It is still Bangladesh, tribal hills beyond Bandarban and Ruma, beyond Boga Lake, but many people here speak the same language as those near Mizoram in India, live the same life as hill tribes in nearby Burma. In the jungle, manmade borders mean even less then in nationalistic farmlands and cities. Life is quiet, peaceful and so are the people, not raising voice, shy smiles, gentle movements. Very poor, but jungle provides. Forest deer, says the hunter, is our favourite meat.
To wciąż Bangladesz, terytoria plemienne za Bandarban i Ruma, za jeziorem Boga, ale wielu z tutejszych mówi podobnymi językami jak ci z Mizoram w Indiach, żyje jak plemiona w pobliskiej Birmie. W dżungli granice wytyczone przez człowieka dla rzeczywistości znaczą mniej niż na nasyconych nacjonalizmem rolniczych płaskowyżach i miastach. Życie płynie tu powoli, ludzie są spokojni, rzadko podnoszą głos, nieśmiało uśmiechają. Bardzo biedni, blisko natury. Jedzą świnie które jedzą fekalia, polują kiedy jest na to pora. Leśny jeleń, mówi myśliwy, to najlepsze mięso.