światosław / tales from the world

Archive for:

Against civilization / Przeciw cywilizacji

 

 

 

Let that sink in, lovers of Pachamama :

“( Incas ) burned so much firewood ( for their solar gods ) that the countryside around Cusco was denuded of trees ; they offered huge amounts of food and fine clothing to the gods, especially the Sun.

 

It was for quite some time that I found hard to understand many spiritual counterculture representants’ enchantment with chosen empires of the new world, such as Maya or Inca. I can recognize in the need of pride source why local populations may respect or even worship their distant ancestors, while bitching about current, elected governments, even though I never believed that pride is a good remedy for low self-esteem, I rather see them as two sides of the same coin. But why scores of critics and refugees from ¨Western¨ patriarchal regimes of oppression and domination, outcasts from Babylon, as they sometimes describe themselves, choose to worship totalitarian rulers of the past, tyrannical oppressors of all kinds of minorities, pioneers of forced resettlement of nations, performers of human sacrifice, theocrats, killers of own brothers, who build their empires by sweat of generations of forced labourers, that never fails to amaze me. But then again, I was never impressed by abilities of certain people to force others to pile lots of bricks or stones, these systems of oppression and its fruits called civilization. You may argue that lots of people are, and they willfully supported and worshipped their Inca ( = ruling elite ) masters, but a system of ruthless punishments for disobedience recorded in chronicles, as well as similar sights of conquered, occupied crowds in Eastern European streets forced into cheering their Stalins suggest otherwise.

 

But I am here more interested in psychology of Inca´s themselves and what we can learn from it for ourselves, especially that, as we can see all around us, similar mechanisms are at play in human psyche of today, as well as in society at large. Society that is constructed out of pathological overgrowth of one of components of human being, that is parasitical, always hungry ego. Society of domination, unlimited as cancer expansion, which in reality suffers deep void, emptiness, covered up by shiny artifacts and appolinian propaganda, all because of denial of the shadow. Society of unchecked sun, proud master, that forgotten or even demonized the wisdom of the snake.

 

Ego wants to speak, does not want to listen to uncomfortable truths. Ego is control, chaos kept at bay, all little elements must be dominated, put into order of the empire of soul, there is no space for trickster, no space for questioning the dogma. Certain ancient cultures knew this danger and carefully preserved the remnant of shamanic voice in form of oracles, irrational source of wisdom, to be consulted and listened to, despite own desires and plans. But totalitarian tyrans tend to forget about this balance. There was such an oracle in Peru, a place called Pachacamac, serving for generations, until the Incas took it, in their quest to subdue everything to their one and only – as is the Sun – authority. It was allowed some degree of independence, even sons of Sun were afraid of the old chtonic force of the earth. But if one reads their story as a tale of subconscious being progressively conquered by the sunny egoes of the rulers, then it is not surprising that eventually it acts against them, and in the crucial moment of Spanish conquest, when consulted by Atahualpa, Pachacamac lies to him, saying that newcomers are no threat to fear. We all know further story of the fall, what goes too much up, must go down.

 

 

 

 

Przemyślcie dobrze poniższe słowa, miłośnicy Matki Natury :

 

” ( Inkowie ) palili ( dla swoich solarnych bogów ) tak wiele drewna, że kraina wokół Cusco została pozbawiona drzew ; ofiarowywali ogromne ilości jedzenia i drogich tkanin swoim bogom, zwłaszcza Słońcu”

 

Od dłuższego już czasu miałem problem ze zrozumieniem wielu reprezentantów duchowej kontrkultury, zakochanych w niektórych, wybranych imperiach nowego świata, na przykład Majów czy też Inków. Jestem w stanie rozpoznać w potrzebie źródła dumy powód takiej fascynacji czy nawet kultu dawnych przodków wśród lokalnych mieszkańców, którzy równocześnie klną na współczesne, wybrane przez siebie przecież rządy, chociaż i tak osobiście uważam, że duma nie jest rozwiązaniem problemu niskiej samooceny, to raczej dwie strony tego samego medalu. Ale dlaczego tylu spośród krytyków i uchodźców spod opresji “zachodnich” patriarchalnych reżimów, uciekinierów z Babilonu, jak się czasem sami określają, decyduje się na kult totalitarnych egzotycznych władców przeszłości, tyranów prześladujących liczne mniejszości, pionierów przymusowych przesiedleń, ofiar z ludzi, teokratów, bratobójców, którzy zbudowali swoje imperia na pocie pokoleń przymusowych robotników, to nigdy nie przestaje mnie zadziwiać. Cóż, nigdy nie imponowały mi specjalnie talenty niektórych ludzi do zmuszania innych by gromadzili na kupie wiele cegieł czy kamieni, te systemy opresji i ich owoce zwane cywilizacją. Można argumentować że wielu ludzi się tym jara, i ochoczo wspierało i czciło swoich Inków ( = panów i władców ), ale system brutalnych kar za nieposłuszeństwo zachowany w kronikach, jak i podobne obrazki podbitych, uciskanych tłumów Europy Wschodniej, zmuszonych do radosnego wiwatowania swoim Stalinom sugerują raczej coś innego.

