światosław / tales from the world

Posts tagged:

faith

magical act / akt magiczny

July 10th, 2013

 

 

 

 

 

If you really want something to happen, you should first decide what it is, make it clear to yourself, think about it, say it out loud. These are all important steps. But real magic is about acting. This is why hundreds of pilgrims coming to the sacred mountain during Qoyllur Riti gathering in Peru enact their dreams, on a small scale, but as serious about it as possible, performed carefully down to every single detail. Their future riches are represented by wads of fake dollars, for which small replica building tools will be bought, and used to build fake houses of rocks, on tiny pieces of  land bought on the mountain slope in a transaction registered with fake notary, to enjoy small scale luxury, complete with small scale car replicas parked outside. Finally, chances of realization of these dreams will be strengthened in the night by wax symbols of dream on the rocks behind church built in the place of ancient Inca huaca.  Let it happen !

 

***

 

Jeżeli naprawdę pragniesz aby coś się zdarzyło, najpierw powinieneś zdecydować co to jest, uświadomić sobie jak najwyraźniej, myśleć o tym, wreszcie wypowiedzieć głośno. To wszystko ważne kroki. Prawdziwa magia wiąże się jednak z działaniem. Dlatego właśnie setki z pielgrzymów, którzy docierają na świętą górę w czasie zgromadzenia Qoyllur Riti odgrywają swoje marzenia, w małej skali, ale tak poważnie jak tylko się da, wykonane najdokładniej co do najmniejszego szczegółu. Ich przyszłe bogactwa reprezentowane są przez pliki fałszywych dolarów, za które kupuje się małe repliki narzędzi budowlanych i malutkie działki ziemi na zboczach góry, w transakcji zarejestrowanej u fałszywego notariusza. Na ziemi tej staną domki i hotele z kamieni, a przed nimi małe repliki samochodów, symbole wzywanego sukcesu i zamożności. Wieczorem, dla wzmocnienia magicznego aktu, woskowe przedstawienia marzeń trafią też na skały i ściany kościoła zbudowanego w miejscu dawnej inkaskiej huaki. Niech się stanie !

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Our White Fathers Who are in Heaven  / Nasi Biali Ojcowie Którzy Są w Niebie

 

 

 

 

 

 

 

 

[ Haiti ]

راستہ

January 12th, 2013

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Few weeks my story about journeys with fakirs of Indian subcontinent came to a break, a halt, but temporary. They are waiting still for their time, the guys from Ajmer, but also their fellows from other side of the wretched borders, qalandars of Pakistan, followers of Red Falcon, in the desert city where I went in hot July. So this story will resume and now we are continuing another thread, from end of this October in Ethiopia, and there is a brotherhood here, closer than you might think. Those African raggamuffins may have substituted hashish with qat, they may sing other songs, and wear other necklaces but they belong to the same tradition, of vagabond anarchic spiritual teachers, dreadlocked mystics who worship ecstasy, through song and story pass the message, bring blessing , sleep  on the edge of the temples, in the graveyards, under stars, and they used to roam far wider spaces, before politics of modern day nation states turned Middle East from community  of continuation of spiritual traditions to a hateful and paranoic cradle of conflict divided with unpenetrable borders.  We may be ocean away from the hot plains of Sindh, but it is not only Sinbad the Sailor that once crossed these waters. The ideas needed no ships, when fakirs didn’t need passports.

 

***

 

