światosław / tales from the world

Scaryszew

February 28th, 2012

 

This is a story from Skaryszew in central Poland where every year biggest rural horse market in Europe in held. It is a tradition dating back to middle ages, but horses were bought here mainly for labour in agriculture, sometimes sports, not for meat. Unless in time of war or hunger this animal was never eaten here. But new times have come, global demand means money can come from anywhere, and backward Polish province welcomes money, even from horse eating Italians. Now most of horses are loaded on crowded trucks and carried to Italy in a transport that leads to their death. Italians want their meat fresh, this is why it is not slaughtered before the journey. Skaryszew today is a place where drunk Polish peasants meet animal rights activits in a festival of mutual misunderstanding.

 

 

Koński jarmark w Skaryszewie, ponoć największy w Europie. Ekolodzy z miasta blokują i protestują, chłopi chleją i handlują.

Tak wygląda uproszczona wizja w której dziady mają czerwone nosy, krzyczą o pedałach i nierobach, całą noc zajeżdżają tiry i zabierają konie nie nadające się do lepszych zastosowań na kiełbasy do Włoch. Włoch lubi świeże mięsko, więc trzeba wieźć je przez Europę żywe. Polak lubi wódkę, odpustowe gadżety i kocha koniki więc dziecku małego kupi bo go stać, a koniny broń Boże, my wszyscy ułani. Więc jest w barach jedynie tradycyjny wybór, szaszłyk/karczek/golonka/kiełbasa/udka/żołądki/flaki/, ale konika ni chuja. Konik jest plastikowy, w pudełku, jak cię nie stać na kucyka. Na kucyka stac bogatych rodziców z miasta, kupią dziecku, może się przyzwyczai, wkręci, będzie jeździc konno, a za 15 lat jak tradycja nie padnie do tego czasu, przyjedzie tu protestować.

Ale pewnie padnie, nie oszukujmy się, wiec dokumentuję rzeczywistosc centralnej Polski zimą, rzeczywistość zatwardzenia, niemocy policji, agresji podlanej staropolską używką, niechęci do czegolwiek obcego i innego ale i serdecznego “Kaziu rok sie nie widzielim”, smutku i frustracji z powodu siermieżnego życia jakiego nie zna większość z młodszych protestujących aktywistów, rdzennych zwyczajów ktore gdzies indziej w Polsce juz zamieniono na kserografie globalnego stylu życia, zwyczajów i gestów które łączą mnie z moimi przodkami , setki lat wstecz, którzy też pewnie całowali księdza dobrodzieja, lali Żyda, żony i konie.

Poza tym prostym podziałem na zlych i dobrych widac też że jest tu gruboskórna, nie górnolotna, skrywana miłośc do tych koni. Miłość świata facetów w gumiakach, naduzywających alkoholu i dominacji, trudna do pokazania.  Nie wszyscy , nie większość ma instynkt kata. Krzyczący “Skaryszew stop! Stop mordercy” nie dają żadnego pola manewru, obnażają swe intencje, wpychają pijanych chłopów na ścieżkę konfrontacji, negacji. Dwa odmienne światy, niekompatybilne, mało próbujące się zrozumieć. Jeżeli odbiorą ci wszystko co znasz, jeżeli okaże się że nieważne że jest lepiej , że brutalność spadła, a i tak chodzi o zmianę rzeczywistości na taką jakiej nie rozumiesz, pozostaną ci krzyki “spadać pedały”. Handlują tu głownie mezczyzni, protestuje wiecej kobiet, czemu nie siedzą w domu, “niewydymane cnotki”. Zdziwieni chłopi słyszą “stop rzezi” i komentują, “a kiełbasy by żarli”. Wegetarianizm leży na półce koło pedalstwa i wolontariatu, towary o których gdzies tam słyszeli, w telewizji czy w kościele, towary raczej abstrakcyjne. Więc jak się tu dogadać? Tutaj kraina braku autorefleksji, wykształcenia , zakażona  chorobą wczesnego kapitalizmu, rozwarstwień, układów, walki o byt,  chorobą leczoną zastrzykami unijnych funduszy za które mozna cos KUPIĆ, mutujacą niechronnie w kult pracy jak wół, bezrefleksyjnie. Trudno w tej krainie nie zadawać pytania “kto wam płaci, nieroby?”, kodeks nowych czasów mówi że za wszystko musi być zapłata a w kościele kazania pod hasłem empatia nie ma. Ludzi poznaje się po sposobie zdobywania i wydawania pieniedzy, mówią odpustowe pamiatki na straganie. No więc w Skaryszewie zdobywa się nie za wielkie pieniądze sprzedając konie na rzeź, wydaje na wódkę, mięso i dzieci. Dzieci których zapewne wielu protestujacych nie ma, a chłopi w nadmiarze. Dwa światy na pikniku, Polska.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Post scriptum : 11 koni zostało uratowanych, poprzez wykupienie, przez Fundację Tara i jej prywatnych sympatyków.

