światosław / tales from the world

Archive for:

Against civilization / Przeciw cywilizacji

lingua adamica

August 21st, 2016

 

 

 

Będąca nie do uniknięcia subiektywność uzdrawiania za pomocą energii czyni ją odporną na program standaryzacji, mechanizacji i związane z tym paradygmaty edukacji/szkolenia jakie dominują we współczesnej medycynie. Podczas gdy konwencjonalna medycyna kategoryzuje choroby w generyczne typy, holistyczna medycyna rozpoznaje unikalność każdego stanu każdego pacjenta, jak również unikalność każdej relacji pacjent-uzdrowiciel. Jest więc w każdym spotkaniu element niepewności, element nowości. Coś zawsze brakuje, uzdrowienie jest niekompletne kiedykolwiek redukujemy indywidualność pacjenta do zestawu typowych objawów, podlegających leczeniu wg formuły. Innymi słowami, medycyna holistyczna nigdy nie będzie”nauką” w zwykłym analitycznym sensie, czy też jak wg Bacona, metodycznej aplikacji obiektywnych zasad.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Możemy sobie tylko wyobrazić, czym byłaby poezja bez słów – byłaby pieśnią, improwizacją nie odnoszących się do niczego innego niż one same dźwięków, pomimo to pełnych znaczenia, być może podobnych spontanicznym skatom jazzowych wokalistów albo pieśniom duchów ofiarowanym przez nie uczestnikom poszukiwania wizji w tradycji rdzennych Amerykanów. Spontaniczność to kluczowa cecha tego rodzaju komunikacji. To nie jest kolonizacja innego ani narzuceniu własnych kategorii, to nie jest redukcja świata w skończoną kolekcję etykietek. Według Josepha Epes Browna, rdzenni Amerykanie podkreślają, iż pieśni używane w ich ceremoniach nie są nigdy komponowane, ale raczej ofiarowane przez duchy.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Sporo relacji niektórych uznanych antropologów opisuje zdolności komunikacji w rdzennych społecznościach, które graniczą z telepatią. Taka komunikacja nie była ograniczona do relacji międzyludzkich, ponieważ ludzie tamtych czasów cieszyli się głęboką intymnością kontaktu z naturą, która, według wielu świadectw, umożliwiała im zrozumienie języka zwierząt, roślin, lasów, wiatru i chmur.

Te języki były tak odmienne od abstrakcyjnych systemów znaków, które tworzą język współcześnie, iż prawdopodobnie nie powinniśmy ich określać nawet tym samym terminem. Dzisiejsze języki są karykaturą, degeneracją, czasem imitacją ale zwykle zaciemnieniem pierwotnego lingua adamica. Komunikować się w Oryginalnym Języku wymaga tymczasowej fuzji ja i innego, oznacza być tym innym, zrozumieć tego innego tak głęboko, że jego esencja jest objawiona naga w jego dźwiękach, zapachach, ruchach. (…)

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Nauczenie się lingua adamica wymaga opuszczenie sztucznych granic jakie rozdzielają nas od siebie, porzucenie konwencji moje-twoje. Mówić nim, to oznacza zakochać się w tym innym do takiego stopnia, że nie jest już innym. Im bardziej intymna i pełna zaufania to miłość, im więcej pozwolić sobie na rozmycie granicy ja, tym większe zrozumienie wzajemnego lingua adamica, i mniej konieczne stają się zwykłe słowa.

Jeżeli rozmawiać w tym języku z innym to znaczy się w nim zakochać, znaczy to, iż aby zrozumieć język roślin, zwierząt i procesów nieorganicznych konieczne jest nic mniej niż otworzyć się na miłość do świata. Lingua adamica pojawia się razem z rozpłynięciem granic pomiędzy ja i świat. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Kiedy zakochamy się w świecie, będziemy postrzegać wszystko jako święte. Konwencjonalna religia widzi niektóre rzeczy jako święte, inne jako świeckie, zwyczajne, jako martwą i wymienialną materię. Być świętym oznacza być przepełnionym unikalnością i boskim celem. Postrzegać coś w taki sposób, oznacza miłość.

 Wiek ponownego zjednoczenia to powrót do pierwotnej religii animizmu. Nie będziemy już dłużej dzielić wszechświata na sacrum i profanum, na duchowy i przyziemny. Wszystko będzie święte, ponieważ wiemy, że wszystko jest unikalne, nawet każdy elektron, każda kropla wody, i z pewnością każda ludzka istota.

 

 

 

 

 

 

 

let go / puść kontrolę

August 17th, 2016

 

 

 

 

 

Kiedy boski duch oddaje w zastaw swój  sens życia, którym jest radosny współudział w tworzeniu pięknego wszechświata, będzie kompensować go poprzez bycie dobrym dla siebie w jakikolwiek sposób dostępny. Może więc wydawać się przy tym samolubny czy chciwy, ale to co robi jest niczym innym jak szukaniem czegoś co zaginęło. Oczywiście żadna ilość jedzenia, materialnych własności, fizycznego piękna, władzy nad innymi ludźmi czy pieniędzy jest w stanie skompensować jego potrzeby, jako boski bytu, aby wyrażać swój kreatywny potencjał i doświadczać intymnego połączenia z resztą życia.

 

To poczucie utraconego czegoś co nam przysługuje , które napędza egoizm i chciwość pochodzi zatem z autentycznego źródła : zostaliśmy obrabowani z naszych przynależnych od urodzenia praw. Coś jest zaginione, ale problem w tym, że szukamy w niewłaściwym miejscu. Stara suficka opowieść opisuje mądrego głupca, mułłę Nasruddina, w poszukiwaniu czegoś pod latarnią. Przechodzień pyta go : “Mułło, czego szukasz?”

“Niestety” odpowiada biedny Nasruddin, “Zgubiłem klucz do domu”

“A gdzie widziałeś go ostatnim razem?”

“Myślę, że zgubiłem go tam, w cieniu tamtych drzew”

“Cóż, czemu więc nie szukasz go tam właśnie?”

“Drogi panie, czy nie widzi pan jak tam jest ciemno? Szukam tutaj w świetle latarni, bo tu mogę lepiej widzieć”.