Kilka tygodniu temu moja historia o podróżach z fakirami indyjskiego sunkontynentu została zawieszona, przerwana, ale nie na zawsze. Czekają oni teraz na swoją kolej, chłopaki z Ajmer, ale też i ich towarzysze z drugiej strony zasranej granicy, kalandarzy z Pakistanu, ekipa Czerwonego Sokoła, w pustynnym mieście gdzie trafiłem po Indiach, w gorącym lipcu. Do tej nici wrócimy, a teraz pociągnę inną, z końca tego października, z Etiopii. Jest tu bliższe braterstwo niż moglibyście się spodziewać. Te afrykańskie obdartusy zamieniły może fajki z haszyszem na naręcza psychoaktywnego qatu, być może śpiewają inne pieśni, noszą inne naszyjniki i turbany ale przynależą do tej samej tradycji, duchowych włóczęgów, śpiewaków, nauczycieli, mistrzów brudnych od pyłu drogi, dredziarzy-mistyków, którzy wielbią ekstazę, poprzez pieśń i przypowieść przekazują swoją wiadomość, przynoszą błogosławieństwo, śpią pod murami świątyń, na cmentarzach, pod gwiazdami, i w przeszłości przemierzali dużo większe przestrzenie, zanim polityka współczesnych narodowych państw nie zmieniła Bliskiego Wschodu ze wspólnoty kontynuacji duchowych tradycji w przepełnioną nienawiścią kolebkę konfliktów, posiekaną nieprzenikalnymi granicami państwowymi. Może dzielić nas ocean od gorących równin Sindhu, ale nie tylko Sindbad Żeglarz przemierzył kiedyś te wody. Idee nie potrzebowały statków, kiedy fakirzy nie używali paszportów.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Last days with those guys were quite emotional. There was talk about seeing each other further on the road on the festivals that followed in June in Rajasthan, or perhaps next year, but I was going to enter into vipassana retreat now and into Pakistan afterwards, and what happens in next year is really distant future for me. So even if I am used to constant good byes and aware that so many of the people I meet on my path I will never see again, in this case, I knew I will miss them. In our hypocritical culture , obsessed with sex, talking about love and confusing them all, it will be  misunderstood when I say I came close to that feeling. Without expectations, without hidden meaning, without desire.

 

***

 

Ostatnie dni z tymi facetami były dość wzruszające. Była gadka o spotkaniu się gdzieś dalej na szlaku, na jednym z festiwali które odbyć się miały w czerwcu w Radżastanie, albo byc może za rok, ale ja miałem wkrótce jechać na odosobnienie medytacyjne pod Jaipur, a potem do Pakistanu, a to co zdarzy się za rok jest dla mnie teraz bardzo odległą przyszłością. Więc mimo, iż jestem przyzwyczajony do ciągłych pożegnań, i świadomy tego że z wieloma ludźmi jakich spotkałem na swojej ścieżce już nigdy się nie zobaczę, to tym razem naprawdę wiedziałem że będę za nimi tęsknił. W naszej pełnej hipokryzji i gier pozorów kulturze, owładniętej podskórnie seksem,  gadającej wiele o miłości, i mieszającej te sprawy , będzie pewnie niezrozumiane kiedy w tym kontekście powiem o tym uczuciu. Bez oczekiwań, bez zobowiązań, bez ukrytych znaczeń, bez pożądania.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

This story is dedicated to my father  /   Dedykowane mojemu ojcu

 

 

on the outskirts / na skraju

October 16th, 2012

 

 

Couple of days ago I get email from one of the people from head office of the dargah, main temple complex around the grave of Gharib Nawaz. They are asking me for some photos of the place, and I realize I have almost none. In a week of staying in Ajmer I hardly entered the crowded place, perhaps three times, and then I went back, to the mountain outside city walls, where fakir’s camp was. We were based where road starts into sacred territory above Ajmer and into Rajasthan, to more shrines. Sleeping among the graves and refuse, away from air condition, away from official functions. The road that never ends, tree is my shelter, rock my pillow.

 

***

 

Kilka dni temu dostałem e-mail od członka zarządu dargi w Ajmer, z rodziny kontrolującej cały ten kompleks świątyń wokół grobu Gharib Nawaza. Pytał mnie o jakieś zdjęcia dargi na ich strone internetową, a ja uświadomiłem sobie że prawie żadnych nie mam. Przez tydzień festiwalu prawie nie wchodziłem na ten zatłoczony teren, być może łącznie z trzy razy, raz z procesją fakirów, raz usiłując przecisnąć się na koncert qawwali, potem jeszcze jedno podejście do zdjęć. Za każdym razem ciągnęło mnie z powrotem na zbocze góry, pod miejskie mury, gdzie znajdował się obóz moich towarzyszy podróży. Byliśmy rozbici w miejscu gdzie droga wychodzi z miasta i biegnie w góry, w świętą przestrzeń ponad miastem i dalej w głąb Radżastanu, usianą kolejnymi sanktuariami, celami dalszej pielgrzymki. Spaliśmy pomiędzy grobami, na śmietnisku, w krzakach udekorowanych plastikowymi torebkami, z kozami. Z dala od klimatyzowanych hoteli, z dala od oficjalnych przemówień i występów. Przy drodze która się nie kończy, pod osłoną drzewa, na solidnej ziemi.

