światosław / tales from the world

archive for

December, 2012

 

 

 

 

 

Is it it twilight or just before dawn, that unnerving hour, when the door to world of demons is most open ?  /  Czy to już zmierzch, czy też ta straszna godzina przed świtem kiedy brama do świata demonów jest najbardziej otwarta?

 

 

 

 

 

[ South Algeria, November 2012 / Południowa Algieria, listopad 2012 ]

 

 

 

road calling / droga wzywa

December 7th, 2012

 

 

 

 

 

 

We have come to the end , we partied, we had our rest. Now our ways part, perhaps to meet in future again. It is lonely road we travel, but road of extreme beauty and gratitude, it was good to share a tiny part of it. The fakirs continue into Rajasthan and I am headed, after a 10 days vipassana break into Pakistan, through the gate of Lahore and detour by the northern lawless province , down into the scorched plains of Sindh, the edge of the lands once visited by Sindbad the Sailor, to place where crazy qalandars meet to honour the Red Falcon.

 

***

 

Dotarliśmy do końca drogi, do końca święta, odpoczęliśmy. Teraz nasze drogi się rozdzielają, być może przetną się znów w przyszłości. To samotna droga jaką idziemy, ale droga wielkiego piękna i wdzięczności, dobrze było mieć towarzystwo na tym króciutkim odcinku. Fakirzy idą dalej, w głąb Radżastanu, a ja, po 10 dniowej przerwę na vipassanę jadę do Pakistanu, przez bramę Lahore, z małym skokiem w bok na plemienne terytoria na północy, wsiadam w pociąg który zawiezie mnie na rozgrzane w końcu czerwca niziny Sindh, kraniec ziem które odwiedzał Sindbad Żeglarz, do miejsca gdzie gromadzą się szaleni kalandarzy, aby uczcić swojego mistrza, Czerwonego Sokoła.

 

 

[ India - Pakistan,  June 2012    /  Indie - Pakistan , czerwiec 2012 ]

 

 

 

Sebeiba

December 6th, 2012

 

 

 

Once a year Tuaregs of southern Algeria gather with their 4x4s and camels, put on the best indigo turbans and dance with swords to their female folk chanting and clapping and beating tinde drums in remembrance of ancient conflict and peace that followed. Shrieking of the desert women pierces your ears and aggresive dust kills digital equipment. Festival of Sebeiba.

 

***

 

Raz do roku Tuaredzy południowej Algierii gromadzą się ze swoimi jeepami i wielbłądami, zawijają się w swe najlepsze turbany barwione indygo i tańczą z  mieczami w rytm kobiecych śpiewów, klaskania i bębnów tinde, wspominając rozejm w dawnym konflikcie. Wysokie tony wibracji z gardeł kobiet pustyni przeszywają bębenki a wszechobecny kurz morduje cyfrowy sprzęt. Sebeiba.

 

 

 

 

***

 

 

 

 

***

 

 

***

 

 

 

 

***

 

 

 

 

***

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

And lots of cows. Cows weeping, cows scared of snake, carved cows, painted cows, but mostly walking in herds, that’s what them cows do and used to do thousands of years ago. Sahara is a vast art gallery from the time of dawn of human story. Tassili in Algeria, where these images come from, is a birth place of Mushroom Shaman, the first know depiction of hallucinogenic substance, made famous in Terrrence Mc Kenna book ” Food of Gods”. This eloquent psychedelic advocate claims that psylocybin mushrooms growing on cow shit, with their consciousness and linguistic abilitites expanding qualities are what not only made us humans, able to coordinate more than simple hunting operation, but also to communicate abstract ideas related to mushroom trip, and so began spiritual exploration of the naked fellows populating Sahara when it was green and fertile, full of giraffes and elephants. They were likely to have matriarchal society, that somehow collapsed under pressure of less hallucinogen friendly invaders, but mushroom cults moved along, with the cattle worship,  around the Mediterranean , by the way of Middle East, Catal Huyuk , Crete and into ancient Greece.