 

Ale tutaj jestem bardziej zainteresowany psychologią samych Inków, i tym co możemy się z niej nauczyć, zwłaszcza że, jak widzimy wokół nas, podobne mechanizmy funkcjonują we współczesnej psychice, jak i w społeczeństwie. Społeczeństwie, jakie zbudowane jest na patologicznym rozroście jednej ze składowych ludzkiej istoty, to znaczy pasożytniczym, zawsze głodnym ego. Społeczeństwie dominacji, nieograniczonej niczym rak ekspansji, które w rzeczywistości cierpi z powodu głębokiej pustki, przykrytej lśniącymi artefaktami, apolińską propagandą, wszystko z powodu wyparcia cienia. Społeczeństwie niepohamowanego, zaborczego Słońca, dumnego pana, które zapomniało, a nawet zdemonizowało wiedzę węża.

 

Ego chce przemawiać, nie chce słuchać niewygodnych prawd. Ego to kontrola, wypierany chaos, wszystkie drobne elementy muszą być zdominowane, poukładane w racjonalną układankę imperium duszy, nie ma tu miejsca dla trickstera, nie ma miejsca na kwestionowanie dogmatu. Pierwotne kultury znały to zagrożenie, i przechowały pozostałość szamańskiego głosu ostrzegawczego w formie wyroczni, nieracjonalnego źródła mądrości, którego warto posłuchać, wbrew własnym pragnieniom i planom. Ale totalitarni władcy zwykle zapominają o tej równowadze, ku swojej zgubie. Istniała w Peru taka wyrocznia, miejsce zwane Pachacamac, służaca pokoleniom i niezależnym narodom, aż nie przejęli jej Inkowie, w swojej krucjacie podporządkowania wszystkiego swojej , jedynej jak Słońce, władzy. Pozostawiono mu nadal nieco niezależności, nawet synowie Słońca bali się starej chtonicznej siły ziemi, choć uznali ją za podrzędną. Ale jeżeli czytamy ich historię jako opowieść o podświadomości stopniowo podbijanej przez słoneczne ego władców, to nie zaskakuje iż ostatecznie obraca się ona przeciw nim, i w kluczowym momencie hiszpańskiego podboju Pachacamac okłamuje Atahualpę szukającego rady, mówiąc mu iż przybysze nie są żadnym zagrożeniem. Wiemy co działo się dalej, co się za wysoko wspięło, musi boleśnie spaść.

 

 

 

 

 

Just as the arrogant rulers of the highlands who failed to penetrate the thicksness of the jungle and to subdue its wild inhabitants, angry at their failure devised a view of the spiritual world divided into pure and sophisticated high world, hanan pacha, connected with male and solar values, and hurin pacha, low chtonic land of the death, moist and feminine, so their Christian counterparts, rooted in semitic desert traditions, worshipped only ancient high wind creator, Jahwe, and scorned the inner wisdom of the serpent. The truth was to be imposed from above, royal edict not be questioned, be it from masters in Cusco, ¨navel of the world¨, or Catholic monarchs of Vatican representing even higher lord. The exoteric, formal knowledge and rules are what ego loves and it is useful for creating empires, effective piling of bricks, but devastating for nature, both the one at large, and the one inside. It eventually brings disaster, and this is what happened to the Incas. Their shiny egoes climbed to such heights, that they were just calling out for the likes of conquistadors, their mirror reflections, to come and conquer, because ego, like cancer, in the end is its own destroyer. It was the love of solar gold, and disregard for own brother, it was the love of own words, own theological creations, that all protagonists of this story shared, and that until this day continues to destroy their souls, and sometimes, in a serpentine twist of fate, when things are bad, they end up coming to drink ayahuasca with us, to the green matrix of the jungle, to listen to the snake again.

