światosław / tales from the world

Posts tagged:

ecuador

shamanism / szamanizm

January 25th, 2015

 

 

 

We are looking and looking for something, perhaps sometimes calling a “spiritual quest” fulfillment of more and more complicated desires and forms of greed. In a world where many material problems are solved long ago, and some of the simple needs, like the need to share life with another person or having offspring rarely frankly admitted, people turn to spiritual paths, including something they call shamanism, with fancy motivations and intentions, and therefore they build the concept of shamanism as some system of exploring world of unity, oneness and cosmic vibration. In a world without a tradition to back upon, any theory that comes to one’s mind, can be justified, here is one good example :

” But even if you don’t meditate, don’t dedicate your daily practice to achieving Enlightenment, simply believing in the possibility qualifies you to call yourself a mystic. (…) A mystic only becomes a shaman when he or she applies his belief to affect change in reality.”  [  http://nabeelafsar.com/2014/02/04/shaman-or-mystic-cultural-appropriation-in-the-new-age/ ]

To be clear, I see nothing wrong in living in wealthy, peaceful world or even lack of coherent tradition to guide us, we are in flux or limbo for some reason, I am just observing a fascinating process of interpreting other cultures, their tools and terms, and building something completely different, accompanied however by compulsive need to give value to the new system by reference to the original source.

 

 

Szukamy i szukamy czegoś, być może czasem nazywając “duchowym poszukuwaniem” spełnianie coraz bardziej wyrafinowanych pragnień i żądz. W świecie gdzie wiele materialnych problemów rozwiązano już dawno temu, a wiele z prostych potrzeb, takich jak współdzielenie z kimś życia czy posiadanie potomstwa rzadko są szczerze deklarowane, ludzie wyruszają na duchowe ścieżki, wliczając w to coś, co nazywają szamanizmem, ze skomplikowanymi motywacjami i intencjami, i budują w związku z tym koncepcję szamanizmu jako jakiegoś systemu eksploracji kosmicznych wibracji i jedności. W świecie bez własnej tradycji na jakiej można się wesprzeć, jakakolwiek teoria jaka przychodzi do głowy może być uzasadniona, oto jeden z wielu przykładów :

“Ale nawet jeśli nie medytujesz, nie poświęcasz codzinnej praktyki osiągnięciu Oświecenia, wystarczy aby wierzyć w taką możliwość ( jedności ), by być uprawnionym do nazywania się mistykiem. ( … ) Mistyk staje się szamanem kiedy używa swojego wierzenia do dokonania zmiany w rzeczywistości” [  http://nabeelafsar.com/2014/02/04/shaman-or-mystic-cultural-appropriation-in-the-new-age/ ]

Aby było jasnym, nie widzę nic złego w życiu w zamożnym, spokojnym świecie zaspokojonych podstawowych potrzeb, ani nawet w braku spójnej tradycji nas wspierającej, jesteśmy w czasie zmiany i zamętu z jakiegoś powodu, obserwuję jedynie fascynujący proces interpretacji innych, niedawno wzgardzanych kultur, ich narzędzi i terminologii, i budowania z dowolnie wybranych klocków czegoś zupełnie innego, ale z ciągłą, obsesyjną niemal potrzebą dodawania wartości nowemu systemowi poprzez odniesienie do pierwotnego źródła.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

In my travels I found some kinds of traditional belief – or even practices – more accessible, others more hermetic. It is easier to partake in the same psychoactive substance the Amazonian “shaman” uses to approach his experience ( I am not talking about its cultural context and explanation of the experience ), while Mongolian practice requires perhaps more belief, preferably understanding language, or even, as I was told in some places, Mongolian ancestry. One can of course again appropriate useful gadgets, buy a drum and drum oneself into “cosmic consciousness”, but that doesn’t mean at all that he got any closer to a practice where a specific spirit of person living 400 years ago is summoned to be given milk and probed what one must do to obtain dreamed of job or favors of one pretty girl.

 

 

W swoich podróżach napotkałem pewne rodzaje tradycyjnych wierzeń – lub praktyk – które były bardziej dostępne dla kogoś z zewnątrz, inne natomiast bardziej hermetyczne. Łatwiej jest zażyć tą samą psychoaktywną substancję co amazoński “szaman” i zbliżyć się do jego doświadczenia ( nie mówię tu o jego kulturowym kontekście i tłumaczeniu tegoż doświadczenia ), podczas gdy praktyka mongolskiego szamanizmu wymaga więcej wiary, najlepiej też zrozumienia języka, a nawet, jak mówiono mi w paru miejscach, mongolskich korzeni. Oczywiście można sobie pożyczyć przydatne gadżety, kupić bęben i wbębnić się w “kosmiczną świadomość”, ale to nie oznacza, że chociaż trochę zbliżyliśmy się do tradycyjnej praktyki w której konkretnego ducha osoby żyjącej 400 lat temu wzywa się aby napoić go mlekiem i zasięgnąć rady, co trzeba zrobić aby zdobyć wymarzoną pracę albo względy wybranki.

 

 

 

 

 

 

Perhaps that is a reason ( alongside with more expensive and less pleasant traveling conditions ) that Mongolian shamanism remains for outsiders more exotic, often referred to, but rarely practiced as compared to, let’s say Andean “Inca” traditions, even if practicing would just mean burning palo santo and posting flute music on Facebook. What is especially hard to buy from traditional systems for New Age adherents of shamanism, is its relation to animals, not just imaginary wolf spirit, but animals in flesh and the animal sacrifice. Skulls, fresh skins, blood, all this seems more repulsive to modern, vegetarian sensitivity than Andean embroidery or even feathers found “without killing”. This has serious consequence, I believe, for the subject most crucial in shamanism in my opinion, but so often omitted in its adaptation, is death.

 

 

Być może to jest jeden z powodów ( obok dużo droższych i mniej komfortowych podróży ) z którego mongolski szamanizm pozostaje dla cudzoziemców bardziej egzotycznym, czasem cytowanym, ale rzadko praktykowanym, w porównaniu, na przykład, do andyjskich “Inkaskich” tradycji, nawet jeżeli praktykowanie to sprowadza się do palenia palo santo i zamieszczaniu muzyki peruwiańskiej w linkach na Facebooku. Czymś co szczególnie trudno jest przejąć new agowym adeptom szamanizmu z tradycyjnych systemów jest ich podejście do zwierząt, nie abstrakcyjnego ducha wilka, ale zwierząt z krwi i kości i zwierzęcej ofiary. Czaszki, świeże skóry i krew, to wydaje się bardziej odpychające dla współczesnej wegeteriańskiej wrażliwości niż andyjskie wyszywanki czy nawet pióra zdobyte “bez zabijania”. Ma to poważne konsekwencje, bo moim zdaniem najbardziej kluczowa w szamanizmie sprawa, a często omijana w jego miękkich adaptacjach, to śmierć.

 

 

 

 

 

 

Of course – the Western/modern adherents often confirm, at least verbally, their belief that death is just another side of life, that one can not exist without the other etc, but in practice this is subject strayed away from, it remains abstraction, and the concrete reminders – such as a friend of mine drinking from his human skull in a neo-tribal gathering full of shamanic sentiments – rare and still shocking. Even more problematic is the issue of communication with dead people – not just some abstract spirits, but concrete, specific ancestors of our own family line – something central, not only to Mongolian shamanism. How many of people who claim to be into neo-pagan or shamanic practices would be ready to work with their deceased best friend’s remains?

 

 

Oczywiście -  współcześni adepci często potwierdzają, przynajmniej w słownych deklaracjach, swoją wiarę w to, iż śmierć jest nieodłączną częścią życia, że jedno nie może istnieć bez drugiego etc, ale w praktyce ten temat się zwykle omija, pozostaje abstrakcją, a konkretne przykłady jakie mogą go ostro przywoływać – jak mój znajomy pijący kawę ze swej ludzkiej czaszki na neo-plemiennym zgromadzeniu pełnym szamańskiej retoryki – takie przykłady są rzadkie i wciąż szokujące. Jeszcze bardziej kontrowersyjna jest komunikacja z martwymi – nie jakimiś abstrakcyjnymi duchami, ale konkretnymi przodkami z własnego drzewa genealogicznego – coś oczywistego, nie tylko w mongolskim szamanizmie. Jak wielu z tych którzy deklarują się uczestnikami neopogańskiego odrodzenia i praktykującymi szamanizm byłoby gotowych pracować ze szczątkami zmarłego najbliższego przyjaciela?

