These guys are not going to talk to you about universal energy, beings of light, world government conspiracy, chemtrails, karma and vibration. They have big balls for frequent expeditions to the Otherworld and therefore big egos too, for sure, but will not bore you with priestly vibes and unicorn fart smelling guitar songs. Ayahuasca shamans, simple folks in rubber boots, feathers rarely included. Check the guide for more and go work on your field instead of swimming in theories.
…
Ci panowie nie będą wam snuć wykładów o uniwersalnej energii, istotach światła, spisku światowego rządu, chemtrailsach, karmie i wibracji. Mają wielkie jaja zahartowane w częstych wyprawach w Inne Światy, a zatem i wielkie ego, z pewnością, ale nie zanudzają kapłańskim zacięciem i gitarowymi piosenkami o aromacie pierdów jednorożca. Ayahuaskowi szamani, prości wieśniacy w kaloszach, rzadko przystrojeni piórkami. Sprawdźcie ten przewodnik po więcej, i idźcie popracować na swoim poletku, zamiast pływać w teoriach.
[ But, after all, it is "just my opinion, man". Don't trust me. /// Ale w końcu, to "tylko moja opinia, koleś". Nie ufaj mi. ]
In this land, where small people learned survival from the big dominators by the art of mimicry, I am making peace with all the branches and leaves of the Tree.
…
W tej krainie gdzie mali ludzie otoczeni wielkimi agresorami nauczyli się sztuki przetrwania w postaci mimikry, zawieram pokój ze wszystkimi gałęziami i liśćmi wielkiego Drzewa.
Joel and his ayahuasca were what brought me closest I have ever been to death, and it was perhaps the most beautiful experience of this journey called life.
…
Joel i jego ayahuasca sprowadziły mnie najbliżej jak kiedykolwiek byłem śmierci, i było to być może najpiękniejsze doświadczenie tej podróży zwanej życiem.
There is a myth in tradition of Northern Europe about a primordial shaman who went through death during his life, in order to gain knowledge. He hung himself on the World Tree, and journeyed in an ordeal through all the worlds, talked to the spirits and finally died and was reborn. What was revealed to him were the runes. Their names comes from the root run- , meaning mystery/whisper/breath. And this is precisely how Joel got his knowledge, fasting, isolating himself from the world, learning from the tree. And what he now possesses, sacred breath, magical whistling, the shamanic whisper, are tools that guided me away from the darkness.
…
W tradycji północnej Europy jest mit o pierwotnym szamanie, który przeszedł przez śmierć za życia aby zdobyć wiedzę. Powiesił siebie samego na Drzewie Świata i przeszedł przez próbę cierpienia i wszystkie światy, rozmawiając z duchami, ostatecznie umarł i odrodził się. Tym, co zostało mu wyjawione w procesie były runy. Ich nazwa pochodzi od rdzenia run- , oznaczającego sekret/szept/oddech. I to jest dokładnie jak zdobył swą wiedzę Joel, przechodząc przez inicjacje, izolując się od świata, ucząc bezpośrednio od drzew. To czym teraz włada to szamański szept, święty oddech, magiczne melodie, narzędzia, które przeprowadziły mnie z dala od ciemności.
I know though that sooner or later I must enter, if I want to get that the wisdom, there is no fooling around, no side entrance, no buying your way in. And I am always thirsty, I know for long time already that the Odinist creed, reyn till runa, “seek the mystery” is what drives me through world and through life.
from Havamal, story about the ordeal :
Veit ek at ek hekk vindga meiði a netr allar nío, geiri vndaþr ok gefinn Oðni, sialfr sialfom mer, a þeim meiþi, er mangi veit, hvers hann af rótom renn.
I know that I hung on a windy tree nine long nights,
wounded with a spear, dedicated to Odin,
myself to myself,
on that tree of which no man knows from where its roots run.
…
Wiem jednak, że wcześniej czy później będę musiał wejść. Jeżeli chcę zdobyć wiedzę, nie ma ściemy, nie ma bocznego wejścia, wykupienia łatwiejszej drogi. A wiedza to coś, czego zawsze jestem spragniony. Wiem już od dawna, że credo odynistów, reyn til runa, “poszukuj tajemnicy”, jest tym co ciągnie mnie przez świat i przez życie.
Z Havamal, historia o przejściu :
Wiem, że wisiałem na wietrznym drzewie Ranny włócznią, poświęcony Odynowi Sam sobie, Na tym drzewie, którego korzeni nie zna żaden człowiek.
The stanza 157 of Hávamál attributes to runes the power to bring that which is dead back to life. In this stanza, Odin recounts a spell:
Þat kann ek it tolfta, ef ek sé á tré uppi váfa virgilná,: svá ek ríst ok í rúnum fák, at sá gengr gumi ok mælir við mik
I know a twelfth one if I see,
up in a tree,
a dangling corpse in a noose,
I can so carve and colour the runes,
that the man walks
And talks with me
…
Strofa 157 poematu Havamak przypisuje runom moc sprowadzania martwych do życia. W tej strofie Odyn przywołuje zaklęcie :
Znam zaklęcie dwunaste Jeżeli na drzewie zobaczę Ciało w pętli zwisające Takie runy wyciąć potrafię że człek ten chodzi I mówi ze mną.
What you can do, if you want to learn with ( because not “from” ) Joel, is to let him guide you into a shamanic diet, secluded in the forest, away from this world, from the people, food, sights, smells and sounds. You will go through many hardships, will be faced by many trials, perhaps, ultimately, torn apart. You will be communicating with the spirit of a tree.
Við hleifi mik seldo ne viþ hornigi, nysta ek niþr, nam ek vp rvnar, opandi nam, fell ek aptr þaðan.
No bread did they give me nor a drink from a horn,
downwards I peered;
I took up the runes,
screaming I took them,
then I fell back from there
…
Tym co możesz zrobić, jeżeli chcesz się uczyć razem z ( bo nie “od” ) Joelem, to pozwolić mu wprowadzić cię w szamańską dietę – post, odosobnienie w lesie, z dala od ludzi, jedzenia, widoków, zapachów i dźwięków codziennej rzeczywistości. Przejdziesz przez wiele trudów i niebezpieczeństw, będzie cię czekać wiele prób, w tym, być może ostateczna śmierć i rozpad. Będziesz rozmawiać z duchem drzewa.
Nie dali mi chleba ni z rogu napoju na dół patrzyłem Podjąłem runy wrzeszcząc podjąłem wówczas stamtąd tu spadłem.
Always on the move, impatient, pressing on, I have no time for diet yet, not this time. Fate brings me to Joel for a taste of the experience, for a sip of the magic mead.
