayahuaskerów, wiedzą, że musisz sam przejść przez swe kłopoty, nie będą twoją nianią, będą jak ci rodzice, którzy wiedzą, że dziecko musi nauczyć się radzić sobie z rzeczami nieprzyjemnymi, z trudniejszymi momentami, im szybciej tym lepiej, i nie reagują za każdym razem gdy zachce mu się płakać. To jest to podejście, które pomaga wyrosnąć na odpowiedzialnego dorosłego, lekcja którą wielu z nas chyba opuściło, nas, pochodzących z kultury pozbawionej prawdziwych systemów inicjacyjnych, kultury rozbitych rodzin, nadopiekuńczych mamuś, sfrustrowanych, niepoukładanych ojców i rozbestwionych bachorów.

Nie mogę za wiele powiedzieć o moich wizjach, nie pamiętam za dużo szczegółow. Były jak wyczerpujący sen podczas poważnej choroby, ale jednocześnie właściwie przyjemne. Miałem swoją satysfakcję z dotarcia na powierzchnie, z pokonania przeciwności. To właśnie wtedy twarda ziemia była taka wspaniała, smakowała życiem, światem. Byłem odświeżony, odrodzony, oczyszczony. Radość nadeszła i pozostała. To coś z ayahuaskowego świata, co prawdopodobnie najtrudniej wytłumaczyć w społeczeństwie uzależnionym od przyjemności, nie zauważającym dostatecznie jasno powiązania między przyjemnością i bólem, niebem i piekłem.

Jeżeli było coś z nieba tej nocy, to były to icaro Alejandriny i Antonio. Są mistrzami, mistrzowską parą. Szli swoimi głosami, stabilny, bujający marsz, podstawa zapewniona przez męski, silny i przyjemny robotniczy blues od Antonio, na którym tańczyły linie jego parterki, słodkie, wysokie tony babcinej magii, dobrej wiedźmy z sercem dziecka, kojące i opowiadające wzmacniającą baśń. To najwyraźniej obudziło mnie w ciemności, i pomimo pomieszanej wciąż zawartości głowy, nie mogłem powstrzymać się od otwarcia ust w zadziwieniu, i uśmiechania się w obliczu nieopisanego piękna. Potem zrelaksowałem się, wizje stały się coraz jaśniejsze, i czułem się lepiej i lepiej aż wreszcie odpłynąłem w bardzo przyjemne pół-sny i miłość bycia żywym.

Przed 7 rano wstaliśmy obudzeni przez kogusty, Alejandrina utuliła swe wnuki, jeszcze raz zapaliła fajkę, i poszliśmy do najbliższego sklepu. Tam wypili duże piwo na śniadanie. Alfredo powiedział, że czuje się dużo lepiej, i z wciąż spuchniętą nogą pojechał do centrum miasta. Ale to nie była jego ostatnia sesja.

 

 

 

 

 

 

These guys are incredible deal for 100 soles together, but seeing how poor they live, and how good they are, you will want to leave something more. One week of treatment for Alfredo was 800 soles. It can cost more, depending on the disease you come with.

Alejandrina can be contacted on her mobile : 9799199105, Antonio Davila Ruiz at : 976411918 . They can also be booked by “Ayahuasca Peru” centre. Both very experienced and recommended, Alejandrina has even been on a tour of Europe with a group of Shipibo shamans.

 

***

 

Sesja z tą parą jest super okazją za 100 soli, ale kiedy zobaczycie jak nieźli są a jednocześnie w jakiej biedzie żyją, zostawicie na pewno coś więcej. Tygodniowa kuracja Alfredo to 800 soli. Kosztować może więcej, zależnie od choroby z jaką przychodzicie.

Z Alejandriną można się skontaktować pod numerem jej komórki : 9799199105,  z Antonio Davila Ruiz na : 976411918. Można też rezerwować ich poprzez pośrednika, ośrodek “Ayahuasca Peru“. Oboje są bardzo doświadczeni i godni polecenia, Alejandrina była nawet na tournee po Europie z grupą szamanów Shipibo.