This is where I’d rather be, in balance and coexistence, in vibrating matrix of life, matrix of constant checks and balances, not domination over scorched plain, or stony plaza build upon it, where artificial idols, constructs of human mind, are paraded just as before Incas paraded their own mummies, in love with themselves only, with their own WORD, silencing all others, this rich symphony of nature, full of paradoxes. I want to be the serpent sneaking out of boring palace of one and only truth, before it crumbles to its doom.

 

 

 

 

Tak samo jak aroganccy władcy wysokich gór, którym nie udała się penetracja ciemnej gęstej dżunglii i podporządkowanie jej dzikich mieszkańców, wściekli na swoją porażkę wymyślili obraz duchowego świata podzielonego na czysty i wyrafinowany hanan pacha, świat wysoki, związany z solarnymi i męskimi wartościami, oraz hurin pacha, niski świat, chtoniczne królestwo śmierci, wilgoci i kobiecości,  tak ich chrześcijańscy odpowiednicy, zakorzenieni w semickich pustynnych tradycjach, czcili jedynie swego starożytnego boga wiatru, Jahwe na wysokościach, i gardzili wewnętrzną mądrością węża.  Prawda była narzucana z góry, jak królewski edykt, którego się nie kwestionuje, czy to od władców z  Cusco,”pępka świata”, czy od katolickich monarchów z Watykanu, namiestników jeszcze wyższego i bardziej odległego pana. Egzoteryczna, formalna wiedza i zasady są czymś, co ego kocha i co jest użyteczne do budowania imperiów, efektywnego składania cegieł do kupy, ale równocześnie niszczące dla natury, zarówno tej na zewnątrz, jak i tej wewnętrznej. Ostatecznie sprowadza kataklizm, i to się właśnie przydarzyło Inkom. Ich lśniące ego wspięło się na takie wyżyny, że było to jak wzywanie kogoś takiego jak konkwistadorzy, ich lustrzane odbicie, aby przybyli i podbili, bo ego, jak rak, ostatecznie jest przyczyną swej własnej zagłady. Miłość dla słonecznego złota, i nieposzanowanie własnego brata, miłość dla własnych słów, własnych teologicznych konstrukcji były czymś co łączyło wszystkich uczestników tej historii, i co po dziś dzień dalej niszczy ich dusze, aż czasem, w wężowym zwrocie losu, kiedy już jest źle, trafiają do nas, by w zielonej macierzy dżungli wypić ayahuaskę i posłuchać ponownie węża.

 

Wolę być tutaj, w równowadze, we współistnieniu, w wibrującej macierzy życia, w ogrodzie współzależności a nie dominacji nad wysuszonym płaskowyżem, czy na kamiennym rynku nań wybudowanym, gdzie sztuczne idole, produkty ludzkiego umysłu, są obnoszone na paradach, dokładnie tu gdzie Inkowie paradowali swoje mumie, zakochani w sobie samych, w swym własnym SŁOWIE, uciszając pozostałe, całą tą bogatą symfonię natury, pełną paradoksów. Chcę być wężem wyślizgującym się z nudnego pałacu jedynej słusznej prawdy, zanim zawali się na dobre.

 

 

 

 

 

toil of the land / trud ziemi

August 10th, 2017

 

 

How upside down our world is, I think, when I look at the cassava we planted more than half a year ago. How much sweat, how many rains, how many days, how many weeds. To nourish our bodies months after with the most basic ingredients, to sustain life, with such an effort. And yet, the countless farmers of the world, those who without machines, without chemicals tend to yam in African jungles, rice in plains of Bangladesh, potatoes in the Andes, they are the lowest rungs in the ranks of our modern civilization, next to beggars, hardly able to pay their children school fees with their heroic struggle. Not for them gap year trips, not for them wondering about self-improvement, weekend yoga classes, paintball clashes.

