“La Ayahuasca apareció de manera sorpresiva en mi vida en 1986 cuando quería explorar las potencialidades terapéuticas de las medicinas tradicionales. A la vez ello se inscribía en un proceso de búsqueda personal, psicológica, espiritual y profesional, iniciado mucho antes y que encontró un giro importante cuando estuve en 1984 en Calcuta donde la Madre Teresa y tuve una experiencia de estado modificado de la consciencia sin tomar nada sino acompañando a un moribundo en sus últimos momentos. Ahí decidí dejar los caminos seguros e ir a la aventura en la Amazonía peruana. Se desgarró el velo y entendí que había encontrado lo que buscaba sin saberlo. Me llevó a fundar el Centro Takiwasi para tratar personas con problemas de adicción, a pesar de mis resistencias sobre una perspectiva de vida que no había imaginado. Me llevó también a muchas otras plantas y técnicas ancestrales de sanación sin toma de plantas. Fue como pasar de ver una película en blanco y negro a una en 3D y a colores. Resumiría unas vivencias tan complejas y difíciles de poner en palabras diciendo que se trata esencialmente para mí de un camino de reconciliación con lo que es y lo que soy, mi historia, mis orígenes, mis cualidades y mis limitaciones y más que todo con la herencia cristiana que es el tesoro absoluto donde el uso correcto y ritualizado de las plantas juega un papel de precursor en el conocimiento de la Caritas, el amor espiritual.
La Ayahuasca no crea ninguna dependencia y exige “pagar el precio” para acceder al conocimiento. Esa exploración de las profundidades de lo invisible personal, colectivo y transpersonal requiere coraje, perseverancia y humildad. Solicita una alta cuota de sufrimiento y exigencia, la confrontación con el ego y los miedos más profundos como una especie de “suero de la verdad”. Es nada menos que lúdico. Abre las puertas a una vivencia mística de contacto directo con el mundo espiritual que conduce a una encarnación cotidiana con el sufrimiento del otro y el desarrollo de una compasión activa. No es una droga en el sentido popular de la palabra pero como cualquier cosa de la creación, aun las más sagradas, puede transformarse en instrumento de poder, de inflación del ego en vez de ampliación de la consciencia. Todo depende de la actitud interior, la sinceridad, la humildad, y de un uso guiado y correctamente ritualizado. La Ayahuasca “enseña el camino” pero no lo recorre a nuestro lugar… sin invertir en lo cotidiano, sin seguir las indicaciones y las reglas ancestrales de uso, como toda medicina se puede transformar en veneno, y en este caso un veneno del alma.”
Ayahuaska pojawiła się w moim życiu w zaskakujący sposób w roku 1986, kiedy zacząłem eksplorację terapeutycznego potencjału medycyny tradycyjnej. Była to jednocześnie część mojego własnego procesu, osobistego, psychologicznego, duchowego, i zawodowego poszukiwania, zaincjowanego dużo wcześniej, a poważnie przekierowanego na inne tory, kiedy miałem okazję być świadkiem przy ostatnich momentach życia Matki Teresy w Kalkucie w roku 1984, i doświadczyłem odmiennego stanu świadomości, bez zażycia jakiejkolwiek substancji. To wówczas zdecydowałem się opuścić bezpieczne ścieżki i wyruszyć na przygodę w peruwiańskiej Amazonii. Zasłona została rozdarta i zrozumiałem, iż znalazłem to czego szukałem, nie wiedząc o tym. To spowodowało powstanie Centrum Takiwasi, gdzie leczymy osoby z problemami uzależnień, pomimo moich pierwotnych oporów wobec perspektywy życia, jakiego sobie wcześniej nie wyobrażałem. Ta ścieżka poprowadziła mnie także do poznania wielu innych roślin i rdzennych technik uzdrawiania bez użycia roślin. Było to jak przejście od oglądania filmów czarnobiałych do kolorowych i do tego w 3D. Podsumowałbym te doświadczenia, tak złożone i trudne do zawarcia w słowach, mówiąc iż mamy tu w zasadzie do czynienia ze ścieżką pogodzenia się z tym co naprawdę jest, kim jestem ja, moją historią, moim pochodzenieniem, moimi zaletami i ograniczeniami, a przede wszystkim, z moim chrześcijańskim dziedzictwem, które jest absolutnym skarbem, gdy poprawne i rytualne użycie roślin odgrywa rolę prekursora w zdobyciu poznania Caritas, duchowej miłości.