 

 

 

 

 

 

ayahuasceros : roger neyra

June 18th, 2013

One of my reasons to come to Pucallpa was to meet Roger who runs “Ayahuasca Peru Healing Center” ( as well as another FB site “Ayahuasca Peru”, what is that thing with this multiple online presence of Peruvian ayahuasceros ? )

 

***

 

Jednym z moich powodów aby przyjechać właśnie do Pucallpy było spotkanie z Rogerem prowadzącym Ayahuasca Peru Healing Center ( oraz inną Facebookową stronę Ayahuasca Peru, co jest z tymi peruwiańskimi ayahuaskeros i ich hiperaktywnością w necie? )

 

 

 

 

Roger drew my attention with lots of posts related to Sufism, so I wrote to him and found out that he belongs to Nakshbandi tariqa, which has a community in Argentina, where he lives part of the year. I found this intriguing because of my work with the Sufis, and especially because of my interest in dissolving boundaries.  Finding connections and shortcuts between different paths has been my passion for quite a while. Unlike scriptural Muslims, Sufis across the world often use psychoactive plants as spiritual tools, and building a bridge between India, for example, and South America seems like an exciting option. I have already been contacted before by Sufi assistant of Cristobal Jodorowsky , I also heard about ayahuasca ritual to be organized during Kumbh Mela in Haridwar. So meeting ayahuascero from Peru who is at the same aware and open to distant spiritual tradition was a good way to start in Pucallpa.

Roger was born in the northern coast of Peru, home to San Pedro , another plant he works with, has an Argentinian wife and a son named Rumi. He leads ayahuasca ceremonies in Argentina, but in his centre in Pucallpa, on the other bank of Laguna Yarinacocha, he only assists as facilitator, saying that in the homeland of Shipibo maestros he lets maestros do the job. Some of those working with him will be described in separate posts, let me only mention Alejandrina.

 

***

 

Roger przyciągnął moją uwagę sporą ilością postów związanych z sufizmem, więc napisałem do niego i okazało się że przynależy do tariki Nakszbandi, i mieszka część roku w ich wspólnocie w Argentynie. Wydało mi się to intrygujące z powodu mojej pracy z sufizmem, a przede wszystkim z powodu mojego zainteresowania rozpuszczaniem granic. Szukanie połączeń i skrótów między różnymi ścieżkami jest moją pasją już od dłuższego czasu. W przeciwieństwie do obsesyjnie i dosłownie czytających Pismo muzułmanów, sufi w wielu rejonach świata używają psychoaktywnych roślin jako narzędzia rozwoju duchowego, a budowanie mostów między, dajmy na to Indiami a Ameryką Południową wydaje się bardzo ekscytującą opcją. Kontaktowali się już ze mną wcześniej argentyńscy sufi, na przykład asystent Cristobala, syna Alejandro Jodorowskiego, słyszałem także o ayahuaskowym rytuale który miał być zorganizowany podczas Kumbh Meli w Haridwarze. Spotkanie z ayahuaskerem z Peru który świadomy i otwarty jest na odległe religijne tradycje było dobrym punktem zaczepienia w Pucallpie.

Roger urodził się na północnym wybrzeżu Peru, ojczyźnie San Pedro, innej roślinie z która teraz pracuje. Ma argentyńską żonę i syna o imieniu Rumi. Prowadzi ayahuaskowe ceremonie w Argentynie, ale w swoim ośrodku w Pucallpie, na drugim brzegu jeziora Yarinacocha, jedynie asystuje, twierdząc, że w ojczyźnie mistrzów Shipibo woli pozwolić działać mistrzom. Niektórzy z pracujących dla niego będą opisani w oddzielnych notkach, jak chociażby Alejandrina z poniższego zdjęcia.

 

 

 

 

His centre is one of ever growing number of outposts of ayahuasca tourism, booming in Peru now. That means you will have some degree of comfort, not everyone wants to go experimenting deep into the jungle or slums of Iquitos. The place is isolated from the noise of city ( although sound of weekend discos of Pucalpa can be heard over the water ), surrounded by lush vegetation and clean.  It is much more suited to those on the budget than lodges of Iquitos, and it is quite easily accessible on by boat so you can come to mainland and check your emails even if doing month long diet. A good rest after ceremony is something valuable too.

