Colonia 5000. My first days here. I try to get my bearings after long journey from Europe. I know no other place in Brasil, I came straight to this isolated state of Acre, even in transfer at Belo Horizonte airport the gate to Rio Branco was not marked, just lumped under “remote destinations”. In Rio Branco I take a local bus and end up walking red earth road , passing church after church, strange and obscure religious communities sunken in lush green background, first some evangelists, but then those give way to double cross signaling I am in Santo Daime land.
***
Colonia 5000. Moje pierwsze dni. Próbuję się ogarnąć po długiej podróży z Europy. Nie znam żadnego innego miejsca w Brazyli, przyleciałem wprost do tego odizolowanego stanu Acre przy boliwijskiej granicy, nawet na transferze w Belo Horizonte bramka do Rio Branco nie była oznaczona, kazano mi jedynie czekać pod tablicą “odległe kierunki”. W Rio Branco biorę lokalny autobus, zaliczam pierwszą tropikalną ulewę, wreszcie maszeruję czerwoną drogą, mijając kościołohacjendy ( w zasadzie hacjenda tutaj to fazenda, oba pochodzą od rdzenia “robić”, ważny fakt wbrew pozorom ). Dziwne, mało znane religijne wspólnoty zatopione w soczystej zieleni, najpierw jacyś ewangeliści, z tej fali religii w północnoamerykańskim stylu jaka ostatnio zalewa kontynent, ale potem zaczynają się podwójne krzyże, sygnał iż jestem już w krainie Santo Daime.
When I get to the colony, it is almost dark, its inhabitants have just finished their evening prayers and are curious to greet first visitor from Eastern Europe. They come from many countries, France, Colombia, Argentina, Chile, Brasil, travelers entangled in invisible jungle of vines of the mind, settled now for some time, patients one may say, curing various ilnesses of soul and body, but I will learn of that in days to come. Waiting for my first ceremony, which will be concentração, concentration, I settle in the moment too, putting my hammock in one of ruined houses of the original colony established by Sebastiao Mota years ago. It takes little time for jungle to claim what was taken from it by humans, and as I will learn in those days too, constant work is the only defense humans can have, both against the jungle of the outside world but against the dark forest of the psyche as well. That, perhaps is the most important lesson of daime. But let’s not go too far ahead and have a look around, at things and signs, look for plants, sun, moon and stars. They are signs of the road to take, this time a road inside.
***
Kiedy docieram do kolonii jest już prawie noc, mieszkańcy właśnie kończą swe wieczorne modlitwy, i są zaciekawieni pierwszym gościem z Europy Wschodniej. Pochodzą z wielu krajów, Francji, Kolumbii, Argentyny, Chile, Brazylii. Podróżnicy zaplątani w niewidzialną dżunglę lian umysłu, osiadli teraz, na jakiś czas, można by rzec pacjenci uczący się przynależności, leczący choroby ciała i duszy, ale o tym dowiem się w nadchodzących dniach. Czekając na moją pierwszą ceremonię, concentração, koncentrację, również osiadam w Teraz, zawieszam swój hamak w jednym ze zruinowanych domostw pierwotnej kolonii, założonej przez Sebastiao Mota lata temu. Niewiele potrzeba czasu dżungli aby odzyskała to co zabrali jej ludzie, zdekonstruowała to co zbudowali, i jak też nauczę się w najbliższych dniach, nieustająca praca to jedyna obrona jaką człowiek ma , zarówno przed tą dżunglą świata zewnętrznego, ale także przed ciemnym lasem wewnątrz. To być może najważniejsza lekcja daime. Ale nie wybiegajmy za daleko do przodu, i rozejrzymy się dookoła, patrząc na rzeczy, zwierzęta i rośliny, szukając słońca, księżyca, gwiazd. To znaki drogi , tym razem biegnącej w głąb.
***
***
***
April 15th, 2013
przed ciemnymi lasami i dżunglami nie trzeba się bronić tylko przez nie przechodzić i patrzeć czy nawet spróbować się rozsiąść i zobaczyć
April 15th, 2013
czym innym jest przyjechac do lasu na wakacje, a czym innym tam zyc, to nie sielanka, tak samo jak czyms innym jest chwilowy kryzys jaki przechodzisz na skutek szkodliwego zachowania ktore do ciebie wraca, a czym innym matnia w jakiej zyjesz latami jezeli dopuscisz aby te zachowania rozrosly sie w gaszcz, nie przycinajac ich… mieszkancy tropikalnego lasu czesciej rozmawiaja z nim maczetą niż przytulaja sie do drzew…
April 15th, 2013
praca – w tej przestrzeni wewnetrznej nie jest paniką i negacją, a jedynie wytrwałością w posuwaniu sie do przodu, tak jak poruszasz sie przez ayahuaskowa przestrzen ze wszelkimi jej wybojami, mozesz sie rozsiadać, ale szybko ci dupe mrówki obgryzą, musisz posuwać się do przodu, a jak nie podążasz czyjąś sciezką, narąbiesz się maczetą, oj narąbiesz
April 15th, 2013
