światosław / tales from the world

Archive for:

Global. Dissolving boundaries / Rozpuszczając granice

Shanti

February 10th, 2012

 

 

This peaceful fishing village near Chittagong on the Bay of Bengal coast of Bangladesh is about to celebrate festival dedicated to Mother Ganga, the female spirit of the river, giver of life. They are surrounded by sea of Islam, but no one bothers them. The coexistence is possible, as it was for centuries in all corners of South Asia where Sufi vagabond preachers mingled with priests of ancient Indoeuropean traditions, when tribal shamanic beliefs were present near the message of the People of the Book. We are now years after the Partition, after cruel wars, ethnic cleansing but still Muslim pilgrims attend Hindu melas, sadhus come to sit with Sufi mystics in their shrines, ordinary people take blessing from the holy men and worship nearby river or mountain , regardless of their religious affiliation , just using different cultural costume. Yes, they can  always be manipulated into hatred and riots, so many times they have been, it is not such new thing. It is sad to see enclaves like this disappearing, to see last Hindu communities evicted from Pakistan, to see Sufi fakirs beaten by the frustrated orthodox mob, to see adivasi brainwashed by Hindu clergy all over India. But as long as there are people aware of the unity that is hidden beyond names, there is hope.

 

Ta spokojna wioska rybacka na wybrzeżu zatoki Bengalskiej, tuż koło Chittagong we wschodnim Bangladeszu, przygotowuje się do festiwalu poświęconemu Matce Ganga, żeńskiemu duchowi rzeki, dawczyni życia. To muzułmański kraj, ale nic nie szkodzi. Współistnienie jest możliwe, tak było przez stulecia w wielu zakątkach południowej Azji, gdzie wędrowni nauczyciele sufizmu mieszali się z kapłanami starych indoeuropejskich tradycji, gdzie plemienne wierzenia były obecne obok wiary Ludzi Księgi. Od podziału Indii według kryteriów religijnych minęło już wiele lat ale muzułmańscy pielgrzymi wciąż pojawiają się na imprezach Hindusów, sadhu spotykają się z mistykami sufi w ich sanktuariach, zwykli ludzie tak samo przyjmują błogosławieństwo od świętych wędrowców, czczą lokalną górę czy rzekę nadając im inną nazwę, ubierając w inny kulturowy kostium, w pokoju. Tak, mogą byc łatwo zmanipulowani , podżegacze , politycy, miłośnicy władzy i kontroli byli zawsze, nienawiść i zamieszki były zawsze. To smutne kiedy znikają enklawy takie jak ta, gdy ostatnie hinduistyczne społeczności wyrzucane są z Pakistanu z powodu politycznych gier toczących się gdzieś indziej, gdy fakirzy prześladowani są przez sfrustrowanych ortodoksów, gdy rdzenne plemiona Indii manipulowane są przez braminów i doktrynerów w służbie Jednej Słusznej Wiary. Ale tak długo jak są tutaj ludzie świadomi głębszej jedności ukrytej poza nazwami i podziałami, tak długo jest nadzieja.

 

Mythopoeia

February 5th, 2012

 

“I will not walk with your progressive apes,
erect and sapient. Before them gapes
the dark abyss to which their progress tends –
if by God’s mercy progress ever ends,
and does not ceaselessly revolve the same
unfruitful course with changing of a name.”

 

( Mythopoeia, J.R.R Tolkien )

 

 

 

Coraz bardziej mam w dupie oryginalność. Współczesna fotografia, czy sztuka ogólnie wielbi koncept, wykwit ego, pogon za oryginalnością to inna odmiana wyścigu szczurów którym się brzydzę, to droga wprost do przepaści alienacji, nigdy  nie wiemy czy ktoś nie wygryzie nas z pozycji “naj”, jeżeli postrzegamy swój przekaz jako taki co ma być unikalny, jeżeli myślimy ze mówimy albo chcemy mówić coś innego, nasze ja ma mówić, JA i moje dzieło, mój płód.