This is a huge abbreviation of Mc Kenna’s interesting theory, that of course was very controversial, but on the other hand seems one of very rare and quite convincing explanations of what actually might have happened that after some 100 thousand years of having same size brain as we do now we only woke up into this madness of development some 15 thousand years ago. There is a lot of questions to answer, who we really are, scribes or hunters, what is embedded in our psyche more deeply, these relative seconds of linear thinking culture attached to writing or years of being prey to predators that result in little children of the cities still dreaming of being devoured by some monsters. It is nice to ask these questions away from computer, from books, even from human speech, that useful but so limited and handicapped way of conveying experience, in meditation in front of marks of the ancients, deep in the Sahara. What is also thrilling is what Werner Herzog noticed about prehistoric paintings in caves of France, that the people making them had no sense of time…Images from 100 centuries ago may overlap those 5000 years old, they lived together with very distant ancestors, in the same dream time, another kind of time from our relentless ever forward stream.

 

***

 

I dużo krów. Płaczące krowy, krowy przestraszone przez węża, wyrzeźbione krowy, krowy z ochry, ale najczęściej krowy wałęsające się w stadach, to jest to, co krowy zwykle robią i robiły tysiące lat temu. Sahara jest ogromną naturalną galerią z czasu świtu ludzkiej historii. Tassili w Algierii, skąd te obrazki pochodzą to miejsce powstania Grzybowego Szamana, pierwszego znanego przedstawienia halucynogennej substancji świadomie używanej przez człowieka, znanego z książki Terrence Mc Kenny “Pokarm Bogów”. Ten elokwentny, o wielkiej erudycji adwokat psychodelików twierdzi że psylocybinowe grzyby, chętnie wyrastające na krowim łajnie, z ich poszerzającym świadomość i językowe umiejętności działaniem nie tylko uczyniły z nas takich ludzi jakimi jesteśmy, władających mową, która pozwoliła na więcej niż koordynację prostej akcji łowieckiej, ale umożliwiły i wymusiły komunikację abstrakcyjnych idei, związanych z grzybową podróżą, i tak zaczęła się eksploracja duchowych przestrzeni przez gołych kolesi biegających po Saharze kiedy ta była żyzna i zielona, pełna żyraf i słoni. Prawdopodobnie żyli w matriarchalnym społeczeństwie, które załamało się pod agresją tych mniej podłaczonych do halucynogennego świata najeźdzców, ale grzybowe kulty przesunęły się dalej, razem z uwielbieniem dla świętej krowy, dookoła morza Śródziemnego, przez Bliski Wschód, Catal Huyuk, Kretę, do starożytnej Grecji.

To duży skrót tego, o czym pisze Mc Kenna, teoria oczywiście kontrowersyjna, ale z drugiej strony jedna z rzadkich i całkiem przekonujących prób wytłumaczenia tego co właściwie mogło się stać, że po 100 tysiącach lat posiadania tej samej wielkości mózgu co teraz, dopiero 15 tysięcy lat nagle przebudziliśmy się do tego szalonego biegu w jakim jesteśmy teraz. Jest wiele pytań bez odpowiedzi, kim naprawdę jesteśmy, pismakami czy myśliwymi, co jest zakodowane głębiej w naszej psychice, ta relatywne sekundy trwająca kultura liniowego myślenia powiązana z pismem czy lata bycia zwierzyną łowną dla drapieżników, o  których śnią nie zmielone jeszcze przez kulturę małe dzieci, bojące się pożarcia przez jakieś potwory.  Miło rozmyśla się nad tym z dala od komputera, od książek, nawet od ludzkiej mowy, tego użytecznego ale tak ograniczonego i upośledzonego narzędzia przekazywania doświadczenia, w medytacji przed śladami zostawionymi przez starożytnych, głęboko na Saharze. Co jest szczególnie ekscytujące, to sprawa na jaką zwrócił uwagę Werner Herzog przy prehistorycznych malunkach w jaskiniach południowej Francji, że ludzie tworzący je nie mieli poczucia czasu, rysunki sprzed 100 stuleci przenikają się z tymi sprzed 5000 lat, żyli obok swoich bardzo odległych przodków, w tym samym mitycznym czasie snu, innym czasie od naszego nieubłaganie płynącego w przód wartkiego strumienia.

