światosław / tales from the world

Archive for:

Ayahuasqueros Online Guide / Ayahuaskowi szamani – przewodnik

Ayahuasqueros : Cruz del Sur

March 10th, 2014

What’s that thing with Christian vibe of ayahuasca places of Putumayo, especially Alto Putumayo? I mean it is one thing to use some Catholic saints as aides on the altar, invoke Jesus once in a while, but what is happening here is too much for me, with my burden of Catholic upbringing, I don’t really want to listen to one song after another about how Jesus loves me and Jesus this and that. Mother of god, what a test for me, thanks for that.

 

 

Co jest z tym chrześcijańskim klimatem ayahuaskowych miejsc w Putumayo, a zwłaszcza w Alto Putumayo? Jedno to odwoływać się do katolickich świętych jako pomocników, wstawiać na ołtarz jakieś ikony czy figurki, od czasu do czasu wspomnieć Jezusa, ale to co się tu czasem dzieje to za wiele dla mnie, z moim katolickim wychowaniem. Pomijam już to że w ogóle nie lubię za dużo słów podczas ceremonii, ale tym bardziej nie chcę słuchać jednej piosenki za drugą o tym jak Jezus to a Jezus tamto a Pan Bóg coś jeszcze. Matko boska, dziekuję za ten test cierpliwości.

 

 

People who gather in Cruz del Sur maloca are mostly Christian, so of course I understand that they do it their style. They are middle class, they like clean floors and mattresses, so the place is neat and fancy. They are at least middle aged, so already with heavy baggage and this vibe of healing from suffering of the past is present here, complete with tears and wailing. Place has been built and is run by Taita Javier Lasso Mejia, an artist, mestizo, but trained in tradition of Siona Indians, working already for years with ayahuasca, unfortunately, not present today. His art is present, both maloca and grounds around are filled with paintings, sculptures, art installations, some of them really good, lots of New Age references, including some things that remind me Slavic pagan heritage.

 

 

Ludzie, którzy zbierają się w maloce Cruz del Sur to przede wszystkim chrześcijanie, więc oczywiście rozumiem, że robią ceremonię w swoim stylu. To głównie klasa średnia, mieszczuchy, więc lubią swoją czystą podłogę i materace, papier w toalecie i tak dalej, miejsce jest więc czyste, porządne, a nawet ekskluzywne. Goście są też, w większości, gdzieś tak w wieku średnim i powyżej, a zatem już z ciężkim bagażem, i ten klimat leczenia się z cierpień przeszłości jest tu obecny, razem z łzami czy jękami. Miejsce zbudował i dowodzi nim Taita Javier Lasso Mejia, artysta, metys, ale wyszkolony w tradycji Indian Siona, pracujący z ayahuaską od lat, niestety dziś nieobecny. Jego sztuka za to jest, zarówno maloka jak i teren wokół niej jest wypełniony malarstwem, rzeźbą, instalacjami, niektóre z tych dzieł naprawdę niezłe, dużo New Age’owych odniesień, wliczając w to rzeczy, które przypominają mi pogańskie dziedzictwo Słowian.

 

 

 

The centre is located near Pasto and next to harbour at Laguna La Cocha, one of biggest touristic attractions of Alto Putumayo, so it gets a fair share of visitors. Would be good to stress the quality of place, and of service, the healing and cleansing in the morning are done very thoroughly, it is here that I experience for the first time weird pleasure of getting beaten with ortiga. However, what may seem to be advantage to people seeking comfort, for me is another obstacle, aside from strong religious flavour. I feel here as customer, like a consumer of just another spiritual service, it seems to be almost a rule now that in this kind of places ayahuasca fails to have any significant effect on me. I struggle again with my impatience and feeling of wasting my time, while Anna has another deep trip, which actually makes me a bit jealous.  But by now I am a good guy and I know that jealousy is nasty, so I keep quiet and wait for the morning, submit to limpieza,  drink my morning coffee, say goodbye to friendly Christians and swear to always check amount 0f dirt and anarchy before choosing next venue.