 

***

 

Ośrodek należy do coraz większej grupy placówek ayahuaskowej turystyki, rozkwitającej obecnie w Peru. Oznacza to, że zapewniony jest pewien poziom komfortu, a nie każdy chce męczącej ekspedycji gdzieś daleko w dżunglę czy eksperymentów w slumsach Iquitos. Miejsce jest odizolowane od hałasu i chaosu miasta ( chociaż linia basu z weekendowych dyskotek Pucallpy niesie się po wodzie i dochodzi aż tutaj ), otoczone przez bujną roślinność i czyste. Dużo odpowiedniejsze jest też dla tych z ograniczonym budżetem niż turystyczne centra z okolic Iquitos, i jest łatwo dostępne, dotarcie tu wymaga jedynie krótkiej podróży łódką z portu w Yarinacocha, więc można robić częste wypady do miasta, na przykład dla sprawdzenia maila podczas dłuższego pobytu. Dobre warunki do odpoczynku po ceremoniach to również coś wartościowego.

 

 

 

 

 

 

 

When you visit the centre, ask if it is possible to have ceremony with Antonio and Alejandrina, together these guys are amazing. However, there is always many variables, from the state of your own head, to the kind of companions you ‘ll end up with. I was lucky, or unlucky to have with me a lovely young couple from Mexico, they are experienced in magical plants, run together a garden community in Palenque ( www.jardin-palenque.com ). They are however very deeply into that New Age vibe, and to my taste, too much. Between them was constant talking and singing about love, mantras, cuddling, praying etc. They would at times dominate situation, be louder and sing more than shaman leading the session. The girl, nicknamed Paz,  has a beautiful voice, her German partner knows some music too, but they seem to be in love not only with each other but with themselves, and there were moments, when I was strongly influenced by the brew, and could not bear listening anymore to “we are curanderos, we heal with light” sung at the top of the voice. This kind of thing is normal in ceremonies in Europe, but I come to Peru to learn the way the locals do the journey, and I want them to lead. Do not get me wrong, these were lovely folks,  they just need to control a bit their youthful exaggeration. You may end up with completely different set of people, again, keep in mind this report is subjective.

 

***

 

Kiedy odwiedzisz to miejsce, spytaj czy jest możliwe aby ceremonie poprowadzili Antonio i Alejandrina, razem są niesamowici. Jednak jest zawsze wiele zmiennych, od stanu twej własnej głowy, po towarzyszy na jakich trafisz. Miałem szczęście, a może nieszczęście mieć tuż obok miłą młodą parę z Meksyku, doświadczeni w magicznych roślinkach, prowadzą razem ogród-komunę w Palenque na Jukatanie ( www.jardin-palenque.com ). Są jednak bardzo głęboko zanurzeni w klimacie New Age, na mój gust za głęboko. Pomiędzy nimi i wszędzie wokół roznosił się ciągły smrodek przesłodzonej miłości, ciągłe gadanie o miłości, śpiewanie o miłości i o świetle, mantry, tulenie się, patrzenie w oczy, modlitwy. Często dominowali całą sytuację, przytłaczali swoim byciem, byli głośniejsi i więcej śpiewali niż szamanka prowadząca sesję. Dziewczyna, o ksywie Paz ( “Pokój” ) miała piękny głos, jej niemiecki partner też zna się na muzyce, ale wydawali się zakochani nie tylko w sobie nawzajem ale we własnej wspaniałości.  Były chwile kiedy będąc pod silnym wpływem wywaru nie mogłem już znieść słuchania “jesteśmy uzdrowicielami, leczymy światłem” wyśpiewywanego na cały regulator. Tego typu rzeczy często zdarzają się na ceremoniach w Europie, ale po pierwsze ludzi jest więcej i jakoś się to rozpływa, a poza tym przyjechałem do Peru uczyć się jak robią to tubylcy i wolałbym żeby to oni prowadzili. Nie zrozumcie mnie źle, to miła para, ale musi trochę kontrolować swoją młodzieńczą przesadę. Oczywiście możecie trafić na zupełnie innych ludzi, ponownie podkreślam subiektywność tych raportów.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Other factors that may have lead to my frustration was coming end of the trip, too many ceremonies in last days,  and consequent suspicion of greed ( do I really need all this? should I spend my shrinking funds on another trial ? ). So the visions were slow to come, fuzzy, I was feeling nothing, then drunk another dose, and another, then was lost in the dark mess. Some vomiting, some diarrhea, those felt very good and useful, but of course I wanted more and wasn’t getting, hence arising frustration. Conclusions? Practice switching off your cynicism, patience and accept what you are getting, fully and consciously, following words of Maruf Karkhi of Khorassan :

” A Sufi is a guest of God in this world and he must behave as is becoming to a guest. He has a right to be served but no right to demand”.