 

 

 

 

 

 

 

One night here,  one night there, afternoon in the graveyard to avoid the heat, in the dark corners of city, in private homes, school backyards, smoke filled warehouses.

 

***

 

Jedna noc tutaj, jedna tam, popołudnie na cmentarzu,  gdzieś w ciemnych zaułkach, aby uniknąć upału w prywatnych domach, na szkolnych podwórkach, w wypełnionych dymem magazynach.

 

 

 

 

 

 

 

But did I come here for holidays in comfort or this :   /    Ale czy ja przyjechałem tutaj na wakacje w komforcie czy po to :

 

 

 

 

The clutter of things, the chaos of sounds, crowds of people, heaps of goods, noises, hustling, dust and heat. I am tired. I love Ajmer but perhaps the time to go is coming.

 

***

 

Nagromadzenie rzeczy, chaos dźwięków, tłumy ludzi, sterty towarów, hałas, nagabywanie, kurz i upał. Jestem zmęczony. Uwielbiam Ajmer ale nadchodząca vipassana bardzo się przyda.

 

 

 

 

 

 

 

Parmanand / Zawsze Szczęśliwy

October 15th, 2012

 

We got to Ajmer and I am no longer a pilgrim but ordinary tourist, white guy, rich foreigner to be targeted, my crew scattered around the city and I am sitting on the bank of holy lake and talk to a baba who put aside his morning paper. His white robes dry in annoying morning heat and annoying beggars don’t give up their assault on me, poking and pinching, interrupting conversation. Parmanand,  name of the baba, means eternally happy. He doesn’t wear any insignia or symbols of particular religion, but his big white beard and, most of all, very confident but easy going style, some lightness about him testify to his high spiritual status. He says he comes from Hindu background, as most of the pilgrims coming to visit this Muslim shrine, but all that is relative and irrelevant. He tells me a story. He went to one of those free kitchens near dargah , that distribute langar for the poor. As he was standing in the line for his food, the server asked him :

- Are you Muslim?

- And what is the relation of food and religion? – Parmanand answered with question

The beggar nearest to me resumed his pinching, this time combining it with banging me on the head with one hand, while hitting his plastic leg with wooden staff at the same time. Parmanand smiles with a hint of embarrassment.

 

***

 

Dotarliśmy do Ajmer, i nie jestem juz pielgrzymem, a białasem, bogatym cudzoziemcem, moja ekipa rozlazła się po mieście a ja siedzę nad brzegiem jeziora i rozmawiam z babą który przerwał czytanie swojej porannej gazety. Jego białe szaty suszą się w nachalnym jak na ósmą rano słońcu, a nachalni żebracy nie dają za wygraną, szturachają i szczypią mnie przerywając nam rozmowę. Parmanand, wiecznie szczęśliwy, bo to oznacza jego imię, nie nosi ozdób ani symboli żadnej religii, ale długa broda a przede wszystkim lekki sposób bycia wskazują na jego poważną pozycję w duchowej branży. Mówi, że pochodzi ze środowiska hinduistycznego, jak wielu pielgrzymów do tego muzułmańskiego sanktuarium, ale to wszystko jest umowne. Opowiada jak poszedł niedaleko świątyni gdzie w jednej z licznych kuchni wydawane są posiłki dla ubogich. Stanał w kolejce, a tam się serwujący pyta :

- Czy jesteś muzułmaninem?

- A jaki jest związek jedzenia i religii ? – odpowiedział pytaniem Parmanand

Żebrak wznowił szczypanie a do repertuaru dołożył walenie mnie po głowie a siebie po protezie nogi. Parmanand uśmiecha się zażenowany.