 

 

Centrum Cruz del Sur znajduje się niedaleko Pasto i tuż obok portu na jeziorze La Cocha, jednej największych turystycznych atrakcji Alto Putumayo, więc przewija się tu sporo gości. Warto podkreślić ponownie jakość miejsca i “usług”, oczyszczanie nad ranem wykonane było bardzo rzetelnie, z zaangażowaniem i uczuciem, to tutaj po raz pierwszy miałem okazję posmakować dziwacznej przyjemności bycia wychłostanym kolczastymi pokrzywami. Jednakże to co może byc zaletą dla wielu szukających bezpieczeństwa i komfortu, dla mnie jest kolejną przeszkodą, obok zbytniego przyprawienia religijnością. Czuję się tam jak klient, jak konsument kolejnej duchowej usługi, i wydaje się to już być regułą, że w tego rodzaju miejscach ayahuaska nie działa na mnie zbyt skutecznie. Szarpię się więc z moją niecierpliwością i uczuciem straconego czasu, podczas gdy Anna nurkuje w kolejnym głębokim tripie, co szczerze powiedziawszy czyni mnie nieco zazdrosnym. Jestem jednak już dobrym chłopcem i wiem od jakiegoś czasu, że zazdrość jest nieładna, więc siedzę cicho i czekam na poranek, poddaję się limpieza, piję swoją poranną kawkę, mówię “do widzenia” przyjaznym chrześcijanom i przysiegam zawsze sprawdzać poziom brudu i anarchii, zanim wybiorę następne miejsce.

 

 

 

Ah I would almost forget…( it looks like I should be taking more notes as events from 2 or 3 months ago seem like a very distant past these days). During that night I have time to think – as my trip is on the edge of vision and thinking – about something that has been around for a while during my ayahuaska explorations, and kind of returns when I vomit in the garden of wooden quasi-pagan sculptures. It is here that I finally get it and put it together into coherent words :

“Who are you?
Little Pole
What your sign is?
White eagle”

That is how one can roughly translate beginning of the iconic Polish patriotic poem, force fed to countless generations of schoolkids, and now more of a joke I guess. But…Far from the cold homeland, drinking yage with shamans from Camtza, Quichua, Cofan or Siona tribes, I discover who I am. First time, by way of deep insight, I recognize and identify with my animal spirit, ancient totem of my clan of Polans, a bird of prey which loves open space, where from far and from above it can easily see his victim. Whether flying around the world, looking for game, sometimes landing here and there, for a short while, alone, sometimes in company, however, never in herd, or looking at myself when I release abundant vomit, being purified by medicine, sometimes I see power, and sometimes I see bird with broken wings, sick bird far away from his nest, I hear the sound of wings in psychedelic noise of rustling leaves during the ceremony. Once more, like in the tale about rabbi from Cracow going to Prague, it appears that to find a treasure buried nearby, it sometimes is necessary to set on one of furthest and deepest journeys.

 

 

Prawie bym zapomniał… ( wygląda na to, że powinienem robić więcej notatek bo wydarzenia sprzed 2 czy 3 miesięcy wydają się obecnie odległą przeszłością ). Podczas tej nocy miałem czas co nieco pomysleć – bo moja sesja była gdzieś na pograniczu myślenia i wizji – o czymś co krąży wokół mnie od jakiegoś już czasu, w związku z ayahuaskowymi eksploracjami – i co w jakimś sensie powróciło gdy wymiotowałem w ogrodzie niby pogańskich drewnianych rzeźb. To tutaj w końcu mi się rozjaśnia, to tutaj układa w całkiem klarowną całość :

“Kto ty jestes?
Polak maly
Jaki znak twoj?
Orzel bialy.”

Daleko od zimnej krainy, pijąc yage u szamanów z plemion Camtza, Quichua, Cofan, Siona, odkrywam kim jestem, po raz pierwszy poprzez wgląd poznaję zwierzę – pradawny totem mego klanu Polan, drapieżnego ptaka, który kocha otwartą przestrzeń, gdzie z daleka i wysoka widać ofiarę. Czy to latając po całym świecie, w poszukiwaniu łupu czasem lądując na krótko tu i owdzie, samemu, czasem w towarzystwie, stroniąc jednak od stadnych instynktów, czy to spogladając na siebie samego kiedy rzygam rzęsiście nad ranem czyszczony przez medycynę, widzę czasem moc a czasem ptaka z połamanymi skrzydłami, chorego ptaka daleko od gniazda, słyszę szum skrzydeł w psychodelicznym dźwięku liści podczas ceremonii. Po raz kolejny, jak w opowieści o praskiej wyprawie rabina z Krakowa, okazuje się, że aby znaleźć niedaleko schowany skarb warto wyprawić sie w jedną z najdalszych i najgłębszych podróży.