 

We are on half starving diet for only two weeks, to practice our patience, to communicate better with plants we work with, to step back from daily trance. But that austerity is not far removed from so many men daily diet, daily life, daily trance. When weak, hungry and thirsty I sing in the night of ceremony, images of countless generations praying for daily bread, for drop of rain, for mercy become reality for a short moment. I am humble and humiliated at the same time, both because of my temporary state and because of shame that so often I take for granted the fact that it is only temporary. Any amount of “gracias” that night will rung fake if I fail to remember tomorrow. And yet, by every thought, by every song, by every step, I must believe, we may be transformed.

 

 

 

 

 

Jak do góry nogami jest nasz świat postawiony, myślę, gdy patrzę na kassawę posadzoną ponad pół roku temu. Ile potu, ile deszczy, ile dni, ile chwastów wyrwanych. Aby odżywić nasze ciała miesiące później najbardziej podstawowymi składnikami, podtrzymać życie, takim wysiłkiem. A jednak, rzesze rolników świata, tych, którzy bez maszyn, bez chemikaliów uprawiają swój yam gdzieś w dżunglach Afryki, ryż na rozlewiskach Bangladeszu, ziemniaki w Andach, są oni gdzieś na nizinach hierarchii naszej współczesnej cywilizacji, koło żebraków, ledwie zdolni zapłacić za podstawową szkołę swych dzieci, utrzymać je swym heroicznym wysiłkiem. Nie dla nich kształcące wycieczki na koniec świata, rozwój osobisty, weekendowe zajęcia jogi, bitwy paintballowe.

 

Jesteśmy na wpół głodowej diecie od dwóch tygodni. Trochę ryżu, troche yuki, trochę wody. Robimy to by lepiej zrozumieć rośliny z jakimi pracujemy, ćwiczyć cierpliwość, wykroczyć poza codzienny trans. A przecież ta asceza nie jest daleko od codziennej diety wielu mieszkańców tego globu, ich codziennego życia, codziennego transu. Kiedy słaby, głodny i spragniony śpiewam w noc ceremonii, obrazy niezliczonych pokoleń modlących się o chleb powszedni, o kroplę deszczu, o litość, stają się na krótką chwilę rzeczywistością. Jestem pokorny i zarazem upokorzony, zarówno z powodu mojego tymczasowego stanu jak i z powodu wstydu, że tak często biorę za oczywiste iż jest tylko tymczasowy. Każda ilość “gracias” tej nocy zabrzmi fałszywie, jeżeli nie uda mi się pamiętać o tym jutro. A jednak, poprzez każdą myśl, każdą pieśń, każdy krok, muszę wierzyć, możemy dokonać transformacji.

 

 

 

technofix

September 2nd, 2016

 

 

 

W nieliniowym systemie takim jak społeczeństwo czy ekologia, efekty jakiegolwiek technologicznego rozwiązania są całkowicie nieprzewidywalne. Wprowadźcie nowy gatunek by kontrolować szkodnika, i końcowym rezultatem może być jeszcze gorszy szkodnik. Ponieście poziom serotoniny selektywnym inhibitorem, i końcowy rezultat może oznaczać redukcję liczby receptorów serotoniny i do tego innych neurotransmitorów, co przyniesie depresję jeszcze gorszą niż przedtem. Zbudujcie nową drogę aby ulżyć zakorkowanym ulicom i nowe inwestycje za nią idące mogą uczynić korki jeszcze gorszymi. Wytnijcie wszystkie wolno rosnące drzewa i zastąpcie je szybko wzrastającymi potencjalnymi źródłami drewna, i choroby jakie mogą przetoczyć się przez taki osłabiony ekosystem leśnej plantacji zaowocują mniejszą, a nie większą ilością drewna. Wprowadźcie komputery aby zredukować trud pracy biurowej i ludzie ostatecznie będą spędzać przy swoich biurkach więcej czasu niż kiedykolwiek wcześniej. Dodajcie azotowe nawozy aby zwiększyć płodność ziemi i idące za tym zmiany w ekologii gleby uczynią ją mniej płodną. Wszystkie te nieprzewidywalne a nawet odwrotne od zamierzonych rezultaty są skutkiem nieliniowości. Możemy udawać, że świat jest liniowy i wymuszać nasze założenie do pewnego stopnia, ale jedynie za cenę coraz wyższych kosztów utraconej wolności i życia, ponieważ poza bardzo wąską dziedziną, świat w istocie nie jest liniowy. Nasza cywilizacja jest zbudowana na tym malutkim segmencie, który jest liniowy, lub może być tak postrzegany. Dzisiaj ta ułuda się sypie. Cena stała się nie do wytrzymania. Jak kolwiek jednak nie do wytrzymania będzie, będziemy usiłowali wytrwać, tak długo jak jesteśmy nieświadomi alternatywy. Będziemy próbowali naprawiać fiasko kontroli jeszcze większą kontrolą, intensyfikując plądrowanie ziemi, życia, piękna i zdrowia, aż wszystkie zostaną doszczętnie skonsumowane.

