światosław / tales from the world

Archive for:

Plants of Power : Revival / Rośliny Mocy : Odrodzenie

 

 

Ayuda me… ayuda me por favor… “Pomocy, prosze pomóżcie mi” , jęczy i jęczy dwudziestoparolatka, coraz bardziej histerycznie. Taita Marcelino śmieje się pobłażliwie, przerabiał już to nie raz. To dzika noc.

 

 

Ayuda me… ayuda me por favor… “Help, please help me”, moans and groans twentysomething years old chick, more and more hysterical. Taita Marcelino just laughs and grins in his tiger way, he went through this countless times. It is a wild night.

 

 

 

 

 

Karolina pije purgę, będzie rzygała i srała. Anna odpływa w kolorowe wizje, super intensywnie, nawet z otwartymi oczami. Jesteśmy na ceremonii u Taity Marcelino, jednego z wielu szamanów z jakich słyną okolice Sibundoy, w wysokiej części prowincji Putumayo, w dolinie, daleko ponad amazońską dżunglą.

 

 

Karolina is drinking her purga, she will shit and vomit hard. Anna drifts away into colourful visions, super intensive, even with eyes opened. We are in the ceremony at Taita Marcelino, one of many shamans famous in the area of Sibundoy, in the high part of Putumayo province, in the valley way above the jungle.

 

 

 

 

 

Dobrze się tu czuję. Prosty dom, prosty koleś, krzywe ściany, dużo tandetnych wizerunków tygrysów na ścianie, lekko afrykański klimacik, sam Marcelino ma koszulę jak z jakiegoś afrykańskiego targowiska i twarz tygrysa, naprzeciwko jego ołtarza wisi wielki obraz tygrysa z zespołem Downa. Dla mnie bomba, czuje się dobrze w miejscu gdzie jest jakiś błąd, niedoskonałość, rysy i złuszczenie, miła odmiana po dyskotekowym klimacie dużo zamożniejszej chaty Taity Floro. Widać, że Marcelino nie robi szamańskich tournee po Europie, i dzięki temu jest jakiś skromniejszy, bardziej przystępny, da się pogadać. Też lubi pochlać, trudno się umówić na sesje foto między kacami, zwłaszcza, że to okolice Sylwestra, więc ciągle coś się dzieje.

Tej nocy schodzi się sporo ludzi, część tutejszych, część przyjechała gdzieś z południa Kolumbii. Jest rodzina z młodą córką, ale jak się okazuje nie ona będzie sprawiała najwięcej problemów, ale inna młoda dziewczyna, oraz szczególnie uduchowiony jeden z pomocników Taity… Kiedy ayahuaska dobrze rozgościła się w naszych ciałach, chłopak zaczyna spektakl, drgawki, trzesięnie, krzyki. Tupie, łazi, rzyga , woła jakieś bzdury i gada do siebie naokrągło, “jestem tygrysem ! ” krzyczy gdzieś na łące koło domu , “soy un hombre de naturaleza ! “, “jestem człowiekiem natury ! “…

Dwudziestoparolatka jest ewidentnie nieszczęśliwa. Na ceremoniach ayahuaskowych często spotkać można takich co brak im miłości, co chcieliby aby ktoś się nimi zaopiekował, widać to w ich twarzach, czuć, zwłaszcza w takim stanie, stanie zwiększonej empatii. Nic w tym dziwnego, w końcu to lekarstwo, a brak miłości ciężka choroba. No ale długo czasem trwa, aż lekcja o tym, że jesteśmy ofiarą tak długo jak na to pozwalamy przebije sie i utrwali, zwłaszcza u nowicjuszy. Więc dziewczyna jęczy i zwraca na siebie uwage. “Pomóżcie mi, pomóżcie wstać, pomóżcie rzygac, nie wiem jak rzygać, podaj mi wiadro, pomóż mi”. Długowłosy Indianin, jeden z pomocników Taity daje się wciagnąć w tą grę, za chwilę dziewczyna leży wtulona w niego szlochając, ale ewidentnie zadowolona z przystojnej poduszki. Chce przytulania, mianuje go swym pomocnikiem, ten lekko zażenowany przed kumplami, ale spełnia swoją rolę.  Piekna sprawa, nawet gdy ktoś nam przeszkadza we własnej podróży, własnej pracy, nikt do nikogo nie ma pretensji. Zrozumienie i współczucie. Ale bez użalania się – stąd postawa Taity Marcelino, jego komentarze do ofiary – “dasz radę”, “wytrzymaj”. Doświadczeni szamani wiedzą o tym, że uspokajanie na siłę, trzymanie za rączkę nie zastąpi pracy którą każdy w sobie wykonać musi sam.

Marcelino i pomocnicy pracują bardzo konkretnie, mocny trans, dźwięczny, gęgający, sprężysty śpiew Taity, szelest liści, tupanie, dźwięk psychodelicznych, przeplatających się harmonijek. Część gości wypiła przeczyszczającą purgę, więc co chwile wychodzą na zewnątrz. Kiedy tempo spada, na zewnątrz jest też miejsce na refleksję i ogrzanie się przy dobrym dziadku ogniu, na żarty i tytoniowe skręty.

