światosław / tales from the world

 

Ayahuasca works for my memory in probably opposite way than cannabis. Years into that relationship I am still amazed when new pathways open, new vistas, when mouldy, dusty corners I never even expected to visit start to shine with eerie clarity, and my attention, without any specific will, intention or logical train of thought leading me there, goes to random, very specific, very detailed moments of my life, places, people. I am not talking here just about significant events, like favourite of psychotherapy, trauma, or turning points, things that gave my life meaning. At least not in rational sense, because after all, maybe meaning is in those insignificant details, hair of the dog, light in branches, one specific piss taken in dark alley of Delhi slums. It is literally that clear, like a zoom into arm tattoo of someone I have been chatting with 10 years ago. It all has dream quality about the way my mind arrives at certain sight, “in-sight” to be precise, but it is no illusion at all, very factual, very true. It is even often verifiable, if I reach into deep contents of my photo archive, at some periods built day after a day of documenting of what I saw and experience, now, if humidity does not destroy it, waiting there, with precise EXIF of date and hour, ready to be accessed thanks to modern technology just like it is ready to access in my brain’s hard drive thanks to the ancient technology of the vine.

So here go some snapshots of my memory.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

back home

July 31st, 2021

 

Moon rises over Atlantic, sun sets over the Amazon. I have made a detour, giving in to temptation, but now back, in imperfection, just like poor resolution shot from outdated, dirty smartphone, that still shines with real magic behind appearances, that can never, as the tale of forest and tale of ayahuasca, tell the whole story which needs to be patiently lived. Abundance is down there, beneath that canopy. It is called “enough”.

Księżyc wstaje nad Atlantykiem, słońce zachodzi nad Amazonią. Zrobiłem skok w bok, poddając się pokusie, ale teraz wracam, do niedoskonałości, niczym ten słabej jakości strzał po prawej ze starego, zabrudzonego smartfona, który nadal błyszczy magią ukrytą za ułomną fasadą, która nigdy, jak opowieść o lesie czy opowieść o ayahuasce, nie odda całej historii. Ta musi być cierpliwie przeżyta. Obfitość jest tam na dole, pod koronami drzew, i nazywam ją przewrotnie, wbrew szkolnym skojarzeniom, “dostatecznie”.

Translation of interview published here : https://www.lucid.news/the-therapeutic-potential-of-psychedelics-and-nature-explored-in-new-study/

 

 

 

Psychodeliki są znane z tego, że sprzyjają połączeniu z naturą (niektórzy nawet twierdzą, że przekazują wiadomości z natury). Jednocześnie terapia zanurzenia w naturze została doceniona ze względu na wiele korzyści zdrowotnych. Jednak niewiele badań poświęcono temu, czy połączenie tych dwóch praktyk mogłoby przynieść korzyści.

 

Sam Gandy, ekolog z Sanctus Limited i współpracownik zewnętrzny  Centre for Psychedelic Research Imperial College London oraz Rosalind Watts, dyrektor kliniczny Instytutu Synthesis, zakończyli niedawno przegląd literatury naukowej, badając możliwe synergiczne efekty tych dwóch metod leczenia.

 

W przeglądzie opublikowanym w Health Psychology Open, Gandy i Watts przedstawiają nakładające się korzyści terapii psychodelicznej i terapii immersyjnej oraz proponują sposoby bezpiecznego wprowadzenia elementów i praktyk natury do klinicznych badań psychodelicznych. W tym procesie badają, dlaczego kontakt z naturą jest tak ważny dla dobrostanu ludzi i prawdopodobnie dla naszego dalszego istnienia na planecie.

 

Lucid News rozmawiał z Gandy i Watts o tym przeglądzie i jego implikacjach dla przyszłych badań w terapii psychodelicznej.

 

Co skłoniło cię do zbadania związku między psychodelikami a naturą?

 

SG: Osobiście uważam, że moglibyśmy zrobić więcej, aby używać psychodelików jako narzędzi, które mogą tworzyć znaczące połączenie między ludźmi a naturą. Wiemy, że środowisko naturalne jest dobre dla naszego zdrowia psychicznego i dobrego samopoczucia. Wiemy również z badań, że psychedeliki mogą zmienić stosunek ludzi do natury w pozytywny, trwały sposób. Mogłaby tam zaistnieć korzystna synergia: korzyści dla zdrowia psychicznego i potencjał promowania zachowań prośrodowiskowych.