 

 

 

 

 

 

Tak jak nie da się ochronić na zawsze domu od naturalnych procesów rozkładu, żaden ze sposobów kontrolowania czy przekierowania naszej kreatywnej siły życiowej nie będzie wiecznie działać. Każdy z nich ostatecznie stanie się nie do zniesienia. Najbardziej potężne z tych ucieczek to uzależnienia, takie jak alkohol, heroina, kokaina, pornografia, hazard. Mogą one skonsumować wielką ilość wypartej siły życiowej, ale ogromny ich koszt ponosi ciało, życie i umysł. Poprzez konsumpcję sfrustrowanej siły życia, czynią złe życie, przez jakiś czas, tolerowalnym.  To samo odnosi się do drobnych uzależnień i rozrywek powszechnych wśród większości ludzi. Zwykle, ponieważ nasze wejście w niezadowalające życie rozpoczęło się od bolesnego złamania naszego ducha, obiekty uzależnień są też środkami tymczasowej ucieczki czy złagodzenia bólu. Są narzędziami kontroli, radzenia sobie z życiem takim jakim jest. Wyłamanie się z form i struktur naszej kultury oznacza konfrontację z materiałami z jakich zbudowane jest to więzienie : oznacza spojrzenie w twarz strachowi i bólu. To nie jest przypadek, iż dwie z najbardziej uzależniających substancji, heroina i alkohol, mają fizjologiczne efekty uśmierzania bólu, ale to czego się zwykle nie rozumie, to że wszystkie uzależnienia robią to samo. Tyle tylko, że nie zabijają bólu tak naprawdę, tylko go odraczają, trzymają pod kontrolą, powodują, iż przez chwilę się go nie czuje.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Leczący się alkoholik Jack Erdmann pisze, “Kiedy zaczynałem, alkohol mówił mi że jest wyjście, że ból można zabić”.  W efekcie, alkohol, narkotyki, hazard, telewizja i inne uzależnienia, duże, małe są po prostu technologiami, technologiami kontroli bólu i akcesoriami czyniącymi życie-jakim-jest możliwym do zarządzania. Ale tu czai się pułapka : “Potem alkohol powiedział mi by zabijać ból za wszelką cenę”. Nieubłaganie, życie-jakim-jest, które wymaga zarządzania, staje się w całości produktem technologii kontroli. Jak ujmuje to Erdmann, “To jest sekret alkoholu. Alkohol tworzy symptomy, które, jak może ci się wydawać, rozwiązuje”

 

 

 

 

 

 

 

 

To znów jest technologiczne rozwiązanie. Technologia, jako narzędzie manipulacji naturą, jest napędzana pragnieniem komfortu i bezpieczeństwa, to znaczy, unikania bólu i ubezpieczenia przetrwania.  A jednak, samo doświadczenie życia jako walki o przetrwanie to produkt technologicznej kultury, która szuka sposobu kontroli rzeczywistości zamiast ją po prostu zaakceptować.  Pamiętamy rolnictwo, które zastąpiło Eden egzystencji łowieckiej/ zbierackiej życiem harówki, w którym jutrzejsze żniwa zależą od ciężkiej pracy dziś. Jak tylko tak się stało i populacja wzrosła do tego stopnia, że nie była już w stanie żyć z “nieulepszonej” ziemi, staliśmy się uzależnieni od technologii. Nie mogliśmy już bez niej żyć. Jeden po drugim wynalazek pojawiał się aby złagodzić ciężar tej harówki, powstrzymać wiecznie obecną groźbę głodu i kłopotów cywilizowanego życia, tymczasem przeszywający je niepokój i cierpienie wciąż wzrastało aby osiągnąć crescendo na początku 21 wieku. “Alkohol tworzy symptomy, które, jak może ci się wydawać, rozwiązuje”

Zarówno w kwestii alkoholu i technologii, kontrola tworzy warunki, które wymagają kontroli. Kontrola to pułapka, kłamstwo, zaklęte koło, bilet w jedną stronę. I, jak mówi Erdmann, “ostatnią stacją jest Piekło”.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Tak jak alkoholik leczy agonię swojego marnego życia kolejnym drinkiem, tak my wierzymy, że możemy naprawić bałagan jaki stworzyliśmy większą dawką tego samego : być może tym razem będzie to nanotechnologia, ogłaszana ostatecznym rozwiązaniem przemysłowego zanieczyszczenia.

 

Prawdziwe niebezpieczeństwo jest jednak wtedy, gdy program kontroli  uskuteczni ostateczne zgniecenie naszej kreatywnej siły życiowej. Kiedy zakodowane w naszych wnętrzach mechanizmy wpojone przez tresurę i zewnętrzne uzależnienia pokonają duszę w jej walce o wolność, dusza ma jeszcze ostateczną kartę do rozegrania. Jeżeli eskalująca seria kryzysów nie jest wystarczająca aby wyrwać nas ze złego życia, wówczas naturalnym wyborem jest śmierć.  Czasem nawyk jest zbyt głęboki, labirynt “ja” zbyt przytłaczający aby osoba mogła się kiedykolwiek wydostać. ( Nie mówię tu o rozmyślnym samobójstwie, które jest tylko innym sposobem unikania bólu,  bezcelową, desperacką próbą uzyskania kontroli ). Kiedy zawiedzie nadzieja, iż możemy przekroczyć nasze małe “ja” w świecie pod kontrolą, wówczas nasze prawdziwe ja projektuje ostateczną ucieczkę od iluzji oddzielenia.

 

Teraz przenieśmy tą ideę na poziom kolektywny. Czy jesteście tym zaalarmowani? Powinniście byc, ponieważ konsekwencja jest taka, iż nasza cywilizacja – a może nawet nasz gatunek – może równie dobrze wybrać ( chociaż nieświadomie ) śmierć. Jeżeli nagromadzenie kryzysów nie jest wystarczające aby wyrwać nas z naszego złudzenia oddzielenia od natury, wówczas kolektywna dusza ludzkiej rasy spowoduje katastrofę taką jak wojna nuklearna. Stanie się tak, jeżeli damy radę wytrzymać zbyt długo.

 

 

 

 

 

Dziesiątki milionów ludzi, którzy czują się nieszczęśliwi we współczesnym technologicznym raju, tym świecie pod kontrolą, mają diagnozowane jakieś psychiatryczne zaburzenie i są faszerującymi zmieniającymi umysł lekami. To samo dzieje się z dziećmi, które opierają się łamaniu ich ducha – diagnozuje się je z “zaburzeniem upartego przeciwstawiania się” albo “zaburzeniem braku uwagi”. Postrzegam te zaburzenia jako oznaki zdrowia, nie choroby. Zdrowe, o silnej woli dziecko będzie opierało się bezmyślnej rutynie,  zawaleniu pracą i godzinom uwięzienia w klasie, będzie próbowało ukraść chwilę zabawy przy każdej okazji. Myślę tak samo o depresji dorosłych, iż może być to oznaka zdrowia. Kiedy zostaliśmy przestraszeni od naszego kreatywnego przeznaczenia w życie niezbyt warte życia, dusza buntuje się poprzez wycofanie z tegoż. To jest właśnie paraliż depresji. ” Prędzej nie będę brał w życiu udziału w ogóle” – mówi dusza, uskuteczniając to postanowienie poprzez zamknięcie umysłu, ciała i ducha.  Nie czujemy więcej motywacji do życia. Przez chwilę, sama siła woli i nawyki napędzają nasze działanie, ale ostatecznie wezwanie duszy do wycofania staje się nie do odparcia i toniemy w klicznej depresji, chronicznym zmęczeniu i tym podobnych objawach.

