światosław / tales from the world

Posts tagged:

amazon

طريقت

December 29th, 2016

 

“I know the path. It is straight and narrow. It is like the edge of a sword. I rejoice to walk on it. I weep when I slip. God’s word is: ‘He who strives never perishes.’ I have implicit faith in that promise. Though, therefore, from my weakness I fail a thousand times, I will not lose faith, but hope that I shall see the Light when the flesh has been brought under perfect subjection, as some day it must.

 

 

Znam ścieżkę. Jest prosta i wąska. Jest jak ostrze miecza. Cieszę się idąc nią. Płaczę, kiedy się potykam. Słowo Boga jest takie ” Ten który próbuje nigdy nie zginie”. Mam wewnętrzną wiarę w tą obietnice. A zatem, chociaż w mej słabości upadam po tysiąc razy, nie stracę wiary, ale będę miał nadzieję, iż ujrzę światło kiedy ciało zostanie już w pełni okiełznane, jak pewnego dnia musi się stać.”

 
(YI, 17-6-1926, p215) /// The Mind of Mahatma Gandhi

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Give thanks to the turns of merciless fortune, for every change always brings bad and good, calamity and redemption. There are many threads to this story, but being exiled as so many generations before, finally brought the rich flavour of nostalgia that is essential component of Slavic soul. The meaning of things only revealed when lost, we are the men of the willow and birch, forest, rivers and swamps, country living and simplicity, but I have lost it twice, first with all the others, under deluge of uniform ugliness of modernity, second time by ruling of personal fate. I see it now where others can’t.

 

 

Dzięki niech będą nieuchronnie obracającemu kołu fortuny, bo każda zmiana zawsze przynosi dobre i złe, nieszczęście i odkupienie. Jest wiele wątków tej historii, ale bycie wygnanym jak tyle pokoleń wcześniej w końcu pozwoliło posmakować wytrawnego smaku nostalgii, kluczowego składnika słowiańskiej duszy. Znaczenie rzeczy jedynie objawione kiedy te utracone, jesteśmy ludźmi wierzb i brzóz, lasów, rzek i bagien, prostego życia, ale ja straciłem je po dwakroć, najpierw razem z innymi, pod zalewem brzydoty nowoczesności, drugi raz poprzez wyrok osobistego losu. Teraz widzę je tam gdzie inni nie mogą.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Our lifes are so smooth and problems so little in comparison, we realize when facing such stories, and then next day or an hour later we already don’t remember that at all.

We visited a healer living in a remote village on Maranon river. We slept in one room with his family and other patients, in this case old mother of the healer’s wife. She is almost 90 years old and taken care of by her partner, who is around 58, half blind from an accident in the field. He asked me if by any chance I dont have any glasses. His wife is constantly holding or trying to grab his hand, to be sure he is around, even if he goes out for a moment to carry out the pot with her urine. In the meantime her other hand constantly scans the floor, even right after dinner, in search of something to eat, be it crumbs, insects, dust, mud. She just can’t be reasoned with, can’t be convinced to stop. She wakes in the middle of the night, screaming. That is her life. On the wooden floor, waiting for the end. That is his life. Without nurses to help, government benefits, free day to rest from the unexplainable burden of being full time caretaker that is only known to those who have experienced it. Even if there was someone with TV in the village, to distract his mind for a while, he doesn’t have this pair of glasses we just take for granted, as many other things, health included. Until it is lost.

 

 

 

Nasze życia są tak proste i bezproblemowe w porównaniu z takimi, zdajemy sobie sprawę, kiedy los podsunie nam takie przykłady pod nos, a potem, następnego dnia albo godzinę później nie pamiętamy już o tym wcale.

Odwiedziliśmy uzdrowiciela mieszkającego w odległej wiosce nad rzeką Maranon. Spaliśmy w jednym z pokoju z jego rodziną i innymi pacjentami, w tym wypadku starą teściową znachora. Ma około 90 lat, i zajmuje się nią jej partner, w wieku ponoć 58 lat, na wpół ślepy po wypadku w polu. Spytał mnie czy nie mam czasem jakiś okularów, nie wiedział zupełnie jaką moc potrzebuje. Jego żona bezustannie próbuje trzymać go za rękę, by być pewną że jest w pobliżu, nawet kiedy musi wyjść na moment by wylać jej nocnik z sikami. W międzyczasie jej druga dłoń stale skanuje podłogę, nawet tuż po posiłku, w poszukiwaniu czegoś do zjedzenia, okruszków, insektów, drzazg, kurzu, błota. Nie można z nią się dogadać, nie można jej przekonać by przestała. Budzi się często – i innych – w środku nocy, krzycząc. Takie jest jej życie. Na gołych deskach, czekając na koniec. Takie jest jego życie. Bez pielęgniarek jakie by mu pomogły w opiece, bez rządowych zasiłków, bez wolnego dnia by odpocząć od trudnego do wytłumaczenia brzemienia całodobowej opieki, znanego tylko tym, którzy go doświadczyli.  Jeżeli nawet ktoś w wiosce miałby telewizor, by odciągnąć od tych kłopotów na moment jego głowę, nie ma on przecież nawet tej pary okularów, czegoś co uważamy za oczywiste, nam dane, jak wiele innych rzeczy zresztą, wliczając to zdrowie. Ten, co je stracił ci powie.

 

 

 

 

 

Another journey for transformation, healing, self-understaning and love. With sadness and deep shadow cast upon present and future, hard lesson in accepting the fate and understanding reasons. High price paid, remorse and burdened conscience, hopefully the benefits reaped by some will in the end bring the balance, justice and happiness for all, so that I can still believe, what goes around, comes around.

Photos from journeys through forests and rivers of Amazonia, in search of local healers 0f body and soul and from a plant diet with Shipibo shamans near Pucallpa, Peru.

 

 

Kolejna podróż w poszukiwaniu przemiany, uzdrowienia, samozrozumienia i miłości, dla, mam nadzieję, większości jej uczestników. Wszystko w cieniu smutku i głębokiego cienia rzucanego na teraz i niepewną przyszłość, ciężka lekcja akceptacji losu, zrozumienia przyczyn. Wysoka cena, żal i ciężkie sumienie z powodu historii o której nie mogę teraz nawet opowiadać, oby korzyści i dobro zebrane przez wielu pomogły przywrócić równowagę, sprawiedliwość i szczęście, tak bym mógł wierzyć nadal, iż dobro zasiane dobrem wraca.

Zdjęcia z podróży poprzez lasy i rzeki Amazonii, w poszukiwaniu lokalnych uzdrawiaczy ciała i duszy, oraz z roślinnej diety z szamankami Shipibo niedaleko Pucallpy, w Peru.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

March 3rd, 2016

haunting memories /// odwiedziny z pamięci

 

 

 

 

 

 

Proudly powered by WordPress. Theme developed with WordPress Theme Generator.
Copyright © światosław / tales from the world. All rights reserved.