 

Charles Eisenstein, “Ascent of Humanity” ( 2007 )

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Pomoce i udogodnienia technologii stały się narzędziami przetrwania na poziomie biologicznym. Większość tej zależności jest iluzją, funkcją ignorancji : w wypadku farmaceutyków, ignorancji co do medycyny naturalnej i dbałości o ciało, w wypadku porodu, instytucjonalnej nieufności wobec kobiecego ciała i wyuczonego strachu, który zmusza kobiety do szukania pomocy ekspertów. Chociaż zależność od technologii nie jest jeszcze totalna, powoli tracimy nasze umiejętności chodzenia, spania, kucania, siedzenia ze skrzyżowanymi nogami, biegania, defekacji ( dlatego tyle reklam środków na zatwardzenie w tv ), a nawet oddychania. Technologia spełnia za nas funkcje, które wcześniej należały do nas.

 

W większości wypadków to uzależnienie jeszcze nie zostało zintegrowane w naszych genach i jest w zasadzie odwracalne. Pomimo to, w istocie sprzedaliśmy, a w najlepszym wypadku oddaliśmy w zastaw, sporą część naszego fizycznego zdrowia na potrzeby ekonomii pieniądza. Moje zdrowie jest zasobem, który da się zamienić w pieniądze, na przykład przedawkując nadgodziny w biurze czy pracując w ryzykownych warunkach. Pamiętacie odwieczny biznesowy pomysł zabrania czegoś komuś i potem odsprzedania? Technologiczne społeczeństwo, poprzez swoje udogodnienia i wymogi zabrało nasze zdrowie i teraz nam je sprzedaje, za pieniądze, poprzez machinacje medycyny, suplementy, centra fitnessu, i tak dalej, wszystko co pozwala nam poradzić sobie jakoś w dzisiejszym świecie. Pozory zdrowia jakie nam one dają są zwykle wystarczające aby przetrwać w technologicznym społeczeństwie, gdzie rzadko musimy dłużej wytrzymać zimne temperatury, wspinać się na drzewa czy maszerować dziesięć kilometrów,  ale to o wiele niższy poziom zdrowia niż jakim cieszy się człowiek żyjący w naturze.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

(…) Ponieważ choroby XXI wieku są, w opinii większości specjalistów alternatywnej medycyny spowodowane przez technologię ( toksyny w środowisku, siedzący tryb życia, przemysłowa żywność, aby wymienić kilka zaledwie ), nasze korzystanie z technologicznej medycyny sprowadza się do odkupywania tego co technologia zabrała nam na początku. Innymi słowy, zamieniliśmy nasz fizjologiczny czy też genetyczny kapitał na finansowy. Sprzedaliśmy nasze zdrowie aby odkupić jego gorszą wersję.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

(…) Ta wojna przeciwko nam samym ma swoją dramatyczną odsłonę w naszych własnych ciałach. Prawie wszystkie epidemie post-nowoczesnej ery wiążą się z dysfunkcją systemu immunologicznego. Zdrowo funkcjonujący system odpornościowy, na swoim podstawowym poziomie, zależy od zdolności ciała do rozpoznania pomiędzy ja i nie-ja. W przeciwnym razie jakaś integralna część ja jest odrzucona jako “inny”, w dyskfunkcji autoimmunologicznej. Choroby takie jak autyzm, cukrzyca, fibromyalgia, stwardnienie rozsiane, Alzheimer, astma, reumatyzm, a nawet arterioskleroza, z których nietóre wzrastają w swej częstotliwości występowania o dziesięć czy dwadzieścia procent rocznie, są w całości lub częściowo chorobami autoimmunologicznymi. Inną odmianą awarii systemu odpornościowego jest przeoczenie czegoś, co powinien odrzucić, traktowanie tego jako nieszkodliwe, i pozwolenie na rozprzestrzenianie się, jak w wypadku raka. W przypadku alergii, system immunologiczny uruchamia ekstremalną odpowiedź na coś co w istocie nie jest zagrożeniem. W wypadku AIDS sam system odpornościowy jest obiektem ataku.