 

 

 

 

 

 

 

 

Powód dla którego konwencjonalna psychiatria – czy to farmaceutyczna czy psychoanalityczna – jest bezsilna by konkretnie pomóc znacznej większości pacjentów jest taki, iż nie rozpoznaje, i nie jest w stanie rozpoznać tego co jest nie tak w świecie w którym żyjemy. Psychiatrzy wpadli w to samo bagno co reszta z nas. Psychiatria operuje na założeniu, iż powinniśmy być w nim szczęśliwi. To samo założenie, że świat dany nam jest w porządku, a przynajmniej niezmienialny, leży u podstaw krucjaty “radzenia sobie ze stresem”. To, że życie to jest z definicji stresogenne nie jest w ogóle kwestionowane. Terapia psychiatryczna jest sławna ze swej impotencji w rozwiązaniu poważnych stanów psychicznych, ponieważ psuchiatrzy, jako w pełni akulturowani członkowie elit społeczenych, są z tego powodu niezdolni do zakwestionowania kulturowych założeń, w które tak głęboko zainwestowali. Ich inwestycja zaślepia ich i nie pozwala założyć rzeczywistej słuszności i fundamentalnego zdrowia w reakcji pacjenta na świat, który działa nie tak jak powinien. Konwencjonalna terapia ( zwłaszcza ta oparta na farmaceutykach ) właściwie pogarsza chorobę, poprzez afirmację “tak, życie jakie oferuje społeczeństwo jest w porządku, to ty masz problem”. Byłem świadkiem dramatycznych uzdrowień tylko dzięki potwierdzeniu komuś : “Masz rację, tak nie powinno wyglądać życie” – uświadomie sobie tego daje siłę zmianie. Nie jest też tak że psychiatria ignoruje całkowicie potrzebę zmian, tyle tylko, że jest zwykle niezdolna do zmian dostatecznie głębokich. W swojej esencji mówi nam, iż musimy dopasować się do świata i szuka jak znów uczynić nas normalnymi, funkcjonującymi członkami społeczeństwa.

 

 

 

 

 

 

 

 

Zabijanie bólu dziwnie przypomina mentalność rolnictwa. Tak jak farmer wyrywa złe rośliny ( chwasty ), aby utrzymać pole tylko dobrych roślin ( plony ), tak też i my dyskryminujemy pomiędzy dobrymi i złymi uczuciami. Życie pod kontrolą oznacza eliminację czegokolwiek, co mogłoby spowodować bolesne wrażenia czy uczucia, cel, jaki jak nam się wydaje oznacza eliminację samego cierpienia.

 

Fudamentalne jest tu pomieszanie pomiędzy bólem a cierpieniem. Cierpienie nie pochodzi z bólu jako takiego, ale z oporu wobec bólu, i bardziej ogólnie, z oporu wobec życia. Nie jest więc dziwnym, że technologiczne społeczeństwo wygenerowało cierpienie bez precedensu na planecie ziemia. Technologia, która opiera się zwykłym procesom natury, jest odbita w naszej psychologii jako opór wobec zwykłych procesów życia. Nasz zinternalizowany dyktator – głos kultury – ocenia i filtruje każdą naszą emocje i uczucie, kurczowo czepiając się “dobrych” i pieląc te “złe”. Przywiązanie i awersja – dokładnie to, co Budda rozpoznał jako korzenie cierpienia.

 

Charles Eisenstein, “Ascent of Humanity” ( 2007 )

 

 

 

 

 

 

 

 

Niemal nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić początku życia, które nie zaczyna się od pierwotnej żyjącej istoty, oddzielnej od swojego środowiska, bo tak postrzegamy organizm, “byt”. A jednak inne kultury rozpoznawały bardziej płynną tożsamość, w której definującą jednostką była rodzina, plemię, wioska, las. Samo znaczenie słowa “ja” jest kulturowo determinowane. Szaman Martin Prechtel mówi o kulturze, w której mężczyzna szukający pomocy dla szamana dla swej chorej żony nie mówi “moja żona jest chora”, ale raczej “moja rodzina jest chora”. Choroba jest tak samo jego jak i jego żony. Albo, jeżeli kilka osób w wiosce jest chore, może powiedzieć “moja wioska jest chora”. Nawet jeżeli zachodni doktor oceniłby go jako wspaniały przykład cielesnego zdrowia, on sam nie zgodziłby się ze stwierdzeniem – “ja jestem zdrowy”, bo dla niego “ja” oznacza coś innego niż dla nas. Jego granice są bardziej płynne. Dla niego powiedzieć “jestem zdrowy ale moja rodzina, wioska, las, świat jest chory” byłoby tak absurdalne jak powiedzieć “Jestem zdrowy ale moja wątroba, nerki i serce są chore”. 

 

Charles Eisenstein, “Ascent of Humanity” ( 2007 )

 

 

 

 

 

 

 

 

 

(…) The war on germs is therefore another aspect of our culture’s self-other confusion, the confusion over who we are. It is not surprising that the great epidemics of our time are the automimmune diseases. At its most basic, the immune system distinguishes between self and the other. Our collective confusion over who we are manifests in the body as immune system disorders.

 

 

(…) Wojna z zarazkami jest zatem innym aspektem obecnego w naszej kulturze zagubienia co do ja-inny, zagubienia co do tego, kim jesteśmy. Nie jest więc zaskakującym, że wielkie epidemie naszych czasów to choroby autoimmunologiczne. Na najbardziej podstawowym poziomie, system odpornościowy rozpoznaje pomiędzy ja i nie-ja. Nasze kolektywne pogubienie co do tego, kim jesteśmy manifestuje się w ciele jako zaburzenia systemu immunologicznego. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Nasze fobie wobec zarazków są szczególną formą bardziej generalnej awersji, która ukrywa się pod określeniem – czystość – kwintesencja obsesji kontroli. Czystość jest zaraz po pobożności, powiada się, ale tylko jesli Bóg jest odległy od tej ziemi. Czym jest bowiem brud, całkiem dosłownie, jeżeli nie światem? Utrzymywanie absolutnie czystych ciał i czystych domów oznacza oddzielanie się od świata. Mało jest tak poważnych faux pas jak pojawienie się brudnym i śmierdzącym publicznie, w towarzystwie. Być jednym z brudem oznacza być niecywilizowanym, mniej wywyższonym ponad ziemski świat, być bardziej z ciała a mniej z umysłu i ducha. Podobne założenia tłumaczą dlaczego dorośli czują się tak niekomfortowo kiedy są lepcy i brudni. Jak każdy rodzic wie, małe dzieci nie mają nic przeciwko byciu umorusanym. Ale bycie lepkim oznacza dosłownie że świat ( Inny ) przyczepia się do twojego ja.  Lepkość gwałci zatem nasze poczucie kontroli, zagrażając fizycznemu rozdzieleniu ja i świata.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Obecna obsesja co do higieny żywności -  i cała kampania eksterminacji bakterii – zaczyna wyglądać absurdalnie, kiedy uświadomić sobie, że ludzki system trawienny nie jest wcale tak różny od tego, którym dysponuje pies czy świnia. Im więcej kontroli wymuszamy nad światem, tym bardziej nadwrażliwi na świat się stajemy. Pomimo tego, iż regularnie jadają z podłogi i piją z muszli klozetowej, psy nie wydają się chorować częściej niż my, nie zauważyłem też szczególnego wzrostu poziomu zdrowia odkąd pracownicy przemysłu gastronomicznego zaczęli nosić gumowe rękawiczki. Przeciwnie, brak regularnych wyzwań dla systemu immunologicznego z jednej strony czyni go bardziej wrażliwym ( “myśli” on : może coś przeoczyłem ), z drugiej pozbawia go ćwiczeń, których może potrzebować by przygotować się na prawdziwy kryzys. System odpornościowy staje się jednocześnie bardziej wrażliwy ale i mniej zdolny do radzenia sobie z prawdziwymi wyzwaniami. Paralela z niańczonymi, nadmiernie chronionymi wspólczesnymi ludźmi jest oczywista.