 

 

 

 

So in this twisted, serpentine ayahuasca style, hail to Jesus people for connecting me with my pre-Jesus roots.

 

 

A zatem w ten pokrętny, wężowy sposób, chwała ludziom Jezusa, za pomoc w odnalezieniu mojego połączenia z przed-jezusowymi korzeniami.

 

 

 

 

 

 

 

Maloca Cruz del Sur can be easily reached by public transport going to Laguna La Cocha from Pasto. Do not travel after dark however, as robberies happen on that road. Ceremony here costs usual 30 000 peso per person, but do contact the people running that place for dates of events and other details, at lassom7@hotmail.com , check their website www.javierlassomejia.com or call 7219342 or 31 48436598

 

 

Maloka Cruz del Sur jest łatwo osiągalna publicznym transportem z Pasto do Laguny La Cocha. Nie podróżujcie po zmroku, ponieważ na trasie tej zdarzają sie napady. Ceremonia kosztuje zwyczajowe 30 tys. peso od osoby, ale warto skontaktować się z osobami prowadzącymi ośrodek w celu sprawdzenia dat i innych szczegółów, ich e-mail to lassom7@hotmail.com , strona internetowa www.javierlassomejia.com a telefon 7219342 lub 31 48436598

 

 

 

 

Ayuda me… ayuda me por favor… “Pomocy, prosze pomóżcie mi” , jęczy i jęczy dwudziestoparolatka, coraz bardziej histerycznie. Taita Marcelino śmieje się pobłażliwie, przerabiał już to nie raz. To dzika noc.

 

 

Ayuda me… ayuda me por favor… “Help, please help me”, moans and groans twentysomething years old chick, more and more hysterical. Taita Marcelino just laughs and grins in his tiger way, he went through this countless times. It is a wild night.

 

 

 

 

 

Karolina pije purgę, będzie rzygała i srała. Anna odpływa w kolorowe wizje, super intensywnie, nawet z otwartymi oczami. Jesteśmy na ceremonii u Taity Marcelino, jednego z wielu szamanów z jakich słyną okolice Sibundoy, w wysokiej części prowincji Putumayo, w dolinie, daleko ponad amazońską dżunglą.

 

 

Karolina is drinking her purga, she will shit and vomit hard. Anna drifts away into colourful visions, super intensive, even with eyes opened. We are in the ceremony at Taita Marcelino, one of many shamans famous in the area of Sibundoy, in the high part of Putumayo province, in the valley way above the jungle.

 

 

 

 

 

Dobrze się tu czuję. Prosty dom, prosty koleś, krzywe ściany, dużo tandetnych wizerunków tygrysów na ścianie, lekko afrykański klimacik, sam Marcelino ma koszulę jak z jakiegoś afrykańskiego targowiska i twarz tygrysa, naprzeciwko jego ołtarza wisi wielki obraz tygrysa z zespołem Downa. Dla mnie bomba, czuje się dobrze w miejscu gdzie jest jakiś błąd, niedoskonałość, rysy i złuszczenie, miła odmiana po dyskotekowym klimacie dużo zamożniejszej chaty Taity Floro. Widać, że Marcelino nie robi szamańskich tournee po Europie, i dzięki temu jest jakiś skromniejszy, bardziej przystępny, da się pogadać. Też lubi pochlać, trudno się umówić na sesje foto między kacami, zwłaszcza, że to okolice Sylwestra, więc ciągle coś się dzieje.

Tej nocy schodzi się sporo ludzi, część tutejszych, część przyjechała gdzieś z południa Kolumbii. Jest rodzina z młodą córką, ale jak się okazuje nie ona będzie sprawiała najwięcej problemów, ale inna młoda dziewczyna, oraz szczególnie uduchowiony jeden z pomocników Taity… Kiedy ayahuaska dobrze rozgościła się w naszych ciałach, chłopak zaczyna spektakl, drgawki, trzesięnie, krzyki. Tupie, łazi, rzyga , woła jakieś bzdury i gada do siebie naokrągło, “jestem tygrysem ! ” krzyczy gdzieś na łące koło domu , “soy un hombre de naturaleza ! “, “jestem człowiekiem natury ! “…