Interesuje mnie archetyp, mitologia, dostrzeganie momentów które i tak istnieją, opowiadanie historii uniwersalnych które się dzieją i tak , ktoś je powinien opowiedzieć, to mogę być ja ale nie muszę, bo one istnieją niezależnie ode mnie, istniały i będą istnieć, swoja role widzę tylko jako kolejny kanał przekazu, naczynie, tłumacz, jak dawny storyteller, cuentacuento, pokornie chce przyznać ze to nie sobie zawdzięczam ze świat istnieje i to ogromny przywilej go pokazywać , pokazywać piękno. Nie miałbym nic przeciwko pracowaniu jako malarz miniatur na dworze sułtana wg odwiecznej , niemalże świętej konwencji, mógłbym być gawędziarzem na targu, gdybym urodził sie gdzieś indziej, kiedy indziej, gdybym był innego rodzaju narzędziem, bo tym właśnie chce być.

Pogon za zachciankami ego daje czasowe zaspokojenie ale widzę już teraz, i szczęśliwy jestem ze juz teraz, ze w ostatecznym rozrachunku oznacza cierpienie z oddzielenia. Widzieć, a w pełni postępować w zgodzie z takimi wnioskami to niekoniecznie dwa te same miejsca, dzieli je daleka , trudna droga ale szczęśliwy jestem ze wiem iż istnieje. Ważne aby pamiętać. Stad tez ten wpis, kolejny ślad aby w razie czego samemu sobie przypomnieć, albo żeby ktoś kiedyś mógł wytknąć mi niespójność.

 

How diverse can Sufi practice be. Rooted in local traditions, in natural religions, in need of trance, in shamanism, related to Islam, sometimes conservative, sometimes liberal, wild or calm, adoring the female principle or suppresing it…Here I post four examples…Two of them, so close geographically to each other, Alevi from Istanbul and Qadiri from Iraq, but they feel so different. Male dominated, wild trance to hypnotic drum beat in the Thursday night zikr ceremony performed by Qadiris of Erbil, and elegant, balanced practice for sema dance around pillar representing Tree of Life, ancient Turkish tradition cherished by city girls of Istanbul…Scene from hadra trance during Berber moussem in northern Morocco also belongs to shamanic tradition and old fertility rites that put female spirit high, these are lovers of Aisha, who as a demon in Muslim mythology represents something much older…When Qadiris of Iraq saw print of that photo included here, they didn’t even try to hide their disgust, a woman dancing ! Finally, Ethiopia, Oromo beliefs, cult of Gods of sky , natural African religion preserved in disguise of worship of medieval Muslim saint, Sheikh Hussein. Here too women position is far away from semitic patriarchal system of the Middle Eastern origin…

 

Od kilku lat fotografuję sufizm, mistyczny nurt islamu. Im dalej w las tym gęstszy się on wydaje, tym bardziej złożony, zróżnicowany.  Otwierają się kolejne drzwi, pojawiają kolejne pytania. Pytania o płynne przejście miedzy religiami, bo jeżeli tak różne praktyki i zwyczaje odwołują się do jednej religijnej tradycji, to dlaczego by granica miedzy innymi religiami miałaby być bardziej ostra, dlaczego nie czytać świec rozświetlających prawosławną cerkiew jako ciągłość od wschodnich kultów ognia, indoeuropejskich wierzeń po dziś dzień oczywistych na przykład w zoroastryzmie czy hinduizmie. Sam sufizm tak wiele czerpie z chrześcijańskich, żydowskich, buddyjskich i wielu innych tradycji, a one z niego, wszystko jest płynne, wszystko jest połączone, pojawia się niejasne uczucie, intuicja żywiona migawkami z różnych stron świata po jakich mam okazje skakać.

Sufizm jest zwykle silnie zakorzeniony w lokalnej kulturze, naturalnych, pierwotnych religiach, potrzebie transu, potrzebie wsparcia przez świętego patrona, w szamanizmie. Czasem bliski konserwatywnej wersji islamu, czasem bardzo liberalny, dziki lub spokojny, wielbiący żeński pierwiastek albo spychający go w cień. Poniżej cztery przyklady…