…
Zawsze w ruchu, niecierpliwy, cisnący dalej, nie mam jeszcze czasu na dietę, nie tym razem. Los przyprowadza mnie do Joela dla posmakowania doświadczenia, po łyk magicznego miodu.
In a striking similarity to the myth of Indra stealing divine Soma, holy beverage and source of wisdom of the Aryans, so does Odin steal Mead of Poetry, magical brew of inspiration and knowing, the blood of Kvasir, “the squeezed one”. He does not keep the drink to himself, but shares with the worthy ones, from the enchanted cauldron Óðrerir.
…
W zadziwiającym podobieństwie do mitu od Indrze kradnącego boską Somę, święty napój i źródło mądrości starożytnych Ariów, tak też Odyn wykrada karłom Miód Poezji, magiczny wywar dający inspirację i wiedzę, krew Kvasira, “wyciśniętego”. Nie zatrzymuje on napoju tylko dla siebie, ale dzieli się z wartymi i gotowymi na to, z zaczarowanego kotła o nazwie Óðrerir.
We are seekers of the knowledge, hungry souls. Vagabonds, philosophers, ex-journalists. Not content with status quo, with the current explanation and hierarchy. We are the pirates and uneven deck of Joel’s kitchen will be ours to sail on into uncharted seas.
…
Jesteśmy poszukiwaczami wiedzy, głodnymi duszami. Włóczędzy, filozofowie, byli dziennikarze. Nie zadowoleni status quo, zastaną hierarchią, obecnym tłumaczeniem. Jesteśmy piratami a nierówny pokład kuchni Joela czeka na nas abyśmy wyruszyli na niezbadane morza.
Outcasts from the outcast haven, we don’t want to pay 120 soles it costs to participate in the ceremony with Ines and Laura on Arco Iris grounds, and Joel is one of those rare types who take donation. Perhaps it also because of this that I will get something much more I could ever pay for, and the benefits will just keep coming, until this day. Relationship based on giving, exchange, rather than a service for a fixed price, is, as I was able to notice, much more fertile ground for something really special to grow.
…
Wygnani ze schroniska dla wyrzutków, nie chcemy płacić 120 soli za każdą ceremonię z Ines i Laurą na terenie Rainbow, a Joel jest jednym z tych nielicznych, którzy godzą się na dobrowolne datki. Być może także dlatego otrzymam coś o wiele więcej niż kiedykolwiek mógłbym zapłacić, a korzyści będą płynąć po dzień dzisiejszy. Relacja oparta na dawaniu, wymianie, a nie usługa za ustaloną stawkę jest czymś, co jak mogłem i mogę zauważyć buduje dużo żyźniejszy grunt, na którym wyrosnąć może coś bardzo szczególnego.
We are spending days between forest, Rainbow grounds and Joel’s house. There is an appealing roughness for me here, something normal, peasant. There is hunting, cursing, jokes about farting and potency, sharpness of the machete, strength of the coffee. There is sacredness of the real, delightful hardness of the wooden floor when we lay in the night in our visions, where in the day dishes were washed and cat fed. Real paganism, as in paganus, off the land, not somewhere else, but here.
…
Spędzamy dni pomiędzy lasem, terenem Rainbow i domem Joela. Jest w tym wszystkich pociągająca dla mnie szorstkość, coś normalnego, wieśniackiego. Jest polowanie, przeklinanie, żarty o pierdzeniu, sraniu i potencji, ostrość maczety i moc porannej kawy. Jest świętość zwyczajnego, rozkoszna twardość drewnianej podłogi, na której leżymy w nocnych wizjach, tam gdzie za dnia myje sie naczynia i karmi kota. Prawdziwe pogaństwo, jak w słowie paganus, “ze wsi”, nie gdzieś skądś tam. Tutaj.
Joel is real. This is not the guy who is wearing feathers and talking about love and unity. These things should be like a name of God perhaps, uttering them too often kills the mystery and replaces it with the name. Joel is the guy who loves and takes care of the grandson living with him, Joel is the one who smiles after you have been together in the dark valley, lights his mapacho and laughs, all he says will be not much more than “good medicine, right?”. For there is nothing to be said when you felt together.
…
Joel jest prawdziwy. To nie jest koleś, który zakłada pióropusz z piór i ględzi o miłości i jedności. To są rzeczy, którym być może, jak imieniu Boga, w miarę nadużywania bleknie tajemnica i zastępuje ją nazwa. Joel to koleś, który po prostu kocha wnuka z nim mieszkającego, Joel tylko uśmiecha się, kiedy razem przeszliście przez ciemną dolinę, zapala swe mapaczo i śmieje się, wszystko co powie to pewnie niewiele więcej jak “dobra medycyna, co nie?”. Bo nie ma co gadać, kiedy się razem czuło.
We spend time together, in many worlds. /// Spędzamy razem czas, w wielu światach.
I ‘ll choose short pants of Joel any time, over robes and regalia of the straight and serious. Well perhaps not at the dusk time, when mosquito appear.
It is time to start now.
…
Zawsze wybiorę krótkie spodenki jak Joel, niźli szaty i insygnia tych poważnych i wzniosłych. No być może poza czasem zmierzchu, kiedy pojawiają się komary.
A czas już zaczynać.
We are gathered on the decks of our ship, pirates are ready for battle. The floor is uneven and high above the ground which we will soon puke upon, bent over the railings or , from the bow side, crawling like a baby.
There is Stephanie from Brasil, Travis and Drum from USA, Victor from Spain, and there is Ed, freshman, first time to drink.
…
Jesteśmy zgromadzeni na pokładzie naszego statku, piraci gotowi na bitwę. Podłoga jest nierówna i wysoko ponad ziemią na którą będziemy rzygać, wygięci ponad balustradą, albo na dziobie, czołgając się na czworaka, jak dzieci.
Jest tu Stephanie z Brazylii, Travis i Drum z USA, Victor z Hiszpanii i Ed, nowicjusz, pierwszy raz będzie pił.
This is still time before blowing of the candles. /// To wciąż przed zgaszeniem świec.
Before coming here, in the final part of my journey I started to miss my diversity of music and I bought mp3 player, hoping to convert some of my Youtube favourites into files to download. However, the Internet in Iquitos was one of the worst I ever used in the world, so I gave up after two pieces. Both of them turned out to be so relevant to the content of the experience of that night with Joel that I can not listen to them anymore without creeps. Both by Shpongle, one is called “Around The World in a Tea Daze”. It is a musical electronic fusion, which binds Shivaic and Sufi chant to a hymn to Virgin Maria, in a global dance track of praise. That night, in a Tea Daze, a long time repeated Santo Daime mantra, “Eu seu Santa Maria”, led by Stephanie, was one of spells which truly saved us from entering the shambo the Shpongle song talks about.
