światosław / tales from the world

Archive for:

Tinariwen means deserts / Tinariwen znaczy pustynie

the book

December 20th, 2012

 

 

 

 

 

 

 

[ Algeria, November 2012 / Algieria, listopad 2012 ]

 

 

 

 

salt / sól

December 17th, 2012

 

 

 

These people are struggling to tear the salt out of Assale lake flatlands in Danakil depression, and then to transport it to highlands towns, like Mekele. What these picture won’t tell you is that they do against the stream of development, that finally arrives in Africa, as some would like to see that process, and one of the side effects will be separation of man and animal working together since generations.  Whether man will be happier riding his salt laden trucks to a beer in greasy petrol station, while his wife feeds their pets imprisoned in his neurotic family compound, it may be doubtful, but change is inevitable.  The locals involved in salt caravans articificially stopped the holy progress for a while, and blocked trucks that already were ready to come on new Chinese road. So now the camels and donkeys are still making three day journey even if economically it makes sense no more.

 

***

 

Ci ludzie trudzą się aby wydrzeć sól z dna wyschniętego jeziora Assale w depresji Danakil, i przetransportować ją na grzbietach jucznych zwierząt do miast na wyżynie takich jak Mekele.  Zdjęcia nie powiedzą wam jednak o ważnej rzeczy, otóż jest to ostatni epizod walki z prądem rozwoju, który wreszcie ( jak wielu chciałoby to widzieć ) dociera i do Afryki, i jednym z jego skutków ubocznych będzie rozdzielenie człowieka i zwierzęcia pracujących razem od pokoleń. Czy człowiek będzie szczęśliwszy prowadząc załadowaną solnymi bryłami ciężarówkę aby szybciej dotrzeć do piwa na śmierdzącej stacji benzynowej podczas gdy jego żona karmi domowe zwierzęta ( zwane przyjaciółmi ), uwięzione w ich domowej neurozie, bardzo to wątpliwe, ale zmiana jest nieunikniona. Tutejsi mieszkańcy związani z wydobyciem i transportem soli karawanami sztucznie wstrzymali na razie ten święty postęp, blokując wjazd ciężarówkom, które gotowe były już do pracy na nowej chińskiej drodze. Teraz więc wielbłądy i osiołki nadal pokonują trzydniową trasę, pomimo tego, że z ekonomicznego punktu widzenia nie ma to już sensu.

 

 

 

 

 

 

***

 

 

 

 

 

[ Ethiopia, November 2012 / Etiopia, listopad 2012 ]

 

 

 

December 16th, 2012

 

 

 

 

 

[ Algeria, Novemeber 2012 / Algieria, listopad 2012 ]

 

 

 

 

 

 

 

 

 

We are in dry desert, would be nice to have swim. The lake looks promising, but is not water…a plastic bottle thrown inside melts within minutes and the land around is littered with dead sparrows that were tempted…Welcome to the lowest dry place on earth, the great depression of Danakil.

 

***

 

Jesteśmy na pustyni, jak na pustyni gorąco, pył w uszach, fajnie by się wykąpać. Jezioro wygląda obiecująco ale to nie jest woda. Plastikowa butelka wrzucona w toń rozpuszcza się w ciągu kilku minut. Ziemię zaśmiecają wyschnięte mumie ptaszków które dały się zwieść. Witamy w najniżej położonym suchym miejscu na ziemi, wielka depresja w Danakil w Etiopii, zwieńczenie Afrykańskiego Rowu.

 

 

 

 

 

 

 

[ Ethiopia, November 2012 / Etiopia 2012 ]

 

 

 

 

 

 

 

Even if does not look like this, where the guys above chill out, it is a mosque. Tuaregs live very close to the land, in the space. Their towns still seem like garrison camps, remains of the colonial era, instead of French legionnaires now full of Kabyl or Arab soldiers and other people of the sedentary stock, looking a bit lost in the outpost on the edge of nowhere. But with the Tuaregs, and this is not romanticizing but observation, is easy to see where their natural zen comes from.

