Dziesiątki milionów ludzi, którzy czują się nieszczęśliwi we współczesnym technologicznym raju, tym świecie pod kontrolą, mają diagnozowane jakieś psychiatryczne zaburzenie i są faszerującymi zmieniającymi umysł lekami. To samo dzieje się z dziećmi, które opierają się łamaniu ich ducha – diagnozuje się je z “zaburzeniem upartego przeciwstawiania się” albo “zaburzeniem braku uwagi”. Postrzegam te zaburzenia jako oznaki zdrowia, nie choroby. Zdrowe, o silnej woli dziecko będzie opierało się bezmyślnej rutynie, zawaleniu pracą i godzinom uwięzienia w klasie, będzie próbowało ukraść chwilę zabawy przy każdej okazji. Myślę tak samo o depresji dorosłych, iż może być to oznaka zdrowia. Kiedy zostaliśmy przestraszeni od naszego kreatywnego przeznaczenia w życie niezbyt warte życia, dusza buntuje się poprzez wycofanie z tegoż. To jest właśnie paraliż depresji. ” Prędzej nie będę brał w życiu udziału w ogóle” – mówi dusza, uskuteczniając to postanowienie poprzez zamknięcie umysłu, ciała i ducha. Nie czujemy więcej motywacji do życia. Przez chwilę, sama siła woli i nawyki napędzają nasze działanie, ale ostatecznie wezwanie duszy do wycofania staje się nie do odparcia i toniemy w klicznej depresji, chronicznym zmęczeniu i tym podobnych objawach.
…
Powód dla którego konwencjonalna psychiatria – czy to farmaceutyczna czy psychoanalityczna – jest bezsilna by konkretnie pomóc znacznej większości pacjentów jest taki, iż nie rozpoznaje, i nie jest w stanie rozpoznać tego co jest nie tak w świecie w którym żyjemy. Psychiatrzy wpadli w to samo bagno co reszta z nas. Psychiatria operuje na założeniu, iż powinniśmy być w nim szczęśliwi. To samo założenie, że świat dany nam jest w porządku, a przynajmniej niezmienialny, leży u podstaw krucjaty “radzenia sobie ze stresem”. To, że życie to jest z definicji stresogenne nie jest w ogóle kwestionowane. Terapia psychiatryczna jest sławna ze swej impotencji w rozwiązaniu poważnych stanów psychicznych, ponieważ psuchiatrzy, jako w pełni akulturowani członkowie elit społeczenych, są z tego powodu niezdolni do zakwestionowania kulturowych założeń, w które tak głęboko zainwestowali. Ich inwestycja zaślepia ich i nie pozwala założyć rzeczywistej słuszności i fundamentalnego zdrowia w reakcji pacjenta na świat, który działa nie tak jak powinien. Konwencjonalna terapia ( zwłaszcza ta oparta na farmaceutykach ) właściwie pogarsza chorobę, poprzez afirmację “tak, życie jakie oferuje społeczeństwo jest w porządku, to ty masz problem”. Byłem świadkiem dramatycznych uzdrowień tylko dzięki potwierdzeniu komuś : “Masz rację, tak nie powinno wyglądać życie” – uświadomie sobie tego daje siłę zmianie. Nie jest też tak że psychiatria ignoruje całkowicie potrzebę zmian, tyle tylko, że jest zwykle niezdolna do zmian dostatecznie głębokich. W swojej esencji mówi nam, iż musimy dopasować się do świata i szuka jak znów uczynić nas normalnymi, funkcjonującymi członkami społeczeństwa.
…
Zabijanie bólu dziwnie przypomina mentalność rolnictwa. Tak jak farmer wyrywa złe rośliny ( chwasty ), aby utrzymać pole tylko dobrych roślin ( plony ), tak też i my dyskryminujemy pomiędzy dobrymi i złymi uczuciami. Życie pod kontrolą oznacza eliminację czegokolwiek, co mogłoby spowodować bolesne wrażenia czy uczucia, cel, jaki jak nam się wydaje oznacza eliminację samego cierpienia.
Fudamentalne jest tu pomieszanie pomiędzy bólem a cierpieniem. Cierpienie nie pochodzi z bólu jako takiego, ale z oporu wobec bólu, i bardziej ogólnie, z oporu wobec życia. Nie jest więc dziwnym, że technologiczne społeczeństwo wygenerowało cierpienie bez precedensu na planecie ziemia. Technologia, która opiera się zwykłym procesom natury, jest odbita w naszej psychologii jako opór wobec zwykłych procesów życia. Nasz zinternalizowany dyktator – głos kultury – ocenia i filtruje każdą naszą emocje i uczucie, kurczowo czepiając się “dobrych” i pieląc te “złe”. Przywiązanie i awersja – dokładnie to, co Budda rozpoznał jako korzenie cierpienia.
Charles Eisenstein, “Ascent of Humanity” ( 2007 )