 

 

Charles Eisenstein, “Ascent of Humanity” ( 2007 )

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Spójrzmy na wymarcie megafauny na północnej półkuli. To stało się nadzwyczaj niedawno, po tym jak znikli neandertalczycy, i w pełni rozwinął się współczesny typ człowieka, i zwykle przypisywane jest wyższości naszej technologii i, co z tym związane, naszej wyższej inteligencji. Zatrzymajmy się na chwilę by o tym pomyśleć – poważne zaburzenie ekosystemu jako oznaka wyższej inteligencji ! Zakładamy iż w ludzkiej naturze jest zagarnianue tyle ile jest to tylko możliwe. Porzućmy na moment takie założenie i przypuśćmy, że neandertalczycy i inni pra-ludzie miel inteligencję, ale nie mieli takich chęci. Być może mieli oni mądrość by unikać praktyk, które zakłócałyby równowagę w naturze. Późniejsze kultury, bardziej od niej oddzielone, pomimo to wciąż rozumiały wagę utrzymywania tego kurczącego się podłączenia. Używały religijnego rytuału i magii aby potwierdzić i odnowić je, opierając się na pradawnym dziedzictwie szamanów i historiach o korzeniach wśród pierwotnych nauczycieli, z czasów kiedy jeszcze harmonia z naturą nie potrzebowała sztucznych sposobów połączenia.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Kiedy separacja nabrała tempa poprzez rozwój rolnictwa, przepaść nad jaką miała za zadanie budować most religia poszerzyła się. Ludzie oddalili się bardziej od “praw świata” i stare ceremonie utraciły moc przywracania równowagi. Powoli natura zaczęła tracić wewnętrzną boskość w ludzkich oczach i stała się, progresywnie, jedynie rzeczą. Aby było jasnym, natura-jako-rzecz nie było nigdy niczym innym jak ideologią, i to ideologią jakiej niezmiennie przeczy bezpośrednie doświadczenie, kiedy się na nie otworzymy. Mimo tego, ta ideologia była ( i wciąż jest ) dostatecznie potężna aby doprowadzić do i uzasadnić trwający stulecia projekt dominacji i zniszczenia, subordynacji i podboju natury. Jak opisano w poprzednim rozdziale, rolnictwo stopniowo zabrało bogów od utożsamienia ich z naturalnymi siłami do władzy nad nimi, równolegle do postępującego ludzkiego wyabstrahowania własnej tożsamości od natury. Kiedy starożytni królowie i faraonowie byli jeszcze bogami, począwszy od mniej więcej 2000 r p.n.e w Mezopotami królowie stali się zaledwie emisariuszami lub reprezentami boskości, która wyniesiona została w strefę niebios.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Z bogiem eksportowanym, o nie-ziemskim statusie, ludzie ( którzy, bądź co bądź są z tej ziemi ) stracili swoją wewnętrzną boskość i stali się zaledwie sługami Boga. Około roku 2000 przed naszą erą, “zaczęły pojawiać się mezopotamskie mity o ludziach stworzonych przez bogów jako ich niewolnicy. Ludzie stali się zwykłymi sługami, bogowie, absolutnymi władcami. Człowiek nie był już w jakimkolwiek sensie inkarnacją boskiego życia, ale innej zupełnie natury, ziemskiej, natury śmiertelnej. A sama ziemia stała się teraz gliną. Materia i duch rozpoczęły swój rozdział.” W związku z tym, mamy w żydowskich, chrześcijańskich i muzułmańskich religiach, które w tymże regionie powstały, koncepcję grzechu wobec Boga, która jest zupełnie oddzielna od gwałtu na porządku natury, czy jej harmonii. Nie tylko odrębna, ale często dokładnie przeciwna. Słowo duchowość zaczęło oznaczać podporządkowanie ciała, którego pragnienia zostały przeciwstawione podwyższeniu ducha. Paralela z technologią i “wspniaczką” ludzkości jest jasna. Technologiczna krucjata cywilizacji aby przezwyciężyć naturę porządkiem i regularnością maszyny znajduje swoje odbicie w religii jako programie przezwyciężenia naszej nieuporządkowanej wewnętrznej natury, czy też “ludzkiej natury”.

 

Charles Eisenstein, “Ascent of Humanity” ( 2007 )

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Buddyzm, ( i, można założyć, ezoteryczne nauki wszystkich religii ) rozpoznają cierpienie związane z próbami uczynienia stałym tego, co z natury jest niestałe. Piękne piaskowe obrazy tworzone przez tybetańskich mnichów i Indian Navajo, które z samej natury tego medium istnieją przez bardzo krótki czas, demonstrują ważną zasadę : wartość piękna nie zależy od jego przetrwania. Współczesny umysł uważa zwykle ich tworzenie było stratą czasu – tworzyć coś pięknego, tylko po to by to zaraz niszczyć – i chce zachować takie coś w muzeum, wydobyć z tego jakąś “korzyść”. Taki sposób myślenia, w którym poświęcamy obecny moment na rzecz przyszłych jest dokładnie częścią mentalności rolnictwa, w której musimy siać aby zbierać, w którym przyszłość motywuje i usprawiedliwia pracę w chwili obecnej. Kiedy fotografujemy, nagrywamy, archiwizujemy teraźniejszość, jesteśmy napędzani przez ten sam niepokój jak rolnik, który wie, że jeżeli nie zgromadzi ziarna teraz, będzie go brakowało w przyszłości. Tak jak farmer nie ufa już ( tak jak ufali łowcy-zbieracze ) w Opatrzność, w obecną w naturze obfitość, tak też my jesteśmy w nałogu gromadzenia pięknych momentów jak gdyby ich podaż była ograniczona.