…
Zanim tu przyjechałem, w końcu mojej podróży zacząłem tęsknić za zróżnicowaną muzyką w tej krainie radosnego latynoskiego plumkania. Kupiłem zatem odtwarzacz mp3, mając nadzieję na zamienienie części moich ulubionych kawałków z Youtuba na pliki do ściągnięcia. Niestety, Internet w Iquitos był jednym z najwolniejszych jakich miałem okazję używać gdziekolwiek, więc po dwóch zdobytych utworach poddałem się. Oba okazały się tak istotne dla treści doświadczenia owej nocy z Joelem, że nie mogę nawet teraz słuchać ich już bez ciar na plecach. Oba to Shpongle, pierwszy zatytułowany “Around The World in a Tea Daze”. To elektroniczna muzyczna fuzja, która scala sziwaickie i sufickie śpiewy z pieśnią na cześć Dziewicy Marii, w globalny tanecznym hymnie pochwalnym. Tej nocy długo powtarzana mantra podziękowania dla konopii z tradycji Santo Daime, “Eu seu Santa Maria”, inicjowana przez Stephanie, była jednym z zaklęć, które chroniło nas przed zapadnięciem w shambo, o którym mowa też w tym kawałku Shpongle.
Second was perhaps even more important. It’s lyrics are short and tell the essence.
“When shall I be free? When I shall cease to be?”
…
Drugi utwór był być może jeszcze ważniejszy. Jego tekst jest krótki i mówi o esencji.
“Kiedy będę wolny? Kiedy przestanę istnieć?”
The candles went out.
For some time we were sitting in the silence, if you can call it this mixture of jungle talk, spitting and sighs. Then came Joel’s whistling. This is his leitmotif, this is the sound which guided us like a flickering of a tiny lamp in a land where all lamps are off. I recorded some of it and you can listen below, but before dramatic turn of events, battery ran out. Perhaps it is good.
…
Zgasły świeczki.
Przez jakiś czas siedzieliśmy w ciszy, jeżeli tak można nazwać tą mieszaninę odgłosów dżungli, spluwań i westchnień. Potem nadeszło gwizdanie Joela. To jest jego leitmotif, ten dźwięk który prowadził nas jak migotanie małej lampki w krainie gdzie zgasły wszelkie inne lampy. Nagrałem część, i możecie tego posłuchać poniżej, ale przed dramatycznym zwrotem akcji wyczerpała się bateria. Być może to dobrze.
We went through the first cup, I had some visions, and was content, but still hungry for more. Joel was actually knocked out a bit, so when I said “I am running out of fuel”, he let Victor serve the second round, to me and to others. Victor was a bit nervous that night, quite chaotic, and when it came to Ed, he poured him a solid portion. Then he told him to share with next one, but I said, “that is not the way things are done”. In this game of boys playing when father is absent we were tricksters about to bring mischief, a disaster that after all was done seemed a gift.
Ed started to vomit. First usual stuff, nobody bothered much, then more and more violent, towards the center of kitchen instead off the edge, not listening to anyone, lost. The sound of his vomiting started to transform into cries of fear and torment. And then we all went down.
I started to vomit for him. I knew this, because when he got better, I got immediate relief. But then he started again and I could not stand anymore. First on my knees, then face on the ground, banging my hand on wooden floor in a rhythm that was telling myself – and any world left out there – that I was still alive. And these seemed to be the last moments. There was no panic, but sadness, fear – yes, but not panic, I was sliding down, and starting to disappear. I was able to think how absurd it is to be gone on the very last days of this three months long journey, like this, one time too much. I was aware of all that is dear I must leave behind. There was nothing hallucinatory about this – it was as real as could be.
There is this Indian concept, that world comes into being when Brahma opens his eyes, and disappears when he closes them. This is exactly as I felt, the world – and hence I – were fading away, and I was more and more tired, too tired to stop this.
I was not the only one. When the process of Ed started to get so profound and actually frightening to us, Joel only uttered – “now the real work starts”. His favourite phrase during ayahuasca trance is “trabajando, trabajando“, for this is actually what we are doing, working through. Normally the pace is more stable, easier to keep up with it. This time it was desperate. But as we were writhing on the floor, trying to catch breath and outsmart the panic, Joel was standing above, with mapacho burning and his hands raised, shouting again and again – “gracias,Pachamama !”
I was long time at the doorstep of the non-being. Much later, back in Poland I learned the meaning of word “nirvana”, which is “blowing off the candles”. That night the candle did not go out completely, at least for me.
…
Przeszliśmy przez pierwszy kubek, miałem nieco wizji i byłem zadowolony, ale jednocześnie głodny czegoś więcej. Joela właściwie nieco znokautowało, więc kiedy powiedziałem, że kończy mi się paliwo, pozwolił Victorowi zaserwować drugą rundę, mi oraz innym chętnym. Victor tej nocy był dość nerwowy i chaotyczny, i kiedy nadeszła kolej Eda nalał mu solidną, zbyt dużą porcję. Powiedział mu potem aby zostawił trochę z czarki dla nastepnej osoby, ale ja wtrąciłem się, mówiąc, że “tak się nie robi”. W tej grze chłopaków rozrabiających pod nieobecność ojca byliśmy obaj tricksterami prowokującymi rozróbę, katastrofę, która po wszystkim w zasadzie okazała się darem.
Ed zaczął wymiotować. Najpierw normalnie, nikt się specjalnie nie przejął, ale potem coraz więcej i coraz gwałtowniej, w stronę środka kuchni zamiast poza jej krawędź, nie słuchając nikogo, zagubiony. Głos jego rzygania zaczął przeradzać się i zlewać z krzykiem i rykiem strachu i tortury. I wtedy wszystko się posypało.
Zacząłem wymiotować za Eda. Wiedziałem o tym, bo kiedy jemu się poprawiało i nieco się uspokoił, ja poczułem natychmiastową ulgę. Ale potem jego atak wrócił i ja nie mogłem już go znieść. Najpierw powaliło mnie na kolana, potem twarzą na ziemi, waląc ręką w drewnianą podłogę w rytmie, który mówił mi samemu – i jakiemukolwiek światu jaki pozostał – że wciaż żyję. A wydawały się to być ostatnie chwile. Nie było w tym paniki, ale wielki smutek, strach oczywiście tak, ale nie panika. Ześlizgiwałem się i zaczynałem znikać. Byłem jeszcze w stanie myśleć o tym jak absurdalna jest śmierć tuż przed metą ( jaka to głupota, kto tę metę wyznacza? ), na samym końcu trzech miesięcy podróży, tak po prostu, o jeden raz za wiele. Byłem świadomy, że wszystko co mi bliskie muszę zostawić za sobą. Nie było w tym nic z halucynacji – było to tak rzeczywiste jak tylko możliwe.
