światosław / tales from the world

Posts tagged:

road

Chala Chali Ka Khela

April 9th, 2016

 

 

“It’s all a game of come-and-go.

Nothing stays; everything goes

Our meetings in the world are fleeting

It’s all a game of come-and-go.

Someone’s going, someone’s gone

Someone’s packing their bags to go

Another stands alone, ready for the road”

Brahmanand Swami, the saint-poet from Rajasthan who went at the turn of the 18th century.

 

 

 

 

“To gra w wieczne pożegnania

Nic nie zostaje, wszystko odchodzi

Nasze spotkania w tym świecie są ulotne

To gra w przyjścia i odejścia

Ktoś odchodzi, ktoś już odszedł

Ktoś pakuje swe bagaże

Inny stoi sam, gotów do drogi”

Brahmanand Swami, święty poeta z Radżastanu, który odszedł na końcu XVIII stulecia.

 

 


 

 

 

 

 

 

 

Since I run away from Rainbow gathering in Romania right after full moon in August, I have been on the move. Or perhaps that is bullshit, I have been doing that even during that one month long mountain camp, and before as well. Now I am trying to make sense of last couple of weeks, put pieces from various places and times together and try to weld them together, here in the airport of Prague, on my long way from steppes of Mongolia, equinox parties of Poland, to jungles of Peru. I took now cheapest flight and in means something like 72 hours of passage, 4 airports, lot of time in transition, this delightful state when simple being comes closer and closer to equality with destination.

 

 

Odkąd uciekłem ze zgromadzenia Rainbow w Rumunii, zaraz po pełni księżyca w sierpniu, jestem w drodze. A właściwie to bzdura, byłem w ruchu i podczas tego miesięcznego górskiego koczowiska, i wcześniej także, od lat w jakimś sensie. Teraz próbuję sobie poskładać sens ostatnich tygodni, złożyć do kupy różne miejsca i czasy i zespawać je jakoś razem, tu na lotnisku w Pradze, na długim szlaku z mongolskich stepów, przez winobrania i grzybobanie jesiennej Polski, do dżungli Peru. Kupiłem najtańsze loty i oznacza to jakieś 72 godziny w drodze, 4 lotniska, wiele czasu w tranzycie, stan przejścia, kiedy czasem udaje się sprowadzić trwanie i proces na ten sam poziom znaczenia co cel.

 

 

 

 

 

 

 

 

road calling / droga wzywa

December 7th, 2012

 

 

 

 

 

 

We have come to the end , we partied, we had our rest. Now our ways part, perhaps to meet in future again. It is lonely road we travel, but road of extreme beauty and gratitude, it was good to share a tiny part of it. The fakirs continue into Rajasthan and I am headed, after a 10 days vipassana break into Pakistan, through the gate of Lahore and detour by the northern lawless province , down into the scorched plains of Sindh, the edge of the lands once visited by Sindbad the Sailor, to place where crazy qalandars meet to honour the Red Falcon.

 

***

 

Dotarliśmy do końca drogi, do końca święta, odpoczęliśmy. Teraz nasze drogi się rozdzielają, być może przetną się znów w przyszłości. To samotna droga jaką idziemy, ale droga wielkiego piękna i wdzięczności, dobrze było mieć towarzystwo na tym króciutkim odcinku. Fakirzy idą dalej, w głąb Radżastanu, a ja, po 10 dniowej przerwę na vipassanę jadę do Pakistanu, przez bramę Lahore, z małym skokiem w bok na plemienne terytoria na północy, wsiadam w pociąg który zawiezie mnie na rozgrzane w końcu czerwca niziny Sindh, kraniec ziem które odwiedzał Sindbad Żeglarz, do miejsca gdzie gromadzą się szaleni kalandarzy, aby uczcić swojego mistrza, Czerwonego Sokoła.

 

 

[ India - Pakistan,  June 2012    /  Indie - Pakistan , czerwiec 2012 ]

 

 

 

natty never get weary

October 9th, 2012

 

 

Always forward, never backward. Pictures from the journey to the centre /  Obrazki z podróży do centrum. Z fakirami przez północne Indie.

 

 

 

 

In the long and rich tradition of spiritual wandering across lands and centuries there were many ascetic vagabonds who swore an oath never to spend more than two nights in a row in one place. Constant movement and constant change. It is through the road and on the road that we learn and grow, and because everything what is outside is also inside, the journey in physical world and journey within are two sides of the same coin.

***

W długiej i bogatej tradycji duchowych wędrówek przez ziemie i stulecia jest wiele przykładów grup ascetycznych włóczęgów, których przysięga, postanowienie czy nakaz nauczyciela wzbraniał od nocowania więcej niż dwie noce pod rząd w tym samym miejscu. Ciągły ruch i ciągła zmiana. To poprzez drogę i na drodze uczymy się i dojrzewamy, a ponieważ to wszystko co jest na zewnątrz jest też wewnątrz, podróż w fizycznym świecie i podróż wewnętrzna to dwie strony tej samej monety.

 

 

 

Tariqa means path, and it is one of most  important concepts in Sufi philosophy. It is also how Sufis are divided,  they belong to one of the tariqas, but perhaps division is not the best word here, because all paths lead to common destination. When we walk together towards Ajmer, even here, there are people whose style is to run in front , chanting glory of qalandars, others who stay behind, they join together in units as in some kind of spiritual army, with their own colour of banners, their own style. There are some cycling, some on rickshaws, some fakirs are even travelling with their own horse. There are others at this time who travel to the same destination by trains, cars, buses. Some walk from Kolkata, some come from villages of Rajasthan. Each their own way, beauty of diversity. Do not force your brother to don your costume, to become the same as you, do not judge, you will never fully know him, look inside yourself. Not only hardcore Muslim could soften their hearts with this hadith :  there are as many paths to God as there are souls on earth.

 

***

 

Tariqa znaczy ścieżka, i jest to też jedna z najważniejszych idei w filozofii sufizmu. Na tariki, mylone z zakonami, dzieli się świat sufich, wszyscy przynależą do jakiejś szkoły, czy też drogi, wszyscy podążają jakąś ścieżką, ale wszystkie drogi prowadzą do wspólnego celu. Kiedy wędrujemy razem w stronę Ajmer, nawet tutaj są ludzie których styl to ostry atak frontowy,  szalony bieg, w rytm pieśni i okrzyków, niczym jakaś duchowa armia pod różnokolorowymi flagami, która ma też jednak maruderów, ma błaznów i proroków, porządkowych i rubasznych grubasów, wlekących sie gdzieś z tyłu. Niektórzy jadą na rowerach, inni na rykszach, jest nawet ekipa fakirów z własną bryczką. Jest wielu innych, którzy w tym samym czasie zmierzają do tego samego celu co my pociagami, autobusami, ciężarówkami. Niektórzy wędrują z Kalkuty, inni z niedalekich wiosek w Radżastanie. Każdy na swój sposób, swoją ścieżką, piękno różnorodności. Nie zmuszaj swojego brata aby zakładał twój strój, aby stawał się taki jak ty, nie oceniaj go, bo nigdy nie będziesz go w pełni znał, spójrz lepiej w głąb siebie. Nie tylko zawzięci muzułmańscy ortodoksi mogliby zmiękczyć swoje serca idąc za tym hadisem : “Jest tyle ścieżek do Boga ile ludzkich dusz na ziemi”.

 

 

 

 

 

 

On the way to Iraq. You can take a plane or you can do it hard way…// W drodze do Iraku.

 

Proudly powered by WordPress. Theme developed with WordPress Theme Generator.
Copyright © światosław / tales from the world. All rights reserved.