światosław / tales from the world

Posts tagged:

colombia

masks / maski

October 23rd, 2014

Cultural boundaries seem to be sometimes impenetrable wall and the mask – absolute reality, but it is enough to make one step to the side and from this new angle to see all them as big joke

 

 

Granice między kulturami mogą czasem wydawać się nieprzeniknionym murem a maska absolutną rzeczywistością, ale czasem wystarczy mały krok w bok aby z nowej perspektywy zobaczyć to jako wielki dowcip.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

[ Colombia - Brasil - Mongolia ]

 

 

When I ask Taita Universario to pose in front of the forest, perhaps little bit in between first lines of trees, he reluctantly agrees, but I see something is not OK. The sun started to be too high for portraits in the open space, besides, I want him close to the forest that was important in yesterday night events, but every step closer, he is less and less willing. “Why not here?”, he asks, “here is good”. “A little bit more?” I insist. Finally he stops and will not go any further. These woods are where he has his medicinal plants, that forest is a special place.

In the night before that, I am outside having a smoke of mapacho, inside everyone is in their psychedelic trance, it is quite late. Suddenly Taita runs out of the wooden hut, at quite fast pace, passes me and stops right at the edge of the forest, facing it. He starts playing some flute, weird, haunted melody. After a short while he cuts it, as sharp as it started and walks back. When he passes near me, coming back into the house, I ask him about what he did, but I am silenced with a gesture of his hand.

A little bit later I need purging. I am hit hard by the brew, and enjoy my helplessness, as I browse in the darkness through my belongings, all those bags, plastic sacks, clothes, looking for toilet paper. Finally I give up, I ask one of the helpers, Taita’s nephews, for help. He gives me a torch and points towards the forest, into the darkness, to look for toilet. As I struggle to see something in bushes that seem to be alive, a moving entity, as I come nearer and nearer the trees, desperately looking out for the loo, I finally understand and laugh at myself, thinking how many guests before were perhaps watched like me, from a distance, discovering simple truth behind “the toilet is out there”.

I squat and Pachamama receives back what she provided before. I am weak, and dizzy, so after having finished, I sit on a fallen log and watch the tree crowns before me like a wonderful spectacle, nature truly alive. It is overwhelming, and I drift from eyes open to closed and back. I don’t know how long it lasts but I suddenly feel hand of the helper on my arm. Come back inside, it is dangerous, there are many strong spirits hanging out here, on the edge. I follow him into the compound, behind the safe line marked by assistants constantly circulating with protective incense, where the weird Cofan chants build a wall of safety :

 

“Taita Universario chanting”

 

 

Kiedy proszę Taitę Universario o zapozowanie na tle lasu, a najlepiej nieco głębiej, pomiędzy pierwszymi rzędami drzew, zgadza się bardzo niechętnie i widzę, że coś jest nie tak. Słońce jest już zbyt wysoko na portrety na otwartej przestrzeni, poza tym chciałbym, aby był blisko lasu, który ważny był w wydarzeniach wczorajszej nocy, ale jasne jest, że z każdym krokiem bliżej jest coraz mniej chętny. “Dlaczego nie tutaj?” pyta “Tutaj wystarczy”… “A może nieco dalej” – naciskam. Wreszcie zatrzymuje się i nie pójdzie ani kroku dalej. W tym lesie rosną jego szamańskie rośliny, ten las to specjalny teren.

Poprzedniej nocy stoję w tym samym miejscu, palę mapacho, wewnątrz wszyscy płyną w swym psychodelicznym transie, jest już dość późno. Nagle Taita wybiega z chaty, dość gwałtownie, mija mnie i zatrzymuje na brzegu lasu, stając tyłem do mnie a twarzą do drzew. Zaczyna grać na jakimś flecie, dziwną, hipnotyczną melodię. Nie trwa to długo, melodia urywa się tak gwałtownie jak się zaczęła, a Taita wraca. Kiedy przechodzi koło mnie, próbuję zapytać o co chodzi, ale wstrzymuje mnie gestem dłoni.

Nieco później muszę się wypróżnić.  Wywar miętosi mnie solidnie tej nocy ale cieszę się i śmieję ze swojej bezradności gdy w ciemności grzebię jak pijany żul w swych skarbach, torbach, plastikowych siatkach, ciuchach, szukając chociaż skrawka papieru toaletowego. W końcu poddaję się i proszę jednego z pomocników, siostrzeńców Taity. Podaje mi latarkę i wskazuje w strone lasu, w ciemność, abym tam szukał toalety. Na chyboczących nogach lezę przez ożywione krzaczyska, wypatrując w tym kotłowaniu węży, i w miarę jak zbliżam się do drzew i rozglądam, desperacko wypatrując kibelka, dochodzi to do mnie i śmieję się sam z siebie, myśląc ilu gości przede mną tak samo zapewne było z daleka obserwowanych przez chłopaków, jak odkrywaja znaczenie słów “tam jest toaleta”.