 

***

 

Inne sprawy które przyczyniły się do mojej frustracji to zbliżający się koniec podróży, zbyt wiele ceremonii w poprzedzających dniach, i wynikające z tego własne podejrzenia chciwości ( czy naprawdę tyle potrzebuję? po co to robię? czy powinienem “wydawać” czas i kasę na dalszy pobyt? ). Wizje nadchodziły powoli albo wcale, były niejasne i trudno było z nich coś wynieść. Albo nie czułem nic, albo piłem kolejne dawki i w końcu trafiałem pogubiony w jakieś ciemne karuzele bez sensu. Trochę rzygania, trochę sraczki, to akurat czułem jako bardzo dobre i pożyteczne, ale oczywiście chciałem czegoś więcej i nie dostawałem, stąd frustracja. Wnioski? Ćwiczyć wyłączanie cynizmu, cierpliwość, akceptować to co dostajesz, w pełni i świadomie, podążając za słowami  Marufa Karkhi z Chorasanu :

” Sufi jest jak gość Boga na tym świecie i musi zachowywać się jak przystało gościowi. Ma prawo być obsłużony, ale nie ma prawa wymagać”

 

 

 

 

There is nothing to be said against set up and managing of the ritual.  There were plant baths, chanted over by Alejandrina with special icaros, and cured with mapacho smoke, the same she did with ayahuasca, and of course with us, during the ceremony.  Place was comfortable, and secure, we even had ex-marine watching over, good guy, that Einer. Finally, Roger was doing his part, so it felt well, it felt like home. Perhaps some other time we will have a chance to do something together and share the benefits of plant with the Sufis, inshallah.

 

***

 

Nie da się powiedzieć nic złego o organizacji całego wydarzenia. Przygotowane były nawet specjalne roślinne kąpiele, nad którymi Alejandrina wyśpiewała specjalne icaro, i okadziła dymem z mapacho. To samo zresztą zrobiła z ayahuaską a potem z każdym z nas podczas ceremonii. Miejsce było wygodne, i bezpieczne, mieliśmy nawet własnego ochroniarza, byłego marine o swojsko brzmiącym imieniu Einer. Roger też wykonał swoją robotę, ogólnie atmosfera super, prawie jak w domu. Mam nadzieję, że będzie taki czas i okazja aby zrobić coś razem i podzielić się korzyściami z rośliny z sufimi z któregoś z miejsc szerokiego świata. Inshallah.

 

 

 

 

 

 

 

 

For prices and other details contact Roger by email contact@ayahuascaperu.org or at sites : www.ayahuascaperu.com or Facebook “Ayahuasca Peru” . There might be some options for exchange, depending on the skills you can offer.

 

***

 

Z pytaniami o ceny i inne szczegóły zapraszam do Rogera , można się z nim skontaktować pod tym adresem contact@ayahuascaperu.org albo na stronach www.ayahuascaperu.com lub Facebook “Ayahuasca Peru” . Czasem są też jakieś możliwości barteru, w zależności od umiejętności jakie macie do zaproponowania.

ayahuasceros : santa rosa

June 16th, 2013

So we left Pucallpa, to be away from the city, and closer to the jungle, to learn the ways of Shipibo. Teobaldo Ochava ( 061599552 ), older shaman on his way to a series of workshops in Panama  recommended to us his former students living in a village called Santa Rosa de Dinamarca, about 4 hours away on Ukayali river. This is how we came to meet Antonio Peres Sinacay, his wife and friends, a group of wonderful Shipibo healers and singers, who during three nights carried me with their icaros into the realm of myth.

 

***

 

Postanowiliśmy opuścić Pucallpę aby być z dala od miasta i bliżej dżungli, aby sprawdzić jak TO robią Indianie Shipibo. Teobaldo Ochava ( 061599552 ), starszy szaman szykujący się do podróży do na serię ceremonii w Panamie polecił nam swoich byłych uczniów mieszkających w wioscę o przedziwnej nazwie Święta Róża z Danii, odległej o około 4 godzin łodzią po Ukajali. Tak trafiliśmy do Antonio Peres Sinacay, jego żony i przyjaciół, grupy wspaniałych uzdrawiaczy Shipibo, wspaniałych śpiewaków, którzy podczas trzech nocy poprowadzili mnie swymi icaro w krainę mitu.