 

 

 

 

 

 

And how many of them claim the right to judge that out of the heritage of mankind, the practices they choose to pick and preserve, belong to the “more evolved” ones, and others, still respected and performed by many indigenous people who never had their connection to natural world broken by materialist and rationalist revolution, are obsolete, cruel, or backward? Perhaps the animal death, sacrifice, putting it back into focus, right into the light of consciousness, can teach us about death in general. This is no coincidence that we tend to regard Muslim ritual slaughter ( often, in the context of respective societies rooted in shamanic tradition ) as barbaric, while at the same time happily feeding our best friends/pets/ cans of industrially slaughtered meat of slave animals- without any respect and attention given to their death as individuals – and in the same culture we do not even have the courage anymore to spend a night in wake with the dead body – like we used to.

 

 

A jak wielu z nich roszczy sobie prawo do oceniania co z dziedzictwa ludzkości, które praktyki wybiorą jako godne zachowania, bo “bardziej wyewoluowane”, a inne, wciaż szanowane i uprawiane przez rdzenne społeczności jakie nie przerwały swojego połączenia z naturalnym światem materialistyczną i racjonalistyczną rewolucją, odrzucą jako przestarzałe, okrutne, zacofane? Być może śmierć zwierzęcia, ofiara, wprowadzenie jej ponownie w centrum, w światło świadomości, może nauczyć nas czegoś o śmierci jako takiej. Nie jest to chyba przypadek, że oceniamy rytualne zarzynanie w islamie ( często, w kontekście poszczególnych społeczeństw oparte na wcześniejszych, szamańskich zwyczajach ) jako barbarzyńskie, podczas gdy sami w tym czasie karmimy swoich pupili – pieski i kotki – puszkami przemysłowo mordowanych niewolników – bez żadnego szacunku i uwagi poświęconej ich indywidualnemu życiu i śmierci. W tej samej kulturze nie mamy już nawet odwagi by spędzić chociaż jedną noc czuwając – jak to wcześniej bywało – przy trupie.

 

 

 

 

 

 

The followers of Bwiti in their night ngoze ceremony are dressed as actual ancestors, in their iboga induced journey they seek to meet actual deceased relatives, their grandmother, father… The spirit summoned by a Mongolian visiting his shaman was a living person once, often from his own family. How does this relate to the experience of modern seeker, who is often seeking far because of disillusionment with his own culture, which is caused by disillusionment with his own family. How to bridge this gap, how to bring our own dead to life, led by a very simple and down to earth motivation – to heal the living?

 

 

Członkowie Bwiti w swej nocnej ceremonii ngoze ubrani są jak ich przodkowie, w swojej wywołanej działaniem ibogi podróży wyruszają aby spotkać się z konkretnymi przodkami, babcią, ojcem… Duch wzywany przez Mongoła odwiedzającego swojego szamana to była kiedyś konkretna, żywa osoba, często z rodziny. Jak to się ma do doświadczenia współczesnego poszukiwacza, który często szuka daleko, bo rozczarowany jest własną kulturą, a to z kolei wynika z rozczarowania własną rodziną. Jak zamknąć to rozdarcie, jak przywołać naszych martwych, w prostej, przyziemnej motywacji – uleczenia tych co żyją?

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Because shamanism, in my opinion, in practice is above all about healing. Be it journey with the drum, or application of plant medicine, this is not so much about creating complicated worldview and exploring worlds for the sake of exploring, but a set of techniques to be applied here and now, for better living. That is why I also agree with Alejandro Jodorowsky, when he says that he is not interested in any art that does not aim to heal, what for to look for answers for big questions and split hair in four if we can’t help people – or ourselves for that matter – to stop hurting ourselves or those around?

 

 

Bo szamanizm moim zdaniem to przede wszystkim praktyki uzdrawiania. Czy to podróż z bębnem czy przyjęcie roślinnego sakramentu, nie chodzi tu tyle o kreowanie skomplikowanych map wszechświata i eksplorowanie światów dla samej eksploracji, ale o zestaw technik do zaaplikowania tu i teraz, dla lepszego życia. Dlatego też zgadzam się z Alejandro Jodorowskim, kiedy mówi iż nie interesuje go sztuka, która nie ma na celu uzdrawiania, po co bowiem szukać odpowiedzi na wielkie pytania i rozdzielać włos na czworo jeżeli nie możemy pomóc ludziom – czy nam samym zresztą też – powstrzymać się od wyrządzania sobie krzywdy – i tym co wokół.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Now we arrive at the issue of price. We have commodified all world and its resources and when we have build a rich civilization based on this commodification, we start to feel guilty, and associate transaction with this sense of guilt for all the wealth amassed. This can have very peculiar consequences – like seeing the evil in the transaction itself, not in the scale and imbalance in the exchange. I assume it is because of this wealthy members of modern societies somehow see the pure shamanism as the one free from their own malaise, free from material and especially financial attachment. So many times I heard young people, who are prepared to pay for whatever they fancy, including flight to exotic destination, that they want to find a shaman who is true, meaning he requests no money, at worst he can be rewarded with a chicken or something, or best, with the “skills” this young seeker has to offer.

 

 

Docieramy teraz do kwestii ceny. Zamieniliśmy cały świat i jego zasoby w towar i kiedy już zbudowaliśmy dzięki temu sprawnie działającą bogatą cywilizację, zżera nas poczucie winy za całe te skarby zagarnięte i łączymy z nim samą ideę transakcji. To może mieć bardzo dziwne konsekwencje – takie jak widzenie zła w samej transakcji, a nie jej skali czy nierównowadze wymiany. Wydaje mi się też z tego powodu bogaci reprezentanci współczesnych społeczeństw mają tendencje do postrzegania jako “czysty” tego szamanizmu który rzekomo jest wolny od ich własnej choroby, wolny od materialnego a zwłaszcza finansowego uwiązania. Tak często słyszę młodych ludzi, przygotowanych do zapłacenia za swą dowolną zachciankę, włącznie z lotem do dalekiego kraju, że chcieliby znaleźć szamana, który jest “prawdziwy”, co oznacza, że nie chce kasy, w najgorszym wypadku zadowoli się jakimś kurczakiem a najlepiej gdy pozwoli młodemu adeptowi popracować, podzielić się jego, jakże pożądanymi umiejętnościami.

 

 

 

 

 

 

Indigenous cultures which recently entered the world we created do not seem to have this guilt. Yes, they had barter economies, in a simple society we dream about as paradise lost that would work, but now they see nothing wrong in money as representation of energy exchanged, as blood – life flowing, and it can be used in transactions with humans or with nature – and spirits as well. For transaction – bringing and restoring balance – is another foundation of shamanic worldview. You want something – be prepared to pay. Life must be fed with life, that is the meaning of sacrifice. You want health, you want life – pay the spirits with blood, pay with something precious. Superstition? Is it better to just take what we want, and in doing so, without noticing, instead of the price paid for the spirit we ask, we feed insatiable Moloch of greed, god of our consumerist culture.