 

Charles Eisenstein, Ascent of Humanity ( 2007 )

 

 

 

 

 

 

 

health decay / degeneracja

August 6th, 2016

 

 

 

(…) Może jednak uda się wciąż uratować teorię niepokoju – a co z chorobą? Kiedy pytam moich studentów o najbardziej wartościowe osiągnięcie współczesnej technologii,  niezmiennie wskazują na medycynę, która, jak twierdzą, dała nam poziom zdrowia, bezpieczeństwa i długowieczności bez precedensu w historii. Taki pogląd jednakże nie docenia mocy i wyrafinowania tradycyjnej medycyny roślinnej w leczeniu ran i chorób, powszechnej w tamtych czasach. Musi także poradzić sobie z obserwacjami Westona Price, amerykańskiego dentysty żyjącego na początku dwudziestego wieku. Price był ciekawy przyczyn pogorszenia stanu uzębienia jakie dostrzegł w ciągu dekad swojej praktyki, i wysnuł hipotezę, iż szybki wzrost występowania przypadków obumierania zębów, nieprawidłowego uzębienia,  i szeregu innych, wcześniej rzadkich chorób niedentystycznych ma coś wspólnego z naszą dietą. Porzucił swoją praktykę i spędził wiele lat podrózując do odległych zakątków ziemi, gdzie ludzie wciąż żyli bez “nowoczesnej” żywności. Nie wszystkie społeczności jakie odwiedził żyły w epoce kamienia, ale były według naszych standardów prymitywne. Trafił do odległych, dostępnych tylko na mule wiosek w Szwajcarii, żył z Masajami w Afryce, Inuitami na Alasce, aborygenami w Australii, Polinezyjczykami na Pacyfiku. We wszystkich tych miejscach nie znalazł prawie przypadków próchnicy, nadwagi, chorób serca, raka. Zamiast tego zaobserwował wspaniałą kondycję fizyczną, łatwe porody,  szerokie szczęki ze wszystkimi 32 zębami. Diety były różne w różnych miejscach, ale miały pewne cechy wspólne.  Ludzie jedli bardzo mało rafinowanych węglowodanów, dużo żywego, sfermentowanego jedzenia, i konkretne ilości tłuszczu i mięsa z organów.  Ilość przyjmowanych witamin była wielokrotnie wyższa niż obecna norma.

 

Charles Eisenstein, “Ascent of Humanity” ( 2007)

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

“Na poziomie jednostki, teoria niepokoju próbuje wyjaśnić nudę następująco: nie możemy sobie pozwolić na to, aby po prostu siedzieć i nic nie robić. Jeżeli życie to zawody o to, kto przetrwa, wówczas nasze geny powinny zmuszać nas do wykorzystywania jak najlepiej każdego momentu, w celu zwiększenia naszych szans przetrwania i reprodukcji. Siedzenie i nie robienie niczego jest sprzeczne z naszym genetycznym zaprogramowaniem, które jest przyczyną naszego poczucia dyskomfortu, zmuszającego do zrobienia czegoś produktywnego. Tak z pewnością czuje się wiele ludzi poczas pustych momentów czy celowych eksperymentów z medytacją : kipiący niepokój, który mówi : “powinienem teraz Coś robić”. Ten kulturowy nawyk jest tak silny, iż nawet duchowe praktyki takie jak medytacja czy modlitwa są łatwo zamieniane w kolejne zadanie do wykonania, chwilę zainwestowane w kampanię ulepszania życia.”

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

“Przyjrzyjmy się poniższemu opisowi podejścia do pracy w grupie południowoamerykańskich łowców-zbieraczy :

 

‘Yamana nie są zdolni do ciągłego, codziennego znoju, co bardzo martwi europejskich farmerów i pracodawców, u których są często zatrudnieni. Ich praca jest bardziej serią startów i ataków, i podczas tych okazjonalnych wysiłków są w stanie wykrzesać znaczącą energię, przez pewien okres czasu. Potem jednakże ujawniają pragnienie niejasno długiego okresu odpoczynku, podczas którego wylegują się nic nie robiąc, bez oznak wielkiego zmęczenia… Jest oczywistym, iż powtarzająca się nieregularność tego rodzaju wpędza europejskiego pracodawcę w desperację, ale Indianin nic z tym nie może zrobić. Taka jego natura.’

 

Rasistowski wydźwięk tej wypowiedzi może być łatwo złagodzony przez skonfrontowanie się z pojawiającym się podejrzeniem, iż taka jest też i nasza natura. “Ich praca to seria startów i ataków…” Czy to nie opisuje także dziecka?  Czytelniku, czy czasem czujesz pragnienie “odpoczynku”, nawet gdy tak naprawdę nie jesteś zmęczony? To, że nasze obecne zachowania stoją w sprzeczności z “naturalnym charakterem”, to jedynie dowód potęg naszej akulturacji. Zostaliśmy przekonani, że nie możemy pozwolić sobie na takie życie, więc tresujemy samych siebie i nasze dzieci by przełamać ich “naturalny charakter” i zmusić  do ciężkiej pracy. Tak jak technologia chce ulepszyć naturę, tak też kultura próbuje udoskonalić ludzką naturę.”

 

[ Charles Eisenstein,  "Ascent of Humanity" ( 2007 ) ]

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Paul Shepard: Nature and Madness (1982)

 

(…) The food-producing societies that succeeded the hunter-gatherers attempted to make virtue of defect by intensifying the cultural proscriptions on what was to be eaten in a world where, for most people, there were fewer choices than their archaic ancestors enjoyed. And how was this tightening of the belt and expanded contempt achieved? It was built into the older child and adolescent. It could be frozen at that level as part of a more general developmental check. It may have been inevitable in the shift from totemic to caste thought about animals, corresponding to the change from hunting to farming, in which wild animals ceased to be used as metaphors central to personal identity(…)

The growth of self-identity requires coming to terms with the wild and uncontrollable within. Normally the child identifies frightening feelings and ideas with specific external objects. The sensed limitations of such objects aid his attempts to control his fears. As the natural containers for these projected feelings receded with the wilderness, a lack of substitutes may have left the child less able to cope and thus more dependent, his development impaired.

 

Produkujące swe jedzenie społeczeństwa, które nastąpiły po łowiecko-zbierackich, podjęły próbę uczynienia cnoty z wady [ ograniczonej w porównaniu do wcześniej palety dostępnych pokarmów ] poprzez zintensyfikowanie kulturowych zakazów tego, co może być jedzone w świecie, w którym dla większości ludzi, było mniej opcji niż dysponowali nimi ich archaiczni przodkowie. A jak to zaciskanie pasa i zwiększona pogarda zostały osiągnięte? Poprzez wbudowanie ich w starsze dzieci i nastolatków. Mogło zostać to zamrożone na tym etapie jako część bardziej ogólnej kontroli rozwoju. Było to zapewne nieuniknione podczas przejścia od totemicznego do kastowego myślenia o zwierzętach, powiązanego z przejściem od myślistwa do rolnictwa, w którym zwierzęta przestawały być metaforami centralnymi dla osobistego rozwoju.