 

RW: Tak naprawdę nie zdawałam sobie sprawy, zanim zrobiliśmy ten przegląd, że mechanizmy terapii psychodelicznej i mechanizmy terapii przyrodniczej działają w podobny sposób. Ponadto, kiedy rozmawiasz z ludźmi, którzy mają doświadczenie w stosowaniu psychodelików, często będą wybierać robienie tego w naturze i powiedzą, że ich nawyki związane z naturą zaczęły się, gdy mieli pierwsze doznanie psychodeliczne. Postrzegali naturę jako żywą istotę i czuli się z nią osobiście związani. Ta historia jest tak rozpowszechniona, tak ważna, ale nie widać, aby była o niej mowa w badaniach naukowych.

 

Twój raport sugeruje, że psychedeliki pogłębiają „więź z naturą”. Co to jest?

 

SG: Połączenie natury jest samoidentyfikacją z naturą, trwałą świadomością wzajemnych powiązań siebie ze światem przyrody. Jest to dość specyficzne i to nie to samo, co zwykłe wyjście na łono natury, co samo w sobie jest również korzystne.

 

 

Jak myślisz, dlaczego w badaniach tak mało mówi się o związkach z naturą?

 

RW: Natura wciąż kojarzy się z tą lekko przewrażliwioną nauczycielką geografii w sztruksowych spodniach, „nie jest to prawdziwa nauka”. Powiedziałabym, że jeśli chodzi o psychoterapię, to wciąż jest bardzo niszowy temat, co jest szalone w kontekście sytuacji, w której się znajdujemy. Czeka nas dosłownie wyginięcie, jeśli będziemy ją dalej zaniedbywać. Nauka psychodeliczna naśladuje ten sam wzorzec, trzymając temat terapii w naturze na uboczu i na marginesie. Czas to zmienić.

 

SG: To dobra uwaga. To symptomatyczne dla naszego odłączenia, że ​​natura jest uważana za rzecz niszową. Niektórzy ludzie mogą postrzegać więź z naturą jako duchową lub transpersonalną. Ale jest to również centralna zasada nauki o ekologii, że jesteśmy połączeni z całym życiem na Ziemi. To jest główne wydarzenie, które ma miejsce. Tak, mamy te indywidualne doświadczenia bycia oddzielonymi, ale to oddzielenie jest w istocie wyrafinowaną i niesamowitą sztuczką mózgu. Oczywiście jesteśmy ze sobą połączeni.

 

Jak wskazuje twoja ankieta, psychedeliki mogą pomóc wyleczyć to poczucie odłączenia. Jak myślisz, dlaczego tak skutecznie łączą nas ze światem przyrody?

 

SG: Dzieje się tu kilka rzeczy. Myślę, że dużą częścią tej historii jest ich zdolność do wywoływania rozpadu ego. Kiedy nasze ego rozpuszczają się, nasze ego jako subiektywne poczucie własnej tożsamości, postrzegalne granice między sobą a innymi lub naturą stają się bardzo niewyraźne. Myślę, że może to ułatwić nakładanie się tej rozszerzonej natury jaźni. To ważna część historii, jeśli chodzi o psychodeliki. Zdolność psychodeliku, takiego jak psylocybina, do zwiększenia poczucia więzi z naturą, nawet gdy jest podawany w warunkach klinicznych, nie jest czymś, co ma miejsce w żadnej z innych praktyk połączenia z naturą. Wszystkie są w jakiś sposób zależne od aktywnego obcowania z naturą. To, co może się dziać, to fakt, że psychodelik skupia uwagę na wewnętrznych procesach życia, biologii i mózgu. Oczywiście jesteśmy naturą, więc kiedy jesteście z tym połączeni, być może dostrajacie się do swojej własnej wewnętrznej natury.

 

RW: Tak. Myślę, że zwiększona percepcja sensoryczna i zdolność do prawdziwego obserwowania, bycia obecnym i widzenia – na przykład kolory są o wiele jaśniejsze – myślę, że ten rodzaj klarowności widzenia pozwala na prawdziwe docenienie piękna natury. Coś całkiem prostego może nagle stać się niewiarygodnie piękne i skomplikowane. Wiesz, ludzie mogą godzinami wpatrywać się w kwiat.