 

 

Rdzenne kultury, które niedawno wkroczyły w świat jaki stworzyliśmy, nie mają tego poczucia winy. Tak, miały swoje ekonomie wymiany, to działało w prostym społeczeństwie o którym śnimy niby o raju utraconym, ale teraz nie widzą niczego złego w pieniądzu jako reprezentacji wymienianej energii, jako krwi – przepływie życia, pieniądzu, który może być używany w transakcjach z ludźmi lub naturą – a także duchami. Bo transakcja – przynosząca lub przywracająca równowagę – jest kolejnym z fundamentów szamańskiej wizji świata. Chcesz czegoś – bądź gotowy za to zapłacić. Za życie trzeba czasem zapłacić życiem, takie jest znaczenie ofiary. Chcesz zdrowia, chcesz życia – zapłać duchom krwią, zapłać czymś, co jest cenne. Przesąd? Czy lepiej brać jest po prostu to na co mamy ochotę, i robiąc tak nawet nie zauważać, iż zamiast ceny płaconej duchom za pomoc, karmimy nienasyconego molocha chciwości, boga naszej konsumpcyjnej kultury.

 

 

 

 

 

 

Transaction is acknowledgement of value of the thing/service received, it means we do not take it for granted, we pay, at least symbolic cup of vodka to the spirit we acknowledge as something real, and by feeding it, we give it power we will after all need ourselves. If we truly believe in unity of being, by feeding the world, we feed ourselves.

 

 

Transakcja jest uznaniem wartości rzeczy/ usługi otrzymywanej, oznacza, że nie przyjmujemy daru – w tym wypadku od losu/duchów/świata – jako czegoś oczywistego, płacimy, przynajmniej symbolicznym kubkiem wódki duchowi, którego istnienie potwierdzamy przez to jako realne. Karmiąc go, dajemy mu moc której w końcu sami będziemy potrzebować. Jeżeli szczerze wierzymy w jedność istnienia, karmiąc świat, karmimy samych siebie.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

And who is shaman in all this, that mysterious figure, so ambiguous, interpreted according to one’s fancy, cultural background, the lectures we read…

 

 

A kim jest w tym wszystkim szaman, ta tajemnicza postać, dwuznaczna, postrzegana przez pryzmat widzimisie, kulturowej tresury, lektur, jakie się przeczytało..

 

 

 

 

 

 

Is he a guru to be followed or rather a vessel, should we worship our guides or the world they show us? Should we really focus on the finger or rather the beauty of the moon it points towards, the voices he – or she – may just be more sensitive to hear?

 

 

Czy jest to guru za jakim trzeba podążać, czy raczej naczynie? Powinniśmy czcić naszych przewodników, czy też świat, który nam pokazują? Powinniśmy naprawdę skupiać się na palcu, a może na pięknie księżyca jaki ten palec wskazuje? Na głosach, jakie on – lub ona – słyszy z większą wrażliwością…

 

 

 

 

 

 

[ Mongolia / Peru / Ecuador / Albania / Cameroon / 2011-2015 ]

 

 

 

Czas zatem zanurkować w pamięć i zobaczyć czy coś da się wydobyć. Dureno, ta wioska Cofanów była bowiem pierwszym miejscem do którego trafiłem zaraz po przylocie do Ekwadoru, w listopadzie 2013. Aż trudno uwierzyć, że minęło niemal pół roku. Czas jest czymś bardzo dziwnym w moim życiu, dawno przestał być jednoznaczną linią, po której sunałbym równomiernie od punktu A do B. Nasycenie zwrotami akcji, zaburzenie kolejności pór roku, psychodeliczne podróże, przyspieszenie i zwolnienie, przejścia między światami przeładowanymi kalendarzem i technologią odmierzającą wszystko i wszędzie, a światem organicznych cykli, rytmu natury, wreszcie fotograficzna rejestracja wielu ważnych momentów i ich ponowne i wielokrotne przeżywanie dużo później, wszystko to powoduje, że żyję w ciągłym treningu dekonstruowania tego czym jest czas. Zdarzenia z wioski Cofanów z listopada oddziałuja na to co dzieje się we mnie teraz i nie wiem zatem co ja w zasadzie pamiętam i czym jest pamięć. Czasem notuję, ale jak się okazuje na temat Dureno nie zanotowałem ani słowa.

 

 

It is time now to dive into the memory and see what can be excavated. Dureno, this Cofan village was actually the first place I came to right after my arrival to Ecuador in Novemeber 2013. It is hard to believe that nearly half a year passed. Time is something extremely weird in my life, it has long ago stopped being a clear line to be followed at a steady, even pace, from A to B. Saturation with unexpected twists of action, disrupting of the order of seasons, psychedelic and physical journeys, speeding and slowing down, transition between worlds of overabundance of clocks and calendars and technology measuring all and always, and the world of organic cycles and natural rhythm, finally, photographic registering of many crucial moments and their re-living at multiple times, much later, all that accounts for the state of living in constant training of deconstructing what time is. The events from Cofan village that November affect what is happening in me now, and therefore I do not know what I actually remember and what memory is. Sometimes I am taking notes, but it appears I haven’t got a single word written down from Dureno.

 

 

 

 

 

Kiedy przeglądam zdjęcia szamanów z którymi tam pracowałem, mój przyzwyczajony przez Internet do wielotorowej stymulacji umysł generuje boczne wątki, niczym otwarte kolejne okienka przeglądarki odsuwające mnie od sedna sprawa jak Facebookowe obrazki odrywają od roboty czekającej na dokończenie. Ta dygresja pokazuje jednak czasem inną perspektywę, pokazuje połączenie. Ostatnie lata były dla mnie surfowaniem globalnego Youtuba kultur i religii, po troszku, po kilka minut z każdego kawałka, można powiedzieć, “po łebkach”. Był czas kiedy się tym umartwiałem. Potem uświadomiłem sobie, że dane jest mi coś, co dla wielu specjalistów jest nieosiągalne, dany jest mi dystans, z którego coś innego widać.  Stałem się fanem bocznej ścieżki, miłośnikiem manowców.

Jak to się stało, co mnie prowadzi do tego, czemu tak się ułożyło, czy to nauczycielka historii w liceum z jej obsesją “syntezy”, czy jeszcze wcześniej, rozpoczynane i nigdy nie kończone wątki w komiksach i opowiadaniach płodzonych w podstawówce?  Gdzie jest źródło, gdzie jest początek, zapłon i motyw. Tajemnica, zagadka i ekscytacja poszukiwań w coraz ciemniejszych głębinach.

 

Ale do rzeczy. Kiedy oglądam portety Alejandro i Valerio przenoszę się do Bengalu, przenoszę się, kolejny raz, do opowieści o Baulach ( http://blog.swiatoslaw.com/?cat=59 ) , i do najsłynniejszego chyba wiersza ich mistyka – nauczyciela, Lalon Fakira. Wiersza o duszy.

 

“Gdzie leży tajemnica ludzkiej duszy?
Skąd przybyłem, dokąd pójdę?

Lalon mówi :

Jakże ten dziwny ptak,
wciąż z klatki ulatuje i do niej wraca
Gdybym tylko mógł go schwytać
Splątałbym go więzami swojego serca
Ta klatka ma osiem pokojów i dziewięć bram
Ponad nimi główna komnata, sala luster.
O umyśle który ją stworzyłeś i w klatce jesteś zakochany
I nie wiesz o tym że z surowego bambusa zrobiona,
rozpaść się może w każdej chwili

Pozwól wcześniej ptakowi odlecieć.”

 

 

 

 

When I browse the pictures I took of the shamans from Dureno, my mind, accustomed by Internet to be simultaneously stimulated on many levels, it generates side stories and associations, in manner of multiple windows of net browser opened, moving me away from the main issue, as Facebook pictures move away from the work waiting to be done. This digression shows however ( sometimes ) another perspective, it can show connecting threads, not visible from too close and deep. Recent years have been for me a time of surfing on global Youtube of cultures and religions, bit by bit, a few minutes out of each piece, one could say, superficially. There was a time when I did worry about that. Then I realized, that I have an opportunity for something not accessible to many specialists, I have access to special vantage point. I became a fan of the thicket, side path, a lover of detour.

How this came to be, what mystery is it inside, that led me to do that, was it the history teacher in high school, with her obsession for synthesis, or was it before, much earlier, begun and never finished threads in comics and stories I created in primary school years. Where is the source, the origin, the ignition and primal motivation? Secret, riddle and excitement of solving it, seeking answer in ever more profound depths.