 

***

 

Nawet jeśli na to nie wygląda, miejsce gdzie relaksują się ci panowie powyżej to meczet. Tuaredzy żyją bardzo blisko ziemi, w przestrzeni. Ich miasta wciąż bardziej przypominają obozy wokół wojskowego garnizonu, zamiast francuskich legionistów wypełnione teraz Arabami czy Berberami z północy i innymi ludźmi bardziej osiadłego gatunku, nieco zagubionymi w tej odległej placówce na granicy niczego. Ale będąc wśród Tuaregów, i nie jest to romantyczna fantazja tylko zwykła obserwacja, łatwo można zrozumieć, skąd bierze się ich naturalny zen.

 

 

 

 

 

 

 

[ Algeria, November 2012 / Algieria, listopad 2012 ]

 

 

 

 

salt and sweat / sól i pot

December 11th, 2012

 

 

 

 

Remote outpost in Danakil desert, Ethiopia. The only reason to be here is salt. Open sky, blazing sun, lakes of salt water directed into smaller ponds for evaporation. Shanty town of tin shacks where prostitutes entertain truck drivers and workers of the salt flatland sleep, every day walking the single road to their place of toil, Muslims, Christians, Afars, Tigrinya, working in gangs in heat and moist, salty air, and then heading back to the shacks for beer, qat and fucking.

 

***

 

Miejsce jak z Mad Maxa ( ha to już kulturowy punkt odniesienia jeśli chodzi o śmieciowe zadupia ), zbieranina chat i ciężarówek głęboko na pustyni Danakil we wschodniej Etiopii. Jedyny powód aby tu przebywać to sól. Szeroko otwarte niebo, złośliwe słońce, jeziora słonej wody rozprowadzane na małe sadzawki w celu łatwiejszego odparowania. Slumsy blaszanych dachów gdzie prostytutki zabawiają kierowców a robotnicy solnych kopalni sypiają, codziennie maszerując jedyną drogą do miejsca roboty, muzułmanie, chrześcijanie, Afarowie i Tigrinya, półnagie ekipy w upale i słonym, wilgotnym powietrzu pracujące za grosz, ale niezły na Etiopię grosz, a potem z powrotem do swych nor, na piwo, qat i pierdolenie.

 

 

 

 

 

***

 

 

***

 

 

 

 

[ Ethiopia, November 2012 / Etiopia, listopad 2012 ]

 

 

 

 

 

 

 

 

After the morning meditation, a long walk in the desert, with lectures about entheogens in my earphones, focused on the patterns in the sand. Here is Jeremy Narby, anthropologist from Stanford University, author of the “Cosmic Serpent” : http://www.youtube.com/watch?v=6q68vTTxe2o

 

***

 

Po porannej medytacji długi spacer po wydmach, szukając wzorów na piasku, z wykładami o enteogenach w słuchawkach. Tutaj o Jeremy Narby i jego książce “Kosmiczny Wąż i DNA” : http://www.taraka.pl/kosmiczny_waz

 

 

 

 

 

 

 

[ Algeria, November 2012 / Algieria, listopad 2012 ]

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Is it it twilight or just before dawn, that unnerving hour, when the door to world of demons is most open ?  /  Czy to już zmierzch, czy też ta straszna godzina przed świtem kiedy brama do świata demonów jest najbardziej otwarta?

 

 

 

 

 

[ South Algeria, November 2012 / Południowa Algieria, listopad 2012 ]

 

 

 

 

 

 

 

 

 

And lots of cows. Cows weeping, cows scared of snake, carved cows, painted cows, but mostly walking in herds, that’s what them cows do and used to do thousands of years ago. Sahara is a vast art gallery from the time of dawn of human story. Tassili in Algeria, where these images come from, is a birth place of Mushroom Shaman, the first know depiction of hallucinogenic substance, made famous in Terrrence Mc Kenna book ” Food of Gods”. This eloquent psychedelic advocate claims that psylocybin mushrooms growing on cow shit, with their consciousness and linguistic abilitites expanding qualities are what not only made us humans, able to coordinate more than simple hunting operation, but also to communicate abstract ideas related to mushroom trip, and so began spiritual exploration of the naked fellows populating Sahara when it was green and fertile, full of giraffes and elephants. They were likely to have matriarchal society, that somehow collapsed under pressure of less hallucinogen friendly invaders, but mushroom cults moved along, with the cattle worship,  around the Mediterranean , by the way of Middle East, Catal Huyuk , Crete and into ancient Greece.