 

 

 

 

 

 

When we travel through physical space , the story being told carries us through the space of myth, Fakirs are masters of story, narration from parallel, spiritual world, in which what we call facts and chronology does not really matter,  has this happened yesterday or 500 years ago, perhaps we are surrounded by neverending residential towers and concrete , but in their world we travel through dense forest and instead of speeding trucks the real danger are predatory animals. I am in fairy tale that I only read about before, finally I made it through to the world of baron Munchhausen. Parables that remind teaching of Jesus, long tales, repetitions and rhetoric in archaic style, “and there were tigers there, and lions and wild pigs”…” tomorrow we enter the land of dangerous tiger”… ” Gharib ( Poor ) Nawaz says – if you have one chapati, and there is two of you, share it in two pieces, if you are four, share in four, if there is eight, share for eight” …” Blessed are those who have nothing”, … Another fakir telling me  ” I am one piece, dunya , the material world does not matter at all”

 

***

 

Kiedy przemierzamy fizyczną przestrzeń, snute opowieści niosą nas przez przestrzeń mitu.  Fakirzy to mistrzowie opowieści, narracji z równoległego, duchowego świata, w którym to co nazywamy faktami czy chronologią ma drugorzędne znaczenie, czy zdarzyło się wczoraj czy 500 lat temu, być może otaczają nas bloki i beton ale w ich świecie wędrujemy przez gęsty las a zamiast ciężarówek zagrażają nam niebezpieczne zwierzęta. Jestem w bajce o której dotychczas tylko czytałem,  nareszcie dotarłem do świata barona Munhausena. Przypowieści niczym z gawędy Jezusa, długie historie, wiele retoryki, powtórzeń w archaicznym stylu, “i były tam tygrysy, i lwy i dzikie świnie”, … “jutro wejdziemy w krainę “dangerous tiger”… Gharib ( Biedny ) Nawaz mówi – jak masz jedno chapati, i jest was dwóch, podziel je na dwie części, jeśli jest was czterech, podziel na cztery, jeśli ośmiu, na osiem…” …”Błogosławieni którzy nic nie mają”…. Kolejny z fakirów – “I am one piece – jestem jednym kawałkiem” . On rezygnuje ze świata ułudy , z całej “dunya”, to co materialnie nie ma znaczenia…

 

 

 

 

 

 

maharajas / królowie żebracy

October 10th, 2012

 

“One of them was hailed by a large crowd when he entered a town; they tried to accompany the great saint; but on the road he publicly started urinating in an unlawful way so that all of them left him and no longer believed in his high spiritual rank”

 

***

 

“Jeden z nich wywyższony był przez wielki tłum kiedy wkroczyli do miasta, chcieli podążać za nim jako wielkim świętym, ale ten na drodze zaczął przy wszystkich mocz oddawać i wszyscy go opuścili i nikt już nie wierzył w jego duchową wielkość”

 

 

 

 

To be laughed upon, to be feared, ridiculed, to step out of the usual and accepted, to live on the edge, by the fence with the dogs.  The essential concept that governs lifes of thousands of fakirs of South Asia is malamitiyya, the path of blame. It means hiding of piety, of spiritual status, under disguise of actions and appearance worth contempt in the eyes of those who focus on external,  “to keep the majestic substance of the Malamati soul hidden from jealous eyes of fallen and decadent men”.  That is why many Sufis have been and still are targeted by extremists, by the radicals who preach their high values and want to impose them on others. They have not only been ridiculed but often martyred. They smoke weed, sleep in the cementeries, joke, mock the authority, title each other maharaja, adorn with cheap jewellery and build hierarchy of beggars. The sense of humour, the laughter wrinkles, this is perhaps the most distinguishing trait, what makes them different from many sour faced men of the mosque.