But, coming to the point here. When I watch the portraits of Alejandro and Valerio I am transported, once again, to the story of Bauls of Bengal ( http://blog.swiatoslaw.com/?cat=59 ) and to the most famous poem of their guru mystic – Lalon Fakir. The poem is about the soul.

 

“Where lies this mystery of human soul?
Where from I came and where shall I go?
Lalon’s says:
How does the strange bird
flit in and out of the cage,
If I could catch the bird
I would put it under the fetters of my heart.
The cage has eight cells and nine doors.
Above is the main Hall with a mirror chamber
O my mind, you are enamoured of the cage..
little knowing that the cage is made of raw bamboo,
and may any day fall apart

Lalon says: Open the cage, look how the bird wings away!”

 

 

 

 

 

 

 

Podczas pierwszej wizyty poznaję Alejandro. Przyjechałem tu prosto z lotniska, przesiadając się w Quito, po wylądowaniu, na nocny autobus do Lago Agrio i dalej do Dureno, niewielkiej osady nad brzegami rzeki Aguarico.  Alejandro znany jest mi poprzez poznańskiego psychologa religii Andrzeja Pankallę, który pracował z nim podczas badań terenowych trzynaście lat wcześniej. Jednym z owoców tamtej podróży był lekko sensacyjny, co tu się dziwić, materiał TVN pod tytułem “Nie Do Wiary : Ayahuasca”, do znalezienia online, oraz praca pod tytułem Psychologia Mitu, której rozdział poświęcony jest yage i Cofanom. Zostawiam egzemplarz w prezencie dla Alejandro, bawi go fakt, że znajduje się na okładce, ale zupełnie nie pamięta jej autora.

 

 

On my first visit to Dureno I meet Alejandro. I came here straight after landing in Quito, changing plane for an overnight bus to Lago Agrio and onwards to this small settlement on the banks of Aguarico river. I know about Alejandro from a Polish psychologist of religion, Andrzej Pankalla, who worked with him, during field research, around 13 years back. Results of that journey were not only scientific papers including a book called “Psychology of Myth”, but also TV programme featuring Alejandro and others. I leave a copy of the book to Alejandro as a gift. He is amused, seeing his portrait on the cover, but doesn’t recall meeting author at all.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Spędzam tu dzień i noc, nastepnego dnia mamy pić. Okazuje się jednak że w wiosce jest zła krew. Cofani są bardzo tradycyjni, i ściśle przestrzegają pewnych tabu, zwłaszcza związanych z płcią i seksualnością, których złamanie może mieć bardzo poważne konsekwencje. Trwa tu trudny poród, przedłuża się, i oznacza to obecność kobiecej krwi, która sprowadzić może bardzo złe duchy, a że yage otwiera na nie, szamani obawiają się. Podoba mi się, że Alejandro nie kuszą pieniądze jakie mógłby dostac za ceremonię, i woli powiedzieć mi abym przyjechał kiedy indziej.

 

Cofani z Dureno mają renomę, są znani z pracy z yage. Rufino, inny szaman który tu mieszka, i z którym pracował Andrzej, wyjeżdża właśnie na tournee po Kolumbii. Z kolei do Dureno, dość łatwo dostępnego z Quito, zajeżdżają czasem dziennikarze. Dużo później, gdzieś indziej w Ekwadorze znajduję magazyn z artykułem o wiosce. Z kolei w domu Alejandro napotykam fotkę jaką dla reklamy zamówił sobie właściciel supermarketu w Lago Agrio.

 

 

I spend here a day and a night. Following day we are supposed to cook and drink. It appears though, that there is bad blood in the village. Cofans are very traditional and strictly follow certain taboos, especially those related to gender and sexuality. Breaking them can have dire consequences. Difficult birth process is going on, and it means presence of female blood, which can bring evil spirits, and as yage opens one up to the spirits, shamans are afraid. I like that, I like Alejandro not being tempted with money he could earn for the ceremony and preferring to tell me to come some other time.

Cofans from Dureno are famous for their work with yage. Rufino, other shaman living here, who had also worked with Andrzej, he is about to leave for a tour of Colombia, invited to run ceremonies. Dureno, being easily accessible from Quito, sometimes hosts journalists. Much later, somewhere else in Ecuador I come across a magazine with a story about the village. And in the house of Alejandro I find a photo, comissioned for publicity purposes by the owner of supermarket in Lago Agrio.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wracam do Dureno jakiś miesiąc później, z moimi klientami. Dziewczyny nie będą już pić, zadowalają się egzotycznymi fotkami a pani psychiatra usilnie próbuje dopasować rzeczywistość do obrazu świata jaki wyczytała i wykoncypowała. Valerio i Alejandro spokojnie opowiadają to, na co mają ochotę, zupełnie ignorując zadane im pytania w rodzaju “czy uważają, że wszyscy jesteśmy jednością”. W odpowiedzi na pytanie o to jak do tego doszło, że został szamanem, Alejandro mówi jak to zaczął pić ayahuaskę i w jakim wieku, no i potem pił więcej i częściej, no i tyle, chciał pomóc swoim bliskim i rodzinie. Tyle razy już słyszałem tą historię, w różniących się nieco detalami wersjach ale zawsze urzekająco prostą.

 

 

I come back to Dureno around a month later, together with my clients. Girls will not drink anymore, they are satisfied with exotic photo opportunities. The psychiatrist who is with us keeps on trying to fit reality she encounters into the box of her worldview and preconceptions. Valerio and Alejandro just talk about whatever they feel like, completely ignoring questions she asks them, questions like “whether you agree that we are all one?”. In response to the query how it happened that he became a shaman ( what extraordinary event? ) Alejandro says how he began drinking yage, and then more and more, and that he wanted to help his family and relatives. I have heard that story so many times, in versions that only slightly differ in details, but are always charming in their simplicity.

 

 

 

 

 

Nadchodzi czas ceremonii. Alejandro przygotowuje się, zakłada rytualny strój, maluje.  ///  The time of ceremony is near. Alejandro gets ready, puts on his ritual outfit and paint.

 

 

 

 

 

Noc spędzimy poza wioską, w casa de yage, chacie medycyny. Z dala od dźwięków, zapachów, obecności ludzi, blisko lasu i jego duchów. Płonie ogień i zapalony jest tytoń. Dym, prastare narzędzie ochrony przed Złym, to co oddziela nas od Dzikości. Czerwony punkt wokół którego ogniskuje się rozmowa. Punkt skupienia, święty oddech, duch rośliny wchłonięty do płuc > krwi > mózgu > duszy.

 

 

This night will be spent far from the village, in casa de yage, medicine hut. Far from the sounds, smells, presence of people, close to the forest and its spirits. Fire is burning, tobacco is lit.  Smoke, ancient tool of protection from the Evil, something what separates us from the Wilderness. Red point which centers conversation. Point of focus, sacred breath, spirit of the plant inhaled, into lungs > blood > brain > soul.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Po obu stronach domu duchów, kobiety i mężczyźni osobno. Nadszedł czas, pijemy.  A potem jest już  tylko ciemność i śpiew.  I ceremonia która do dziś się nie kończy.

 

 

Separated on both sides of the hut, men and women. Time has come, we drink. And next there is only darkness and chanting. And the ceremony which lasts to this day.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Nadchodzi brzask. To właśnie wtedy wypuszczane są Hugin i Munin, dwa kruki należące do Tego, który poświęcił jedno oko aby napić się ze studni wiedzy. Ptaki te podróżują po świecie i przynoszą mu wieści. Hugin to Myśl, a Munin to Pamięć.

z sagi Grímnismál, Pan Kruków martwi się :

Huginn ok. Muninn fliúga hverian dag
iörmungrund yfir;
óomk ek of Huginn, at hann aptr ne komit,
þó siámk meirr um Muninn.