Jest taka hinduska koncepcja, że świat staje się kiedy Brahma otwiera swe oczy i znika kiedy je zanika. Tak dokładnie się czułem, świat – i zatem ja – znikał co chwilę i coraz bardziej a ja byłem coraz bardziej zmęczony, zbyt zmęczony aby to zatrzymać.
Nie byłem w tym jedyny. Kiedy proces Eda stawał się tak głęboki, a dla nas właściwie przerażający, Joel tylko rzucił – “teraz zaczyna się właściwa praca”. Jego ulubioną frazą podczas ayahuaskowego transu jest “trabajando, trabajando”, bo to jest dokładnie to, co robimy, przepracowujemy. Normalnie rytm tej pracy jest stabilniejszy, łatwiej nadążyć. Tym razem był desperacki. Ale kiedy my wiliśmy się na podłodze, próbując złapać oddech i przechytrzyć panikę, Joel stał ponad nami, z płonącym mapacho i podniesionymi dłońmi, krzycząc po wielokroć – “gracias, Pachamama !”
Długi czas przebywałem na progu niebytu. O wiele później, już w Polsce dowiedziałem się co właściwie znaczy słowo “nirvana”, to “zgaszenie świec”. Tej nocy świeca nie zgasła zupełnie, przynajmniej nie dla mnie.
Victor vomited early on and because of that he was less affected, and perhaps because of that gave way to panic and started to act nervously. When he said “fuck you” after a struggle with Drum, trying to stop him from drumming, Drum just left and went to drum outside. His crazy, crazy rhythm cascading in the background was one of the things I was able to hold on to and start moving towards the surface. But believe me, that was not easy process. Mind is a tricky device, and many times I was convinced the thing is slowing down, that I am getting some stable ground, only to descend into madness seconds later. It went on and on, then other things of our broken ship started to float nearby and offer themselves as lifebuoys. Travis was playing with lighter, just a point of light going on and off, in irregular intervals, breaking the devilish cycle in my head. My own breath and feeble whistling joined the melody of Joel.
We were landing. When we finally did, all together, it was as apparent to anyone as when plane arrives at destination and stops the engine. We started to clap hands, as passengers do to thank the captain, so we needed to honour Joel.
…
Victor wcześnie zwymiotował, i dzięki temu mniej poddał się wpływowi medycyny, być może dlatego też łatwiej opanowała go zwykła panika i zaczął działać nerwowo. Kiedy rzucił do Druma ostre “pierdol się” po krótkiej kłótni, próbując powstrzymać go od szkodliwego w tym momencie ( jego zdaniem ) bębnienia, Drum po prostu wyszedł i zaczął bębnić gdzieś na zewnątrz. Jego szaleńczy rytm pędzący przez dżunglę w tle był jedną z rzeczy, których mogłem uchwycić się i przesuwać gdzieś w stronę powierzchni. Ale uwierzcie, nie był to łatwy proces. Umysł to zwodniczy instrument, i wielokrotnie byłem przekonany, że dramat już się kończy, że docieram na stabilny grunt, aby sekundy później osuwać się znów w szaleństwo. Trwało to i trwało, ale w międzyczasie inne elementy naszego rozbitego statku zaczęły podpływać obok i ofiarowywać się jak kawałki tratwy. Travis bawił się zapalniczką, to zaledwie punkcik światła, który pojawiał się i znikał w nieregularnych odstępach, przełamując diabelski cykl w mej głowie. Mój własny oddech wreszcie, i mizerne gwizdanie dołączyło w końcu do melodii Joela.
Lądowaliśmy. Kiedy w końcu to zrobiliśmy, wszyscy razem, było to tak oczywiste dla każdego jak wtedy kiedy samolot dociera do celu i zatrzymuje się silnik. Zaczęliśmy klaskać, jak pasażerowie dziękują kapitanowi, tak my musieliśmy oddać honor Joelowi.
This feeling is something, really, ineffable. I can use words, and yet, what it means to you when I say “I was feeling alive”? Can one understand it without approaching death? Can you be really grateful for something you were never about to loose?
All other things mean nothing, and we all here knew that. We could joke without any shame about Ed shitting in his pants, because we all know it matters nothing. Money, job, success, pride, law, jail, culture, all is just bullshit. Experiencing this is another step from which there is no turning back. It is lasting, it is permanent, it is healing. If one can help in any way, even one more person, to participate in the experience, what best there is to do?
Sincere thanks to Joel and fellow pirates. That was the port I will always remember and try to come back whenever around.
…
To uczucie jest czymś, szczerze, niewysławialnym. Mogę użyć słów, a jednak, co to znaczy dla ciebie, kiedy mówię “czułem, że żyję”? Czy można to zrozumieć, nie zbliżając się samemu do śmierci? Czy można być naprawdę wdzięcznym za coś, czego nigdy tak na serio nie miało się stracić?
Wszystko inne nie ma znaczenia, i wiedzieliśmy to tu wszyscy. Mogliśmy bez wstydu żartować o Edzie, który zesrał się w spodnie, bo wszyscy wiedzieliśmy, że to nie ma znaczenia. Pieniądze, praca, sukces, duma, honor, pozycja, prawo, więzienie, kultura, to wszystko są bzdury. Doświadczenie tego, to kolejny krok w miejsce, z którego nie ma odwrotu. Jest trwałe, stałe, uzdrawiające. Jeżeli można w jakikolwiek sposób, chociaż jednej osobie to umożliwić, to coż lepszego jest do roboty?
Szczere dzięki dla Joela i towarzyszy – piratów. To był port, który na zawsze zapamiętam, i postaram się powrócić, jeśli będę w pobliżu.
Joel doesn’t have Facebook account or email. The phones don’t really work there. Just take a bus from Belen market in Iquitos, go to KM 48,5, ask to be left at Caserio el Huambe, and then follow the red road for some miles and ask for Joel. Bring food, and gifts, you will have plenty reasons to use them.
…
Joel nie ma konta na Facebooku ani e-maila. Telefony nie mają tam zwykle zasięgu. Wsiądź po prostu w autobus na rynku Belen w Iquitos, pojedź aż do kilometra 48,5, poproś aby zatrzymali się tam gdzie zaczyna się czerwona droga wiodąca do Caserio el Huambe i idź nią parę kilometrów, pytając o Joela. Przywieź jedzenie i prezenty, będzie wiele powodów aby ich użyć.
For the total development of the human being, solitude as a means of cultivating sensitivity becomes a necessity. One has to know what it means to be alone, what it is to meditate, what it is to die; and the implications of solitude, of meditation, of death, can be known only by seeking them out.