 

SG: To także kolejna część historii. Estetyczne docenienie natury jest drogą do większego połączenia z nią.

 

W jaki sposób można dodać naturę i naturalne otoczenie do klinicznego modelu terapii psychodelicznej?

 

RW: Jest wiele przestrzeni do kreatywności. Na końcu artykułu napisaliśmy trochę o tym, jak możemy to zrobić. Możesz korzystać z kliniki zaprojektowanej z przestrzeniami zarówno wewnątrz jak i zewnątrz, lub możesz wykorzystać naturę do integracji i przygotowania. W ramach samego retreatu z psylocybiną jest wiele różnych możliwości. Sam zapoznał mnie z shinrin-yoku, czyli kąpielami leśnymi. To po prostu przytulanie się do drzew, prawdziwe zanurzenie się w życiu lasu. Sam i ja spędziliśmy weekend integracyjny z ludźmi biorącymi udział w badaniu nad psylocybiną w leczeniu depresji w Imperial College i bardzo im się to podobało.

 

SG: Ludzie mogliby również zacząć sesje w pomieszczeniu, w bardziej klinicznym otoczeniu, a następnie w ramach kolejnych sesji, gdy zdobędą większe doświadczenie w psychodelicznym stanie umysłu, mieć możliwość większego zanurzenia się w naturze. Ros wspomniał także w artykule o kilku pomysłach na praktyki terapii ogrodniczej, takich jak pielęgnacja ziemi i gleby przed sesją, a następnie sadzenie nasion, które zabierzesz ze sobą i którymi się opiekujesz, podczas gdy, mamy nadzieję, równolegle integrujesz i odżywiasz naukę z psychodelicznych doświadczeń. To żywa metafora.

 

Poza tym Ros i ja uczestniczyliśmy w świetnej rozmowie z zespołem Usona kilka miesięcy temu i byłem naprawdę zaskoczony skalą ich wizji i ambicji, jeśli chodzi o włączenie natury do ich modelu. Budują centrum w wiejskim rejonie Wisconsin i zatrudnili architekta, który zadba o biofilny design, wraz z osłoniętymi ogrodami. Więc tak, są duzi gracze, którzy są tego świadomi i wprowadzą to do modelu leczenia psychodelicznego. Naprawdę dobrze to zobaczyć.

 

 

Wydaje się, że istnieje rozdźwięk między zachodnimi klinicznymi praktykami psychodelicznymi a tradycyjnymi, rdzennymi praktykami psychodelicznymi, które są starsze i bardziej oparte na naturze. Czy widzisz, jak te praktyki spotykają się ze sobą, czy może podział się powiększa?

 

RW: Rozważania o tym były ulgą w czasie, gdy coraz bardziej martwiłam się włączeniem psychodelików do głównego nurtu, sposobem, w jaki ta ścieżka weźmie leki psychodeliczne i zamieni je w tani produkt na rynek masowy. A potem zdajemy sobie sprawę, że równolegle do tej ścieżki, która już się dzieje, istnieje inna : ludzie, którzy chcą to robić tak, jak to robiono od tysięcy lat, w grupach w naturze. To jest jak KFC vs targ organicznej, lokalnej żywności. Będziemy prawdopodobnie mieli wiele modeli – miejsc, w których można to zrobić w sposób kliniczny, zwięzły, a potem miejsc znacznie bardziej ekspansywnych i opartych na rdzennej mądrości.

 

SG: Widzę, że model kliniczny zmierza w określonym kierunku, który jest mocno ugruntowany. I nie próbujemy tego atakować. Utrzymuje środowisko pod kontrolą, zapewnia bezpieczeństwo ludziom i działa – istnieją dobre dowody naukowe na to. Myślę jednak, że jest miejsce na inne modele i podejścia. Możemy rozwinąć najlepsze fragmenty modelu klinicznego i ugruntować go w naturze. Myślę, że model kliniczny jest świetny taki jaki jest, ale czuję też, że być może ograniczać potencjalne korzyści i potencjalnie moglibyśmy zrobić to lepiej.