 

w tłumaczeniu :

“Przez Środkowy Świat, wzdłuż i wszerz, każdego dnia
Lecą Hugin i Munin;
Boję się, że Hugin nie podoła lotu,
Ale bardziej obawiam się o Munina”.

 

 

 

 

The dawn is coming. This is when Hugin and Munin are released, two ravens belonging to this One, who sacrificed his eye to drink from the well of wisdom. Those birds travel the world and bring him tidings. Hugin means Thought and Munin means Memory.

from Grímnismál saga, the Raven God is worried :

Huginn ok. Muninn fliúga hverian dag
iörmungrund yfir;
óomk ek of Huginn, at hann aptr ne komit,
þó siámk meirr um Muninn.

 

in translation :

“O’er Midgard Hugin and Munin both
Each day set forth to fly;
For Hugin I fear lest he come not home,
But for Munin my care is more”

 

 

 

Odnajdziecie to miejsce łatwo. Z Lago Agrio weźcie autobus, za mniej niż dolara, do Dureno. Trzeba wysiąść przed główna częścią wioski, przy “communidad Cofan Dureno”, potem przeprawić się na drugą stronę rzeki za jakiegoś dolara.  Ceremonia to 30 USD od osoby, będą też pewnie prosić o jakieś datki za nocleg. Pytajcie o Alejandro, Valerio lub Rufino, wszyscy ich znają.

 

 

You will find this place easily. Take a bus from Lago Agrio, for less than a dollar, going towards Dureno. You must disembark before main village, ask for “communidad Cofan Dureno”, then cross the river, for another dollar. Ceremony here costs 30 USD per person and on top of that you will be asked some donation for food and lodging. Ask for Alejandro, Valerio or Rufino, all know them.

 

Ayahuasqueros : Santa Rita

April 4th, 2014

 

 

This is shorter post, comparing to previous ones. Our experience in Santa Rita village near Archidona in Napo province of Ecuador was short and not extraordinary, however nice. Nice, because our host was very nice and friendly. His name is Mauricio, he works with Sinchi Sacha foundation, dedicated to preservation of indigenous cultural heritage. Archidona has advantage of being easily accessible, comparing, let’s say to Ashuara lands. It is located just a couple of hours and a couple dollars away from Quito. I like the vibe here. The natural surroundings are beautiful, it is just at the footsteps of Llanganates national park, and Mauricio knows various paths here or can put you in contact with other guides. The Quichwa people living here are easy going and humble, and they have big traditions of shamanism, so you can find someone easily. Don’t expect great figures talking about spirituality in the style of Sacred Valley near Cuzco, these shamans are farmers in rubber boots who work with ayahuasca to get curse out of the house or your liver. This is spirituality of daily practice , chatting with your neighbour and helping him out with harvest. I see their philosophy on the wall in local school. “Do good, without looking to whom”

 

 

To będzie raczej krótki tekst, w porównaniu do poprzednich. Krótki bo krótki był nasz pobyt w wiosce Santa Rita niedaleko Archidony w prowincji Napo we wschodnim Ekwadorze, i raczej niezbyt nadzwyczajny ale miły. Miły bo miły był nasz gospodarz i bardzo przyjazny. Na imię ma Mauricio i pracuje dla fundacji z Quito o nazwie Sinchi Sacha, która zajmuje się pielęgnowaniem rdzennego indiańskiego dziedzictwa kulturowego. Archidona ma taką zaletę, że jest w porównaniu do, powiedzmy, terytorium Ashuarów, dużo bardziej dostępna, odległa zaledwie o parę godzin i parę dolarów od Quito. Lubię tutejszy klimat. Przyroda wokół urywa łeb, to początek parku narodowego Lllanganates, w którym niejedną ścieżkę zna nasz gospodarz Mauricio, albo jego znajomi – inni przewodnicy. Naród Quichua, który tu głównie zamieszkuje jest bardzo wyluzowany i skromny, a szamanizm jest tu bardzo rozpowszechniony, więc łatwo kogoś znajdziecie. Nie oczekujcie jednak postaci przemawiających o duchowości w stylu czarodziejów z Valle Sagrado koło Cuzco, tutejsi szamani to chłopi w gumiakach, którzy pracują z ayahuaską aby usunąć  klątwe z czyjegoś domu czy wątroby. To duchowość codziennej praktyki, pogawędek i uśmiechu dla sąsiada i pomagania mu przy żniwach. Ich filozofię widzę, kiedy przechodzę koło podstawówki, na kartce przyczepionej do tablicy. “Rób dobrze, nie patrząc komu”

 

 

 

 

The shaman we were supposed to meet didn’t come.  Mauricio is very worried and he arranged for replacement. His name is Jorge Alvarado. A simple Quichua man living not far from here runs a typical session for us, and I can see he is genuine, by the reaction of Mauricio’s family, who profit from this opportunity to have some of problems solved and their house cleaned of evil spirits. Jorge runs around wooden rooms stomping in his rubber boots, spitting alcohol, chanting and waving leave rattle.

 

 

Szaman z którym mieliśmy się spotkać nie przyjechał. Mauricio był bardzo zmartwiony i załatwił zastępstwo. Nazywało się Jorge Alvarado. To prosty Indianin Quichua, mieszkający w wiosce niezbyt daleko od Santa Rity. Ceremonia jaką poprowadził dla nas to typowa sesja, i widziałem, że był w tym wszystkim szczery i wiarygodny, widziałem po reakcji rodziny Mauricio, która skorzystała z okazji aby rozwiązać parę problemów i oczyścić swój dom ze złych duchów. Po podaniu ayahuaski Jorge pobiegał w tym celu po pomieszczeniach, tupiąc kaloszami po drewnianych podłogach, plując alkoholem, śpiewając i machając liściastą miotełką.

 

 

 

 

His ayahuasca is quite strong, there are moments when I am lost and I hang on equally to his chanting and to my own improvised movement and breath tricks , and there are also moments when my visions approach sacred and this I should be silent about.

When I am already on my bed, resting, I feel cleansing happening in my bowels. I resists and resist the urge to go to toilet. I know I am weak, hardly able to stand, it is completely dark. Outside storm is slowly gathering, until the climax and release. As the waters fall down from the sky, I learn from nature about release and letting go and what a relief it is, not only for the body, but most of all for psyche. This is not intellectual lesson at all, my body learns, not mind, and my body teaches me. I shit out what is not necessary. Next day I will be flying high above the ways in my first ever white water rafting experience. I can not swim but I feel no fear at all. I am reaping now, again and again.

 

 

Ayahuasca od Jorge jest bardzo mocna, są takie chwile, kiedy jestem pogubiony i chwytam się zarówno jego śpiewu jak i własnych improwizowanych sztuczek z ruchem i oddechem, i są takie chwile kiedy moje wizje i stan zbliżają się do doświadczenia religijnego, i lepiej o tym pomilczeć.

Kiedy jestem już w łóżku, odpoczywając, czuje jak dzieje się czyszczenie w mych jelitach. Wstrzymuję i wstrzymuje, moje lenistwo i słabość walczy z chęcią poczłapania do toalety. Jestem słabiutki, ledwo mogę stanąć na nogach, jest też kompletnie ciemno. Na zewnątrz tak jak we mnie wzbiera burza, aż do przesilenia i wytrysku z chmur. Kiedy cieżkie tropikalne wody spadają z nieba, uczę sie od natury o puszczaniu i jaka to ulga, nie tylko dla ciała, ale przede wszystkim dla psychiki. To nie jest intelektualna lekcja, absolutnie, to nie umysł a ciało prowadzi mnie. Wypuszczam z siebie to co zbędne. Następnego dnia będę leciutki, będę szybował ponad falami na moim pierwszym w życiu raftingu na wzburzonej rzece. Nie umiem zupełnie pływać, ale nie ma strachu. Znowu zbieram obfite plony.

 

 

 

 

To book shamans from this area prepare 20-30 USD per person and call Mauricio at : 0986781149.  You should also leave some donation for staying and eating in Mauricio family home.