…
Dla pełnego rozwoju ludzkiej istoty, samotność jako sposób wykształcenia wrażliwości staje się koniecznością. Trzeba dowiedzieć się co naprawdę znaczy być samemu, co oznacza medytować, co to znaczy umrzeć a implikacje samotności, medytacji i śmierci można poznać jedynie przez tychże poszukiwanie.
Jiddu Krishnamurti.
…
Reyn til runa / Seek the mystery / Poszukuj tajemnicy
[ This is the last but not least in the series on ayahuasca shaman. For now. /// To ostatni z odcinków przewodnika po ayahuaskowych szamanów. Na razie. ]
This is a story about people of Rainbow community drinking ayahuasca with Shipibo shamans Laura and Ines, in the jungle not that far from Iquitos. This is a home for nomads, a stopover and at the same time, still a journey.
…
Oto historia mieszkańców i gości wspólnoty Rainbow, pijących ayahuaskę z szamankami z plemienia Shipibo, Laurą i Ines, w dżungli nie tak daleko od Iquitos. To dom dla nomadów, przystanek a zarazem wciąż podróż.
I was supposed to put away my digital camera here, and I failed, of course. I say “of course”, because I see this as a pattern, being unable to keep firm promises, and actually not worried about this at all. One previous typical example was around a month before, in my giving up of the idea to climb mountain and fast alone for days during vision quest I attended in Colombia. I was actually amused , how easily I did that, resigning from this concept called “I can make it, no matter what”. This is just not my thing. So I say, nothing for me is permanent, no belief to be taken too seriously… Did I say “I take rest from digital”? But that was not now. Now we have a magic I want to capture, and people I don’t want to disturb with flash.
…
Miałem odłożyć swój cyfrowy sprzęt po przyjeździe tutaj, i zawiodłem, oczywiście. Mówię “oczywiście”, bo wydaje się to już powtarzającym się motywem, moja niestałość postanowień, którą nie martwię się zupełnie. Jeden z typowych tego przykładu był zaledwie miesiąc wcześniej – kiedy zrezygnowałem z udziału w vision quest, na jaki przyjechałem specjalnie na północ Kolumbii. Miałem wspinać się tam na górę i pościć, bez wody, jedzenia i dachu nad głową przez ileś dni. Właściwie mnie rozbawiło, jak łatwo z tego zrezygnowałem i popłynąłem w stronę innej możliwości, która się otworzyła, jak łatwo zrezygnowałem z tej koncepcji “dam rade niezależnie co by się działo”. To nie była ma bajka. Więc powtarzam, nie bierzcie nic z tego co tu piszę zbyt poważnie, nic nie jest dla mnie stałe, wieczne. Czy powiedziałem “czas na odpoczynek od cyfry”? Ale to nie było teraz. Teraz mam przed sobą magię, którą chcę choć w kawałeczku zarejestrować, i ludzi których nie chcę straszyć holgowym fleszem.
The ceremonies are held in total darkness, I have some moments for photos before candles go out, before we drink and yage creeps in and I have other direction to look to. But one night I come to the ceremonial maloca and don’t drink, I come to register.
…
Ceremonie odbywają się w całkowitej ciemności, mam pare chwil na fotki zanim nie zgasną świece, zanim nie wypijemy yage i nie rozpełznie się ono po krwi, kierując mą uwagę w inną stronę. Jednej nocy przychodzę do ceremonialnej maloki nie pijąc, a jedynie po to by dokumentować.
I take some portraits, and later I record icaros of Laura and Ines. I am as discreet as I can, as quiet as a cat when I move closer and closer towards them, chanting to the people, one by one. But my device has got tiny red light, just a dot, and this is what gets noticed and causes terror. Shipibo shamans in their trance, seeing nothing but red light were convinced it is some evil spirit approaching. It is time to step back, but you can listen now ( below ) , nearly one hour. Quality gets better as I get closer :
…
Robię kilka portretów a potem nagrywam icaros śpiewanych przez Laurę i Ines. Jestem tak dyskretny jak tylko się da, tak cichy jak kot kiedy skradam się coraz bliżej szamanek, śpiewających po kolei dla każdego z pacjentów. Ale mój sprzęt ma malutkie czerwone światełko sygnalizujące nagrywanie, i to one, zauważone, jest przyczyną przerażenia. Laura i Ines w swym transie, nie widząc nic więcej poza czerwonym światełkiem w ciemności, przekonane są że to nadejście jakiegoś złego demona. To czas bym się wycofał, ale wy teraz możecie posłuchać ponad godziny nagrania ( poniżej ). Jakość poprawia się w miarę jak z zbliżam się do śpiewających :
These is what I came for to Peru, I missed Shipibo chants. Shamans in Colombia and Ecuador rarely do that, the best were some of the Cofan tribe, but eerie melodies from Ukayali are yet to be matched. Also, ayahuasca from Iquitos is top notch. Other plants are added here, and make the brew strong. Some ayahuasqueros abandoned chacruna in favour of huambisa, they say it has more light ( DMT ) in it, others add toe, which brings strong but dangerous visions.
My first session with Ines and Laura brings me to me knees, I float in vomit. I kicked the bucket in total darkness, lost any sense of direction, and after some struggling, any sense of shame. While I puke all over, more and more violent, the chants of joy of fellow travelers rise higher and higher. This is wonderful thing here, there is abundance of compassion, and exactly because of that, there is no pity, by feeling what other feels we know he must goes through this, and there no need for worry. I need no one to pity me , I want joy when it its sincere, and I can join it when ready. That doesn’t take long.
…
To po to właśnie przyjechałem do Peru na ostatnie dwa tygodnie. Tęskniłem za pieśniami Shipibo. Szamani w Kolumbii czy Ekwadorze rzadko tak śpiewają, najlepsi byli niektórzy z plemienia Cofan, ale nie-z-tej-ziemi melodie znad Ukajali nie mają sobie równych. Ponadto ayahuasca z okolic Iquitos to pierwsza klasa. Dodaje się tutaj też inne rośliny, aby uczynić wywar silniejszym. Niektórzy z ayahuasqueros porzucili chacrunę na rzecz huambissy, mówią, że więcej w niej światła ( DMT ), inni dodają też toe, które sprowadza silne, lecz niebezpieczne wizje.
Moja pierwsza sesja z Ines i Laurą powala mnie na kolana. Pływam w rzygach. Potknąłem się o swą miskę w ciemności, gdzieś poleciała, straciłem jakiekolwiek poczucie kierunku, a po krótkiej walce z samym sobą, poczucie wstydu. Kiedy wymiotuję pod siebie, na siebie, coraz gwałtowniej, okrzyki radości i śpiewy współtowarzyszy podróży podnoszą się coraz wyżej. To wspaniała rzecz, jest tu bogactwo współczucia, i dzięki temu nie ma krzty litowania się, bo czując co inni czują, wiemy, że muszą przez to przejść, i nie ma się czym martwić. Nie chcę by ktokolwiek się nade mną użalał, chcę by radość płynęła, gdy jest szczera, a ja dołącze, kiedy będę gotów. To nie zabierze długo.