This is a huge abbreviation of Mc Kenna’s interesting theory, that of course was very controversial, but on the other hand seems one of very rare and quite convincing explanations of what actually might have happened that after some 100 thousand years of having same size brain as we do now we only woke up into this madness of development some 15 thousand years ago. There is a lot of questions to answer, who we really are, scribes or hunters, what is embedded in our psyche more deeply, these relative seconds of linear thinking culture attached to writing or years of being prey to predators that result in little children of the cities still dreaming of being devoured by some monsters. It is nice to ask these questions away from computer, from books, even from human speech, that useful but so limited and handicapped way of conveying experience, in meditation in front of marks of the ancients, deep in the Sahara. What is also thrilling is what Werner Herzog noticed about prehistoric paintings in caves of France, that the people making them had no sense of time…Images from 100 centuries ago may overlap those 5000 years old, they lived together with very distant ancestors, in the same dream time, another kind of time from our relentless ever forward stream.

 

***

 

I dużo krów. Płaczące krowy, krowy przestraszone przez węża, wyrzeźbione krowy, krowy z ochry, ale najczęściej krowy wałęsające się w stadach, to jest to, co krowy zwykle robią i robiły tysiące lat temu. Sahara jest ogromną naturalną galerią z czasu świtu ludzkiej historii. Tassili w Algierii, skąd te obrazki pochodzą to miejsce powstania Grzybowego Szamana, pierwszego znanego przedstawienia halucynogennej substancji świadomie używanej przez człowieka, znanego z książki Terrence Mc Kenny “Pokarm Bogów”. Ten elokwentny, o wielkiej erudycji adwokat psychodelików twierdzi że psylocybinowe grzyby, chętnie wyrastające na krowim łajnie, z ich poszerzającym świadomość i językowe umiejętności działaniem nie tylko uczyniły z nas takich ludzi jakimi jesteśmy, władających mową, która pozwoliła na więcej niż koordynację prostej akcji łowieckiej, ale umożliwiły i wymusiły komunikację abstrakcyjnych idei, związanych z grzybową podróżą, i tak zaczęła się eksploracja duchowych przestrzeni przez gołych kolesi biegających po Saharze kiedy ta była żyzna i zielona, pełna żyraf i słoni. Prawdopodobnie żyli w matriarchalnym społeczeństwie, które załamało się pod agresją tych mniej podłaczonych do halucynogennego świata najeźdzców, ale grzybowe kulty przesunęły się dalej, razem z uwielbieniem dla świętej krowy, dookoła morza Śródziemnego, przez Bliski Wschód, Catal Huyuk, Kretę, do starożytnej Grecji.

To duży skrót tego, o czym pisze Mc Kenna, teoria oczywiście kontrowersyjna, ale z drugiej strony jedna z rzadkich i całkiem przekonujących prób wytłumaczenia tego co właściwie mogło się stać, że po 100 tysiącach lat posiadania tej samej wielkości mózgu co teraz, dopiero 15 tysięcy lat nagle przebudziliśmy się do tego szalonego biegu w jakim jesteśmy teraz. Jest wiele pytań bez odpowiedzi, kim naprawdę jesteśmy, pismakami czy myśliwymi, co jest zakodowane głębiej w naszej psychice, ta relatywne sekundy trwająca kultura liniowego myślenia powiązana z pismem czy lata bycia zwierzyną łowną dla drapieżników, o  których śnią nie zmielone jeszcze przez kulturę małe dzieci, bojące się pożarcia przez jakieś potwory.  Miło rozmyśla się nad tym z dala od komputera, od książek, nawet od ludzkiej mowy, tego użytecznego ale tak ograniczonego i upośledzonego narzędzia przekazywania doświadczenia, w medytacji przed śladami zostawionymi przez starożytnych, głęboko na Saharze. Co jest szczególnie ekscytujące, to sprawa na jaką zwrócił uwagę Werner Herzog przy prehistorycznych malunkach w jaskiniach południowej Francji, że ludzie tworzący je nie mieli poczucia czasu, rysunki sprzed 100 stuleci przenikają się z tymi sprzed 5000 lat, żyli obok swoich bardzo odległych przodków, w tym samym mitycznym czasie snu, innym czasie od naszego nieubłaganie płynącego w przód wartkiego strumienia.