 

 

Aby zabukować szamanów z tego regionu przygotujcie jakieś 20-30 USD od osoby i zadzwońcie do Mauricio ( 0986781149 ). Powinniście tez zostawić jakieś datki za jedzenie i spanie w domu bardzo gościnnego Mauricio.

Ayahuasqueros : Tsatzilas

March 27th, 2014

 

 

 

 

 

 

 

Santo Domingo de Los Colorados. Ugly city named after Tsatzila tribe who these lands belonged to. The tribe still exist, scattered in several villages where real bush and banana plantations meet polluted suburban concrete jungle. This is where you find roadside discos and brothels, violence and disease of alcohol, and behind them, villages where people from all over Ecuador come for healing, often with aid of ayahuasca, brew which many curanderos living here have been using for generations.

 

 

Santo Domingo de Los Colorados. Paskudne, zanieczyszczone miasto, nazwane na cześć malujących się na czerwono członków plemienia Tsatzila, do którego należały te ziemie. Plemie dalej istnieje i nadal się maluje, osiadłe w kilkunastu wioskach niedaleko od miasta, gdzie prawdziwy busz i plantacje bananowców spotykaja sie z rozpełzającą się podmiejską betonowa dżunglą. To kraina gdzie znajdziecie przydrożne dyskoteki i burdele, przemoc i chorobę alkoholu, a za nimi wioski do których przybywają pacjenci z całego Ekwadoru aby leczyć się, często przy użyciu ayahuaski, wywaru który curanderos tu działający używają od pokoleń.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

It is a strange place. A mix of very genuine curandero traditions, aimed almost exclusively at locals, as I don’t really see many foreigners who would believe effectiveness of many of the therapies ( drinking ayahuasca is another story ), but on other hand, an enclave of colorful folklore, which is both for show and for real, a bit something being revived, and at same time, a true link to real past.

 

 

To dziwne miejsce. Mieszanka prawdziwych, rdzennych tradycji uzdrawiania, skierowanych głównie do “tubylców”, bo nie sądzę by wielu cudzoziemców uwierzyło w efektywność wielu z tych terapii ( picie ayahuaski to inna sprawa ) , ale z drugiej strony turystyczna enklawa kolorowego folkloru, zarazem na pokaz, ale i szczerego, coś co się niby odradza, a zarazem coś, co jest podłączone do nieprzerwanej nigdy nitki tradycji.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

The first one I could witness at work was Nicanor Calazacon ( most common Tsatzila family name ), son of famous shaman and community leader, Abraham Calazacon. His father had a queue of patients waiting almost at all times, and was working in old curandero style, accepting people who could not afford it, working with the politicians and the poor, transferring energy and wealth, in a constant dance, he was, they say, one of those great who do not keep any of the gifts of the spirit but let them flow.

Nicanor, as most of locals healers, works in many ways, not only with ayahuasca.  I did not drink with him, in fact, whole stay in this area was rather more ethnographic than participatory, I only drank in one place…twice.

Here he can be seen working with some patients, a whole family, which came all the way from Cuenca. They say that there are curanderos out there, but none of them can match Tsatzilas, Los Colorados…

 

 

Pierwszym, którego miałem okazję obserwować przy pracy był Nicanor Calazacon ( najpopularniejsze nazwisko w tym plemieniu ), syn słynnego poned ( szamana ) i przywódcy Tsatzilów, Abrahama Calazacon. Jego ojciec obsługiwał niekończącą się kolejkę pacjentów, pracując w stylu dawnych curanderos, akceptując pacjentów bez pieniędzy, wyciągając je od tych którzy je mieli, polityków i biznesmenów, transferując energię i bogactwo, w ciagłym tańcu, był, jak to mówią, jednym z tych wielkich, którzy nie zatrzymują dla siebie darów ducha, ale pozwalają im płynąć.

Nicanor, jak większość tutejszych uzdrawiaczy pracuje na wiele sposobów, nie tylko z ayahuaską. Nie piłem z nim, właściwie cały pobyt w tym rejonie był bardziej etnograficzny niż współuczestniczący, piłem tylko w jednym miejscu, za to dwa razy.

Poniżej zdjęcia pokazują jak pracuje ze swoimi pacjentami, cała rodzina przyjechała tu z gór, aż z okolic Cuenca. Mówią, że tam u siebie też mają uzdrawiaczy, ale żaden z nich nie może dorównać Tsatzilom, Tym Pomalowanym.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Nicanor is also official governor, representing Tsatzilas in government. Friendly and open person, if he inherited any of power of his father, that would be impressive. You can try for yourself, writing to him at nicanor.calazacon@santodomingo.gob.ec or call 094608484 / 072 849 945. Most curanderos here will charge around 30 USD per person for ayahuasca ceremony, but that should be confirmed before you decide to do it.

 

 

Nicanor jest także oficjalnym gubernatorem, reprezentującym Tsatzila w rządzie. Przyjazna i otwarta postać, jeżeli odziedziczył coś z mocy swojego ojca, warto z nim zaeksperymentować. Możecie spróbować złapać go pod tym mailem : nicanor.calazacon@santodomingo.gob.ec  lub telefonem : 094608484 / 072 849 945. Większość curanderos w tej okolicy kasuje jakieś 30 USD od osoby za ayahuaskową ceremonię, ale warto to potwierdzić, zanim się zdecydujecie.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

from a book about Abraham Calazacon, given to me by Nicanor :

in memories of his folks, he was best. daily up to 150 patients, 7 helpers, working from 4PM until midday next day. Tsatzilas, his countrymen, were often treated free, they were given money from him, when they came with some goods like fish or game they hunted. He paid for musicians and fiestas, they played all night and all day, and all could eat and drink their fill…

 

 

na podstawie książki o Abrahamie Calazacona, podarowanej mi przez Nicanora :

wspomnienia rodaków, rodziny. był najlepszy, dziennie od 120 do 150 pacjentów, 7 pomocników, od czwartej po południu do południa następnego dnia, Tsatzilas, swych braci leczył za darmo, jeszcze dawał im pieniądz, jak przynieśli ryby czy dziczyznę ze sobą. Płacił za muzyków i fiesty, grali całą noc, i dzień, i wszyscy jedli i pili…

 

 

 

 

 

 

 He fought colonization and exploitation of Tsatzilas by the mestizos. He wanted these lands to stay in their control, to keep traditions, he forbid wearing clothes “from the city”, insisted that women keep on making tribal fabric, and men keep painting their bodies and hair with red achiote, so that when they die, they can be recognized by the ancestors in “Cerro Wanaza”, the hill of the netherworld (…)

(…) after he died, his head was stolen from the tomb

 

 

Walczył z kolonizacją przez metysów, aby ziemie te pozostały tylko dla Tsatzilas, aby ci zachowali zwyczaje, zabraniał używać ciuchów z miasta, kazał kobietom szyć dalej, a facetom malować się czerwonym achiote, aby “kiedy umrą rozpoznali ich przodkowie, rodacy, w “Cerro Wanaza”, na wzgórzu zaświatów.(…)

(…) po śmierci ukradli mu głowę z grobu.

 

 

 

 

 

When I left Nicanor I just went for stroll through Tsatzila villages, littered with curandero advertising.  Next guy I photographed and chat with was Marcelo Aguavil. Again, it didn’t appeal to me as a place to drink with, especially one to one session, he seemed more like a village healer, good for peasants who come with liver problems and believe in curing with crystals and magical stones, candles and dried lizards, spells and smoke. However, foreigners come here and there is no risk in it, I believe. You can contact his daughter at marcelita25@hotmail.com , or call numbers from the card below.