There is communal living in the day and communal journey in the night. I like this intertwining of the paths, mainly because it is for a short while.
…
Jest tu wspólne życie za dnia, i wspólna podróż w nocy. Lubię to splątanie ścieżek, głównie ponieważ wiem, że jest tymczasowe.
I can sense the presence of those “vast amounts of beauty”. /// Mogę poczuć tu obecność tych ” wielkich ilości piękna”.
There are quite a few interesting characters here, as always in Rainbow gatherings. Bat, vagabond and ex-punk, now already nearly two years in training for ayahuasquero. Arnaud, the French host and co-creator of the place. Drum, hyperactive drummer who helped with his beats to carry me away from shambo one night. There are many more.
…
Znaleźć tu można, jak zwykle na zgromadzeniach Rainbow, niezłą kolekcję interesujących postaci. Bat, włóczęga i były punkowiec, obecnie od prawie dwóch lat trenujący w dżungli fach ayahuasquero. Arnaud, francuski gospodarz i współtwórca tego miejsca. Drum, hiperaktywny bębniarz, który pewnej nocy pomógł mi swym rytmem oddalić się od shambo. Jest i wielu innych.
Exceptional character is in Rodrigo. In the beginning I only meet him during ceremonies, he is in the diet, hence living like a hermit, on the other side of the stream. Then one night he comes for his final ceremony, which closes the diet, and since then I have a chance to get to know him a bit.
…
Wyjątkowy charakter jest w Rodrigo. Na początku spotykam go tylko podczas ceremonii, bierze udział w ścisłej diecie, stąd mieszka oddzielnie, jak pustelnik, po drugiej stronie strumienia. Pewnej nocy przychodzi na swą ostatnią ceremonię, zamykającą dietę, i przerywa milczenie, a ja mam okazję poznać go co nieco.
I am intrigued, as in his acting, movement, way of speaking, sense of rhytm, focus on the ritual, he is as Indian as any of the sadhus gathered on banks of Ganges for Kumbh Mela. He doesn’t seem like many of those western hippies who put on exotic outfit, puff on ganja and repeat boom shiva!, this is real deal. I admire something about him – the concentration. Whether it is morning puja, or playing with the sounds coming out of his mouth in ayahuasca trance, all this raka-a-tak in style of Indian percussionists, cooking or harvesting the vine, he is always focused on the moment.
…
Intryguje mnie, bo w swym zachowaniu, ruchach, sposobie mówienia, poczuciu rytmu, skupieniu na rytuale, jest tak hinduski jak jakikolwiek z sadhu zgromadzonych podczs Kumbh Meli nad brzegami Gangesu. Nie jest jednym z tych zachodnich hipisów, którzy zakładają egzotyczny kostium, pykają ganję i powtarzają boom shiva!, to oryginał. Podziwiam w nim jedno – koncentrację. Czy to przy porannej pudży, czy zabawie dźwiękiem z paszczy podczas ayahuaskowej podróży, całym tym raka-a-tak w stylu hinduskich perkusjonistów, czy przy gotowaniu lub zbieraniu liany, Rodrigo jest zawsze skupiony na chwili.
He was born in Lima and has never been to India, not in this life, he feels. He tells me he has been thinking about cutting his dreadlocks for long time, but something has stopped him, it was not the time yet. Now, his diet finishing, he felt it was to be done. It has been exactly 12 years since he started growing them. I tell him about something he didn’t know about, and what gives me shivers. This is precisely the length of period of tapasya, spiritual vow sadhus take, and it is exactly after such period that they cut their locks.
…
Urodzony w Limie, nigdy nie był w Indiach, a przynajmniej nie w tym życiu, jak czuje. Opowiada, że od dawna myślał o ścięciu swych dreadlocków, ale coś go powstrzymywało, to nie był jeszcze czas. Teraz, na koniec ważnej diety, poczuł, że ten czas nadszedł. Mija właśnie dokładnie 12 lat odkąd zaczął je zapuszczać. Mówię mu o czymś, o czym jak się okazuje nie wiedział, a co powoduje ciary, jak dla mnie. To jest właśnie okres, te 12 lat, na jaki sadhu podejmują swe duchowe zobowiązania, tapasya, i to dokładnie po takim okresie ścinają często swe długo zapuszczane dredy.
With every such piece of experience I feel that the vine is longer than I could expect. /// Z każdym takim kawałkiem doświadczenia czuję, że liana jest dłuższa niż się spodziewałem.
It connects us and nature. /// Łączy nas i przyrodę.
Connects people of the distinct cultures. /// Łączy ludzi różnych kultur.
Connects with the past that is not just the past, in ever re-told story, story that never ends. /// Łączy z przeszłością, która nie jest tylko przeszłością, we wciąż na nowo opowiadanej historii, historii, która nigdy się nie kończy.
Even when it is time to go, on the way, it is with us, permanent ceremony. /// Nawet gdy nadchodzi czas by ruszać, pozostaje z nami na drodze, w ciągłej ceremonii.
all the info : ( http://rainbowamazonia.blogspot.com/ )
Czas zatem zanurkować w pamięć i zobaczyć czy coś da się wydobyć. Dureno, ta wioska Cofanów była bowiem pierwszym miejscem do którego trafiłem zaraz po przylocie do Ekwadoru, w listopadzie 2013. Aż trudno uwierzyć, że minęło niemal pół roku. Czas jest czymś bardzo dziwnym w moim życiu, dawno przestał być jednoznaczną linią, po której sunałbym równomiernie od punktu A do B. Nasycenie zwrotami akcji, zaburzenie kolejności pór roku, psychodeliczne podróże, przyspieszenie i zwolnienie, przejścia między światami przeładowanymi kalendarzem i technologią odmierzającą wszystko i wszędzie, a światem organicznych cykli, rytmu natury, wreszcie fotograficzna rejestracja wielu ważnych momentów i ich ponowne i wielokrotne przeżywanie dużo później, wszystko to powoduje, że żyję w ciągłym treningu dekonstruowania tego czym jest czas. Zdarzenia z wioski Cofanów z listopada oddziałuja na to co dzieje się we mnie teraz i nie wiem zatem co ja w zasadzie pamiętam i czym jest pamięć. Czasem notuję, ale jak się okazuje na temat Dureno nie zanotowałem ani słowa.