 

 

 

 

 

***

 

 

***

 

 

 

 

***

 

 

 

 

***

 

 

 

 

 

The Afars / Afarowie

December 4th, 2012

 

 

 

 

Afars, that cliche of unruly wild nomads of eastern wilderness that would cut off your genitals and nail them on their tent frame. Are they still out there? The day we came to one of villages, was just a week after a brawl about water and cattle with neighbouring tribe of Issa which they hate a lot. A dozen of people was slain, they claim, and the Afars were victorious. Here even the women know how to defend themselves, but of course it is more a boys game.

 

***

 

Afarowie, wcielony stereotyp dzikich nomadów wschodnich pustkowi, obcinacze jaj wrogów, które zwykli przybijać nad wejściem swych namiotów. Czy ciągle tam są? Dzień w którym dotarliśmy do jednej z wiosek był zaledwie tydzień po bitwie jaką stoczyli z członkami znienawidzonego plemienia Issa, o wodę i bydło naturalnie, i o ziemię jaką kontrolują. Tuzin ludzi ponoć zginął, i Afarowie byli stroną zwycięską. Tutaj nawet kobiety wiedzą jak walczyć, chociaż oczywiście jest to bardziej zabawa chłopaków.

 

 

 

 

 

It is easy to romanticize but it is a hard life, and women are those who must bear more of the hardship, as always when boys are gathered in the market place with their metal toys planning another raid.

 

***

 

Łatwo o romantyczne zauroczenie takim życiem, ale jest ono niełatwe, i to kobiety muszą ponosić większy ciężar, jak zwykle, gdy chłopaki gromadzą się na targu ze swym strzelającym żelastwem aby cały dzień żuć czat i planować kolejny napad.

 

 

 

 

However, as usually with the nomads, there is something in the air, some spirit of independence, dreaming quality, lightness of being that I can never sense or experience in settled communities. Perhaps it is having a little in terms of objects and more wealth located in moving, living creatures, perhaps aided by their drugs, I don’t care so much when the mood is right and the spirit high.

 

***

 

Jednak, jak to bywa wśród nomadów, jest coś takiego w powietrzu, jakiś duch niezależności, śniąca jakość, lekkość bytu, coś czego trudno mi doświadczyć czy wyczuć w osiadłych społecznościach gdzie marzyciele są na cenzurowanym. Być może to posiadanie niewielu przedmiotów i bogactwo w postaci żywych istot, być może wspomaganie używkami, nie obchodzi mnie, kiedy nastrój jest właśnie taki, kiedy jesteśmy wysoko.

 

 

 

The thing is, what no stick of government and its weaponry could do to subdue and settle the Afars, is being done by carrot of ready access to water , precious resource for nomads, that turns them into flies gathered around the puddle, combined with temptations of civilization ( Facebook accounts ) , and spiced up with usual useful religious brainwashing.

 

***

 

Niestety, co rządowy kij w postaci przemocy i szantażu nie zdziała w celu zmuszenia nomadów do podporządkowania się “naszemu” stylowi, dokona marchewka łatwego dostępu do pożadanej przez nomadów wody, zamieniając ich powoli w muchy wokół kałuży, a potem pranie mózgów zjednoczonym wysiłkiem cywilizacji Facebooka i religijnych książek.

 

 

***

 

 

 

 

***

 

 

 

 

 

 

 

And now, for something completely different, a flashback from holidays in India / Na chwilę wskakujemy w świat fakirów, fleszbek z majowej pielgrzymki. I po co mi była ta matura.

 

 

 

 

 

Proudly powered by WordPress. Theme developed with WordPress Theme Generator.
Copyright © światosław / tales from the world. All rights reserved.