 

Są to choroby, które osiagnęły w ostatnich dwóch dekadach skalę epidemii, i które, nieprzypadkowo, okazują się odporne na technologie kontroli w naszej dyspozycji. Ideologia Technologicznego Programu twierdzi, że z dostatecznie dokładnym zrozumieniem, być może na poziomie molekularnym, będziemy ostatecznie w stanie sprowadzić i te choroby “pod kontrolę”. Ewidentne niepowodzenie tego programu, na przykładzie trzydziestoletniej “wojny z rakiem” stawia pod znakiem zapytania całą konceptualną podstawę kontroli i wskazuje na dramatycznie inny paradygmat medycyny, taki, który ma pradawne korzenie jak również współczesne uzasadnienie w ekologicznych i teleologicznych paradygmatach transformujących naukę.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

W ziołolecznictwie, szczególnie tradycyjnej medycynie chińskiej i Ayurwedzie, systemowe podejście identyfikuje ogólne zaburzenia równowagi wiążące się z gorącem i zimnem, ciepłem i suchością, ruchem i stagnacją – jako klimat choroby – i modyfikuje te podstawowe czynniki tak aby pojawił się nowy schemat. Alternatywnie, szczegółowe podejście łączy konkretne zioło z konkretnym wzorcem choroby, i aplikuje je jako “specyficzne remedium”, “proste”, lub jak w Ayurwedzie, prabhava, o szczególnej mocy. Klasyczna homeopatia idzie także tym torem, używając konkretnego remedium dla wzorca choroby.

 Wszystkie te systemy wyrastają z bardzo odmiennej relacji ze światem niż ta, która leży u podstaw zachodniej medycyny allopatycznej. Zachodnia medycyna jest oparta na kontroli, przytłumieniu naturalnych odpowiedzi ciała, które są niekomfortowe ( albo zagrażające życiu ), zrobieniu czegoś dla ciała, czego nie może ono samo zrobić ( dializa nerek, na przykład ), poprawieniu upośledzonej naturalnej funkcji ( wycięcie tarczycy i aplikacja thyroxinu ), albo inżynierii ciała ( rozszerzenie naczyń krwionośnych, obniżenie poziomu cholesterolu, wycięcie organów ). “Zwyczajowe biomedyczne podejście oznacza kompensację niesprawności ciała poprzez wprowadzenie leku, który zmusza ciało do działania, jakiego się od niego oczekuje. Holistyczne podejście jest odmienne. Zamiast zmuszać ciało do operowania tak, jak my tego chcemy, podejmujemy próbę przywrócenia go do stanu zdrowia, w którym samo może o siebie zadbać”.

 

Charles Eisenstein, “Ascent of Humanity” ( 2007 )

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ludzie, którzy są twardo osadzeni w lokalnej, opartej na pokrewieństwie społeczności są mniej podatni zarówno na konsumpcjonizm jak i faszyzm, ponieważ oba powyższe opierają swoją atrakcyjność na potrzebie stworzenia tożsamości. A zatem, aby wprowadzić konsumpcjonizm do dotychczas odizolowanej kultury należy najpierw zniszczyć jej poczucie tożsamości. Robi się to tak : zaburz jej sieci wzajemności poprzez wprowadzenie z zewnątrz dóbr konsumpcyjnych. Rozbij jej poczucie wartości poprzez błyszczące obrazy Zachodu. Odbierz znaczenie jej mitologiom poprzez pracę misjonarzy i naukową edukację. Rozmontuj jej tradycyjne sposoby przekazu lokalnej wiedzy poprzez wprowadzenie szkolnictwa z narzuconym z zewnątrz programem. Zniszcz jej język poprzez dostarczanie tej edukacji w języku angielskim lub innym narodowym lub globalnym. Przetnij więzy z ziemią poprzez import taniego jedzenia aby uczynić lokalne rolnictwo nieekonomicznym. W taki sposób uda ci się stworzyć populację żądną konkretnej marki trampków.

 

 

Charles Eisenstein, “Ascent of Humanity” ( 2007 )

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Proudly powered by WordPress. Theme developed with WordPress Theme Generator.
Copyright © światosław / tales from the world. All rights reserved.