…
It is time now to dive into the memory and see what can be excavated. Dureno, this Cofan village was actually the first place I came to right after my arrival to Ecuador in Novemeber 2013. It is hard to believe that nearly half a year passed. Time is something extremely weird in my life, it has long ago stopped being a clear line to be followed at a steady, even pace, from A to B. Saturation with unexpected twists of action, disrupting of the order of seasons, psychedelic and physical journeys, speeding and slowing down, transition between worlds of overabundance of clocks and calendars and technology measuring all and always, and the world of organic cycles and natural rhythm, finally, photographic registering of many crucial moments and their re-living at multiple times, much later, all that accounts for the state of living in constant training of deconstructing what time is. The events from Cofan village that November affect what is happening in me now, and therefore I do not know what I actually remember and what memory is. Sometimes I am taking notes, but it appears I haven’t got a single word written down from Dureno.
Kiedy przeglądam zdjęcia szamanów z którymi tam pracowałem, mój przyzwyczajony przez Internet do wielotorowej stymulacji umysł generuje boczne wątki, niczym otwarte kolejne okienka przeglądarki odsuwające mnie od sedna sprawa jak Facebookowe obrazki odrywają od roboty czekającej na dokończenie. Ta dygresja pokazuje jednak czasem inną perspektywę, pokazuje połączenie. Ostatnie lata były dla mnie surfowaniem globalnego Youtuba kultur i religii, po troszku, po kilka minut z każdego kawałka, można powiedzieć, “po łebkach”. Był czas kiedy się tym umartwiałem. Potem uświadomiłem sobie, że dane jest mi coś, co dla wielu specjalistów jest nieosiągalne, dany jest mi dystans, z którego coś innego widać. Stałem się fanem bocznej ścieżki, miłośnikiem manowców.
Jak to się stało, co mnie prowadzi do tego, czemu tak się ułożyło, czy to nauczycielka historii w liceum z jej obsesją “syntezy”, czy jeszcze wcześniej, rozpoczynane i nigdy nie kończone wątki w komiksach i opowiadaniach płodzonych w podstawówce? Gdzie jest źródło, gdzie jest początek, zapłon i motyw. Tajemnica, zagadka i ekscytacja poszukiwań w coraz ciemniejszych głębinach.
Ale do rzeczy. Kiedy oglądam portety Alejandro i Valerio przenoszę się do Bengalu, przenoszę się, kolejny raz, do opowieści o Baulach ( http://blog.swiatoslaw.com/?cat=59 ) , i do najsłynniejszego chyba wiersza ich mistyka – nauczyciela, Lalon Fakira. Wiersza o duszy.
“Gdzie leży tajemnica ludzkiej duszy? Skąd przybyłem, dokąd pójdę?
Lalon mówi :
Jakże ten dziwny ptak, wciąż z klatki ulatuje i do niej wraca Gdybym tylko mógł go schwytać Splątałbym go więzami swojego serca Ta klatka ma osiem pokojów i dziewięć bram Ponad nimi główna komnata, sala luster. O umyśle który ją stworzyłeś i w klatce jesteś zakochany I nie wiesz o tym że z surowego bambusa zrobiona, rozpaść się może w każdej chwili
Pozwól wcześniej ptakowi odlecieć.”
…
When I browse the pictures I took of the shamans from Dureno, my mind, accustomed by Internet to be simultaneously stimulated on many levels, it generates side stories and associations, in manner of multiple windows of net browser opened, moving me away from the main issue, as Facebook pictures move away from the work waiting to be done. This digression shows however ( sometimes ) another perspective, it can show connecting threads, not visible from too close and deep. Recent years have been for me a time of surfing on global Youtube of cultures and religions, bit by bit, a few minutes out of each piece, one could say, superficially. There was a time when I did worry about that. Then I realized, that I have an opportunity for something not accessible to many specialists, I have access to special vantage point. I became a fan of the thicket, side path, a lover of detour.
How this came to be, what mystery is it inside, that led me to do that, was it the history teacher in high school, with her obsession for synthesis, or was it before, much earlier, begun and never finished threads in comics and stories I created in primary school years. Where is the source, the origin, the ignition and primal motivation? Secret, riddle and excitement of solving it, seeking answer in ever more profound depths.
But, coming to the point here. When I watch the portraits of Alejandro and Valerio I am transported, once again, to the story of Bauls of Bengal ( http://blog.swiatoslaw.com/?cat=59 ) and to the most famous poem of their guru mystic – Lalon Fakir. The poem is about the soul.
“Where lies this mystery of human soul? Where from I came and where shall I go? Lalon’s says: How does the strange bird flit in and out of the cage, If I could catch the bird I would put it under the fetters of my heart. The cage has eight cells and nine doors. Above is the main Hall with a mirror chamber O my mind, you are enamoured of the cage.. little knowing that the cage is made of raw bamboo, and may any day fall apart
Lalon says: Open the cage, look how the bird wings away!”
Podczas pierwszej wizyty poznaję Alejandro. Przyjechałem tu prosto z lotniska, przesiadając się w Quito, po wylądowaniu, na nocny autobus do Lago Agrio i dalej do Dureno, niewielkiej osady nad brzegami rzeki Aguarico. Alejandro znany jest mi poprzez poznańskiego psychologa religii Andrzeja Pankallę, który pracował z nim podczas badań terenowych trzynaście lat wcześniej. Jednym z owoców tamtej podróży był lekko sensacyjny, co tu się dziwić, materiał TVN pod tytułem “Nie Do Wiary : Ayahuasca”, do znalezienia online, oraz praca pod tytułem Psychologia Mitu, której rozdział poświęcony jest yage i Cofanom. Zostawiam egzemplarz w prezencie dla Alejandro, bawi go fakt, że znajduje się na okładce, ale zupełnie nie pamięta jej autora.
…
On my first visit to Dureno I meet Alejandro. I came here straight after landing in Quito, changing plane for an overnight bus to Lago Agrio and onwards to this small settlement on the banks of Aguarico river. I know about Alejandro from a Polish psychologist of religion, Andrzej Pankalla, who worked with him, during field research, around 13 years back. Results of that journey were not only scientific papers including a book called “Psychology of Myth”, but also TV programme featuring Alejandro and others. I leave a copy of the book to Alejandro as a gift. He is amused, seeing his portrait on the cover, but doesn’t recall meeting author at all.
Spędzam tu dzień i noc, nastepnego dnia mamy pić. Okazuje się jednak że w wiosce jest zła krew. Cofani są bardzo tradycyjni, i ściśle przestrzegają pewnych tabu, zwłaszcza związanych z płcią i seksualnością, których złamanie może mieć bardzo poważne konsekwencje. Trwa tu trudny poród, przedłuża się, i oznacza to obecność kobiecej krwi, która sprowadzić może bardzo złe duchy, a że yage otwiera na nie, szamani obawiają się. Podoba mi się, że Alejandro nie kuszą pieniądze jakie mógłby dostac za ceremonię, i woli powiedzieć mi abym przyjechał kiedy indziej.