 

 

 

 

 

 

Antonio is real curandero, in the traditional sense. In their village local dispensary is covered with dust. He grows and brews his own ayahuasca, as well as other medicinal plants. You can work with all of them, do learning diets, the main way into the plant world, including such powerful tools as toe, and many others which, trust me ( or not ) can cure diseases as serious as cancer.  You can learn right here in Santa Rosa, from the Shipibo , and one of those teachers who will guide you into new world and who can be definitely recommended is Antonio.

The shortest diets are two weeks long, but it really makes sense from one month upwards. Diet means you mostly eat rice and plantains, live secluded, avoid sex and contact with usual everyday life of the village, drink ayahuasca two-three times a week and work with a chosen plant. The ayahuasca is a vehicle that carries you into the plant world, and by switching off a lot of usual input of foods and other stimuli that affect your consciousness you make ground and open for the knowledge of particular plant. It will talk to you by way of visions and the change of your usual perception, and you will have a chance to access its world. If that seems bullshit, simply eat some fish and play with village kids, the shamans are not missionaries, you need to want to learn yourself.

 

***

 

Antonio to prawdziwy curandero, czyli uzdrowiciel, w tradycyjnym znaczeniu tego słowa. W ich wioskowej aptece jest głównie kurz i pajęczyny. Uprawia i warzy własną ayahuaskę, uprawia także inne lecznicze rośliny. Możecie przyjechać pracować z każdą z nich, uczyć się ich poprzez diety, będące główną bramą do świata roślin, w tym tak potężnych jak toe ( datura ). Ale uwaga, mowa tu o tak zwanych rzeczach niemożliwych, więc nie wiem jak bedzie wyglądać moja wiarygodność jeśli napiszę, że można tu nauczyć się jak używać roślin leczących na przykład raka. Niemożliwe jest możliwe na przykład właśnie w Santa Rosa, pod opieką Shipibo, i jednym z tych nauczycieli, którzy wprowadzić was mogą do tego nowego świata , i którego z pewnością można polecić, jest właśnie Antonio.

Najkrótsze diety trwają dwa tygodnie, ale sens mają te miesięczne i dłuższe. Dieta oznacza, że je się głównie ryż i banany,  żyje w odosobnieniu, unika seksu i kontaktu ze zwykłym, codziennym życiem wioski, pije ayahuaskę dwa-trzy razy w tygodniu i pracuje z wybraną rośliną. Ayahuaska jest w pewnym sensie pojazdem, który wiezie cię w głąb roślinnego królestwa, a ty, poprzez wyłączenie zwyczajowych bodźców z jedzenia, przypraw, używek, chemii i innych czynników wpływających na świadomość przygotowujesz grunt, otwierasz się na mądrość konkretnej, wybranej rośliny. Będzie ona do ciebie mówić za pośrednictwem wizji, i zmieniać twoje zwyczajne postrzeganie, i będziesz mieć szanse na wejście do jej świata. Jeżeli uważasz to za bzdury, po prostu zjedz sobie rybę, idź popływać czy pobawić się z dzieciakami, szamani to nie misjonarze, to ty musisz chcieć nauczyć się nowego.

 

 

 

 

You can also come just for a few days, to have ceremonies in giant maloca that is constructed right in the middle of village, in the central square, not far from school. You will also be based there, under mosquito nets and in the day you can watch activities of the villagers, but they leave you alone, even kids respect your privacy, and belongings. It seemed incredible to me but no one entered unlocked maloca during days when we were there, we could leave our cameras, sleep in the afternoon while children played outside, Santa Rosa is very peaceful place and Shipibos very shanti too.

 

***

 

Można także, tak jak my, przyjechać na pare dni, na ceremonie, które odbywają się w gigantycznej maloce zbudowanej w samym środku wioski, na centralnym placu, nie za daleko od szkoły. Będziecie też tu mieszkać, we wspólnej sali, pod moskitierami, w ciągu dnia przyglądając się życiu wieśniaków, ale zostawią was w spokoju, nawet dzieci szanują tu prywatność i własność. Wydawało się to niewiarygodne, ale nikt nie wchodził nieproszony do niezamknietej maloki podczas dni które tu spędziliśmy, mogliśmy zostawić swoje aparaty, odsypiać nocne sesje gorącymi popołudniami a dzieciarnia bawiła się tuż na zewnątrz. Santa Rosa to bardzo spokojne miejsce, a Shipibo jedni z bardziej shanti ludzi jakich miałem okazję poznać.

