światosław / tales from the world

the book

December 20th, 2012

 

 

 

 

 

 

 

[ Algeria, November 2012 / Algieria, listopad 2012 ]

 

 

 

 

 

 

 

These photos come from gathering of qalandars, who follow Red Falcon, Lal Shahbaz Qalandar. The main technique of getting in contact with the divine , apart from breath control, meditation and hashish is for them the dhamal, sacred trance to the rhytm of drums. All time in various spots in Sehwan Sharif and every evening in the courtyard of temple built on the grave of their saint the dhamalis, as the dancers are called, gather, even after dark sweating from the heat of day reflecting from marble floors. They are barefoot and intoxicated, with smoke and love for the saint. Mast Qalandar ! The shouts echo the temple walls , mast being the state of ecstasy, temporary abandonment , release from the rules of this world, a glimpse of the eternal, to be reached for ever after a long path or in a sudden enlightenment, but here savored by impatient souls longing the taste of being connected. There are some who leave ordinary lives having tasted the drunken state , as the crazy Sufi sometimes call it, but most are ordinary pilgrims who want to participate in this special occasion, on anniversary of saint’s marriage to eternity, urs, the ending of this life. By getting into the trance they heal themselves, they rinse of the pollution of their stress and troubles. Women loosen their hair, they are free to do whatever comes to them, ordinary rules do not apply, for it is not their ego that acts, but this what is within and without.

The red colour is not accidental. It is a link across cultures leading into common background of shamanic trance.  Sehwan Sharif before the arrival of Islam was called Shivastan, a holy city of the cosmic dancer, Shiva. Coming here from India is easy to see the connection, and many Hindus of Sindh come to respect the saint too.

 

***

 

Zdjęcia pochodzą ze zgromadzenia kalandarów, podążających ścieżką Czerwonego Sokoła, Lal Shahbaz Qalandara. Główną ich techniką kontaktu z Bogiem jest przede wszystkim ( poza kontrolą oddechu, medytacją i haszyszem ) dhamal, święty trans w rytm wielkich bębnów.  Cały czas w różnych miejscach Sehwan Sharif oraz każdego wieczoru na dziedzińcu świątyni zbudowanej na grobie Sokoła dhamalis, bo tak zwie się na wchodzących w trans, gromadzą się, nawet po zmroku pocąc się obficie od gorąca jakie w ciągu dnia zgromadziły mury i marmurowa posadzka. Są na boso i pijani, pijani haszyszem i miłością do świętego. Mast Qalandar ! Krzyczą szaleńcy i krzyczy echo, mast oznaczające stan ekstazy, tymczasowego zapomnienia , wyzwolenia z reguł tego świata, dunya, świata gry, do przebłysku wieczności, stan do osiągnięcia na stałe po długiej ścieżce albo w nagłym oświeceniu, a tutaj smakowany przez niecierpliwe dusze, stęsknione smaku podłączenia. Niektórzy z nich rezygnują ze zwykłego życia, kiedy już poznali to co chodzi, ten pijany stan, jak nazywają go niektórzy z szalonych sufi, ale większość to zwyczajni pielgrzymi, którzy uczestniczyć chcą w nim podczas tej szczególnej okazji, w święto zwane urs. Urs oznacza wesele, to radosne zaślubiny z wiecznością, rocznica dnia kiedy święty opuścił ten świat. Wchodząc w dhamal,  przybyli poddają się leczeniu, oczyszczeniu z brudu stresu, smutków i kłopotów. Kobiety odkrywają swe włosy w dzikim pogo, są wolne, mogą robić to co do nich przyjdzie, zwykłe konwencje nie mają tutaj zastosowania, bo to nie ich ego działa, ale to co jest tak wewnątrz jak i na zewnątrz.