 

 

 

Post scriptum II : z wywiadu z prof. Januszem Tazbirem :  “W XVII w. podróżnicy włoscy, co wiemy z pozostawionych przez nich pamiętników, ostrzegają się, żeby po Polsce nie jeździć w sobotę i w niedzielę, bo wówczas pijani chłopi wylegają na gościniec i zaczepiają podróżnych. A nie daj Boże, jeżeli się okaże, że ten podróżny jest cudzoziemcem.”

 

 

Yazidi

February 27th, 2012

 

 

 

 

That evening, after psychodelic day full of magical events we finally came down from Arafat mountain after the sun set down, looking for ancient snakes lurking in the darkness. We could hear the voices and sounds of the drums down in the valley, between conical domes of the sun temples, but it was long and steep way, dangerous in our state of mind. So the first fire on the slopes of Arafat was like ever, sign of safety, shelter from primeval fear. I could really feel I am repeating something that is just happening again and again, over the centuries , in the same spot, since the time when priests in bird costumes ruled minds and since snake , fire and sun are worshipped in Lalish and all over Mesopotamia.
His name was Khairi Shingali , surrounded by children, some his, some of relatives or friends from Suleimaniyah. Middle aged man, security specialist by profession, lover of history and magic, he told us about his studies of Yazidi mythology, about his son named Mithra. Puffing nargile, looking into the fire, and then in his computer screen filled with bad photos of Yazidi shrines I felt the unity across time and space , those artificial barriers, and I felt at home.

Yazidi gathering, Lalish, northern Iraq.

 

***

 

Tego wieczoru, po psychodelicznym dniu pełnym magicznych wydarzeń udało nam się zejść, prawie po omacku, z góry Arafat, już po zachodzie słońca. Mój wciąż niespokojny umysł zdawał się wypatrywać ruchu w krzakach, niemalże oczekując obecności pradawnego węża. W dolinie poniżej słychać było głosy i dźwięk bębnów, pomiędzy stożkowatymi kopułami słonecznych świątyń paliły się ogniska i tańczyli ludzie, daleko , jak wydawało się, zwłaszcza w naszym stanie. Pierwszy ogień przy jakim usiedliśmy u podnóża góry Arafat był zatem, jak od zawsze, pierwszym azylem przed niepewną ciemnością, znakiem bezpieczeństwa, lekiem na pierwotny strach. Naprawdę czułem, że powtarza się coś co zdarza się w nieskończoność przez stulecia, w tym samym miejscu, od zarania dziejów, kiedy kapłani w kostiumach ptaków rządzili duszami i od kiedy trwał kult węża, ognia i słońca w miejscu dziś zwanym Lalish, i w całej Mezopotamii.

Na imię miał Khairi Shingali. Otoczony dzieciakami, niektóre jego, niektóre krewnych czy przyjaciół z Suleimanii przy irańskiej granicy. Wąsacz w średnim wieku, specjalista od kluczowych teraz w Iraku kwestii bezpieczeństwa, pasjonat historii i magii, opowiedział nam o swoich studiach nad mitologią Jazydów, o swym synu o imieniu Mitra. Zaciągałem się z nim wodną fajką, patrzałem w ogień a potem w ekran jego komputera pełnego słabych zdjęć świętych miejsc Jazydów, i czułem spójność, jedność przekraczającą sztuczne bariery czasu i przestrzeni. Byłem w domu.

Zgromadzenie Jazydów, północny Irak. Początek historii.

 

 

Let’s Be Thankful

February 26th, 2012

 

From a story for MTV Staying Alive foundation. Gypsy camp on the outskirts of Lahore, Pakistan. / O cyganach z Pakistanu dla fundacji MTV Staying Alive.

 

 

 

For listening / Do posłuchania :

“Let’s be thankful”

 

Gypsy community, beggars, performers, craftsmen. Living between dirty riverside and motorway on the outskirts of Lahore, Pakistan. From assignment for MTV Staying Alive Foundation. //

Społeczność pakistańskich Cyganów. Żebracy, artyści cyrkowi, rzemieślnicy, żyjący pomiędzy brudną rzeką i autostradą na obrzeżach Lahore. Z historii dla fundacji MTV Staying Alive.

 

 

 

Heaven

February 24th, 2012

 

 

From India and Bangladesh it is time to move for a while into Pakistan / / Po Indiach i Bangladeszu czas na małe odwiedziny w Pakistanie.

 

 

 

Proudly powered by WordPress. Theme developed with WordPress Theme Generator.
Copyright © światosław / tales from the world. All rights reserved.