Kucam i za chwilę Pachamama przyjmuje z powrotem to, co wcześniej od niej dostałem. Czuję się słaby i mam zawroty głowy, więc po wysraniu się siadam na zwalonym pniu i patrzę w korony drzew, stojące nade mną, w pełni żywę, słucham mowy lasu. To wszystko jest tak przytłaczające, że zmusza mnie do przymykania oczu, ale wtedy otwierają się wewnętrzne wizje. Nie wiem ile to trwa, ale nagle czuję na ramieniu rękę jednego z asystentów. Wracaj do środka, to niebezpieczne, zbyt wiele tam w głębi mocnych duchów. Podążam więc za nim do światła, za ochronny krąg wyznaczany przez pomocników bezustannie krążących z dymiącymi kadzidłami, gdzie dziwaczny szamański śpiew Cofanów buduję bezpieczne schronienie :

 

“Taita Universario śpiewa”

 

 

 

 

 

 

Outside the house there is a fire burning and ayahuasca being cooked for next week journey to Bogota. Taita often travels around Colombia, invited for ceremonies, and he needs to carry a lot of concentrated brew with him as there are many who want to drink with him.

 

 

Przed domem pali się ogień i gotuje ayahuaska na przyszły tydzień. Taita jedzie do Bogoty, często podróżuje, zapraszany na ceremonie w róznych częściach Kolumbii, i musi ze sobą zabrać sporo skoncentrowanego wywaru, bo wielu jest chętnych, którzy chcą z nim pić.

 

 

 

 

That night however, again we drink crudo, raw yage, prepared by mashing vine and leaves and soaking them in cold water. I gulp a lot of it, and despite my prejudice, after arriving here, judging the place and thinking it will not be anything special, it turns out opposite. It is fascinating, so often all expectations are shattered with ayahuasca, when my hopes for great night are high, based for example on shaman’s reputation, I usually feel nothing, and when I come resigned, thinking it will be another night without visions, I am in for a surprise.

This is the case here, my visions are brought back with full power and I am grateful to Taita next morning. What is more interesting though, is that now, after nearly three months I can recall nothing about them, and I see some other nights’ psychological insights as much more vivid and life changing. Does it confirm again what is most important about that game? Abuela Vitelia, wife of Taita just smiles when I share that in the morning, that now, having got that what I wanted, I understand much bigger blessings have been reaped in last months about health, inner peace, relations. But to understand that, one must make detour again and again, that is the way of the snake.

 

 

Tej nocy pijemy jednak crudo, surowe yage, przygotowane poprzez miażdżenie liany i liści i namaczanie ich w zimnej wodzie. Wciągam całkiem sporo, i mimo moich uprzedzeń, jakie miałem zaraz po przyjeździe, oceniając to miejsce i zakładając, że nic z tego nie będzie, okazuje się całkiem inaczej. To fascynujące jak często wszystkie oczekiwania są rozbijane w drobny pył przez ayahuaskę, gdy robię sobie duże nadzieje, bazując na reputacji szamana, zwykle nie czuję prawie nic, a kiedy przychodzę ( szczerze ) zrezygnowany, myśląc, iż będzie to kolejna noc bez wizji, czeka mnie niespodzianka.

Tak też jest i tym razem. Moje wizje wracają, i to spektakularnie, i jestem wdzięczny za to Taicie. Co ciekawsze jednak, teraz, po prawie trzech miesiącach nie mogę sobie prawie nic z nich przypomnieć, natomiast psychologiczne wglądy z niektórych innych nocy wydają się dziś wciąż żywe i wręcz odmieniające życie. Czy to kolejny raz potwierdza, co jest najważniejsze w tej grze? Abuela Vitelia, żona Taity, uśmiecha się tylko, kiedy dzielę się tą myślą nad ranem, że teraz, kiedy już dostałem te wizje o które marudziłem, rozumiem, że dużo większe błogosławieństwa związane ze zdrowiem, spokojem, relacjami otrzymałem w ostatnich miesiącach. Ale aby to w pełni pojąć, trzeba chyba co jakiś czas robić przesunięcia w bok, spoglądać pod innym kątem. Taka jest ścieżka węża.

 

 

 

 

Ceremony is run in traditional Cofan style, men and women apart, on two sides of the maloca. Taita and his wife work as a team, both singing, Abuela Vitelia taking care of girls, calming them with her incredibly warm, feminine voice. She seems to be like a archetype of good witch of the forest, sabia, woman who knows. She represents female flexibility and charm, and Taita Universario, stands as a rock. Beautiful couple, if you have a chance, drink with them. They always travel together. She cooks for him, even in Bogota, Taita tells me when I ask him about the diet. He never eats restaurant food, ingredients he can not be sure of can damage the clarity of his visions, and he can not allow this, working with patients.