Rozwój własnej tożsamości i autoidentyfikacji wymaga pogodzenia się z tym co dzikie i niekontrolowane wewnątrz. Zwykle dziecko identyfikuje przerażające uczucia i idea ze specyficznymi obiektami na zewnątrz. Wyczuwane ograniczenia takich obiektów wspomagają je w próbach kontrolowania tych strachów. Kiedy jednak naturalne naczynia na te projektowane uczucia zanikają wraz z dzikimi obszarami, brak substytutów może powodować iż dziecko jest mniej zdolne do poradzenia sobie, a tym samym bardziej zależne a jego rozwój upośledzony.

 

 

 

 

 

 

Perhaps there was no more dramatic change in the transition from hunting-gathering to farming than in the kind and number of possessions. Among archaic people who use no beasts of burden, true possessions are few and small. What objects are owned are divided between those privately held and those in which there is a joint interest. Among the latter, such as religious objects or the carcass of a game animal, the individual shares obligations as well as benefits, but in neither case does he accumulate or seem to feel impoverished. The wariness of gifts and the lack of accumulation found in these people are not due to nomadism, for the desire would still be evident. Nor can these characteristics be explained away as a culturally conditioned materialism, as that would beg the question.

 

 

Być może trudno o bardziej dramatyczną odmianę podczas przejścia od kultur zbieracko-łowieckich do rolniczych niż ta, co do rodzaju i ilości posiadanych dóbr. Wśród ludów pierwotnych, które nie używają zwierząt jucznych, posiadane przedmioty są nieliczne i niewielkie. Istniejące obiekty własności dzielą się na te prywatne i te, którymi zainteresowana jest społeczność. Co do tych drugich, takich jak obiekty czci religijnej czy trupy łownej zwierzyny, jednostka dzieli zarówno obowiązki jak i korzyści, ale w żadnym z wypadków nie akumuluje ani nie wydaje się czuć biedy. Ostrożność co do prezentów i brak akumulacji jaki widzimy u tych ludów nie są związane z nomadyzmem, bo wówczas dalej widać byłoby żądze. Nie można też tych cech wyjaśnić kulturowo uwarunkowanym materializmem.

 

 

 

 

 

 

This absence of wanting belongings seems more likely to be part of a psychological dimension of human life and its modification in civilization. “Belongings” is an interesting word, referring to membership and therefore to parts of a whole. If that whole is Me, then perhaps the acquisition of mostly man-made objects can contribute in some way to my identity a way that may compensate for some earlier means lost when people became sedentary and their world mostly man-made landscapes. Or, if objects fail to fully suffice, we want more and more, as we crave more of a pain-killing drug. In short, what is it about the domesticated civilized world that alters the concept of self so that it is enhanced by property?

 

 

Brak pożądania własności wydaje się raczej być częścią psychologicznego aspektu ludzkiego życia i jego modyfikacji w cywilizacji. “Własność” to ciekawe słowo, odnoszące się do kwestii tożsamości, granic między sobą a światem, części całości. Jeżeli ta całość to Ja, to być może zdobywanie głównie zrobionych przez człowieka obiektów może w jakiś sposób wspierać moją tożsamości, w sposób jaki kompensuje wcześniej posiadane i stracone środki, kiedy ludzie osiadli i ich świat ograniczył się głównie do własną ręką zbudowanego krajobrazu. A jeżeli te obiekty przestają w pełni wystarczać, chcemy więcej i więcej, tak jak więcej pożąda się zabijającego ból narkotyku. W skrócie, co jest takiego w udomowionym, cywilizowanym świecie, co zmienia koncept JA, że musi być wzbogacane posiadaniem?

 

 

 

 

 

 

 

My self is to some extent made by me, at least insofar as I seem to gain control over it. A wilderness environment is, on the contrary, mostly given. For the hunter-forager, this Me in a non-Me world is the most penetrating and powerful realization in life. The mature person in such a culture is not concerned with blunting that dreadful reality but with establishing lines of connectedness or relationship. Formal culture is shaped by the elaboration of covenants and negotiations with the Other. The separation makes impossible a fuzzy confusion; there is no vague “identity with nature,” but rather a lifelong task of formulating and internalizing treaties of affiliation. The forms and terms of that relationship become part of a secondary level of my identity, the background or gestalt. This refining of what-I-am-not is a developmental matter, and the human life cycle conforms to stages in its progress.

 

 

Moje ja jest w jakimś stopniu kreowane przeze mnie, przynajmniej na tyle, na ile jestem w stanie uzyskać nad tym kontrolę. Dziki krajobraz jest, przeciwnie do tego, przede wszystkim dany. Dla łowcy-zbieracza, to JA w świecie nie-JA jest najbardziej przenikającym i potężnym objawieniem życia. Dorosła osoba w takiej kulturze nie jest skupiona na znieczuleniu się na tą przerażającą rzeczywistość, ale na ustanowieniu sieci powiązań czy relacji. Formalna kultura kształtowana jest przez wypracowanie przymierzy i negocjacje z Innym. Rozdzielenie czyni niemożliwym mgliste zamieszanie : nie ma niejasnej “jedności z naturą”, ale raczej trwające całe życie zadanie formułowania i internalizacji traktatów przynależności. Formy i warunki tej relacji stają się częścią drugoplanowego poziomu mojej tożsamości, tłem czy też gestalt. Ta rafinacja tego, czym nie jestem to kwestia rozwoju, i ludzkie życie dopasowuje się do jego etapów.

 

 

 

 

 

 

 

Now consider the process in a world in which that Other has mostly disappeared. Food, tools, animals, structures, whole landscapes are man-made; even to me personally they seem more made than given and serve as extensions of that part of the self which I determine. My infantile ego glories in this great consuming I-am. Everything in sight belongs to me in the same sense as my members: legs, arms, hands, and so on. The buildings, streets, and cultivated fields are all continuous with my voluntary nervous system, my tamed, controlled self.

 

 

Teraz przyjrzyjmy się temu procesowi w świecie, w którym Inny w dużej mierze zniknął. Jedzenie, narzędzia, zwierzęta, struktury, całe krajobrazy są tworzone przez człowieka, nawet dla mnie osobiście wydają się bardziej zrobione niż ofiarowane i służą jako przedłużenie tej części Ja, którą sam określam. Moje infantylne ego kąpie się w chwale tego wielkiego konsumującego Ja-jestem. Wszystko w zasięgu wzroku należy do mnie, w tym samym sensie jak moje członki – nogi, ramiona, dłonie i tak dalej. Budynki, ulice, i pola uprawne są wszystkie kontynuacją mojego systemu nerwowego, mojego ujarzmionego, kontrolowalnego Ja.