 

 

 

At nights, when village dogs go quiet and evening meal fires are down, we sat down to drink our medicine. As mentioned above, Antonio works together with his friends, and it was simply haunting to hear them sing together. They would come when it was already dark so we could not see their faces unless mapacho or pipes were lit for a moment. There was one night when I was convinced I heard a woman chanting, and then, next day, I was told it was an old guy with that kind of voice.

Being a group, they had energy to continue much longer than single curandero would do normally, so my journeys ( I will only speak for myself and not my two travel mates ) were very rich and winding.  I could see they were working very hard, I could see how tired Antonio was the following day.

 

***

 

Nocami, kiedy wioskowe psy ucichły a wieczorne ogniska zeżarły większość drewna, siadaliśmy pić nasze lekarstwo. Jak wspomniałem wyżej, Antonio pracuje razem z przyjaciółmi, i było czymś niesamowitym słuchać ich wspólnych icaros. Schodzili się kiedy było od dawna ciemno, więc nie widzieliśmy ich twarzy, chyba że zapalali na chwile mapacho albo swe fajki. Jednej z nocy byłem przekonany, że przyszła śpiewać jakaś staruszka, a następnego dnia powiedzieli mi ze śmiechem, że to pan z takim nietypowym głosem.

Jako grupa mieli energię aby prowadzić nas dużo dłużej niż zrobiłby to pojedynczy curandero, więc moje podróże ( będę mówił tylko za siebie i nie za moich dwóch towarzyszy ) były bardzo kręte, długie i bogate. Widziałem, że pracują ciężko, widziałem jak zmęczony był Antonio następnego dnia.

 

 

I drank ayahuasca, I smoke mapacho and I was in the darkness on the crusade for light. I was sinking deeper and deeper, having years and ages pass before my eyes, layers of debris, weapons, vehicles, things, people crushed together like a multilayered cake, dusted warehouses or geological epochs, and I would be lower and lower, down and down on the journey to very roots, to beginning of time, to start of ideas, of history, meaning, laying on my mattress and at the same time laying in a ditch watching riders in snake armor pass riding to a golden battle. I was dreaming of places as real as waking life, and like in “Inception”, I would question myself how did I end up there, lucid dreaming.

I was inside my loves long gone or transformed into Sufi style feeling of separation. I would feel my body through yoga, or shrink into prenatal position overwhelmed by internal psychic disease and as away from body as possible . I was vomiting my insides out and at other times I would sing, and sing, have the words and sounds jump out of my mouth in a singing dialogue with the icaros of the Shipibo, in the compulsion of joy and strength boiling in myself. I never trusted my voice and could not overcome my inhibitions the way ayahuasca enables me these days, the way it made me riding on the sounds from the low valleys of sadness into bliss.  There were just too many to tell about, those stages and episodes of the journeys three nights long , but only if counting in linear time. I give thanks for understanding and this introduction, I bow down to these guys and feel honored to have smoked sacred tobacco with them.

 

***

 

Piłem ayahuaskę, paliłem mapacho i brnąłem w ciemności na krucjatę po światło. Zatapiałem się głębiej i głębiej, a lata i wieki stopniowo, po półkolach, przesuwały się przed moimi oczami, warstwy gruzu i blachy, karoc i koni, broni, wehikułów, rzeczy, ludzi, śpiących, zmiażdżone to wszystko w pokłady jakiejś kulturowej geologii, zakurzone ciche magazyny a ja zjeżdżam ukośną windą coraz niżej, na dół do samych korzeni, do początku czasu, początku idei, historii, znaczenia, leżąc na mym materacu i w tym samym czasie leżąc powalony w rowie, patrząc jak jeźdzcy w wężowych, skórzanych zbrojach mijają mnie jadąc na złotą bitwę. Śniłem o miejscach tak realnych jak jawa, i jak w “Incepcji” zadawałem sobie kontrolne pytanie jak sie tu znalazłem, w świadomym śnie, mój buntujący się umysł to zadawał, chcąc racjonalizować a może uważność zadawała, chcąc zapamiętac i wyciągnąć lekcje.

