In the name of the most I // W imię Najbliższego.
First, several years ago, when I started to listen to reggae music, and I went to Rastafarian camps in Jamaica I heard a lot them dreadlocked guys speak about “most I” and I thought of it as a language play with the title of whatever God they worshiped.
Then, much later, there was India, and trying to get their complex philosophy, then I heard of Atman. Next, I started to travel in sufi lands, and at the same time inside sufi philosophy, and I heard the phrase about lifting of the veil, I heard of al-Insan-al-Kamil. It was still more of poetical expression for me, but slowly, things started to make sense, the meaning started to spread from realm of the mind, from intellectual grasp into beginnings of understanding, or how these rasta would say, overstanding. In rare moments, I got glimpses of the man, first flickering, blurry, strange like a stranger. When I say “the man”, it is still because I have no other language than this funny collection of words, but I am talking here about something far greater, a state, a space, foundation and joy. It is the best and closest guide you can have, and at the same time, hardest to find, or most of all, hardest to stay with. But now I see no better game to play than seeking it, and no better company. I think I start to understand, what “most I” was supposed to mean. “He” is at the same time most high, and at the same time best part of me. And knowing this, I also experience now what “irie” means.
But that state of peace is a reward for not fighting. This refers both to the recommended action during ayahuasca journey and to everyday life. It means trusting that intuition which guides you, accepting rather than resisting, letting go. Whether that is pain that comes, physical or emotional, nausea, illness, need to vomit, darkness or fear, accept it. There is something greater inside that knows what is best, you only have to let it work, and surrender. That surrender, that submission, is the meaning of word “islam” I also finally came to understand. In ayahuasca sessions you will be tested in thousand ways and thousand times whether that surrender is genuine, whether you are not faking it, and there is no faking in front of yourself. This is like a training, which can make you better at it, more and more flexible, you will see it, start applying in your life and gain confidence to go deeper. But for this to happen this inner guide has be to heard first. Later, worlds within start to open and helpers arrive.
…
Najpierw, kilkanaście lat temu, kiedy zacząłem słuchać muzyki reggae, i pojechałem do rastafariańskich obozów na Jamajce, słyszałem jak wielu z tych dredziarzy używa frazy “most I”, i myślałem, że to taka językowa gierka z tytułem Boga, w jakiegokolwiek by wierzyli ( “most I” – czyli dosłownie “najbardziej Ja” brzmi po angielsku tak samo jak “most high” – “Najwyższy”).
Potem, dużo później, przyszedł czas na Indie, i próbę zrozumienia ich skomplikowanych filozofii, wówczas usłyszałem o Atmanie. Jeszcze później zacząłem włóczyć się po krainach sufizmu, a jednocześnie w głąb sufickiej filozofii, i usłyszałem powiedzenie o podnoszeniu zasłon, usłyszałem o al-Insan-al-Kamil. Było to dla mnie wciąż niewiele więcej niż poetyckie określenie, ale powoli zaczął się klarować pewien sens, znaczenie zaczęło rozlewać się z królestwa umyslu, z intelektualnego pojęcia konceptu w początek prawdziwego zrozumienia. W rzadkich, krótkich chwilach zacząłem dostrzegać przebłyski tego człowieka, najpierw niejasne, nieostre, migoczące, dziwne jak dziwny jest ktoś bardzo nieznajomy. Kiedy mówię “człowieka”, to tylko dlatego, że nie mam dostepnego innego języka niż ta kolekcja bezużytecznych słów, ale mowa tu o czymś większym, o stanie, przestrzeni, fundamencie, oparciu i zarazem radości. To najlepszy i najbliższy przewodnik jakiego możesz mieć, a jednocześnie najtrudniejszy do odnalezienia, a tym bardziej do zatrzymania na stałe. Ale teraz już nie znam lepszej gry niż poszukiwanie go, i lepszego towarzystwa. Myślę, że zaczynam rozumieć ( tak ostrożnie, aby nie spłoszyć ), co “most I” miało oznaczać. “On” jest jednocześnie najwyższym ( “most high” ), ale też najlepszą warstwą mnie. I wiedząc to, doświadczam teraz też co znaczy “irie”.