polityka ‘przycinania’ to nie rozwiazanie, a technika ‘zycia z’. w moim komentarzu te lasy i dzungle to metafora. zamiast cos redukowac, lepiej w to wejsc na maksa i poznawac az przejdzie sie na druga strone. jesli cos non stop woła to znaczy ze domaga sie zaistnienia, ze droga jest przez to, a nie naokolo tego. bo jesli zostawisz ten krzak bez nalezytego uswiadomienia to on bedzie rósł a ty co chwila bedziesz musial sie wracac w dawne miejsce i traktowac go sekatorem bez mozliwosci udania sie na zupelnie nowy teren. wlasnie tylko przez te chaszcze jest droga do przodu. mozna podazac czyjas sciezka, oczywiscie.(nie wierze ze Ty to napisales;) ale mozna wytorowac nową. przeciez te juz dostepne zostaly przez kogos wydeptane. mysle ze jak konkretny krzak/ciemny las/dzungla caly czas daje o sobie znac to znaczy ze ta jeszcze niezaistniala sciezka domaga sie wlasnie twojego przejscia. reszta ktora pojdzie za toba juz nie bedzie widziala ciemnosci którą ty dla nich/ dla siebie przerobisz, a jedynie swiatlo, do ktorego trzeba isc, a ktore ty wczesniej mozesz tylko podswiadomie, potem intuicujnie przeczuwac idac w pozorny mur zupelnej ciemnosci. oczywiscie, jesli nieopatrznie po drodze przestanie sie czuc kierunek to po wyladowaniu na mrowisku mozna sie przestraszyc i zaczac biec niewiadomo gdzie i moze nawet nigdy nie wyjsc. ale jest ryzyko jest…
April 15th, 2013
okej poddaję się , słuchaj, ja właśnie jedynie opowiadam swoje doświadczenie, dlaczego masz taką potrzebę przekonywania że jest inaczej? jeżeli przekonujesz o wartości indywidualnej ścieżki to chyba rozumiesz ze sa rozne, ta historia jest o ujarzmianiu chaosu, o pracy, o ludziach którzy zyją na pograniczu lasu i cywilizacji, szukaja harmonii, drogi srodka… jest droga dzikusa, szaleńca, droga brudu i mroku i droga farmera, spolecznosci, ładu, to inne historie…powazny problem jaki widze w tym ayahuaskowym new agowym srodowisku to brak pokory, prorokowanie, ktos czegos doswiadczyl i koniecznie chce innych przekonywac, pouczać, problem zapewne wynika z tego ze przeciwienstwie do mozolnych technik praktykowanych np na Wschodzie, tu sa od razu jakies efekty, wiec nie ma czasu na wyrobienie dyscypliny, szacunku dla doswiadczenia, w zasadzie na samym poczatku wpada sie w pułapkę którą wschodnie szkoły znają z dalszych etapow, pułapkę “oswieconego ego”. nie będę juz dalej brnał w te slowne gry i metafory, bo nie mam zadnego interesu w interpretowaniu czy modyfikowaniu twojego doswiadczenia. ty mozesz natomiast posluchac dalszego ciagu tej historii ktorą dopiero zacząłem, albo nie, szkoda czasu na dysputy. język to pułapka a to powyzej to tylko moje impresje, nie prawdy absolutne.
April 15th, 2013
przeciez ja nie mowie o ayahuasce?! tylko o sytuacjach w swiecie absolutnie niepsychodelicznym, skad wziales to ze akurat o niej. przestan imputowac. nikogo do nieczego nie przekonuje tylko przedstawiam swoj punkt widzenia. ayahuaskowi neofici ayahuaskowe new ageowe srodowisko? co to? katechumenat? come on. rozumiem ze ta przestrzen tutaj jest przygotowana tylko pod twoje doswiadczenia. bede pamietac, ze nie moge posluchac dalszego ciagu. maaatko z nikim na tym swiecie nie mozna podyskutowac na neutralnym gruncie. mam pisac wszedzie “moim subiektywnym zdaniem”? no przeciez to oczywiste. i skad wytrzasnales oswiecone ego?aaaa
April 15th, 2013
ps jesli specyfika pierwszego komentarza nie jawi sie wystarczajaco wyraznie to dodam, ze odnioslam sie tylko luzno do “jedyna obrona jaką człowiek ma , zarówno przed tą dżunglą świata zewnętrznego, ale także przed ciemnym lasem wewnątrz”, jako ze przed ayahuaska czy po niej dalece nie zgadzam i nie zgadzalam sie z tym, ze trzeba sie przed tym bronic. podwazenie to podwazenie, poddanie czegos pod dyskuje to cos innego, cos co przynajmniej w zalozeniu jest nieemocjonalne
April 15th, 2013
widzisz, mówiłem ze słowa to pułapka, nie dosyć że mówisz o czymś innym to jeszcze wyprowadzasz się łatwo z równowagi. moim skromnym zdaniem nie ma żadnego neutralnego gruntu. aha, lepiej pamiętaj że “nie musisz”, a nie “nie mozesz”, to różnica. hehe tera dopiero skojarzyłem kto sie tak denerwuje dzieki za zaangażowanie, na serio, ale tak przy okazji “jako ze przed ayahuaska czy po niej” , to jesteś po, czy nie? bo to dość istotne,
( jedynie dla ustalenia jakiegos wspolnego pola )
April 15th, 2013
jestes niemozliwy jak moglam mowic o czyms innym skoro moj komentarz byl pierwszy? po co usuwales w takim razie pierwsze zdanie kraino lagodnosci? ; ] po.
April 15th, 2013
usuwałem po to żeby było własnie łagodniej. a pierwszy był post na blogu, do którego odniosłaś się, jak się okazuje, mowiac o czyms innym.
April 15th, 2013
usuniecie po czasie wcale nie zaprzecza nerwowosci. a do swojej opowiesci jeszcze nie wprowadziles postaci ayahuaski wiec jako przypadkowy wizytujacy twoj blog nie mialam nawet mozliwosci mowic o czymkolwiek innym ; ]
April 15th, 2013
dobrze, niech i tak będzie, przypadkowy wizytujący
April 15th, 2013
; )