“I wait for you” , The Ukrainians, 1991 / “Na ciebie czekam”, The Ukrainians, 1991
…
In the last minutes of my day of work at photo project about hadicapped achievers, walking with a professional swimmer without arm, after we finished shooting, I hit my naked foot against an iron stand, and seriously damaged little toe. That day was spent with people with all kind of disabilities, who do not give up, despite their blindness, Down syndrome, missing limb. So it was very weird and ironic to loose that tiny piece of working body, to understand in such limited way, what that means. Suddenly, plans are changed, movement limited, no dancing on weekend dub festival, no yoga, no running. And I know, it is only for some time, and I have again a great reminder, never to forget, to be continually grateful for what I have. The feet they feed me, they carry me around the world, this body is my shelter, there is nothing to complain about. For years, I carry the symbol of that faith on my neck.
***
W ostatnich dniach mojego dnia pracy przy projekcie z niepełnosprawnymi, którzy inspirują, idąc wzdłuż basenu i gadając z zawodowym pływakiem bez ręki, zaraz po zakończonej sesji, walnąłem gołą stopą w metalowy słup, i poważnie uszkodziłem sobie mały palec. Ten dzień wypełniony był spotkaniami z ludźmi z najróżniejszymi upośledzeniami, którzy nie poddają się, pomimo swojej ślepoty, syndromu Downa, brakującej kończyny. Było więc bardzo dziwnym i ironicznym stracić ten mały kawałek dzialającego ciała, ponownie zrozumieć, chociaż w tak ograniczonym zakresie, co to oznacza, zrozumieć nie umysłem a ciałem. Nagle plany się zmieniają, ruch jest ograniczony, nici z tańczenia w weekend na dubowym festiwalu, z jogi, z biegania po lesie. Wiem, że to tylko na jakiś czas, ale dostałem wspaniałe przypomnienie, oby nigdy nie zapomnieć, zawsze być wdzięcznym za to co mam. Stopy, które mnie niosą dookoła świata, to ciało które jest moim schronieniem, nie ma na co narzekać. Od lat noszę symbol tej wiary na szyi.
In my travels and photography religions are quite prominent topic, so I am often asked which is “mine”, both by people I photograph and people who see those stories. There is great surprise to the answer – none. One American girl, who turned Muslim, as many neophytes, burning with devotion for her faith was almost angry at the fact, how can I not become Muslim after spending so much time with the Sufis.
There is one very useful metaphor, connected to Buddhist tradition, if I remember well, of religion and spiritual practices being a kind of a boat, that is supposed to take us to the Other Shore, call it a Shore of Understanding, Realization, whatever. It is very beautiful and pragmatic, reminds what is most important, not to fall in love with the boat itself, not to spend time advertising it as the best, or even worst, the Only One, instead of how to reach that shore. To me it is also useful as my way of gaining understanding happened to be by movement.
But even if many times I loose patience, I know, at least now, I am a hitchhiker.
***
W moich podróżach i fotografii dość często przewijającym się watkiem są religie, więc nierzadko jestem też pytany, która jest “moja”, zarówno przez fotografowanych jak i oglądających te historie. Zaskoczeniem okazuje się być odpowiedź – żadna. Pewna młoda Amerykanka, jak wielu neofitów rozpalona pasją do swej wiary, była niemal oburzona faktem, że nie stałem się muzułmaninem po całym tym czasie kręcenia się wśród sufi.
Jest taka użyteczna metafora, jeżeli dobrze pamiętam, związana z buddyjską tradycją, religii i duchowych praktyk jako łodzi, mającej zabrać nas na Drugi Brzeg, nazwijmy go Brzegiem Zrozumienia, Spełnienia, jakkolwiek. Jest bardzo piękna i pragmatyczna, przypomina o tym co najważniejsze, aby nie zakochać sie w samej łodzi, nie tracić energii reklamując ją jako najlepszą, albo tym gorzej, jako jedyną, zamiast próbować dotrzeć do tego brzegu. Do mnie trafia ona tym bardziej, że tak się złożyło, iż znalazłem swoje źródło zrozumienia w ruchu i drodze.
Ale mimo iż wielokrotnie tracę cierpliwość, wiem, przynajmniej na razie, że jestem autostopowiczem.
All is telling me, it is time now to move to the higher ground, from the realm of water to the air, into open space, other values and other plants. We are headed towards Qoyllur Riti, Fiesta of the Pleaiades, christianized ancient pagan gathering in the mountains two days away from Cuzco. I long for open space, I know I in recent years air is my home and movement my fulfillment. I remember this again on the Ucayali river, coming back from Santa Rosa, with Cossack music in my ears.
***
Wszystko mi mówi, nadszedł czas aby przenieść się w wyższe tereny, z krainy wody w królestwo powietrza, w otwartą przestrzeń, inne wartości, inne rośliny. Kierujemy się na Qoyllur Riti, Święto Plejad, schrystianizowane pogańskie zgromadzenie na zboczach świętego lodowca dwa dni drogi od Cuzco. Tęsknię za wielką przestrzenią, wiem, że w ostatnich latach powietrze stało się mym domem a ruch spełnieniem. Przypominam sobie o tym mocno gdy wracamy z Santa Rosa, płynąc rzeką Ukajali, z kozacką muzyką w słuchawkach.