 

 

Ceremonia prowadzona jest w tradycji Cofanów, mężczyźni i kobiety leżą oddzielnie, po obu stronach maloki. Taita i jego żona pracują jak drużyna, oboje śpiewają, Abuela Vitelia zajmuje się dziewczynami, uspokaja je swym niesamowicie ciepłym, kobiecym głosem. Wydaje się być jak archetyp dobrej czarownicy z lasu, sabia, kobieta, która wie, czyli wiedźma. Reprezentuje kobiecą elastyczność i urok, zaś Taita Universario to skała. Piękna para, jeżeli będziecie mieli okazję z nimi pić, skorzystajcie. Zawsze podróżują razem. Vitelia gotuje dla Taity, nawet gdy są w Bogocie, Universario mówi mi o tym kiedy pytam go o dietę. Nigdy nie jada w restauracjach, składniki, których nie może byc pewien mogą zmącić przejrzystość jego wizji, a pracując z pacjentami nie może do tego dopuścić.

 

 

 

 

 

 

In the morning healing sessions last very long, especially for some of neighbors who came this night with their babies. After that we go to have a coffee in Taita’s old wooden home. He is now almost finished with building a new one, out of bricks. Unfortunately, he says, trees good for planks to make wooden houses are very far from here. The forest we saw in the morning is just a fraction of what he remembers from the time when he was young.

 

 

Nad ranem oczyszczające i lecznicze sesje przeciągają się, zwłaszcza dla niektórych sąsiadek, które przyszły tej nocy z dzieciakami. Potem idziemy na kawkę do starego, drewnianego domu w którym jeszcze mieszka Taita. Jego nowy, murowany jest już na ukończeniu. Niestety, mówi, drzew dobrych na deski do budowy domów trzeba by już szukać bardzo daleko stąd. Las, przed którym staliśmy tego ranka to tylko skrawek tego, co pamięta z czasów swojej młodości.

 

 

 

 

 

 

 

Taita Universario Queta lives in the south of Colombia, in La Concordia, near La Hormiga, not far from the border with Ecuador. You have to leave bus at “entrada de San Antonio”. Of course it is essential to call before to confirm whether he is home :  320 465 1127. Taita is also present on Facebook, or actually his daughter Liliana, who represents him and runs this site : “Taita Universario”. His ceremonies cost 50 000 peso per person.

 

 

Taita Universario Queta mieszka na południu Kolumbii, w La Concordii, w okolicach La Hormiga, niedaleko ekwadorskiej granicy. Wysiąść z busa trzeba przy “entrada de San Antonio”. Oczywiście wcześniej zadzwońcie aby potwierdzić gdzie akurat się znajduje : 320 465 1127 . Taita jest też obecny na Facebooku, a właściwie jego córka Liliana, która go reprezentuje i prowadzi ten profil : “Taita Universario” Ceremonia kosztuje 50 000 peso od osoby.

 

Ayahuasqueros : Taita Cachi

March 23rd, 2014

 

 

 

 

 

Taita Cachi is the man. He swears, spits, smokes, laughs and sails the psychedelic ocean like a real captain should. He lives in a house made of planks, likes strong tobacco and has warlike swans hanging around his backyard. He is a father of several and lover of many. He is also a party – I mean his ceremonies, when you come to visit him on Friday, you can be sure to count for a good ride, and a couple of huge cups of ayahuasca. This is not a place for discussion “whether you think we are all one” but you can sure learn about yourself, while having a good night, full of joy, music and strange substances.

 

 

Taita Cachi to koleś. Przeklina, spluwa, pali, śmieje się i żegluje po psychodelicznym oceanie, tak jak przystało na prawdziwego kapitana. Żyje w domu trzeszczącym jak piracka łajba, zbitym z dech, lubi mocny tytoń i ma na swym podwórku kilka bojowych łabędzi. Jest ojcem kilku i kochankiem wielu. To także człowiek impreza – jego ceremonie, jeżeli traficie tam w piątek, to niezła przejażdżka, i solidne kubasy z ayahuaską. To nie jest miejsce na dyskusje o tym czy “wszyscy jesteśmy jednością”, ale na pewno można się tu czegoś o sobie nauczyć, a przy okazji przeżyć ciekawą noc, pełną radości, muzyki i dziwnych substancji.

 

 

 

 

Everything here is simple, plain as planks of this house, straightforward, just life, not big philosophy. There is connection between us and a smile, there is no need to discuss too much, I mean, we can chat, but do we really need to reach somewhere ? It is so much better to just keep telling jokes, sharing a cigarette. Everything has its value, its taste, take it slow, there is natural flow of things here, in this place that looks like thousands of others I have visited in tropical world, and yet only recently finally feel at home. This place is a portrait of Taita Cachi, he is like that place, ordinary neighbor who on certain night of a week puts on his feather crown and in his shed takes off, with fellow passengers, into far away worlds, to learn better about the one at your footsteps, to learn about reality you will face when sun gets up, to know it better by way of contrast. Those who choose never to do this journey do not understand, that it is done out of love for home, and not as an escape, that only then you can understand what home and what THIS reality is and you can truly love it when you have left it, when you have seen it from another angle, when you ‘ve seen yourself from another angle.