Czerwony kolor nie jest przypadkowy. To jedna z nici splecionych między kulturami, biegnących w głąb, do wspólnego źródła w szamańskim transie. Sehwan Sharif przed epoką islamu zwano Sziwastanem, było to święte miasto Sziwy, kosmicznego tancerza. Przyjeżdżam tutaj z Indii i nie trudno zauważyc podobieństwa, nietrudno o to pewnie również wielu Hindusom z Sindh którzy też pielgrzymują do grobu Sokoła.

 

 

***

 

 

 

 

***

 

 

***

 

 

 

 

[ Pakistan, July 2012 / Pakistan, lipiec 2012 ]

 

 

 

salt / sól

December 17th, 2012

 

 

 

These people are struggling to tear the salt out of Assale lake flatlands in Danakil depression, and then to transport it to highlands towns, like Mekele. What these picture won’t tell you is that they do against the stream of development, that finally arrives in Africa, as some would like to see that process, and one of the side effects will be separation of man and animal working together since generations.  Whether man will be happier riding his salt laden trucks to a beer in greasy petrol station, while his wife feeds their pets imprisoned in his neurotic family compound, it may be doubtful, but change is inevitable.  The locals involved in salt caravans articificially stopped the holy progress for a while, and blocked trucks that already were ready to come on new Chinese road. So now the camels and donkeys are still making three day journey even if economically it makes sense no more.

 

***

 

Ci ludzie trudzą się aby wydrzeć sól z dna wyschniętego jeziora Assale w depresji Danakil, i przetransportować ją na grzbietach jucznych zwierząt do miast na wyżynie takich jak Mekele.  Zdjęcia nie powiedzą wam jednak o ważnej rzeczy, otóż jest to ostatni epizod walki z prądem rozwoju, który wreszcie ( jak wielu chciałoby to widzieć ) dociera i do Afryki, i jednym z jego skutków ubocznych będzie rozdzielenie człowieka i zwierzęcia pracujących razem od pokoleń. Czy człowiek będzie szczęśliwszy prowadząc załadowaną solnymi bryłami ciężarówkę aby szybciej dotrzeć do piwa na śmierdzącej stacji benzynowej podczas gdy jego żona karmi domowe zwierzęta ( zwane przyjaciółmi ), uwięzione w ich domowej neurozie, bardzo to wątpliwe, ale zmiana jest nieunikniona. Tutejsi mieszkańcy związani z wydobyciem i transportem soli karawanami sztucznie wstrzymali na razie ten święty postęp, blokując wjazd ciężarówkom, które gotowe były już do pracy na nowej chińskiej drodze. Teraz więc wielbłądy i osiołki nadal pokonują trzydniową trasę, pomimo tego, że z ekonomicznego punktu widzenia nie ma to już sensu.

 

 

 

 

 

 

***

 

 

 

 

 

[ Ethiopia, November 2012 / Etiopia, listopad 2012 ]

 

 

 

December 16th, 2012

 

 

 

 

 

[ Algeria, Novemeber 2012 / Algieria, listopad 2012 ]

 

 

 

 

 

 

 

 

 

I sleep on the rooftops in the sea of white vests and moustaches. I hide in the shelter of concrete half-finished arcades peopled with mad men who strive to see universe in grain of sand.  A song of plastic guitar and chain on the neck, platonic love affair to bear fruit in future.

 

***

 

Sypiam na dachach przepełnionych białymi podkoszulkami i wąsami, w dzień chowam się w betonowych arkadach zaludnionych spoconymi szaleńcami którzy próbują dostrzec wszechświat w ziarnku piasku. Pieśń plastikowej gitary i żelaza na szyi, platoniczna miłość która przeniesie owoce w przyszłości.

 

 

 

 

***

 

 

***

 

 

 

***

 

 

***

 

 

 

***

 

 

[ Pakistan, July 2012 / Pakistan lipiec 2012 ]

 

 

 

 

 

Proudly powered by WordPress. Theme developed with WordPress Theme Generator.
Copyright © światosław / tales from the world. All rights reserved.