 

 

 

 

 

 

In the ideology of farming, wild things are enemies of the tame; the wild Other is not the context but the opponent of “my” domain. Impulses, fears, and dreams the realm of the unconscious no longer are represented by the community of wild things with which I can work out a meaningful relationship. The unconscious is driven deeper and away with the wilderness. New definitions of the self by trade and political subordination in part replace the metaphoric reciprocity between natural and cultural in the totemic life of the hunter-foragers. But the new system defines by exclusion. What had been a complementary entity embracing friendly and dangerous parts in a unified cosmos now takes on the colors of hostility and fragmentation. Even where the great earth religions of high agriculture tend to mend this rupture in the mythology of the symbolic mother, its stunting of the identity process remains.

 

 

W ideologii rolniczej, rzeczy dzikie są wrogami oswojonego, dziki Inny nie jest częścią mojego kontekstu, ale przeciwnikiem”mojej” domeny. Impulsy, strachy i sny królestwa nieświadomości nie są już reprezentowane przez społeczność dzikich istot, z którą mogę wypracować pełne znaczenia relacje. Nowe definicje Ja poprzez handel i polityczne podporządkowanie zastępują częściowo metaforyczną wzajemność pomiędzy naturą i kulturą w totemicznym życiu łowców-zbieraczy. Ale nowy system definiuje poprzez wyłączenie. To, co było komplementarną całością obejmującą w zjednoczonym kosmosie zarówno przyjazne jak i niebezpieczne części, obecnie przyjmuje barwy wrogości i fragmentacji. Nawet tam, gdzie wielkie religie rolnicze próbują naprawić to rozdzielenie poprzez mitologię symbolicznej matki, zahamowanie procesu rozwoju tożsamości jest faktem.

 

 

 

 

 

 

As farming shifts from subsistence to monoculture, village specialists who do not themselves cultivate the soil appear. Their roles are psychologically and mythically reintegrated into society as a whole. Smith, potter, clerk, and priest become constituents of the new reality. That reality is for them all like the pot to the potter:

.     (1)  the wild world has reduced significance in his own conscious identity and may therefore be perceived (along with some part of himself) as chaotic;

.     (2)  he himself, like his pot, is a static made object, and, by inference, so is the rest of society and the world;

.     (3)  there is a central core of nonlivingness in himself;

.     (4)  the ultimate refinements in his unique self are to be achieved by acts of will or creativity;

.     (5)  daily labor routine, repetitive motions for long hours at a time is at the heart of his being;

.     (6)  his relationship to others is based on an exchange of possessions, and the accumulation 
of them is a measure of his personal achievement; and

.     (7)  the nonhuman world is primarily a source of substance to be shaped or made by man, as 
it was mythically by God.

.

These are but fragments of the world of the artisan. Gradations exist between that world and totemic cultures. The transition took many centuries before man’s concept of the wilderness was indeed defined by the first synonym in Roget’s Thesaurus: “disorder.”

 

 

Podczas gdy rolnictwo transformuje z nastawionego na przetrwanie w stronę monokultury, pojawiają się wioskowi specjaliści, którzy nie kultywują ziemi. Ich role sa psychologicznie i mitycznie reintegrowane w społeczeństwie jako całości. Kowal, garncarz, urzędnik, kapłan stają się składowymi nowej rzeczywistości. Ta rzeczywistość dla nich wszystkich jest jak garnek dla garncarza :

.     (1) dziki świat ma zmiejszone znaczenie dla jego własnej świadomej tożsamości, i może być w związku z tym postrzegany ( jak i niektóre jego własne części ) jako chaotyczny

.     (2) on sam, jak jego garnek, jest statycznym, ukończonym obiektem, i analogicznie, tak też postrzegana jest reszta społeczeństwa i świata;

.     (3) jest w nim samym centralny rdzeń nieożywienia;

.     (4) ostateczne wyrafinowanie jego unikalnego Ja jest osiągalne poprzez akty woli czy kreatywności;

.     (5) codzienna harówa, powtarzalne ruchu przez długie godziny są sednem jego bytu;

.     (6) jego relacje z innymi są oparte na wymianie dóbr, i akumulacja ich jest miarą jego osobistego sukcesu

.     (7) nie-ludzki świat jest głównie źródłem substancji, którą człowiek mitycznie przetwarza czy tworzy, tak jak mitycznie uczynił to Bóg.

To są tylko fragmenty świata rzemieślnika. Istnieją gradacje pomiędzy tym światem a kulturami totemicznymi. Przemiana trwała wiele wieków zanim wizja dzkiego świata została ostatecznie zawarta w słownikowym synonimie : “nieporządek”

 

 

 

 

 

 

In the earliest farming societies perhaps there were only nuances of the psychology of domestication. The individual would not see himself as a possession or conceive of being possessed by others until tribal villages coalesced into chiefdoms and he was conscripted or enslaved or his labor sold as a commodity, events that may have been as much an outcome as a cause of the new consciousness. That was many generations in the future as the first harvesters of wild wheat began to save some grains to plant. Yet we see them headed, however tentatively, toward the view of the planet as a thing rather than a thou, a product instead of an organism, to be possessed rather than encountered as a presence.

 

 

W najwcześniejszych społecznościach rolniczych być może były tylko niuanse tej psychologii udomowienia. Jednostka nie widziała się jako własności, czy nie miała konceptu bycia posiadanym przez innych, dopóki plemienne wioski nie złączyły się w królestwa a on nie został zaciągnięty do wojska czy zniewolony lub też jego praca sprzedana jako towar, wydarzenia, które mogły być w takim samym stopniu rezultatem jak i przyczyną nowej świadomosci. To zdarzyło się wiele pokoleń po tym jak pierwsi uprawiający dziką pszenicę zaczęli odkładać część ziarna w celu zasiewu. Widzimy ich już jednak jak rozpoczynają podróż, choć ostrożnie, w stronę obrazu planety jako rzeczy bardziej niż bytu, produktu bardziej niż organizmu, który się posiada raczej niż doświadcza jako coś żywego.

 

 

 

 

 

 

This attitude connects with the psychological position of early infancy, when differentiation between the living and the nonliving is still unclear. The badly nurtured infant may become imprinted with the hardness of its cradle or bottle so irreversibly that it cannot, even as an adult, form fully caring human relationships. But that is the extreme case. The earliest farmers were inclined to represent the landscape as a living being, even, at first, to conceive life in made things. But as those things became commodities and infancy was reshaped accordingly, the cosmos would become increasingly ambiguous. Attempts to resolve this conflict between the “itness” and the numen of things both the landscape and its reciprocal, the inner self are a major goal of the religious and cultural activity of civilization.