 

 

Wszystko tu proste, jak dechy tego domu, zwykłe życie, żadna filozofia skomplikowana. Jest między nami połączenie i uśmiech, nie ma co dyskutować za wiele, to znaczy, gawędzimy sobie ale czy mamy gdzieś tym dotrzeć? Dużo lepiej po prostu dalej opowiadać kawały, dzielić się fajką. Wszystko ma swoją wartość, swój smaczek, smakujmy je powoli, ten naturalny przepływ rzeczy, w miejscu, które wygląda jak tysiące innych jakie odwiedziłem w tropikalnych krajach, a dopiero od niedawna traktuję naprawdę jak dom. To miejsce jest jak portret Taity Cachi, on jest jak to miejsce, zwykły ziomal który w jedną noc tygodnia zakłada swoją koronę z piór i w specjalnej szopie startuje wraz z załogą w podróż w odległe światy, aby nauczyć się więcej o tym, co pod nosem, aby zrozumieć rzeczywistość z którą borykamy się kiedy wstaje słońce, aby poznać ją dzięki kontrastowi. Ci, którzy boją się chociaż raz wyruszyć w tą podróż nie zrozumieją, że robimy to z miłości do domu, nie z chęci ucieczki, bo tylko wtedy można naprawdę zrozumieć czym dom i TA rzeczywistość jest i naprawdę je pokochać, kiedy je opuścilismy, kiedy zobaczyliśmy z innej strony, z daleka, kiedy samego siebie zobaczyliśmy pod innym kątem.

 

 

 

I am at home in this slow rhythm, in celebration of words exchanged, smoke exhaled, morning porridge with brasil nuts, chasing angry swans, early afternoon spent making love, smoking joints, some photos, yes, maybe, but not necessary, some work, yes, useful, but world will not collapse if it is done little later, some opinions, yes, but not at all cost, no need to force them and shove them and convince anyone.  Back and forth, no purpose, nowhere to reach, like swinging on a hammock, a dance of life.  And yes, there may come obstacles, there may be falls, but for heaven’s sake, I am finally a child (again?) and I do not care.

 

 

Jestem w domu w tym powolnym rytmie, w celebracji wymienianych słów, wydychanego dymu, porannej owsianki z orzechami, przeganiania wściekłych łabędzi, przedpołudniowej miłości, grubych jointów, jakiś tam fotek, tak, można, ale to nie jest niezbędne, trochę pracy, użyteczna, ale świat się nie zawali, jeżeli zrobię to nieco później, trochę opinii i poglądów, ale nie za wszelką cenę, nie ma co ich wciskać w każdy kąt, przekonywać. W te i wewtę, bez celu, nie ma gdzie biec, raczej surfing, bujanka jak na hamaku, taniec życia. I tak, wiem, przyjdą pewnie jakieś przeszkody, będą upadki, i co z tego, w końcu ( znów?) czuję się jak dziecko i nic mnie to nie obchodzi.

 

 

 

 

 

 

Of course, we can play different games, why not, just don’t forget it is a fucking game and no better than other people’s game. Play it as long as it is fun, and never ever complain, never focus on the price of the game, change it, when it is a burden. I want to be able to change costumes when I get bored and tired, may I never forget that.

 

 

Oczywiście możemy grać w różne gry, także te dla dorosłych, czemu by nie, tylko nie zapominajmy, że to tylko pieprzona gra, nic poważnego i nie lepsza niż zabawy innych ludzi. Bawmy się tak długo aż jest satysfakcja z tego, i nigdy, nigdy nie narzekajmy, nigdy nie skupiajmy się na cenie czy skutkach ubocznych naszej gry, zmieniajmy ją, jeżeli się staje brzemieniem. Chcę umieć zmieniać kostiumy kiedy znudzę się i zmęczę, obym tego nigdy nie zapomniał.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

A lot of shamanic work is about changing skin, shape-shifting. This is something that comes to me again and again, it came again when looking into my cousin’s eyes, couple of days ago, on magic mushrooms in Polish forest, trying to break that barrier that is between us, separate individuals, can we get flexible enough, to dissociate from own ego, own process that is called I, so that we can cross that boundary, even for short while, become someone else? something else? How else can one explain the ability of a shaman to see what is wrong inside other person, during a healing session, how can one explain those tales of shamans turning into a jaguar?

Is it a question of language, of perception? At certain shift of perception magic starts to happen, this I was able to see, so why assume something I haven’t seen yet is not possible? Or, to put it in more rational way, to satisfy those who do not enjoy listening to tales about magic, can one become aware enough of the character of one’s own process, see it so clearly and sharply, that it is then possible to make a step out of it, so skillful, that the old skin can be put on shelf and new one chosen? Abandon yourself and come, say the Sufi.