Dwudziestoparolatka jest ewidentnie nieszczęśliwa. Na ceremoniach ayahuaskowych często spotkać można takich co brak im miłości, co chcieliby aby ktoś się nimi zaopiekował, widać to w ich twarzach, czuć, zwłaszcza w takim stanie, stanie zwiększonej empatii. Nic w tym dziwnego, w końcu to lekarstwo, a brak miłości ciężka choroba. No ale długo czasem trwa, aż lekcja o tym, że jesteśmy ofiarą tak długo jak na to pozwalamy przebije sie i utrwali, zwłaszcza u nowicjuszy. Więc dziewczyna jęczy i zwraca na siebie uwage. “Pomóżcie mi, pomóżcie wstać, pomóżcie rzygac, nie wiem jak rzygać, podaj mi wiadro, pomóż mi”. Długowłosy Indianin, jeden z pomocników Taity daje się wciagnąć w tą grę, za chwilę dziewczyna leży wtulona w niego szlochając, ale ewidentnie zadowolona z przystojnej poduszki. Chce przytulania, mianuje go swym pomocnikiem, ten lekko zażenowany przed kumplami, ale spełnia swoją rolę.  Piekna sprawa, nawet gdy ktoś nam przeszkadza we własnej podróży, własnej pracy, nikt do nikogo nie ma pretensji. Zrozumienie i współczucie. Ale bez użalania się – stąd postawa Taity Marcelino, jego komentarze do ofiary – “dasz radę”, “wytrzymaj”. Doświadczeni szamani wiedzą o tym, że uspokajanie na siłę, trzymanie za rączkę nie zastąpi pracy którą każdy w sobie wykonać musi sam.

Marcelino i pomocnicy pracują bardzo konkretnie, mocny trans, dźwięczny, gęgający, sprężysty śpiew Taity, szelest liści, tupanie, dźwięk psychodelicznych, przeplatających się harmonijek. Część gości wypiła przeczyszczającą purgę, więc co chwile wychodzą na zewnątrz. Kiedy tempo spada, na zewnątrz jest też miejsce na refleksję i ogrzanie się przy dobrym dziadku ogniu, na żarty i tytoniowe skręty.

 

 

I feel good here. Simple house, simple host, uneven, cracked walls, a lot of crude depictions of tigers on the walls, slightly African ambiance, Marcelino himself dressed in shirts looking as if purchased in second hand African market, his face resembles tiger to me, another tiger with Down syndrome hanging on the wall opposite the altar. For me all that is supercool, I feel great in a place where error reigns, imperfection, cracks and paints falling off, this is a nice change after disco vibe of much wealthier household of Taita Floro. It is clear that Marcelino doesn’t do shamanic tours around Europe, perhaps that keeps him more humble, more accessible, one can talk and joke freely with him. He likes to drink hard too, it difficult to make appointment for photo shoot between his hangovers, especially that now is the time between Christmas and New Year party, so lots of things going on.

That night a lot of guests gather. Some are locals, some come from more remote parts of south of Colombia. There is a family with young daughter, but despite her fears, later it turns out she will not be the one to cause most problems, but another young girl, and one especially “spiritual” helper of Taita. When ayahuasca spreads well inside our bodies, the boy starts his show, trembling, shivers, cries. He stomps his feet, prances around, pukes, shouts nonsense and talks to himself almost all the time. “I am a tiger ! ” he shouts somewhere in the meadow near the house,  “soy un hombre de naturaleza”, “I am the man of nature ! “…

The twenty-something girl is clearly unhappy. In ayahuasca ceremonies one can often meet those who are thirsty for love, who want to be taken care of, one can see that in their faces, one can feel, especially in such state, state of increased empathy. It is not surprising, after all we talk here about medicine, and lack of love is a serious illness. But sometimes it takes really long before the lesson that we all are victims only as long as we permit it, before that lesson sinks in, and stays in, especially in case of newcomers. So the girl moans and begs attention. “Please help me, help me get up, help me puke, I don’t know how to vomit, pass me the bucket, help me”. Long haired Indian, one of Taita’s helpers lets her draw him into her game, soon enough the girl lays nestled in his arms, sobbing, but clearly content with her handsome pillow. She wants to be hugged, she declares him to be her official helper, he is slightly embarrassed in front of his mates, but fulfills his duty well. Beautiful thing that is, even when someone disturbs us in our own journey, own work, no one blames nobody. Understanding and compassion. But without unnecessary pity, hence attitude of Taita Marcelino and his comments towards the “victim” – “you can make it”, “hold on”. Experienced shamans know that no one can do the work for you, you need to go through it yourself.