 

RW: Na pewno będą miejsca, które syntetyzują oba modele. Myślę, że sama medyczna natura tego modelu, zwłaszcza gdy staje się głównym nurtem i na dużą skalę, jest zaproszeniem do rozwijania innych sposobów, ponieważ ludzie potrzebują różnych sposobów. I myślę, że innym elementem stosowania podejścia bardziej opartego na naturze jest to, że rozwiązuje ono jeden z kluczowych problemów mainstreamingu psychodelicznego, którym jest kapitalizm psychodeliczny: duże firmy farmaceutyczne i firmy nastawione na zysk wytwarzające psilocybinę. Te starożytne leki lecznicze stają się następnie produktem, który przynosi ogromne zyski niewielkiej liczbie zamożnych udziałowców. I nic nie wraca do społeczności, które rozwinęły te mądrości, rzeczywistych, umiejscowionych w świecie, na ziemi społeczności. Pieniądze są jakby wyprowadzane i trafiają do akcjonariuszy kilku dużych firm. To ta sama struktura, która jest źródłem tak wielu psychicznych cierpień i musimy zmienić ten model. Czy widzieliście już model Pollinator zaproponowany przez Bennet Zellner?

 

Opowiedz nam o tym.

 

RW: Zellner jest ekonomistą i opracował model tego, jak psylocybina byłaby rozprowadzana na dużą skalę wśród ludzi, którzy jej potrzebują. Ale zamiast kilku udziałowców dużej firmy farmaceutycznej, mieliby robić to ludzie dla ludzi, poprzez centra społecznościowe. W modelu zapylaczy masz kliniki umiejscowione w realnych społecznościach, służące im. Osoby pracujące w klinikach pochodzą z tych społeczności. Kiedy ludzie doświadczyli psychodelicznego doświadczenia, wielkiego otwarcia, są następnie włączani do służbę społeczną w swym rejonie. Mogą zacząć pracować jako wolontariusze, sprzątać rzeki, pracować w lasach, sadzić drzewa lub brać udział w innych procesach związanych z połączeniem. Wszystko w dużej mierze opiera się na konkretnej ziemi, konkretnej społeczności. Widzę więc różne modele, a koncentracja na naturze pozwala na bardziej wspólnotowy, połączony sposób robienia tego.

 

Wygląda na to, że terapia oparta na naturze prowadzi do idei wzajemności.

 

RW: Podoba mi się takie tego ujęcie.

 

SG: Wzajemność jest właściwie częścią połączenia natury. Kiedy ktoś staje się bardziej związany z naturą, co widać w przypadku różnych grup tubylczych na całym świecie, masz tendencję do postrzegania środowiska jako przedłużenia siebie. Dlaczego miałbyś szkodzić środowisku? Zrobiłbyś sobie krzywdę. Wraz ze wzrostem tego połączenia rośnie też intuicyjne poczucie odpowiedzialności i chęć ochrony. Choć nasza cywilizacja odniosła niesamowity sukces i dobrobyt, jedną z najbardziej niefortunnych jej konsekwencji jest to, że nieumyślnie, poprzez naszą rosnącą urbanizację i technologię, zerwaliśmy to głębokie połączenie z naturą. W rezultacie oderwaliśmy się również od naszego intuicyjnego poczucia odpowiedzialności za nią, poczucia opieki.

 

To ekscytujące myśleć, że terapia psychodeliczna może sprzyjać zachowaniom pro-środowiskowym. Czy widzisz związek między naszymi stanami psychicznymi a naszym traktowaniem planety?

 

SG: Korzenie kryzysu środowiskowego są w dużej mierze psychologiczne. Coś niematerialnego, jak psychologia, prowadzi do tego oderwania się od natury, a to z kolei prowadzi do szkód i zniszczeń ekologicznych. Potrzebujemy więc narzędzi, które pomogą temu przeciwdziałać. Jest bardzo niewiele interwencji, które mogą w zdecydowany i trwały sposób wzmocnić więź z naturą. Podczas gdy badania nad psychodelikami są wciąż na wczesnym etapie, myślę, że wiemy wystarczająco dużo, aby powiedzieć, że jedno lub dwa doświadczenia z psychodelikiem takim jak psylocybina mogą zwiększyć więź z naturą i mogą to uczynić na ślepo, bez uprzedniego zamiaru zrobienia tego. To samo w sobie jest interesującą kwestią, ponieważ wiele istniejących interwencji na rzecz łączności z naturą, koncentruje się świadomie na jej zwiększaniu. Więc myślę, że mamy tutaj ogromny niewykorzystany potencjał celowego stosowania psychodelików, jako narzędzi połączenia z naturą.