 

 

Duża część szamańskiej pracy wiąże się ze zmienianiem skóry, zmienianiem postaci. To kwestia, która powraca do mnie obsesyjnie, ponownie z tym się mierzyłem patrząc mojemu kuzynowi w oczy, parę dni temu, na psylocybinowej podróży przez podpoznański las, kiedy próbowałem przełamać tę barierę, która jest między nami, odrębnymi jednostkami. Czy możemy stać się dostatecznie transparentni i elastyczni, oddzielić się od swego własnego ego, własnego procesu, który nazywa się “ja”, aby przekroczyć tę barierę, chociaż na chwilę, stać się kimś innym, czymś innym? Jakże inaczej wytłumaczyć umiejętność szamana zaglądania w głąb innej osoby i znajdywania problemu, podczas leczniczej sesji, jak wytłumaczyć historie o szamanach zmieniających się w jaguary?

Czy to kwestia języka? Postrzegania? Przy pewnym przesunięciu percepcji zaczyna dziać się magia, tego byłem w stanie wielokrotnie doświadczyć, dlaczego więc zakładać, że coś nie jest możliwe, tylko dlatego, że tego jeszcze nie widziałem? Albo, ujmując w bardziej racjonalne zdania, aby zadowolić tych, których drażnią opowieści o magii, czy można stać się dostatecznie świadomym charakteru, istoty własnego procesu, zobaczyć go na tyle wyraźnie i ostro, że można by później poza niego wykroczyć, tak zręcznie, że starą skórę zawieszamy na kołku i wybieramy sobie nową? Porzuć siebie, i chodź, mówią sufi.

 

 

 

 

 

 

 

 

That journey however, is a lonely one. It can help to adapt to various situations, it can help to function more effective in the world, which becomes a playground, and as you stop to care about which toy fate brings to you, you fear less the loss, you also worry less about scenario. Some however, will stay behind on that path towards flexibility, and I don’t mean “behind” as something worse , as this mad rat race taught us, it means parting of the ways. This is why many shamans marry late, once they have practiced the hard part. This is why fakirs or sadhus travel alone. Apart from some exceptions , like Bauls of Bengal ( http://blog.swiatoslaw.com/?cat=59  ) , rare and precious are the moments when the way is truly shared, and I am grateful for them. But, isn’t that the case in so many lifes, on the surface led together, but in reality only insulated in such illusion ?

 

 

Ta podróż, jednakże, jest najczęściej samotna. Pomaga z pewnością w nauce adaptacji do rozmaitych sytuacji, pomaga funkcjonować bardziej efektywnie w zmiennym świecie, który staje się placem zabaw, i kiedy przestajesz przejmować się tym jaką zabawę los ci pod nos podtyka, przestajesz też bać się utraty, przestajesz martwić o scenariusz. Niektórzy jednak pozostają gdzieś za tobą na tej ścieżce elastyczności, i to “w tyle” nie oznacza bynajmniej czegoś gorszego, jak być może wydaje się w epoce tego szalonego szczurzego wyścigu, to po prostu rozdzielenie dróg. To dlatego wielu szamanów żeni się późno, kiedy przeszli już przez dużą część samotnej praktyki. To dlatego fakirzy czy sadhu podróżują samotnie i żyją bez partnerów. Poza pewnymi wyjątkami, takimi jak Baulowie z Bengalu ( http://blog.swiatoslaw.com/?cat=59  ), rzadkie i jakże cenne są te momenty, kiedy drogę można dzielić z kimś bliskim, i wdzięczny jestem za nie. Ale czyż nie tak też się rzeczy mają z wieloma innymi scenariuszami żyć, powierzchownie splecionymi, a w rzeczywistości, przeżywanymi w ciepłej a potem nieraz gorzkiej iluzji takiego współdzielenia?

 

 

 

 

The night comes and candles for spirits are lit. Guests start to arrive and the ceremony is about to begin.

 

 

Nadchodzi noc i zapalane są świeczki dla duchów. Goście schodzą się i wkrótce zaczniemy ceremonię.

 

 

 

More shamans came tonight to join and assist Taita Cachi. One of them, pictured above, is real duende, his joyful vibe will keep up the tempo of ceremony, together with a quiet Negro man, who, under influence of yage converts into a caricature of black Caribbean musician playing on some weird banjo, maracas or drum, running around, shouting, laughing like possessed by some devil of good party.

The helpers have a lot to do, from working with incense to protect the place from malicious spirits, to very active participation in morning healing session. But first they have to drink their ayahuasca, and Taita Cachi sets to prepare it.

 

 

Tej nocy do Taita Cachi dołącza kilku innych szamanów. Jeden z nich, na zdjęciu powyżej, to prawdziwy duende, dziki skrzat, jego radosna wibracja będzie podtrzymywać tempo tej ceremonii, razem z tą cichego Czarnego, który pod wpływem yage przeistacza się w karykaturę czarnoskórego karaibskiego muzyka zaiwaniającego na swym bandżo, grzechotkach czy bębenku, biegającego wokoło, krzyczącego, śpiewającego i śmiejącego się jak opętany przez demona dobrej imprezy.