 

 

 

 

Gdy kończy się indywidualna praca, kiedy lądujemy, jest czas na limpieza, oczyszczanie.  Taita Marcelino i towarzyszący mu Taita Javier walą swych obnażonych pacjentów kolczastą pokrzywą po całym ciele, opluwają alkoholem, wysysają złe duchy i wypluwają na zewnątrz chaty. Rzetelna robota ciagnie sie do późnego poranka, nikt nie jest pominiety, indywidualne konsultacje i rady. To dobre miejsce, godne polecenia.

 

 

When we are almost done with our individual trips, when we land, that is time for limpieza, cleansing. Taita Marcelino and Taita Javier, who accompanies him, they hit their half-naked patients with spiky nettles, ortiga, all over their bodies, they spit alcohol in their faces and suck the evil spirits, spitting them outside the house. Honest work is done here until late morning, no one is left unattended, there are individual consultations and advice. This is a good place, worth recommending.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Taita Marcelino mieszka w vereda Tamabioy, taksówka z centrum Sibundoy nie powinna kosztować więcej niż 5000 peso, a sama ceremonia, razem z limpiezą, to 30 tysięcy od osoby.  Jego telefon komórkowy – 314 440 0682 a numer do towarzyszącego mu Javiera – 320 264 77 34.

 

 

Taita Marcelino lives in vereda Tamabioy, taxi from centre of Sibundoy to here shouldn’t cost more that 5000 peso, and the ceremony itself, limpieza included is 30 000 peso per person. His mobile number is 314 440 0682, and Taita Javier’s  – 320 264 77 34

 

 

 

 

 

 

Ayahuasqueros : Taita Floro

March 6th, 2014

In many ways, I felt in the valley of Sibundoy as somewhere in rural Poland. Some of the things that made me feel like this were also things that I didn’t really like. Alcoholism, rudeness to strangers, power of Catholic church, materialism, last but not least, cold.  But that might be my bias, so perhaps the best solution would be silence. Of course, not all was like this, so where I can share some positive insights, I will, a little later.

 

 

Na wiele sposobów czułem się w dolinie Sibundoy jak gdzieś na wsi w Polsce. Niektóre z tych rzeczy to także powody dlaczego niekoniecznie mi sie podobało. Nadużywanie alkoholu, niemiły stosunek do gości, czy “obcych”, wpływ kościoła katolickiego, materializm, wreszcie zimno. Ale to są moje uprzedzenia, więc zapewne najlepszym wyjściem jest milczenie. Oczywiście nie wszystko i wszyscy tacy byli, więc nieco później będzie o pozytywach tego miejsca.

 

 

 

Taita Floro ( Florentino Agreda ) was the one who initiated me to ayahuasca in Poland, where he comes at least twice a year, and it was a beautiful night, so I kept good memories and they were sometimes reason for unnecessary comparisons of this first ceremony with the ones I experienced on my first trip to Peru, in June. Now, having spent Christmas and New Year in Tamabioy, and drunk on four occasions in Taita Floro’s house, I got myself cured from that sentiment for the first love. Perhaps that is also progress and I have to be thankful to him, like a rough father who pushed me on my way into the wide world. I will remember home I left from, but not miss it.

 

 

Taita Floro ( Florentino Agreda ) był inicjującym mnie w przestrzeń ayahuaski , zdarzyło się to w Polsce gdzie przyjeżdża co najmniej dwa razy do roku ( i bardzo mu sie tu podoba ). To była piękna noc i zachowałem jej wspomnienia na długo, często później niepotrzebnie porównując, niczym do pierwszej miłości, z kolejnymi ceremoniami, podczas mej pierwszej podróży związanej z tym projektem. Teraz, po spędzeniu w Tamabioy świąt bożonarodzeniowych i Sylwestra i po czterokrotnym piciu yage w domu Taity Floro, wyleczyłem się z sentymentów. Być może to także postęp, i powinienem być mu wdzięczny, jak oschłemu ojcu, który wypchnął mnie w ten sposób w szeroki ayahuaskowy świat na samodzielną eksplorację.  Będę pamiętał dom z którego wyszedłem, ale nie będę za nim tęsknił.