 

 

Takie podejście łączy się z psychologicznym stanem wczesnego okresu niemowlęcego, kiedy rozróżnienie pomiędzy tym co żywe a nieożywione jest wciąż niejasne. Pozbawiony bliskości niemowlak może mieć wdrukowaną twardość swej kołyski czy butelki tak nieodwracalnie, iż nie może, nawet jako dorosły, zbudować w pełni czułych relacji międzyludzkich. To jednak ekstremalny przykład. Najwcześniejsi rolnicy byli skłonni postrzegać krajobraz jako żyjący byt, a nawet, na początku, widzieć życie w rzeczach wyprodukowanych. Jednak gdy te rzeczy stały się towarami a okres niemowlęcy odpowiednio przekształcony, kosmos stał się coraz bardziej niejasny. Próby rozwiązania tego konfliktu,  pomiędzy martwotą a boskością rzeczy, zarówno krajobrazu, jak i odpowiadającego mu wewnętrznemu krajobrazu, stanowią jeden głównych cel religijnej i kulturalnej aktywności w cywilizacji.

 

 

 

 

 

 

The domestication of animals had effects on human perception that went far beyond its economic implications. Men had been observing animals closely as a major intellectual activity for several million years. They have not been deterred, even by so momentous a change in the condition of man/animal relationship as domestication, but the message has been altered. Changes in the animals themselves, brought about by captivity and breeding programs, are widely recognized. These changes include plumper and more rounded features, greater docility and submissiveness, reduced mobility, simplification of complex behaviors (such as courtship), the broadening or generalizing of signals to which social responses are given (such as following behavior), reduced hardiness, and less specialized environmental and nutritional requirements. The sum effect of these is infantilization. The new message is an emotional appeal, sense of mastery, and relative simplicity of animal life. The style conveyed as a metaphor by the wild animal is altered to literal model and metonymic subordinate: life is inevitable physical deformity and limitation, mindless frolic and alarms, bluntness, following and being herded, being fertile when called upon, representing nature at a new, cruder level.

 

 

Udomowienie zwierząt miało skutki dla ludzkiej percepcji idące dalej niż bezpośrednie konsekwencje ekonomiczne. Ludzie obserwowali zwierzęta uważnie, jako jedno ze swoich głównych intelektualnych zajęć, przez setki tysięcy lat. Nie zostali zniechęceni, nawet przez tą tak znaczącą zmianę w relacji człowiek-zwierzę jaką było udomowienie, ale przekaz został zmieniony. Zmiany w zachowaniu samych zwierząt, spowodowane przez niewole i programy hodowlane są dobrze poznane. Te zmiany obejmują bardziej miękkie, obfite i zaokrąglone kształty, większą pokorę i poddanie, ograniczoną ruchliwość, uproszczenie skomplikowanych zachowań ( takich jak rytuały godowe ), obniżoną wytrwałość i mniej wyspecjalizowane środowiskowe i żywieniowe potrzeby. Sumą tych efektów jest infantylizacja. Nowy przekaz to emocjonalne wezwanie, wrażenie podporządkowania i relatywna prostota zwierzęcego życia. Styl przekazany jako metafora przez dzikie zwierzę zmienia się na dosłowny model i metonomiczna niższość  : życie to nieuchronna fizyczna deformacja i ograniczenie, bezmyślne harce i pobudzenia, przytępienie, posłuszność i bycie w stadzie, bycie płodnym kiedy tak trzeba, reprezentowanie natury na nowym, bardziej prymitywnym poziomie.

 

 

 

 

 

 

One or another of the domesticated forms was widely used as a substitute in human relations; as slave, sexual partner, companion, caretaker, family member. Animal and human discriminations that sustained barriers between species were breached, suggesting nothing so much in human experience as the very small child’s inability to see the difference between dogs and cows. Pet-keeping, virtually a civilized institution, is an abyss of covert and unconscious uses of animals in the service of psychological needs, glossed over as play and companionship. The more extremely perverted private abuse of animals grades off into the sadistic slaughter of animals in public spectacles, of which the modern bullfight is an extravagant example.

Before civilization, animals were seen as belonging to their own nation and to be the bearers of messages and gifts of meat from a sacred domain. In the village they became possessions. Yet ancient avatars, they remained fascinating in human eyes.

 

 

Ta czy inna z udomowionych form była powszechnie używana jako substytut ludzkich relacji – jako niewolnik, seksualny partner, towarzysz, opiekun, członek rodziny. Rozróżnienie między ludźmi a zwierzętami które wyznaczało granice między gatunkami zostało złamane, sugerując wyraźnie stan w jakim znajduje się bardzo małe dziecko, niezdolne dojrzeć różnice między psami i krowami. Trzymanie zwierząt- maskotek, klasyczny rytuał cywilizacji, stanowi przepaść ukrytego i nieświadomego używania zwierząt dla zaspokojenia psychologicznych potrzeb, ukrytego pod płaszczykiem zabawy i towarzystwa. Bardziej ekstremalne perwersyjne wykorzystanie zwierząt znajdziemy w sadystycznej rzezi w publicznych spektaklach,  których współczesnym przykładem może być ekstrawagancka rozrywka walk byków.

Przed cywilizacją, zwierzęta postrzegano jako należące do swego własnego narodu, niosące wiadomości i podarunki mięsa ze świętej przestrzeni. W wiosce stały się własnością, przedmiotem. A jednak, jako pradawne awatary, pozostają fascynujące w ludzkich oczach.

 

 

 

 

 

 

A select and altered little group of animals, filtered through the bottleneck of domestication, came in human experience to represent the whole of animals of value to people. The ancient human approach to consciousness by seeing or discovering the self through other eyes and the need to encounter the otherness of the cosmos in its kindred aspect were two of the burdens thrust upon these deformed creatures. To educate his powers of discrimination and wonder, the child, born to expect subtle and infinite possibilities, was presented with fat hulks, vicious manics, and hypertrophied drudges. The psychological introjection of these as part of the self put the child on a detour in the developmental process that would culminate in a dead end, posted “You can’t get there from here.”

 

 

Wybrana i zmodyfikowana mała grupka zwierząt, przefitrowana przez sito udomowienia, stała się we współczesnym ludzkim doświadczeniu reprezentacją przydatności zwierząt w ogóle. Pradawne ludzkie podejście do świadomości poprzez patrzenie czy odkrywanie siebie przez inne oczy i potrzeba spotkania z odmiennością kosmosu w jej pokrewnym aspekcie były dwoma z brzemień narzuconych tym zdeformowanym kreaturom. Aby rozwinąć jego umiejętności rozróżniania i podziwu, dziecku, urodzonemu z perspektywami wyrafinowanych i nieskończonych możliwości, przedstawiono grube tułowia, złośliwe manie, przerośnięte woły robocze. Psychologiczna introjekcja tych jako części Ja, wpychała dziecko na manowce w jego procesie rozwoju, które ostatecznie kończyły się martwym zaułkiem, z szyldem – “Stąd dalej się nie dostaniesz”

 

 

 

 

 

 

 

Proudly powered by WordPress. Theme developed with WordPress Theme Generator.
Copyright © światosław / tales from the world. All rights reserved.