Pomocnicy mają wiele do zrobienia, od pracy z kadzidłami w celu ochrony miejsca przed złośliwymi duchami, po bardzo aktywny udział w porannej sesji uzdrawiania. Ale najpierw muszą wypić swoją ayahuaskę a Taita Cachi ją przygotować do podania.

 

 

 

This room, according to Siona tradition, only men can enter. Women who arrived this night, will be separated in one part of the house, and served through the window. But first cups go to the fellow shamans.

Next, other men come for their drink. What is worth mentioning, ayahuasca here is served raw, another break from the “norm”. It means it was prepared without cooking it, with cold water. Crudo, as they call it here, has more tolerable taste, although I feel the harder parts floating in it really disgusting to swallow. Unlike the concentrated, cooked brew, this is drunk in big quantities, I had two full cups, one by one,  with a interval of few minutes, and then couple more. The effect is really nice though, pleasant, better for liver, and it doesn’t make you feel like vomiting, although some would say, this is disadvantage. I believe it is good to take a break sometimes from all this purging and just enjoy the night.

 

 

W tym pomieszczeniu, zgodnie z tradycją Indian Siona, przebywać mogą tylko mężczyźni. Kobiety, które przybyły tej nocy spędzą ją po jednej stronie pomieszczenia, na swoich materacach, a wywar podany im będzie przez okienko. Pierwsze kubki trafiają jednak do kumpli – szamanów.

Następnie, przychodzi kolej na pozostałych mężczyzn. Warto wspomnieć ciekawą rzecz, ayahuaska dziś serwowana jest surowa, kolejny wyłom z “normy”. Oznacza to, że przygotowana była bez uprzedniego gotowania, na zimnej wodzie. Crudo, jak ją tutaj nazywają, ma bardziej przystępny smak, chociaż pływający w niej kożuch jest naprawdę obrzydliwy przy przełykaniu. W przeciwieństwie do skoncentrowanego, gotowanego wywaru, tą pije się w dużych ilościach. Ja wypiłem dwa kubki, jeden za drugim, z przerwą kilku minut, a potem jeszcze kilka. Efekt jest jednak milutki, przyjemny, zdrowszy dla wątroby, nie zbiera się po niej na wymioty, chociaż niektórzy powiedzieliby, że to wada. Ja uważam, że dobrze czasem odpocząć sobie od tych przeczyszczeń i cieszyć się po prostu podróżą.

 

 

 

Finally, children come for their share. I deliberately mention that again, as in our paranoic culture “what about the children” is a common argument used in drug debate. Well, here you see and if you don’t like it, just feed your offspring with another dose of Magic Crispie Crunchies, some plastic hot-dogs and then colourful pills your shaman in white uniform prescribed.

 

 

Na końcu przychodzą po swe porcje dzieci. Celowo o tym tu wspominam, bo w naszej paranoicznej kulturze argument “a co z dziećmi?” jest częstym w debacie o różnych substancjach psychoaktywnych. Cóż, tutaj widzicie, a jak wam się nie podoba, wracajcie do karmienia swych pociech kolejną porcją Magicznych Choco Chipso Chrupek, plastikowych hot dogów, a potem kolorowych pigułek przepisanych przez waszego szamana w białym kitlu.

 

 

 

 

After serving, some protection is bestowed upon us and off we go, into our hammocks, and into inner and outer worlds.

 

 

Po wypiciu każdy dostaje swe ochronne błogosławieństwo i ruszamy, w hamaki i wewnętrzne i zewnętrzne światy.

 

 

 

Now, the first phase of ceremony, anywhere, is usually in darkness, and in silence. I have been often telling what was going in me during that part, even if this things are intimate, and according to some, should not be shared. This time, in an attempt to curb my preacher mode, and spare you excess of philosophy, I will just a share a song, from the second, more lively, phase of the night, so that you may at least imagine a bit the uplifting vibe :

 

“Friends of Taita Cachi”

 

Before the night is finished, Taita Cachi will deal with individual issues, will heal and sing and take care, especially of the women, who seem fascinated and under a spell of his strong masculine energy.

 

 

Pierwsza faza ceremonii, gdziekolwiek, zawsze odbywa się w ciszy i ciemności. Wielokrotnie tutaj opowiadałem o tym, co działo się we mnie podczas tego etapu, nawet jeżeli były to rzeczy raczej intymne, i według niektórych, takie którymi nie należy się dzielić. Tym razem, w ramach ćwiczenia temperowania pozy kaznodziei, oszczędzę kolejnej dawki filozofii i podzielę się piosenką z drugiej, bardziej żywej części nocy, tak abyście mogli chociaż częściowo wyobrazić sobie wysoką wibrację i klimacik tej sesji.