Ale ten stan spokoju jest nagrodą za rezygnację z walki. To odnosi się zarówno do postępowania zalecanego podczas ayahuaskowej podróży, oraz do codziennego życia. Oznacza zaufanie tej intuicji, która cię prowadzi, akceptację raczej niż opór, puszczenie. Czy chodzi tu o ból który się pojawia, emocjonalny, czy fizyczny, nudności, chorobę, chęć wymiotowania, ciemność czy strach, lepiej je zaakceptować. Jest coś większego wewnątrz, co wie co jest najlepsze, wystarczy jedynie pozwolić temu pracować, ujawnić się, wystarczy się poddać. To poddanie to znaczenie słowa “islam”, którym zajmowałem się od dawna, ale niedawno dopiero zacząłem rozumieć. Podczas ayahuaskowych sesji będziecie testowani wielokrotnie i na tysiąckroć zaskakujących sposobów, czy to poddanie jest szczere, czy nie udajecie, bo nie da się udawać przed samym sobą. To jak trening, który stopniowo uczyni was lepszym w te klocki, coraz bardziej elastycznym, to rodzaj jogi, która, zobaczycie, jak stopniowo aplikowana w życiu spowoduje wzrost pewności siebie i dzięki temu głębszą podróż. Ale aby to się stało, ten wewnętrzny Ktoś musi móc dojść do głosu. Potem światy “w środku” zaczną się otwierać, i pojawią się pomocnicy.
You don’t even know from where, body movements, breathing, rhythm, songs appear and you become amazed, as if it was not you who does it, but something that acts through you and helps you survive bumpy road over the pass and reach to another valley. It is good, in the beginning, to have security of experienced ayahuasquero, who will sing you through difficulties as father who runs along a child learning to cycle, and supports him while he is still unstable. But he will not ride for you, and he will not be with you at the final passage. For when you truly accept transience of all, when you learn to be alone, stop clinging to other people, things, this world ( or perhaps before that, as this journey is never straight and simple ), you will be tested at the gate of death, and this will be as real as it can be. I failed, and I will write later about this.
…
Nie wiesz nawet skąd, pojawiają się twoje ruchy ciała, oddech, rytm, pieśni i gwizdanie, i jesteś zdumiony, tak jakbyś to nie był ty, który to robi, ale coś co działa przez ciebie, i pomaga ci przebrnąć przez wyboistą drogę przez przełęcz i dotrzeć do następnej doliny. Dobrze jest, zwłaszcza na początku, mieć wsparcie zawodowego ayahuasquero, który swą melodią przeprowadzi cię przez trudne chwile, jak ojciec który biegnie obok dziecka uczącego się jazdy na swym rowerku, podtrzymując je kiedy wciąż się chybocze. Ale nie pojedzie on za ciebie, i nie będzie też przy tobie przy ostatecznym przejściu. Bo kiedy już naprawdę i szczerze zaakceptujesz przemijalność wszystkiego, kiedy nauczysz się być sam, przestaniesz wczepiać w innych ludzi, rzeczy, ten świat ( a być może i wcześniej, ta podróż nigdy nie jest taka sama, prosta i jednoznaczna ), wtedy nadejdzie czas na test przy bramie śmierci, i będzie to tak rzeczywiste jak tylko może być. Oblałem go w pewnym sensie, o czym być może potem.
Now there is time for a little story about a little initiation, based on notes I took in a couple of days following those events :
Next day, when all the abuelos part their ways, several of us, youngsters, stay by the river. We try to get together a small crew for night session, but all initially interested give up, one by one, and the only ones who stay determined to do it are Elena and me. So it will be the first time without a shaman. We are under the canopy of stars, by small fire, right in front of our feet water of the river can be heard slowly moving. It is a beautiful time again, very intimate. We talk a lot, there is joy, visions in the dark canopy above, and under closed eyelids. Sweet discomfort on the stones, never-ending concert of the frog orchestra. Almost all night we are awake in this spirits filled place, in the morning awoken by sunlight, then we take bath, joy of water, breakfast, joy of porridge and coffee. Joy, joy, joy.