 

 

Kiedy zostawiłem już Nicanora, po prostu poszedłem sobie przez wioski Tsatzila, pełne drogowskazów i szyldów ogłaszających przyjmujących tu curanderos. Kolejnym, którego fotografowałem był Marcelo Aguavil. To miejsce też nie wydało mi się dość atrakcyjne, aby spędzić noc na ayahuaskowej podróży, sam na sam z tym panem, wydawał sie być bardziej wioskowym znachorem, dobrym dla chłopów przychodzących z bólem watroby, i wierzących w lecznicze działanie włóczni i magicznych kamieni, świeczek i wysuszonych jaszczurek, zaklęć i dymu. Ponoć jednak bywają tu cudzoziemcy, i nie ma większego ryzyka, tak sądzę. Można się skontaktować z córką Marcelo pod adresem : marcelita25@hotmail.com, albo zadzwonić na jeden z numerów na wizytówce ze zdjęcia.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

I collected cards, and photos. It felt strange to be observer and documentalist, participating with eyes and shutter only. I treated this as testing the ground, but I also think now about all photographers, journalists, anthropologists who gather facts and tell stories about issues they are not emotionally involved in, about someone’s else experience rather than their own. In information saturated world, curiosity seems like too weak reason for me. Especially with ayahuasca, or other psychoactive substances, studying them and not entering inside the experience is simply absurd, dont’t ever listen opinions of these kind of people, who do not have idea what they talk about.

 

 

Zbierałem wizytówki i zdjęcia. Czułem się dziwnie jako obserwator i dokumentalista, uczestnicząc tylko oczami i migawką. Traktowałem te dni jako testowanie terenu, nie wiedząc jak długo chcę tu zostać, ale teraz myślę sobie o tych wszystkich fotografach, dziennikarzach, antropologach, którzy zbierają fakty i opowiadają historie z którymi nie są emocjonalnie związani, o czyimś doświadczeniu, raczej niż własnym. W nasyconym informacją świecie ciekawość wydaje się zbyt słabym powodem, jak dla mnie. Zwłaszcza w wypadku ayahuaski, czy innych psychodelicznych substancji, studiowanie ich i nie wejście w głąb doświadczenia wydaje sie po prostu absurdalne, nigdy nie słuchajcie zdania takich ludzi, którzy nie mają pojęcia o czym mówią.

 

 

 

 

 

Starting bottom left and going clockwise, first I visited brothers Aguavil ( second most popular Tsatzila name, together with Calazacon ).  Nostalgic about past, Raul seemed a bit sad, fond of alcohol not only for healing purpose, little too much for my taste. He seems to know what he is doing, although the way he lives, and something about the place suggested to me that his problems with women reveal unfinished business that doesn’t suit well someone who is supposed to solve people’s problems. But what am I talking about, isn’t that also the case with most practitioners of the art of fixing of human soul in Western world?

His brother Alfonso appeared more balanced, but also nostalgic about power of poneds ( curanderos ) of old days, which will not come back. Eh, middle aged men and their nostalgia…

You can find them in heart of comuna Chiguilpe, they have an interesting space to make ceremonies, small enclave of green forest where they heal usual repertoire of problems – with business, love, and all “kinds of strange diseases”.  Call Raul at 0999 324 973 and Alfonso – 0997 501 591

 

 

Zaczynając od lewego dolnego rogu i wędrując zgodnie ze wskazówkami zegara po powyższym zdjęciu, wpierw opiszę braci Aguavil, których odwiedziłem w Chiguilpe. Ogarnięty nostalgią świetnej przeszłości plemienia Raul wydawał się nieco smutny, fan alkoholu nie tylko w celach leczniczych, zbyt wiele jak na mój gust. Wydawał się wiedzieć co robi, chociaż sposób w jaki żyje, i coś o tej jego miejscówce sugerowało mi, że jego problemy z kobietami sygnalizują jakiś niedokończony temat, i nie pasuje to za bardzo do kogoś, kto ma rozwiązywać problemy innych. Ale co ja tu wygaduję, przecież to samo dotyczy znacznej części praktykujących sztukę naprawiania ludzkiej duszy w świecie “Zachodu”.

Jego brat Alfonso był bardziej zrównoważony, ale też nostalgicznie marudzący o mocy ponedów ( szamanów ) z dawnych dni, i że już to nie wróci. Oj, mężczyźni w średnim wieku i ta ich nostalgia, czy nie ukrywają czasem własnej historii utraconej młodości, za tymi pierdołami o Złotym Wieku?

Braci znajdziecie w samym środku komuny Chiguilpe, mają ciekawy teren do organizowania ceremonii, małą enklawę w lesie, i zajmują się tam zwyczajowym repertuarem problemów – biznesowych, miłosnych, oraz “wszelakich dziwacznych chorób”. Dzwońcie do Raula : 0999 324 973   albo Alfonso : 0997 501 591

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Next I went to another community, Peripa, looking for Aldon Calazacon. This is an old guy, quite respected in the area, but even more grumpy. I didn’t like his speech about “the youth” from Chuiguilpe being all cheaters, not knowing what they are doing, and him, the real one, one of the last few real poneds from old times remaining. My intuition tells me to stay away from people who start with criticizing others. Absurd quotes he mentioned about ayahuasca ceremonies, in hundreds of dollars, mumbling about rich gringos, just confirmed to me that old age doesn’t have to mean wisdom, sometimes on the contrary. As this place is hidden in banana plantations, harder to reach than Chiguilpe, and not so special, I do not recommend it.

 

 

Kolejnym miejscem, które odwiedziłem była Peripa, mała wioska kilkanaście kilometrów po drugiej stronie wielkiej Via Quevedo. Szukałem tam Aldona Calazacon. To stary już pan, dość szanowany w tej okolicy, ale jeszcze bardziej gburowaty i marudny. Nie podobała mi się jego przemowa o “młodzieży” z Chuiguilpe będącej oszustami, nie wiedzącymi co robią, a on, jedyny, jest pozostałością ekipy prawdziwych ponedów z dawnych lat. Moja intuicja zwykle podpowiada mi aby unikać ludzi, którzy zaczynają od krytykowania innych, zwłaszcza konkurencji. Sięgające setek dolarów absurdalne stawki jakie Aldon przedstawił za ayahuaskowe ceremonie, bełkocząc coś o bogatych gringos, potwierdziły tylko, że zaawansowany wiek niekoniecznie musi oznaczać mądrość, czasem całkiem przeciwnie. Ponieważ do tego miejsce jest ukryte w plantacjach bananowców, dużo trudniejsze do dotarcia przy użyciu publicznego transportu niż Chiguilpe, i nie ma specjalnego uroku, raczej odradzam.

 

 

 

 

 

 

The last on that card, bottom right were a couple working in nearby Aldea Colorada, Tsatzila community which built a tourism project, a kind of replica of traditional huts and temples, complete with parking spot where tourists are brought on weekends to sample “local culture”. I feel weird in these kind of places, but Juan Carlos Zaracay and his wife seemed nice people, and good vibe about people is more important than places. They work with ayahuasca, actually when I came Juan was under its influence, in the middle of the day, he drank in order to see problems of one patient I just saw leaving.

You can call them to book at 099 4115224 or write juank-zar60@hotmail.com

 

 

Ostatni na tamtej wizytówce, w prawym dolnym rogu, to para pracująca w pobliskiej Aldea Colorada, społeczności Tsatzilas, która zorganizowała projekt turystyczny, rodzaj repliki wioski, z tradycyjnymi chatami i świątyniami, jakich już się raczej nigdzie tu nie używa, oraz z wielkim parkingiem gdzie autobusami zjeżdżają się w weekendy turyści z Santo Domingo i Quito, posmakować “lokalnej kultury”. Czuję się dziwnie w takich miejsach, ale Juan Carlos Zaracay i jego partnerka wydawali się miłymi ludźmi, a dobra wibracja związana z ludźmi to w tym “biznesie” sprawa ważniejsza niż miejsce. Pracują z ayahuaską, a Juan był nawet pod wpływem kiedy tam zajrzałem, w środku dnia, wypił aby lepiej zobaczyc na czym polega problem pacjenta, który właśnie minął mnie wyjeżdżając w stronę miasta.