 

“Friends of Taita Cachi”

 

Zanim zakończyła się ta noc, Taita Cachi zajął się indywidualnymi problemami, leczeniem, śpiewaniem i opieką, zwłaszcza kobiet, które zdawały się zafascynowane, pod urokiem jego silnej męskiej energii.

 

 

 

 

 

 

We all get heavily beaten with ortigas. It is strong experience, but I still don’t have enough and go for something extra. Taita has a thick black paste, I forgot the name by now, but he says it brings strong visions, very quick journey, several minutes, but intensive. Some, he claims, had shit in their pants after having taken it. I am curious about these kind of things. I sit outside, with a helper to assist me. I get a bit of the paste on a wooden stick, to apply on my gums.  Very few minutes pass and I begin to feel weird, or rather ill. Nausea, black spots in front of my eyes, thick sweat. It is a like a violent onslaught of an unknown disease. I am feeling heavy and think I will faint. At the same I am aware this was to be expected, and this will pass away, and because of that it is very interesting lesson. It is a practice of holding on, perseverance. It is to teach the mind, that things like this come and go, and it has to go with it. It leads me now to toilet, I can hardly walk, but I know I must reach that foul shithole, otherwise things will just fall out anyway. I sit there and find my relief, and feel like life is slowly coming back to me. I stagger back to my hammock, and finally satisfied, call it a night. But a good night that was, and a good  life that is.

 

 

Wszyscy dostajemy ostre cięgi pokrzywami. To mocne doświadczenie w takim stanie, ale mi ciągle mało i chcę czegoś specjalnego. Taita ma gęstą, czarną pastę, zapomniałem już jej nazwy, ale mówi, że przywołuje silne wizje, bardzo szybką, kilkunastominutową, intensywną podróż. Niektórzy, jak twierdzi, zesrali się w portki po jej spróbowaniu. Ciekawią mnie takie rzeczy. Siadam na zewnątrz, z jednym z pomocników asystujących mi. Dostaje odrobinę pasty na drewnianym patyczku i wcieram sobie w dziąsła. Po kilku minutach zaczynam czuć się dziwnie, a raczej źle. Mdli mnie, zbiera się na wymioty, czernieje mi przed oczami, coraz bardziej się pocę. Przypomina to gwałtowny atak nieznanej choroby. Czuję się cieżki i myślę, że zaraz stracę przytomność. W tym samym czasie mam całkowitą świadomość, że to naturalne i tego się trzeba było spodziewać, a także, iż to minie, i z tego powodu to interesująca lekcja. To praktyka wytrwania, cierpliwości. Uczy umysł tego, że takie rzeczy przychodzą i odchodzą, i że trzeba im na to pozwolić. Sytuacja pcha mnie do toalety, ledwo mogę iść, ale wiem, że muszę dojść do tej ohydnej budki, bo inaczej ładunek i tak wydostanie się na zewnątrz. Siadam tam i odnajduję swoją ulge, i czuję powolutku jak wraca do mnie życie. Zataczam się z powrotem do mego hamaka, wreszcie nasycony kończę tym samym noc. Ale co za wspaniała to noc, i co za wspaniałe życie.

 

 

 

We come again, next Friday. It feels like another home, this shed with some beams to hang hammocks on, the veranda where we chat with Cachi. I like his improvised philosophy, even though I am not ready yet to abandon this linear, logical thinking and switch to mythical mode, but it shows me how attached we are to our perceptions of reality. He says, of course yage is present in the Bible, see : Yah – we. Analogy, connection, in mythical thinking it is not important what comes from what, arrows go both ways, it doesn’t matter that according to “objective” etymology, history, it is bullshit, coincidence. Here coincidences do not exist.

We leave this place, bound for Ecuador. I know I learned something from this guy. Yet another father on my path.

 

 

Wracamy do Taity w następny piątek. Czuję się tu jak w domu, w tej szopie z kilkoma belkami do zawieszenia hamaków, na werandzie gdzie znów gawędzimy z Cachi. Lubię jego improwizowaną filozofię, choć nie jestem jeszcze gotów aby porzucić zupełnie to liniowe, logiczne myślenie, i włączyć mitologiczny tryb, ale pokazuje mi to, jak bardzo przywiązani jesteśmy do naszego postrzegania i myślenia o rzeczywistości. Taita twierdzi, że oczywiście iż yage obecne jest w Biblii, popatrzcie tylko : Yah – we = yage. Analogia, połączenie, w mitycznym mysleniu nie ma znaczenia, co z czego wynika, strzałki idą w obie strony, nie ma znaczenia, że według “obiektywnej” etymologii, historii, to bzdura, przypadek. Tutaj przypadki nie istnieją.

Opuszczamy Orito, w drodze do Ekwadoru. Wiem, iż nauczyłem się czegoś od tego kolesia. Kolejny ojciec na mojej drodze.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Taita Cachi : Loma Linda on the outskirts of Orito, Putumayo, Colombia. Mobile : 3134562133.   Price for ceremony – 30 000 pesos per person.