 

***

 

Być wyśmiewanym, być powodem żartów, pogardy, strachu, wykroczyć poza to co zwyczajne, akceptowane i uznawane, żyć na krawędzi, pod płotem z psami. Jedna z najważniejszych idei która rządzi życiem tysięcy radykalnych muzułmańskich mistyków południowej Azji to malamatiyya, ścieżka winy. Oznacza ona ukrywanie pobożności, duchowego rozwoju pod przebraniem czynów i wyglądu wartego pogardy w oczach tych , którzy koncentrują się na zewnętrznych pozorach, aby, jak mówi o tym Ibn Arabi, “ukryć wspaniałą istotę duszy Malamati przed spojrzeniem upadłych”. Dlatego właśnie wielu sufi było i wciąż jest na celowniku religijnych hipokrytów, zawziętych radykałów którzy wciąż głoszą swoje wysokie wartości i chcą zmusić innych do ich kopiowania. Fakirzy są nie tylko obiektem żartów ale i prześladowań, na wsiach Bengalu czy Pakistanu zdarzają się wciąż lincze.  Palą konopie, śpią na cmentarzach, żartują, wyśmiewają tych co dzierżą władzę, parodiują jej insygnia tytułują się nawzajem maharadżami i tworzą alternatywną hierarchię żebraków. Poczucie humoru, zmarszczki od śmiechu, to być może najbardziej odróżniające ich cechy od ponurej powagi wielu ze stałych bywalców meczetu.

 

 

 

 

As they never join the official Muslim prayers, and as they cook langar, free food for the poor, they remind me in some way of “Food Not Bombs” activists or some other of my punk friends from Europe who step outside the society of decency, but do more with no hope for reward than those who look down upon them.

 

***

 

Moi towarszysze podróży nie przestrzegają tradycyjnych wymogów codziennej modlitwy, nie interesuje ich meczet, gotują za to langar, posiłek dla biednych, czy dla każdego kto ma akurat ochotę, i przypominają mi w tym znanych z Polski aktywistów “Jedzenia zamiast Bomb”, czy innych punkowych przyjaciół, którzy opuścili społeczeństwo pozorów i przyzwoitości ale często robią więcej dla innych bez oczekiwania jakiejkolwiek nagrody niż ci którzy patrzą na nich z góry.

 

 

 

In fact, this is the theme often mentioned by Peter Lamborn Wilson, philosopher sympathizing with alterglobalist movement, also known as Hakim Bey , who also explores the world of Sufism. He suggest that the biggest weakness of the counterculture movement so accurate in its criticism of existing system, but unable to present coherent alternative, is the lack of spiritual grounding. the ability to combine rebellion and positive solution.

 

***

 

Ten motyw radykalnej duchowości jest zresztą często poruszany przez Petera Lamborn Wilsona, filozofa sympatyzującego z ruchem alterglobalistycznym, znanego także jako Hakim Bey z powodu swoich eksploracji świata sufizmu. Sugeruje on, że najwiekszą słabością kontrkulturowego ruchu, tak celnie krytykującego istniejący system, ale niezdolnego do prezentacji spójnej alternatywy, jest brak duchowego pierwiastka, umiejętności połączenia rebelii i pozytywnych rozwiązań.

 

 

 

From the tattered notebook I carried on this journey I present you a short note and some of Maharajas I met :

“Love, brotherhood, service, respect, trust, belonging to the outcasts, common camp at the backsides , far from official entrance, sharing each Sprite, street level, beggar style, beggar-kings”

 

***

 

Ze swojego zniszczonego notesu z tej podróży na koniec zamieszczam tu krótką notkę i paru z prawdziwych maharadżów jakich spotkałem :

” Miłość, braterstwo, służba, respekt, zaufanie, przynależność do outsiderów, wspólne obozowanie na tyłach dargi, dzielenie się Spritem, na poziomie ulicy, jak żebracy, czasem żebracy, z respektem, żebrak-king ( maharaj )”

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

natty never get weary

October 9th, 2012

 

 

Always forward, never backward. Pictures from the journey to the centre /  Obrazki z podróży do centrum. Z fakirami przez północne Indie.

 

 

 

Proudly powered by WordPress. Theme developed with WordPress Theme Generator.
Copyright © światosław / tales from the world. All rights reserved.