Dwa z nich,  tak bliskie geograficznie a jednoczenie radykalnie różne, Alewici ze Stambułu i Qadiri z Iraku. Ci ostatni zdecydowanie tylko dla chłopców, nie widać żadnych kobiet podczas ich dzikich rytuałów, niemalże transowego pogowania w rytmie wielkich bębnów w czwartkową noc w teqe gdzieś na przedmieściach Erbil. Z kolei dziewczyny Alewi ćwiczące swoj elegancki , harmonijny taniec sema wokół symbolicznego drzewa życia w Sahkulu Sultan Dergah w Stambule  pielegnują stare zwyczaje tureckich nomadów przynależące do duzo szerszej, globalnej tradycji szamanskiego postrzegania swiata. Podobnie zresztą zdjęcie kobiety w transie podczas berberyjskiego święta w połnocnym Maroku mowi o czymś więcej niż o islamie, to praktyka która kryje w sobie dawne kulty plodności, szacunek dla roli kobiety typowy dla pre-islamskiej północnej Afryki, obecny dzisiaj wsrod wyznawcow Aishy, żeńskiego ducha, coś co chlopakom z Iraku wydało się strasznie szokujące kiedy pokazałem im odbitkę, kobieta w transie…nie, to sie naszemu Bogu nie spodoba. Na końcu Etiopia, afrykańskie kulty natury, tradycje Oromo ukryte w przebraniu islamskim, tutaj wsrod wyznawcow średniowiecznego muzułmańskiego świętego, szejka Husseina, pozycja kobiet jest zupełnie inna niż w semickim patriarchalnym systemie z Bliskiego Wschodu…

 

Thursday at Qadiri tekke in Erbil // Czwartek, ceremonia Qadiri. Erbil w irackim Kurdystanie.

 

Sahkulu Sultan Dergah, Istanbul. Sunday cema practice. // Niedzielna ceremonia Alewitów. Stambuł, Turcja.

 

Head of the dargah below portrait of Ataturk who banned Sufi practice in Turkey, but in the same time stopped persecutions from Islamists that Alevis suffered for centuries. // Dede, szef lokalnej dargi Alewi w swym biurze pod portretem Ataturka, który zakazał wprawdzie rytuałów sufi, zamknął “klasztory”, ale jednoczesnie ukrócił aktywność islamistów, od wieków prześladujących nieortodoksyjne odłamy swej religii.

 

In a society where women walk with their hair covered, with their eyes down, listening to men and obeying ( at least in public ), hadra trance represents some sort of a safety valve. One could argue this is equally true for men, who are also bound in so many ways by requirements of tradition and religion. But all arguments stop when faced with the sight of the actual event. It is very intimate situation, controversial perhaps. In a matter of minutes, sometimes seconds, calm and quiet woman or girl erupts in a frenzy when everything is possible. Often she needs to be tied down, or at least held by her arms by relatives, as she may do some harm to herself when in trance. It seems like all the pain of the world, all the troubles, all mental poisoning, repression, accumulated complaints, fears, boiling female energy, all this erupts and she seems to be possessed. But the function of hadra is healing, it is supposed to put together pieces of broken soul. It is healing by contact with divine, direct experience and not some dusty spiritual medicine prescribed by the men of  religious law and order.

W społeczeństwie w którym kobiety z zakrytymi chustą głowami i spuszczonym wzrokiem pokornie wędrują między targiem , domem i meczetem, słuchając, przynajmniej publicznie, tego co mówią im mężczyźni, transowy taniec hadra mozna uznać za rodzaj wentyla bezpieczeństwa chroniącego przed narastającą frustracją. Możnaby zastanawiac się czy to samo nie odnosi się do mężczyzn, związanych na wiele sposobów restrykcjami tradycji religijnej. Ale wystarczy zobaczyc hadrę na własne oczy aby nie mieć żadnych wątpliwości. To intymna, kontrowersyjna sytuacja, zrobiłem tylko jedno zdjęcie z szacunku dla obaw biorących w niej udział osób. W ciągu kilku minut a nawet sekund, wobec porywającego rytmu bębnów, Aisha zstępuje w duszę pokornej muzułmańskiej kobiety a ta wpada w szał, podczas którego wszystko jest możliwe. Niebezpieczna dla siebie, bez kontroli, musi byc zwykle skrępowana, ramiona podtrzymywane z tyłu przez krewnych, przyjaciół, kaskada włosów uwolnionych z chusty, krzyk, konwulsje. Wydaje się jakby cały ból jej świata, wszystkie problemy, frustracje, stłumione pragnienia, niewypowiedziane skargi, obawy, gotująca się kobieca energia, wszystko to wybuchało , jakby tylko czekało dotąd na wydostanie się na zewnątrz w ceremonii którą łatwo byłoby ocenić jako opętanie. Ale rolą hadry jest uleczenie tego co boli, poskładanie kawałków potłuczonej duszy. To leczniczy trans, poprzez kontakt z innym światem, duchowe oczyszczenie poprzez bezpośrenie doświadczenie, nie pigułka przepisana ze sztywnej listy przez reprezentantów religijnego porządku i dogmatów.