 

 

 

 

 

 

Taita Floro lives in vereda Tamabioy, a few miles out of Sibundoy. There are many shamans there, and I will soon present one more. Now I include two other members of Florentino’s family who work with yage, that is his son, “Chucho”, and his brother, Juan, recently elected for a governor of the valley, here shown during a ceremony of receiving symbols of power in the cathedral of Sibundoy.

 

 

Taita Floro mieszka w veredzie Tamabioy, kilka kilometrów pod Sibundoy. Jest tam wielu szamanów, i wkrótce przedstawię tutaj bardzo ciekawego. Do tej krótkiej notki wypada włączyć także jeszcze dwóch członków rodziny Florentino, którzy pracują z yage, a zatem syna o ksywie Chucho oraz brata Juana, ostatnio wybranego na gubernatora doliny, na zdjęciu poniżej podczas ceremonii wręczenia insygniów władzy w katedrze w Sibundoy.

 

 

 

 

 

To find the place, ask any taxi driver in Sibundoy ( Putumayo province, south of Colombia ) to take you to vereda Tamabioy, and leave in front of the house with parrots. They will know. Ceremony with Taita Floro costs 30 ooo colombian peso per person.

 

 

Aby tutaj trafić wystarczy spytać taksówkarzy w Sibundoy ( prowincja Putumayo, południowa Kolumbia ) czy znaja dom z papugami w vereda Tambioy. Ceremonia z Taitą Floro kosztuje 30 000 kolumbijskich peso od osoby.

 

 

 

 

 

 

 

 

During my last journey, looking for ayahuasca shamans and drinking with them, perhaps 30-40 times during last 3 months, there were some moments, some short moments, but of frozen time, when I was feeling like between worlds, between states of being, in transition, and that feeling was wonderful. States of sleep, dream, waking life, ayahuasca vision, all they started to merge, intermingle, lend to each other their qualities, their light and colour.

I remember I was walking a jungle path and I had that feeling, more feeling than actual sensation of seeing, that something that most likely was sun reflecting in the puddle shone with weird white quality, this bright light I sometimes see in things, in faces, in white elements in my ayahuasca journeys, and I was not so sure where I actually was. I mean I knew I was walking that path, my conscious mind was making sure I woud not go crazy and made sure I knew but that was not all, part of me was dreaming.

During those 3 months I learned to cherish transition, falling asleep, waking, falling into vision, from the vision into sleep, landing from the vision into … what? why would that question matter, what matters is what I could learn, how flexible I could become with realities and what treasure bring from one into another. But what about telling about it, how can I describe these exercises and how they influence me, to those who choose not to participate?

 

 

Podczas mojej ostatniej podróży, szukania ayahuaskowych szamanów i picia z nimi, ponad 30 ceremonii w czasie minionych 3 miesięcy, były momenty, krótkie momenty, ale zamrożone w czasie, kiedy czułem się jakbym znalazł się gdzieś między światami, i niekoniecznie mowa tu o samym czasie ceremonii. Pomiędzy stanami bycia, stanami świadomości, w tranzycie, to wspaniałe uczucie.  Jakość głębokiej nocy, niestnienia, cechy snu, jawy, ayahuaskowej wizji, choroby, wszystkie zdają się zlewać, mieszać, wypożyczać sobie wzajemnie swe kolory, swe światło.

Pamietam, że szedłem wtedy jakąś ścieżką przez dżunglę, i spadło na mnie to uczucie, bardziej uczucie niż rezultat normalnego procesu patrzenia, że coś, co najwyraźniej było słońcem odbijającym się w kałuży, świeciło w ten dziwny biały sposób, tym jasnym światłem klejnotu, tym światłem które czasem widzę w rzeczach, w twarzach, w białych powierzchniach w mych ayahuaskowych snach. I nie byłem tak pewien gdzie właściwie jestem. To znaczy wiedziałem, że idę po tej ścieżce, mój świadomy umysł zadbał o to abym nie oszalał, nie zgubił się, upewnił się, że wiedziałem, ale to nie byłem cały ja, to nie wszystko, część mnie była w podróży, we śnie.