Byłem wewnątrz moich miłości dawno przebrzmiałych lub transmutowanych w sufickie uczucie pięknego smutku z oddzielenia. Czułem me ciało poprzez jogę i miałem siłę, a za chwilę znów nie, i kurczyłem się do prenatalnej pozycji targany psychiczną chorobą, tak nieobecny w ciele jak to tylko możliwe. Wyrzygiwałem wnętrzności aby niedługo potem śpiewać, śpiewać, patrzeć jak słowa, sylaby  dźwięki wypadają mi z paszczy w śpiewnym dialogu z icaros naszych opiekunów Shipibo, przymuszony przez radość i siłę gotujące się wewnątrz.  Nigdy nie ufałem dotąd swemu głosowi i nie umiałem przełamać zahamowań tak jak umożliwia mi to teraz ayahuasca, tak jak poniosła mnie na fali dźwięków z głębokich dolin smutku w rozkosz. Było zbyt wiele tych etapów, epizodów i wątków podróży aby o nich wszystkich opowiedzieć, i tylko według liniowego czasu minęły trzy dni.  Dziękuję za otrzymane zrozumienie i za to skromne wprowadzenie, kłaniam się nisko tym kolegom, i czuję zaszczycony, że mogłem z nimi palić święty tytoń.

 

 

 

*

 

 

*

 

 

*

 

 

 

 

One more student of Teobaldo who lives in Santa Rosa, but often works away in ayahuasca centres of Iquitos, is named after a great philosopher Diogenes.  I did not work with him as he was busy preparing for arrival of one girl coming to do her diets in Santuario de la Dieta Shipibo, retreat run by Diogenes outside of Santa Rosa, near a beautiful lake. We would talk at length and he inspired confidence, but I would first try to give job to Antonio who has less access to work with gringos than Diogenes.

 

***

 

Jeszcze jednym studentem Teobaldo, którego spotkać można w Santa Rosa ( ale i w niektórych ayahuaskowych centrach w Iquitos ) jest Diogenes.  Nie pracowałem z nim bo był zajęty przygotowaniami do przyjazdu dziewczyny gotowej na dietę w Santuario de la Dieta Shipibo, ośrodku prowadzonym przez rodzinę Diogenesa na skraju Santa Rosy, nad pięknym jeziorem. Długo rozmawialiśmy i wydawał się wzbudzac zaufanie, ale sugerowałbym najpierw spróbować dać pracę Antonio, który ma mniej możliwości lukratywnych fuch z gringo niż Diogenes.

 

 

 

Santa Rosa de Dinamarca can be accessed by by collectivo, public boat leaving from Pucallpa harbour around 8 AM daily. You need however call in advance, to make sure someone will pick you up from the place where small stream leading to the village meets Ukayali. The village has one public phone number, 061811498, when you call, ask for Antonio Peres Sinacay, and they will call him to get ready for your second call.  Another of shamans you could ask for if Antonio is not there is Carlos Barbaran Lopez.

Cost of one night with these guys is 100 soles, and your food and place to stay is included.

If you are interested in longer diets, there are options for intercambio, for example Antonio told me they are interested in someone teaching them English. But how real is this, that you must check and discuss yourself.

Diogenes has a FB page that is run by one of his family members studying in Lima : Santuario de la Dieta Shipibo

 

***

 

Do Santa Rosa de Dinamarca dotrzeć można collectivo, publiczną łodzią wyruszającą z portu w Pucallpie codziennie około 08:00 rano. Należy jednak wcześniej umówić się telefonicznie aby ktoś czekał na was w miejscu gdzie mały strumień prowadzący do wioski łączy się z Ukajali. Wioska ma jeden wspólny numer telefoniczny, 061811498, kiedy zadzwonicie, proście o Antonio Peres Sinacay, aby go zawołali i by czekał kiedy będziecie dzwonić ponownie. Innym z szamanów o którego można prosić gdyby Antonio był nieobecny jest Carlos Barbaran Lopez.

Jedna noc u tych panów kosztuje 100 soli, z wliczonym w cenę jedzeniem i miejscem do spania.

Jeżeli interesuje was dłuższy pobyt, są opcje barterowe. Antonio powiedział mi, że są na przykład chętni na naukę angielskiego. Na ile to realne, musicie sprawdzić sami i się dogadać ( po hiszpańsku albo w shipibo ).

Ośrodek Diogenesa ma konto na FB, prowadzone przez kogoś z jego rodziny studiującego w Limie : Santuario de la Dieta Shipibo

Proudly powered by WordPress. Theme developed with WordPress Theme Generator.
Copyright © światosław / tales from the world. All rights reserved.