 

Sheikh Hussein, Ethiopia

Zdjęcia są częścią długoterminowego projektu o muzułmańskim mistycyzmie. Próbkę całości można obejrzeć tutaj: / Photos belong to long term project about Muslim mysticism, a sample can be seen here:

“Sufi Sampler”

 

 

Ganja members

November 23rd, 2011

 

 

Some years ago I was spending time in ashram underneath Mount Girnar in Gujarat, holy place of pilgrimage for Shiva followers, lovers of crazy God. Thousands upon thousands of dreadlocked sadhus arriving from all India, some of them naked, some of them ended up in the same place we did, to create never-ending , never-sleeping , always coughing circle of chillum. We were hosted by charming ex- sadhu Hari Giri, loving husband and father of lovely kids running around somewhere in dirty yard. He was a mad person indeed, kind of uplifting, cheerful madness I was almost jealous of. And his question, asked with naughty smile and nod towards chillum, “ganja member, you?” always rings in my mind when similar situation happens in another part of globe , with other companions. I dedicate this set below to all lovers of herb I met, to conneiseurs of the plant, to Hari Giri, to Lancelot, old Jamaican woodcarver hiding in bushes with his apprentices to smoke spliffs out of sight of his wife, Linda from Manchester, to Moroccan farmers in Rif mountains, to hippies in the hills of northern Portugal, mystics of the east, and hedonists of the west, to countless others obscured in memory by countless clouds of smoke.

///

Ładnych parę lat temu spędziłem święto Maha Shivaratri w małym aszramie u podnóża góry Girnar, szczególnego miejsca dla wyznawców Sziwy. Hordy skołtunionych , często nagich i wysmarowanych popiołem miłośników szalonego boga ściągały tu właśnie z całych Indii i wielu z nich wpadało do nas aby odwiedzić naszego gospodarza, tworząc niekończący się, kaszlący krąg palaczy chillum. Hari Giri był tutaj naprawdę u siebie, błyszczał, świecił zębami i białkami roześmianych oczu, bawił się ze swoimi dzieciakami, grzecznie słuchał żony na której głowie spoczywała oczywiście większość praktycznych obowiązków. Hari Giri, rodzinny sadhu, szaleniec, boży szaleniec, wysokoenergetyczne, wesołe wariactwo, dokładne przeciwieństwo poważnej wyważonej depresji zachodniego świata który ulubioną używkę sziwaitów ściga z obsesyjną nienawiścią i strachem. Hari Giri miał swoje ulubione pytanie w koślawym angielskim, nigdy się nie narzucał, ale widać było po uśmiechu że szczerze cieszy się z kolejnego członka klubu, z pozytywnej odpowiedzi na “ganja member, you?”. To pytanie zostało mi w pamięci na lata, ile razy byłem w sytuacjach kiedy można było je zadać, kiedy roślina wiązała nić między kilkoma członkami ludzkiej rodziny. Poniższe zdjęcia dedykowane są wszystkim koneserom ziela jakich spotkałem na swojej drodze, Hari Giriemu, Lancelotowi z Jamajki, staremu rzeźbiarzowi chowającemu się w krzakach ze swymi uczniami i jointem przed wzrokiem angielskiej żony, marokańskim chłopom z gór Rif, hippisom z północnej Portugalii, mistykom wschodu i hedonistom zachodu, niezliczonym twarzom , zagubionym w chmurach zadymionej pamięci. Chwała niech będzie minionym momentom.

 

Hari Giri, India.

 

Maha Shivaratri, Gujarat.

 

Pagla Baba mazzar, Tomb of the Crazy Baba, Sufi shrine in Kolkata and hashish lovers club uniting various members of Bengali society, from business people and scholars to rikshaw pushers.   //  Mauzoleum Szalonego Ojca, święte miejsce dla sufi i naśladowców dziewiętnastowiecznego guru z Kalkuty, oraz palarnia haszyszu dla ludzi z różnych sfer bengalskiego społeczeństwa, od naukowców i biznesmenów po rykszarzy.