 

 

 

 

 

***

 

 

***

 

 

 

 

***

 

 

 

 

***

 

 

 

 

 

The Afars / Afarowie

December 4th, 2012

 

 

 

 

Afars, that cliche of unruly wild nomads of eastern wilderness that would cut off your genitals and nail them on their tent frame. Are they still out there? The day we came to one of villages, was just a week after a brawl about water and cattle with neighbouring tribe of Issa which they hate a lot. A dozen of people was slain, they claim, and the Afars were victorious. Here even the women know how to defend themselves, but of course it is more a boys game.

 

***

 

Afarowie, wcielony stereotyp dzikich nomadów wschodnich pustkowi, obcinacze jaj wrogów, które zwykli przybijać nad wejściem swych namiotów. Czy ciągle tam są? Dzień w którym dotarliśmy do jednej z wiosek był zaledwie tydzień po bitwie jaką stoczyli z członkami znienawidzonego plemienia Issa, o wodę i bydło naturalnie, i o ziemię jaką kontrolują. Tuzin ludzi ponoć zginął, i Afarowie byli stroną zwycięską. Tutaj nawet kobiety wiedzą jak walczyć, chociaż oczywiście jest to bardziej zabawa chłopaków.

 

 

 

 

 

It is easy to romanticize but it is a hard life, and women are those who must bear more of the hardship, as always when boys are gathered in the market place with their metal toys planning another raid.

 

***

 

Łatwo o romantyczne zauroczenie takim życiem, ale jest ono niełatwe, i to kobiety muszą ponosić większy ciężar, jak zwykle, gdy chłopaki gromadzą się na targu ze swym strzelającym żelastwem aby cały dzień żuć czat i planować kolejny napad.

 

 

 

 

However, as usually with the nomads, there is something in the air, some spirit of independence, dreaming quality, lightness of being that I can never sense or experience in settled communities. Perhaps it is having a little in terms of objects and more wealth located in moving, living creatures, perhaps aided by their drugs, I don’t care so much when the mood is right and the spirit high.

 

***

 

Jednak, jak to bywa wśród nomadów, jest coś takiego w powietrzu, jakiś duch niezależności, śniąca jakość, lekkość bytu, coś czego trudno mi doświadczyć czy wyczuć w osiadłych społecznościach gdzie marzyciele są na cenzurowanym. Być może to posiadanie niewielu przedmiotów i bogactwo w postaci żywych istot, być może wspomaganie używkami, nie obchodzi mnie, kiedy nastrój jest właśnie taki, kiedy jesteśmy wysoko.

 

 

 

The thing is, what no stick of government and its weaponry could do to subdue and settle the Afars, is being done by carrot of ready access to water , precious resource for nomads, that turns them into flies gathered around the puddle, combined with temptations of civilization ( Facebook accounts ) , and spiced up with usual useful religious brainwashing.

 

***

 

Niestety, co rządowy kij w postaci przemocy i szantażu nie zdziała w celu zmuszenia nomadów do podporządkowania się “naszemu” stylowi, dokona marchewka łatwego dostępu do pożadanej przez nomadów wody, zamieniając ich powoli w muchy wokół kałuży, a potem pranie mózgów zjednoczonym wysiłkiem cywilizacji Facebooka i religijnych książek.

 

 

***

 

 

 

 

***

 

 

 

 

 

Proudly powered by WordPress. Theme developed with WordPress Theme Generator.
Copyright © światosław / tales from the world. All rights reserved.