Cofani z Dureno mają renomę, są znani z pracy z yage. Rufino, inny szaman który tu mieszka, i z którym pracował Andrzej, wyjeżdża właśnie na tournee po Kolumbii. Z kolei do Dureno, dość łatwo dostępnego z Quito, zajeżdżają czasem dziennikarze. Dużo później, gdzieś indziej w Ekwadorze znajduję magazyn z artykułem o wiosce. Z kolei w domu Alejandro napotykam fotkę jaką dla reklamy zamówił sobie właściciel supermarketu w Lago Agrio.
…
I spend here a day and a night. Following day we are supposed to cook and drink. It appears though, that there is bad blood in the village. Cofans are very traditional and strictly follow certain taboos, especially those related to gender and sexuality. Breaking them can have dire consequences. Difficult birth process is going on, and it means presence of female blood, which can bring evil spirits, and as yage opens one up to the spirits, shamans are afraid. I like that, I like Alejandro not being tempted with money he could earn for the ceremony and preferring to tell me to come some other time.
Cofans from Dureno are famous for their work with yage. Rufino, other shaman living here, who had also worked with Andrzej, he is about to leave for a tour of Colombia, invited to run ceremonies. Dureno, being easily accessible from Quito, sometimes hosts journalists. Much later, somewhere else in Ecuador I come across a magazine with a story about the village. And in the house of Alejandro I find a photo, comissioned for publicity purposes by the owner of supermarket in Lago Agrio.
Wracam do Dureno jakiś miesiąc później, z moimi klientami. Dziewczyny nie będą już pić, zadowalają się egzotycznymi fotkami a pani psychiatra usilnie próbuje dopasować rzeczywistość do obrazu świata jaki wyczytała i wykoncypowała. Valerio i Alejandro spokojnie opowiadają to, na co mają ochotę, zupełnie ignorując zadane im pytania w rodzaju “czy uważają, że wszyscy jesteśmy jednością”. W odpowiedzi na pytanie o to jak do tego doszło, że został szamanem, Alejandro mówi jak to zaczął pić ayahuaskę i w jakim wieku, no i potem pił więcej i częściej, no i tyle, chciał pomóc swoim bliskim i rodzinie. Tyle razy już słyszałem tą historię, w różniących się nieco detalami wersjach ale zawsze urzekająco prostą.
…
I come back to Dureno around a month later, together with my clients. Girls will not drink anymore, they are satisfied with exotic photo opportunities. The psychiatrist who is with us keeps on trying to fit reality she encounters into the box of her worldview and preconceptions. Valerio and Alejandro just talk about whatever they feel like, completely ignoring questions she asks them, questions like “whether you agree that we are all one?”. In response to the query how it happened that he became a shaman ( what extraordinary event? ) Alejandro says how he began drinking yage, and then more and more, and that he wanted to help his family and relatives. I have heard that story so many times, in versions that only slightly differ in details, but are always charming in their simplicity.
Nadchodzi czas ceremonii. Alejandro przygotowuje się, zakłada rytualny strój, maluje. /// The time of ceremony is near. Alejandro gets ready, puts on his ritual outfit and paint.
Noc spędzimy poza wioską, w casa de yage, chacie medycyny. Z dala od dźwięków, zapachów, obecności ludzi, blisko lasu i jego duchów. Płonie ogień i zapalony jest tytoń. Dym, prastare narzędzie ochrony przed Złym, to co oddziela nas od Dzikości. Czerwony punkt wokół którego ogniskuje się rozmowa. Punkt skupienia, święty oddech, duch rośliny wchłonięty do płuc > krwi > mózgu > duszy.
…
This night will be spent far from the village, in casa de yage, medicine hut. Far from the sounds, smells, presence of people, close to the forest and its spirits. Fire is burning, tobacco is lit. Smoke, ancient tool of protection from the Evil, something what separates us from the Wilderness. Red point which centers conversation. Point of focus, sacred breath, spirit of the plant inhaled, into lungs > blood > brain > soul.
Po obu stronach domu duchów, kobiety i mężczyźni osobno. Nadszedł czas, pijemy. A potem jest już tylko ciemność i śpiew. I ceremonia która do dziś się nie kończy.
…
Separated on both sides of the hut, men and women. Time has come, we drink. And next there is only darkness and chanting. And the ceremony which lasts to this day.
Nadchodzi brzask. To właśnie wtedy wypuszczane są Hugin i Munin, dwa kruki należące do Tego, który poświęcił jedno oko aby napić się ze studni wiedzy. Ptaki te podróżują po świecie i przynoszą mu wieści. Hugin to Myśl, a Munin to Pamięć.
z sagi Grímnismál, Pan Kruków martwi się :
Huginn ok. Muninn fliúga hverian dag iörmungrund yfir; óomk ek of Huginn, at hann aptr ne komit, þó siámk meirr um Muninn.
w tłumaczeniu :
“Przez Środkowy Świat, wzdłuż i wszerz, każdego dnia Lecą Hugin i Munin; Boję się, że Hugin nie podoła lotu, Ale bardziej obawiam się o Munina”.
…
The dawn is coming. This is when Hugin and Munin are released, two ravens belonging to this One, who sacrificed his eye to drink from the well of wisdom. Those birds travel the world and bring him tidings. Hugin means Thought and Munin means Memory.
from Grímnismál saga, the Raven God is worried :
Huginn ok. Muninn fliúga hverian dag iörmungrund yfir; óomk ek of Huginn, at hann aptr ne komit, þó siámk meirr um Muninn.
in translation :
“O’er Midgard Hugin and Munin both Each day set forth to fly; For Hugin I fear lest he come not home, But for Munin my care is more”
Odnajdziecie to miejsce łatwo. Z Lago Agrio weźcie autobus, za mniej niż dolara, do Dureno. Trzeba wysiąść przed główna częścią wioski, przy “communidad Cofan Dureno”, potem przeprawić się na drugą stronę rzeki za jakiegoś dolara. Ceremonia to 30 USD od osoby, będą też pewnie prosić o jakieś datki za nocleg. Pytajcie o Alejandro, Valerio lub Rufino, wszyscy ich znają.
…
You will find this place easily. Take a bus from Lago Agrio, for less than a dollar, going towards Dureno. You must disembark before main village, ask for “communidad Cofan Dureno”, then cross the river, for another dollar. Ceremony here costs 30 USD per person and on top of that you will be asked some donation for food and lodging. Ask for Alejandro, Valerio or Rufino, all know them.