 

Cannabis filled chillum pipe on Beneshwar rural fair in Rajasthan, India.  / Fajka z konopnym wsadem w rękach radżastańskiego nomady na corocznym targu w Beneshwar

 

Paramaribo, Surinam. Caribbean cool. Short visit to ganja dealing place, where one kilo was just being cut in pieces. The police came, said hello, made serious face, and then left, and the boys just continued rolling. //  Z wizytą u dealera w slumsach Paramaribo, stolicy Surinamu. Ekipa była właśnie w trakcie dzielenia na mniejsze porcje kilograma konopii kiedy wpadło w odwiedziny paru mundurowych. Policjanci przywitali się, z poważnymi minami zapytali gospodarza o coś w kreolskim patois, wskazując na mnie, a potem ruszyli dalej, zaś chłopaki spokojnie skończyli kręcić jointy.

 

Bus from Dilling to Kadugli in Nuba mountains, Sudan. Transport in that area is so crowded that these guys were standing on the back bumber of the bus, behing the back window all this several hours long journey. They took this opportunity however to smoke couple of nice ganja spliffs. // Za tylną szybą autobusu przemierzającego góry Nuba w południowym Sudanie dwóch pasażerów korzysta z wolnej przestrzeni , stojąc na zderzaku przeładowanej maszyny i paląc dorodne skręty.

 

Blessed is the one who dissolves himself.
Kumbh Mela, largest religious gathering in the world. Naga baba in his tent in Haridwar, on the banks of Ganges. // Jeden z Naga Babas, radykalnego odłamu sadhu podczas największego zgromadzenia religijnego na święcie. Jak twierdzi, on i jego goście przez dwa miesiące od rozpoczęcia imprezy wypalili już kilka kilogramów haszyszu.

 

I won’t tell your mom what you were doing on holidays. Children of the West playing in the eastern shores, tourist and bar girl in Sihanoukville, Cambodia. // Zagraniczni goście dobrze bawią się z khmerskimi dziewczynami i khmerskim zielem podczas wakacji na plażach Kambodży.

 

Getting in the mood, smoking kif ( cannabis ) during leila ceremony in Meknes, Morocco.

Leila, which means night, a sufi gathering in a hired house. It involves chanting the praise of God, love and sufi poetry, and accompanied by increasingly wild rhythms, a trance called hadra. People who enter into hadra become almost like possessed by some spirits, but it is ecstasy that is suppose to purify them and bring closer to god. //

Palacze kifu podczas religijnej ceremonii marokańskich sufi. Konopny dym tutaj to jedno z narzędzi obok muzyki, poezji, tańca, które pomóc mają we wprowadzeniu w oczyszczający i leczniczy trans, zbliżający człowieka do swej prawdziwej istoty i tym samym do Boga.

 

Ganja, religious sacrament in many traditions, some of them reaching back to beginnings of history. / Ganja, jeden z najstarszych religijnych sakramentów znanych ludzkości.

Kumbh Mela, India.

 

Sufi fakirs in a dargah in Delhi.  // Muzułmańscy fakirzy w swej kwaterze niedaleko grobowaca ukochanego świętego w centrum Delhi.

Cafe au lait, Thé à la menthe, morning joint. Breakfast in northern Morocco. // Kawa z mlekiem, miętowa herbatka, papieros z haszyszem. Kolonialne francuskie tradycje spotykają berberyjskie dziedzictwo z gór Rif na śniadaniu w Chefchaouen.

 

Kurdish youth in eastern Turkey. No job, no plan, no tomorrow. // Rozrywki kurdyjskiej młodzieży. Wschodnia Turcja.

 

 

Polish migrants in Dublin spice their life up. // Polscy emigranci w Dublinie.

 

Old tax collector and his friends gather on Thursday night to pray, sing and smoke charas in the small shack near Mazhar Khan Jahan Ali, ancient Sufi shrine in Khulna distict of Bangladesh. //

Poborca podatkowy i jego przyjaciele spotykają się w czwartkową noc aby śpiewać i palić charas w małej chatce nieopodal grobowca sufickiego świętego w Bagerhat, w zachodnim Bangladeszu.

 

Although ancient way of smoking in India and the most popular one is through the clay pipe called chillum… // Chociaż chillum to prastara i najbardziej szanowana metoda palenia w Indiach…

 

…ganja members are always open for new trends.  // …to członkowie konopnego klubu zawsze otwarci są na nowe doświadczenia.

 

Proudly powered by WordPress. Theme developed with WordPress Theme Generator.
Copyright © światosław / tales from the world. All rights reserved.