Ayahuaska nie generuje żadnego rodzaju uzależnienia, i wymaga “zapłacenia ceny” za dostęp do wiedzy. Ta eksploracja głębin niewidzialnego, osobistego, kolektywnego i transpersonalnego, wymaga odwagi, wytrwałości, pokory. Oznacza także konieczność wielkiego cierpienia, dyscypliny, konfrontacji z ego i najgłębszymi strachami, niczym rodzaj “serum prawdy”. To nie jest zwykła zabawa. Otwiera drzwi mistycznego doświadczenia bezpośredniego kontaktu ze światem duchowym, które prowadzi w życiu codziennym do połączenia się z cierpieniem, i rozwinięcia aktywnego współczucia. To nie jest narkotyk w popularnym znaczeniu tego słowa, ale jak wszystko co stworzone, nawet najbardziej święte, może przeistoczyć się w instrument władzy, inflacji ego, zamiast poszerzenia świadomości. Wszystko zależy od wewnętrznego nastawienia, uczciwości, pokory, jak i prowadzonego i poprawnie zrytualizowanego stosowania. Ayahuaska “pokazuje drogę” ale nie przejdzie jej za nas. Bez inwestycji w codzienną praktykę, bez podążania za wskazówkami i pradawnymi wskazówkami użycia, jak każda medycyna, może przekształcić się w truciznę, i w tym wypadku oznacza to truciznę dla duszy.
Ayahuasca appeared in a suprising way in my life in 1986, when I wanted to explore the therepeutical potential of traditional medicines. At the same time it fit in my process of personal, psychological, spiritual and professional search, intitiated much earlier, which came to important turn when I was present at Mother’s Theresa dying moments in Calcultta in 1984 and experienced altered state of consciousness without having taken any substance. That is when I decided to abandon the safe paths and go for an adventure in Peruvian Amazon. The veil has been torn and I understood that I have found what I was looking for, without knowing it. It brought me to create Takiwasi Center for treatment of persons with addiction problems, despite my resistance to perspective of life I had not imagined before. It also brought me to a lot of other plants and ancestral techniques of healing without use of plants. It was like moving from seeing a black and white film to one in 3d and in colours. I would sum these experiences so complex and difficult to encase in words by saying that we are dealing here basically with my path of reconcilliation with what really is and who I am , my history, my origins, my qualities and my limitations, and above all, my Christian heritage, which is an absolute treasure, where correct and ritualized usage of the plants plays a role of precursor in obtaining knowledge of Caritas, spiritual love.
Ayahuasca does not create any kind of dependency and does require to “pay a price” for accessing the knowlege. This exploration of depths of the invisible, the personal, collective and transpersonal, requires courage, perseverance and humility. It asks for a large amount of suffering and discipline, confrontation with ego and the most profound fears, like a kind of “truth serum”. It is not a mere play. It opens the doors of mystical experience of direct contact with spiritual world, which leads in daily life to connecting with suffering of the other and development of active compassion. This is not a drug in popular sense of the word, but like anything in creation, even the most sacred, it can transform into instrument of power, inflation of ego instead of widening of consciousness. Everything depends upon interior attitude, sincerity, humility, and guided and correctly ritualized use. Ayahuasca “shows the way” but is not walking the way for us. Without investing in everyday practice, without following indications and ancestral rules of use, like all medicine it can transform itself into venom, and in this case it means venom for the soul.