 

Synergiczny efekt między psychodelikami i zanurzeniem w naturze może również spowolnić tę negatywną pętlę sprzężenia zwrotnego – kryzys zdrowia psychicznego prowadzący do odłączenia się natury, prowadzący do szkód ekologicznych, prowadzący do kryzysu zdrowia psychicznego.

 

SG: Chodzi o trwały ludzki rozkwit.  Cytując Boba Jessego: „Chodzi o polepszenie dobrych ludzi”. Jak również potencjał katalizowania świadomości ekologicznej.

 

RW: Szczególnie w czasach takich jak teraz, z Covid-19. Ludzie są całkowicie oderwani od natury i nie mogą dostać się na tereny zielone. To niszczy zdrowie psychiczne ludzi. Będziemy potrzebować ośrodków leczenia psychodelicznego lub ośrodków odnowy biologicznej w większości społeczności, powszechnych w taki sam sposób, w jaki mają one szpitale. Mam nadzieję, że pojawi się model Zapylacza. Jeśli sprawy potoczą się tak, jak mam nadzieję, społeczność może się zebrać i powiedzieć, że rozpaczliwie potrzebujemy zielonej przestrzeni, i może następnie ją stworzyć. Oczywiście istnieje wiele wyzwań związanych z pieniędzmi, kto to finansuje, skąd pochodzi ziemia. Ale będziemy musieli znaleźć sposób.

blessing

December 26th, 2020

Idea of blessing, like many rituals of culture governing behaviors of human collective, seem to be a compensation for something missing from the primal relationships, that are of course developed in the first family, the one of blood. But that is not a bad thing, it does not have to be a substitute as in “we get to experience something in absence of >real< thing”. Maybe a way out of neurosis generated by hermetic, nuclear family is to embrace the fact that we have many fathers, mothers and sisters. And that to fix that long term longing resulting from not having received “enough” back then, there is really only one way – to give that blessing whenever possible.

with Syed Masoomi Baba, many of my babas.

Photo by Firoze Shakir.

 

 

Koncepcja błogosławieństwa, jak wiele z rytuałów władających zachowaniami w ramach ludzkiej zbiorowości, wydaje się być kompensacją czegoś brakującego jeszcze z tych pra-pierwotnych relacji, które oczywiście odgrywamy na początku w pierwszej rodzinie, tej z krwi. Ale to nie jest coś złego, to nie musi być substytut, jak w “doświadczamy chociaż namiastki w sytuacji braku >prawdziwego<”. Być może droga wyjścia z neurozy generowanej przez hermetyczną, nuklearną rodzinę współczesną jest poprzez uradowanie się z faktu, iż mamy wielu ojców, matek i sióstr. Aby uleczyć tą długą tęsknotę – poczucie, że MY nie otrzymaliśmy wtedy “wystarczająco” , wydaje się iż rysuje się tylko jedno klarowne remedium – samemu dawać to błogosławieństwo przy każdej możliwej okazji.

z Syed Masoomi Baba, jednym z wielu moich ojców.

Zdjęcie : Firoze Shakir.

 

 

 

In recent decades we have travelled very fast on road of changing relationships with psychedelics – from therapists saying “drugs are bad, mmkay, what you need is our therapy” to users saying “ayahuasca gave me what 10 years of therapy couldn’t deliver” to finally therapists saying “mmkay, some drugs are good, but you NEED our therapy in the package”.

 

What about all finally acknowledging validity of journey itself, and relativity of importance of various stations – or destinations for that matter. What is needed for that is great courage for many involved – for some travelers to admit they are not “strong” enough to continue on their own, but for some therapists as well to confront their hidden fear of being left on their own, of not being needed, and hence not only jumping on the wagon, but forcing the view that all must jump on it the way they see it best.

 

Before my journey brought me to the Amazon, I have followed Sufi ways – literally and metaphorically, as each of their many branches is called precisely that – tariqa, “a path”. There are many of them, and far from being perfectly tolerant, those who trod on chosen one often look down upon others, see them as controversial, but despite the dialectic game, it seems like they – and many of us, remain aware of the underlying truth, that they are “only” that, a path, and most of all, rather then preach your truth, it is much more important to embody it.

Proudly powered by WordPress. Theme developed with WordPress Theme Generator.
Copyright © światosław / tales from the world. All rights reserved.