Podczas tych 3 miesięcy nauczyłem się smakować przejście, zasypianie, budzenie się, zapadanie się w wizję, zapadanie się z wizji w sen, lub też wypływanie na powierzchnię jawy, lądowanie z wizji w…. No właśnie, w co? Dlaczego to pytanie miałoby mieć znaczenie? Ważne jest to czego moge się nauczyć, jak elastyczny z rzeczywistościami mogę sie stać dzięki psychoaktywnej jodze, i jaki skarb jestem w stanie przenieść w głębi, z jednego świata do drugiego. Ale opowiadać o tym, jak mogę opisać tą gimnastykę, i jak wpłynęła na mnie, tym którzy wybierają nigdy nie spróbować?

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

I am about to start another chapter of the ayahuasca story, tell the events of last 3 months in South America and I feel less and less sure how to do it. I can postpone it for while, with perfect excuse of not all images developed and even less scanned yet, but then a time comes to translate a long and twisted dream into words and selection of pictures.

Can that be done?  On one hand, this is what I have been doing for most of recent years, translating from one language to another, one world to another, from one culture to another. But maybe I should drop illusion I actually did any of this, I should warn you not to trust any of those tales and translations, and to stress one more time, you have been hearing echo of an echo of a distant voice on the edge of the mountains, from depths of the forest, you saw a frozen reflection, a whisper about a glitter in the corner of my eye, shining surface of something, not sure from which reality, which state of being. Perhaps the words below best describe my feeling about this.

While it may seem arrogant to use a quote from such a man, it is not about a man, but about a ocean :

“I seem to have been only like a boy playing on the sea-shore, and diverting myself in now and then finding a smoother pebble or a prettier shell than ordinary, whilst the great ocean of truth lay all undiscovered before me.”

( Isaac Newton )

 

 
 
Rozpoczynam właśnie kolejny rozdział ayahuaskowej opowieści, z wydarzeń minionych w ciągu ostatnich 3 miesięcy podróży po Ameryce Południowej, i czuję że coraz mniej wiem jak ją poprowadzić. Moge to na chwilę odłożyć, pod doskonałych pretekstem nie wszystkich filmów jeszcze wywołanych a tym bardziej zeskanowanych, ale nadchodzi już czas by przełozyć długi i zakręcony sen na słowa i selekcję zdjęć.

Czy da się to zrobić? Z jednej strony to właśnie było moje zajęcie ostatnimi laty, tłumaczenie z jednego języka na inny, jednej kultury na inną, jednego świata na inny. Ale być może powinienem porzucić iluzję że dokonałem czegokolwiek z tych rzeczy, powinienem ostrzec by nie ufać żadnej z tych opowieści, i podkreślić raz jeszcze, słyszeliście echo odległych głosów z granicy gór, z głębi lasu, zobaczyliście zastygnięte odbicie, szept o blasku w rogu mojego oka, lśniącej powierzchni czegoś, nie jestem pewien z której rzeczywistości, którego stanu bycia. Być może słowa poniżej najlepiej odpowiadają mojemu postrzeganiu tej sytuacji…

Może wydać się to zarozumiałym, używać cytatu z takiej osoby, ale chodzi tu o ocean, nie o człowieka.

“Wydaje się, że byłem zaledwie chłopcem bawiącym się na brzegu morza, i w czasie tej zabawy co jakiś czas udało mi się znaleźć gładszy kamyk, czy ładniejszą niż zwykle muszlę, podczas gdy wielki ocean prawdy leżał tuż przede mną nieodkryty”

( Isaac Newton )

 

 

to the guides / przewodnikom

February 14th, 2014

 

 

“Hidrelez”, sufi version of Ederlezi. The Green Man, al Khidr is associated with the Water of Life. Since he drank the water of immortality he is described as the one who has found the source of life, ‘the Eternal Youth.’ He is the mysterious guide and immortal saint in popular Islamic lore and the hidden initiator of those who walk the mystical path.

More : http://khidr.org

 

***

 

“Hidrelez”, suficka wersja znanego z Bałkan Ederlezi. Zielony Człowiek, al Khidr, związany jest  Wodą Życia. Ponieważ pił wodę nieśmiertelności, opisywany jest ten który znalazł źródło życia, “Wiecznej Młodości”. Jest tajemniczym przewodnikiem i nieśmiertelnym świętym w ludowych podaniach krajów islamu i inicjującym tych którzy idą mistyczną ścieżką.

 

 

 

 

 

 

 

 

Proudly powered by WordPress. Theme developed with WordPress Theme Generator.
Copyright © światosław / tales from the world. All rights reserved.