Taita Cachi : Loma Linda na przedmieściach Orito, prowincja Putumayo, Kolumbia. Komórka : 3134562133. Koszt ceremonii – 30 tys. peso za osobę.

Ayahuasqueros : Taita Jose

March 22nd, 2014

 

 

 

 

 

Another area rich in yage shamans in Putumayo is around the town of Orito, which couple of years ago used to be full of guerillas but now is reasonably safe and convenient place to stop by especially if you are coming from Ecuador. You should head to suburb called Loma Linda, around there you will find at least three ayahuasqueros, Taita Cachi, Taita Jose, and Taita Saul. There are more, also coming from other parts for reunions and ceremonies, especially Taita Cachi is pretty active, and on his Friday ceremonies hosts a lot of interesting guests. But here I start with Taita Jose, with whom we drank first, and only once. He had some other patients that night, including children, so we could witness the way he works. His limpiezas are quite standard, and quite short, I was not very impressed, and Anna claims he likes to touch tits too. Taita Jose is quite old, but perhaps he has better days, I don’t want to judge. Nothing special happened for me, not much to tell then, or show with photos. A longer story comes next, about Taita Cachi.

You can reach Taita Jose at 3208261967.  His ceremony was cheap, 20 000 pesos per person. Pretty basic conditions though.

 

 

Kolejnym rejonem bogatym w ayahuaskowych szamanów w kolumbijskiej prowincji Putumayo są okolice miasta Orito, które jeszcze parę lat temu pełne były partyzantów, ale teraz są dość bezpiecznym i wygodnym miejscem na przystanek, zwłaszcza na drodze z południa, z Ekwadoru.  Polecam wziąć taksówkę, za jakieś 4000 peso, na osiedle na przedmieściach, które nazywa się Loma Linda, tam znajdziecie przynajmniej dwóch z trzech ayahuasquerów, Taitę Cachi, Jose i Saula. Jest ich tam więcej, także przyjeżdżających z daleka, na zjazdy i ceremonie, zwłaszcza u bardzo aktywnego Taity Cachi, którego piątkowe sesje są pełne ciekawych gości. Ale rozpocznę od Taity Jose, z którym piliśmy najpierw, i tylko jeden raz. Miał tej nocy także kilku innych pacjentów, w tym dzieci, więc mogliśmy przyjrzeć się temu jak pracuje. Jego limpiezas były dość standardowe i raczej krótkie, nie byłem pod wielkim wrażeniem, a do tego Anna twierdziła, że Taita lubi sobie podotykać cycków. Jest bardzo stary, ale może ma jakieś lepsze dni, nie chcę tu oceniać. Ponieważ jednak nie zdarzyło się nic specjalnego, nie ma tu co za wiele opowiadać ani pokazywać. Dłuższa historia wkrótce, o Taicie Cachi.

Numer komórki Taity Jose to 3208261967. Ceremonia u niego jest bardzo tania, zaledwie 20 000 peso od osoby. Warunki raczej surowe.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Cables. Connections. Flow. Sparkling. Ignition. Understanding. Flash. Light.        ///                                                                                                                                                                                                                 Kable. Połączenia. Przepływ. Iskrzenie. Zapłon. Zrozumienie. Błysk. Światło.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

That night I came back to the moment when my mom was about to die, that night I felt again the same I had felt back there in the hospital, something I have pushed away from my mind, and I understood myself more and I understood I must let go and things must happen. About that night, I better keep quiet. All I can say, just come and drink with Taita Querubin, when you have a chance.

 

 

Tej nocy wróciłem do chwili, kiedy moja mama miała umrzeć, tej nocy poczułem znów to, co czułem wtedy w szpitalu, coś co wyparłem ze swojej pamięci. I zrozumiałem siebie samego nieco lepiej i zrozumiałem, że muszę odpuścić, i rzeczy muszą się zdarzyć. O tej nocy lepiej już nic więcej tu nie będę pisać. Jedyne co mogę powiedzieć, przyjedźcie i pijcie z Taitą Querubinem, jeżeli będziecie mieli taką możliwość.

 

 

 

 

 

 

 

Taita Querubin lives in Succumbios, small village in Lower Putumayo, Colombia. To make sure you will find him, please call his nephew Bernardo at 314 456 3252. You can get there on public transport from Mocoa via Orito, or coming from Ecuador, from La Hormiga. Prepare to pay 50 000 peso per person for the ceremony.

 

 

Taita Querubin mieszka w Succumbios, małej wiosce w dolnym Putumayo, w południowej Kolumbii. Aby mieć pewność, że go zastaniecie, warto zadzwonić do jego siostrzeńca Bernardo ( 314 456 3252 ). Do Succumbios dostać się można publicznym transportem z Mocoa przez Orito, albo, jadąc od strony ekwadorskiej granicy, z La Hormiga. Ceremonia kosztuje 50 tys. peso od osoby.

Proudly powered by WordPress. Theme developed with WordPress Theme Generator.
Copyright © światosław / tales from the world. All rights reserved.