światosław / tales from the world

Climbing is hard.. Sun is high in the sky already and I lay down on the rocks, catching my breath. Stones press against my back, against my bones, and it feels good. Rock is my pillow and I do not want to rise again. The huachuma, the first half of it I ate down in the camp, is speaking already from my belly, I feel warmth and I feel dizzy. I still shiver at memory of the foul, foul taste of it and at thought that the other half still waits to be swallowed. I know I must climb first the glacier, otherwise I will never make it before full effect sets in. Pilgrims pass by and I am motivated for final effort.

 

***

 

Wspinaczka jest ciężka. Słońce jest wysoko na niebie a ja kładę się na skałach próbując złapać oddech. Kamienie uwierają mnie w plecy, cisną na kości, i to wrażenie jest cudowne. Skała moją poduszką, i nie chce mi się wstawać. Huachuma, której pierwszą część zjadłem na dole w obozie, gada już z mojego brzucha. Czuję ciepło i czuję zawroty. Wzdrygam się na samą myśl o ohydnym, ohydnym smaku i myśl, że reszta czeka wciąż na połknięcie. Wiem, że muszę najpierw wspiąć się pod lodowiec, w przeciwnym razie nigdy tam nie dotrę, kiedy zacznie się już pełne działanie kaktusa. Pielgrzymi mijają mnie i motywuję się do ostatecznego wysiłku.

 

 

 

 

I reach the ice, I kiss it and fall on my knees. It is not my choice, it is submission forced by nature, by my weakness, by the strength of Grandfather who is in my veins and in my belly. After some rest I try to eat the rest of the awful green pulp, dried and powdered cacti mixed with water, and formed in small round blobs. They get stuck in my throat and meet saliva, meet nasal mucus. I already feel nauseous at 5000 metres above sea level, cold from the previous night, exhausted from the climb. My head is spinning when I look down at the camp, where crowds are gathered. San Pedro already plays tricks with my sense of space, majesty of the mountains above and below press me against the delightful stability of hard rock , and I kiss it with my green vomit. I was trying too fast to have it all behind me and Grandfather was angry, and he came back to the mountain. I know one thing for sure, this is not designer drug, and will never become popular with pleasure seeking masses of the wealthy world.

 

***

 

Docieram do lodu, całuję go i padam na kolana. To nie jest moja decyzja, to pokłon wymuszony przez naturę, przez moją słabość, przez siłę Dziadka, który jest w moich żyłach i żołądku. Po małym odpoczynku próbuję zjeść resztę paskudnej zielonej papki, wysuszonego i sproszkowanego kaktusa uformowanego z wodą w małe kuleczki. Utykają one i rozpadają się w mym gardle i przełyku, spotykaja tam ślinę i flegmę. Chce mi się rzygać już od samego przebywania na wysokości 5000 metrów nad poziomem morza, mam katar i przeziębienie od poprzednich nocy, jestem wykończony wspinaczką. Kręci mi się w głowie kiedy patrzę w dół, na obóz, gdzie zebrały się tłumy. San Pedro już teraz zabawia się moim poczuciem przestrzeni, ogrom gór powyżej i poniżej przygniata mnie do zbawczej stabilności twardego podłoża, i w końcu całuję je swymi zielonymi wymiocinami. Chciałem zbyt szybko mieć wszystko za sobą, i Dziadek się zezłościł, i wrócił na skalne zbocze. Jedno wiem na pewno, prychając resztkami orzechów ze śniadania, ta używka nigdy nie stanie się modna, nie wśród szukających tylko przyjemności mas zamożnego świata.

 

 

 

 

 

Why take it then? To know, to understand by experience, also by suffering. Perhaps there are other ways, but I am tired of thinking, comparing and judging, why should I, when the Thing is revealed. The failure is also a lesson, coupled with patience. I want to go down, I think nothing will happen, but I see my friend, who climbed before me and I join him in giant eagle nest, to recover, to watch him climb the glacier , to watch people eating sacred ice.

 

***

 

Dlaczego zatem go zażywać? Aby wiedzieć, aby zrozumieć przez doświadczenie, także nieprzyjemne. Być może są inne drogi, ale jestem zmęczony myśleniem, porównywaniem, ocenianiem, dlaczego miałbym to robić, jeżeli działa, jeżeli Rzecz jest objawiona. Porażka to także lekcja, jeśli idzie w parze z cierpliwością. Chcę już schodzić, myśląc, że nic więcej się nie wydarzy, ale widzę kolegę, który wspiął się przede mną, i dołączam do niego w gigantycznym, skalistym orlim gnieździe, aby odzyskać trochę siły, aby patrzeć jak wspina się na lodowiec naprzeciwko, aby patrzeć na ludzi jedzących święty lód.

 

 

 

 

 

 

They believe its water purifies and heals, water from the Source.

 

“Water is coming from the mountain” – says the song – “Anyone who will drink from this stream, it will keep them healthy”

 

***

 

Wierzą oni, że woda z tego lodu oczyszcza i leczy, woda ze Źródła.

 

“Woda spływa z góry” – mówi piosenka – “ktokolwiek z niej pije, tego uczyni zdrowym”

 

 

 

 

 

Then the reward for patience comes. It climbs the slopes in early afternoon sun, slowly, burdened with offerings, adorned with feathers.

 

***

 

Wtedy nadchodzi nagroda za cierpliwość. Wspina się po zboczach góry w słońcu wczesnego popołudnia, powoli, objuczona ofiarami, przystrojona piórami.

 

 

 

They come with tattoos, with palo santo, wine, beer, dead and dried alpacas, coca leaves, conches to blow into, hands to pray with, ceremonial dresses, attitude. Drawing attention of ordinary pilgrims, but those are fewer in numbers as sun sinks lower and colours blossom in the sky. Now I understand that not all of the Grandfather went back on the rock, and I see and I feel. The offerings and prayers are long, to Pachamama, to the summits, Apus, to ancestors and spirits. Giving thanks, neverending thanks, much less wishes and desires. Faith with tears, in the church of nature, saturated with smoke of incence and tobacco offering.

 

***

 

Nadchodzą z tatuażami, z palo santo, winem, piwem, martwymi i uwędzonymi alpakami, liśćmi koki, muszlami aby dąć w nie, dłońmi aby składać do modlitwy, ceremonialnymi strojami, nastawieniem.  Przyciagają uwagę zwykłych pielgrzymów, ale coraz mniej ich w miarę jak słońce obniża się i kolory zalewają niebo. Teraz rozumiem, że nie cały Dziadek wrócil na skały, widzę i czuję. Ofiary i modlitwy są długie, do Pachamamy, do szczytów, Apu, do przodków i duchów. Dziekczynienie, niekończące się podziękowania, dużo mniej próśb i życzeń. Wiara ze łzami, w kościele natury, nasączona dymem kadzidła i ofiarnego tytoniu.

 

 

 

 

 

 

 

A basic as possible, religion of moon, ice and sun. Nothing to believe in, all to be seen, felt and perceived.

 

***

 

Tak prosta jak to możliwe, religia księżyca, lodu i słońca. Nie ma tu nic do uwierzenia, wszystko do zobaczenia, poczucia, dostrzeżenia.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

[ Indigenous pilgrimage Qoyllur Riti, Peru, May 2013.   /   Indiańska pielgrzymka Qoyllur Riti. Peru, maj 2013 ]

Leave a Reply

Proudly powered by WordPress. Theme developed with WordPress Theme Generator.
Copyright © światosław / tales from the world. All rights reserved.