Sensual state, healthy, well being and fulfilled. Nothing is missing, there is no fear, there is acceptance, also of the memory card that is most likely lost, of the riverside stones hurting my back in the night, fire going out, sandflies and ants biting me, and in the morning, fact that we must leave this place. There is lightness, opening up, honest conversation, not exhibitionism, but natural way of sharing, natural, because coming from empathy, understanding of other person’s emotions, thanks to thorough understanding of my own. Also, thanks to this place, this is not a hospital, where one feels that something is wrong, that we are broken, disabled individuals, who must be fixed, but it is a place where all is as it should be, filling with peace. Nature provides the foundation and the job to do is ours, but so much easier with this wonderful brew.
…
Czas tu na małą opowieść o małej inicjacji, na podstawie notatek zrobionych w kolejnych dniach:
Nastepnego dnia, kiedy wszyscy abuelos rozjeżdżają się, zostajemy nad rzeką w kilka osób. Próbujemy zmontować małą ekipę do nocnej sesji, po kolei wszyscy chętni jednak wykruszają się, zostaje jedynie ja i Elena. A zatem pierwszy raz bez szamana. Jesteśmy pod gołym niebem, przy małym ognisku, tuż przed nami płynie rzeka. Jest znowu pięknie, intymnie, długie rozmowy, radość, wizuale w koronach drzew i pod powiekami, słodka niewygoda na kamieniach, niekończący się koncert żab. Prawie całą noc czuwamy w tym pełnym duchów miejscu, nad ranem budzi nas słońce, rano kąpiel, radość wody, śniadanie, radość owsianki, kawy, radość, radość.
Zmysłowo, zdrowo, pełnia. Nic nie brakuje, nie ma strachu, jest pogodzenie, z chyba zgubioną kartą pamięci, z uwierającymi w nocy kamieniami, gasnącym ogniskiem, muszkami i gryzącymi mrówkami, nad ranem z tym, że trzeba opuścić to miejsce. Jest lekkość, otwarcie się, szczera rozmowa, nie ekshibicjonizm, ale naturalny tok konwersacji, naturalny bo wynikający z empatii, zrozumienia emocji drugiej osoby, dzięki dobremu zrozumieniu swoich. Także dzięki miejscu, to nie jest szpital, gdzie czuje się, że coś jest nie tak, że jesteśmy popsutymi, niepełnosprawnymi jednostkami, które trzeba naprawiać, ale to miejsce, w którym wszystko jest tak, jak powinno być, sycące spokojem. Natura daje fundament, a praca należy do nas, ale o ile łatwiejsza z tym cudownym napitkiem.
Ok, time to bugger off. Giving thanks for this to sandflies, for their another assault on my legs, forcing me to finally say good-bye to this magical beach, and to hit the road. I write down the last practical conclusions from previous night :
Jew’s harp. What is the meaning of life, chasing after ever bigger projects? When Elena plays on her vargan, which, together with horses, has been in the back of my mind and on my to-do list for a while, I think it is beautiful to focus on such a small thing, sacrificing your time, part of your life for it. Why not? I only have one, why not spending it wandering wilderness and playing jew’s harp?
…
No dobra, czas spierdalać, dzięki niech będą piaskowym muszkom za kolejny gwałtowny atak na moje nogi, w końcu udaje mi się rozstać z tą magiczną plażą i w drogę. Notuję ostatnie praktyczne wnioski z ostatniej nocy :
Drumla. Jaki jest sens życia, gonienie za coraz większymi rzeczami? Kiedy Elena gra na drumli, która tak jak konie, krąży gdzieś wokół mnie od dawna, myślę, że pięknym jest skupienie się na tak małej rzeczy, poświęcenie jej swojego czasu, części swojego życia. A czemu by nie? Mam je tylko jedno, dlaczego by nie spędzić go włócząc się po bezdrożach i grając na drumli?