Spotkanie zarezerwować można pod telefonem :  099 4115224 lub mailem : juank-zar60@hotmail.com

 

 

 

 

 

 

Last but not least is Budy Calazacon and his uncle whom drank with, sort of.  Budy is a young Tsatzila, new generation, which starts to be aware of the value of heritage and need to preserve it, or actually creatively adapt to modernity. Budy is present online ( https://www.facebook.com/budytsachila.calazaconcalazacon ) , where he actively looks for visitors from all over the world to come to his family organic farm, to stay there, drink ayahuasca, volunteer, learn about tropical permaculture etc. They have organization called in Tsafiki language “Seke Sonachun”, meaning “good living”, proving they understood well what is the essential teaching of ayahuasca. You can write to them at sekesonachun@gmail.com or call 0981444066

Budy is very honest guy, and probably thanks to long contacts with foreigners, he knows what they look for, unlike many other traditional curanderos from the region, who work mostly with Ecuadorians. I felt good connection with him, we had things in common to talk about, it was like hanging around with some of my mates from Poland, only dressed in skirt, with hair dyed red ( well, that happens here too ), rooted in another culture, but at the same aware of the world. In the end , I decided to drink my only ayahuasca in Santo Domingo area right here. Budy joined me too, however despite his efforts, he is only beginning to learn the craft of poned. It was a good company, but more of a friend, the role of guide was taken by his uncle. He did usual stuff in front of sacred mesa, blowing smoke, alcohol, touching my half naked body with magical stones and spears. It is a funny feeling when you are tripping and somebody bangs stone balls one against another resting on top of your head.

 

 

Ostatni, ale najciekawszy jest chyba Budy Calazacon i jego wujek, z którym razem, w pewnym sensie, piłem. Budy to młody Tsatzila, nowe pokolenie, które zaczyna być świadome wartości swego dziedzictwa i konieczności jego zachowania, a raczej kreatywnej adaptacji do nowych czasów. Budy jest obecny online ( https://www.facebook.com/budytsachila.calazaconcalazacon ), gdzie aktywnie poszukuje gości z całego świata aby przybywali na organiczną farmę jego rodziny, aby zostali tam, pili ayahuaskę, pracowali jako wolontariusze, uczyli się tropikalnej permakultury, uczyli angielskiego i tak dalej.  Mają organizacje, która w języku Tsafiki nazywa się “Seke Sonachun”, co oznacza “dobre życie”, i dowodzi, że dobrze zrozumieli najważniejszą lekcję ayahuaski. Można do nich pisać sekesonachun@gmail.com lub dzwonić 0981444066

Budy to uczciwy koleżka , a dzięki długim kontaktom z cudzoziemcami wie też czego szukają, w przeciwieństwie do wielu tradycyjnych uzdrawiaczy z okolicy, którzy mają doświadczenie raczej z Ekwadorczykami. Czułem dobre połączenie z Budy, mieliśmy wspólne tematy, czułem się jakbym bujał się z jednym z kumpli w Polsce, tyle tylko, że ubranym w spódniczkę i z włosami pofarbowanymi na czerwono ( no dobra, to w Polsce też się zdarza ), zakorzenionym w innej tradycji, ale jednocześnie świadomym świata. Ostatecznie zdecydowałem się na jedyne picie ayahuaski w Santo Domingo właśnie tutaj. Budy dołączył do mnie, chociaż mimo jego starań, widać że dopiero uczy się fachu szamana. Było to jednak miłe towarzystwo, bardziej jak kumpel, a rolę przewodnika i opiekuna przejął jego wujek. Przy swoim rytualnym stole wykonywał zwyczajowe czynności, dmuchanie dymem i alkoholem, dotykanie mojego półnagiego ciała magicznymi kulami i dzidami. To zabawne uczucie, kiedy rozkręca ci się faza a w tym czasie dziadek wali wielką kamienna kulą w drugą stykającą się ze szczytem twej czaszki.

 

 

 

 

 

 

The first night was more kind of collective experience, with three of us drinking ( including a student from Santo Domingo ), and then next day I decided, against initial plan, to drink one more time before leaving to Oriente. I was on my own. I mean curandero stayed with me, when I said I didn’t feel much from the first cup, he gave me another , and after some spells cast and some rest nearby, he went to sleep. I went too, in my hut, resigned. I drifted into a dream state.  It was extremely vivid, and when I say a dream, not vision, it is only because I was not aware I am dreaming. I was walking through some endless corridors and halls of enormous airports, then some kitchens, warehouses, industrial landscapes.  In an open space I finally saw a small figure of a welder and I started to approach it. Closer, and closer, until I saw it was a black man, closer and closer until I ended up face to face, inch away, hyper-real vision which woke me up. This was one of the strangest experiences of transition between realities, when his face was gone and replaced by darkness of the night around me, filled with a mix of sounds of nearby real forest, and more remote, concrete jungle. What to make of it, I don’t know, but there is a mystery in suburbs of Santo Domingo, I know this.

 

 

Pierwsza noc była bardziej kolektywnym doświadczeniem, piło nas trzech, w tym jeden student z Santo Domingo. Po niej zdecydowałem, wbrew pierwotnemu planowi, aby powtórzyc to jeszcze, przed wyjazdem na wschód, i tym razem piłem sam. Poned wprawdzie był przy mnie, kiedy prawie nic nie poczułem po pierwszym kubku, dał mi kolejny, i po paru zaklęciach i krótkim mnie pilnowaniu poszedł sobie spać. Ja też, niedługo potem, zrezygnowany, położyłem się w swojej chatce. Odpłynąłem w dziwny stan snu. Był ekstremalnie realistyczny, pełen szczegółów, a nazywam go snem, nie wizją, tylko dlatego, że nie byłem świadomy, że śnię. Szedłem przez niekończące się korytarze i hole gigantycznych lotnisk, potem jakieś zaplecza, kuchnie, magazyny, warsztaty, przemysłowe krajobrazy. Na otwartej przestrzeni zobaczyłem figurę stojącego i patrzącego w mą stronę spawacza, i zacząłem się do niej zbliżać. Bliżej i bliżej, aż spostrzegłem, że to czarnoskóry, bliżej i bliżej, aż stanąłem z nim twarzą w twarz, wypełniła całą moją wizję, widziałem jego źrenice i pory w skórze, hiperrealna wizja, której intensywność mnie przebudziła i przeraziła. Było to jedno z najdziwniejszych doświadczeń przejścia między stanami, kiedy jego twarz znikła i ustąpiła miejsca czerni nocy, a cisza “snu”, mieszance dźwięków otaczającego mnie tropikalnego lasu i nieco dalszej, betonowej dżungli. Co o tym myśleć, jak to zrozumieć, nie wiem, ale na przemieściach Santo Domingo jest tajemnica, tyle wiem.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

To get here, take a bus from Quito to Santo Domingo ( 3 hours, about 3-4 USD ) and then either a taxi to comuna Chiguilpe, or cheaper, a local bus from long distance bus station, going towards Via Quevedo, and ask to be left at “kilometro siete”. This will cost you less than one dollar.

 

 

Aby sie tutaj dostać, wystarczy jeden z wielu autobusów z Quito ( 3 godziny, 3-4 USD ) a potem albo taksówka do komuny Chiguilpe albo tani lokalny autobus spod głównego dworca dalekodystansowego, w stronę Via Quevedo, w którym trzeba poprosić o zatrzymanie na “kilometro siete”. Koszt poniżej dolara.

 

 

 

 

 

Missionaries came and gave their gadgets and toys, they say it is their god’s birthday. Tourists will buy us beer. Huarani tribe has reason to celebrate.

 

 

Misjonarze przyjechali i przywieźli swoje prezenty. Mówią, że to na urodziny ich boga. Turyści kupią nam piwko. Plemię Huarani ma powody do celebracji.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Bameno, Yasuni National Park, Huaorani territory. Ecuador, December 2013   ///  Bameno, Park Narodowy Yasuni, terytorium Waorani. Ekwador, grudzień 2013.

Proudly powered by WordPress. Theme developed with WordPress Theme Generator.
Copyright © światosław / tales from the world. All rights reserved.