 

 

I feel good here. Simple house, simple host, uneven, cracked walls, a lot of crude depictions of tigers on the walls, slightly African ambiance, Marcelino himself dressed in shirts looking as if purchased in second hand African market, his face resembles tiger to me, another tiger with Down syndrome hanging on the wall opposite the altar. For me all that is supercool, I feel great in a place where error reigns, imperfection, cracks and paints falling off, this is a nice change after disco vibe of much wealthier household of Taita Floro. It is clear that Marcelino doesn’t do shamanic tours around Europe, perhaps that keeps him more humble, more accessible, one can talk and joke freely with him. He likes to drink hard too, it difficult to make appointment for photo shoot between his hangovers, especially that now is the time between Christmas and New Year party, so lots of things going on.

That night a lot of guests gather. Some are locals, some come from more remote parts of south of Colombia. There is a family with young daughter, but despite her fears, later it turns out she will not be the one to cause most problems, but another young girl, and one especially “spiritual” helper of Taita. When ayahuasca spreads well inside our bodies, the boy starts his show, trembling, shivers, cries. He stomps his feet, prances around, pukes, shouts nonsense and talks to himself almost all the time. “I am a tiger ! ” he shouts somewhere in the meadow near the house,  “soy un hombre de naturaleza”, “I am the man of nature ! “…

The twenty-something girl is clearly unhappy. In ayahuasca ceremonies one can often meet those who are thirsty for love, who want to be taken care of, one can see that in their faces, one can feel, especially in such state, state of increased empathy. It is not surprising, after all we talk here about medicine, and lack of love is a serious illness. But sometimes it takes really long before the lesson that we all are victims only as long as we permit it, before that lesson sinks in, and stays in, especially in case of newcomers. So the girl moans and begs attention. “Please help me, help me get up, help me puke, I don’t know how to vomit, pass me the bucket, help me”. Long haired Indian, one of Taita’s helpers lets her draw him into her game, soon enough the girl lays nestled in his arms, sobbing, but clearly content with her handsome pillow. She wants to be hugged, she declares him to be her official helper, he is slightly embarrassed in front of his mates, but fulfills his duty well. Beautiful thing that is, even when someone disturbs us in our own journey, own work, no one blames nobody. Understanding and compassion. But without unnecessary pity, hence attitude of Taita Marcelino and his comments towards the “victim” – “you can make it”, “hold on”. Experienced shamans know that no one can do the work for you, you need to go through it yourself.

 

 

 

 

Gdy kończy się indywidualna praca, kiedy lądujemy, jest czas na limpieza, oczyszczanie.  Taita Marcelino i towarzyszący mu Taita Javier walą swych obnażonych pacjentów kolczastą pokrzywą po całym ciele, opluwają alkoholem, wysysają złe duchy i wypluwają na zewnątrz chaty. Rzetelna robota ciagnie sie do późnego poranka, nikt nie jest pominiety, indywidualne konsultacje i rady. To dobre miejsce, godne polecenia.

 

 

When we are almost done with our individual trips, when we land, that is time for limpieza, cleansing. Taita Marcelino and Taita Javier, who accompanies him, they hit their half-naked patients with spiky nettles, ortiga, all over their bodies, they spit alcohol in their faces and suck the evil spirits, spitting them outside the house. Honest work is done here until late morning, no one is left unattended, there are individual consultations and advice. This is a good place, worth recommending.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Taita Marcelino mieszka w vereda Tamabioy, taksówka z centrum Sibundoy nie powinna kosztować więcej niż 5000 peso, a sama ceremonia, razem z limpiezą, to 30 tysięcy od osoby.  Jego telefon komórkowy – 314 440 0682 a numer do towarzyszącego mu Javiera – 320 264 77 34.

 

 

Taita Marcelino lives in vereda Tamabioy, taxi from centre of Sibundoy to here shouldn’t cost more that 5000 peso, and the ceremony itself, limpieza included is 30 000 peso per person. His mobile number is 314 440 0682, and Taita Javier’s  – 320 264 77 34

 

 

 

 

 

 

process / alchemia

March 6th, 2014

(…)”One night four rabbinim were visited by an angel who awakened them and carried them to the Seventh Vault of the Seventh Heaven. There they beheld the Sacred Wheel of Ezekiel.

Somewhere in the descent from Paradise, to Earth, one Rabbi, having seen such splendor, lost his mind and wandered frothing and foaming until the end of his days.

The second rabbi was extremely cynical: ‘Oh I just dreamed of Ezekiels Wheel, that was all. Nothing really happened.”

The third rabbi carried on and on about what he had seen, for he was totally obsessed. He lectured and would not stop with how it was all constructed and what it all meant… and this way he went astray and betrayed his faith.

The fourth rabbi, who was a poet, took a paper in hand and a reed and sat near the window writing song after song praising the evening dove, his daughter and her cradle and all the stars in the sky. And he lived his life better than before” (…)

 

 

(…) Pewnej nocy czterech rabinów nawiedził anioł, który obudził ich i poprowadził do Siódmego Sklepienia Siódmego Nieba. Tam ujrzeli święte Koło Ezechiela.

Powracając z Pardes (Raju) na Ziemię, jeden z rabinów pod wpły­wem olśniewającego widoku postradał rozum i do końca swoich dni włóczył się po świecie, tocząc pianę z ust.

Drugi rabin powiedział cynicznie: „Koło Ezechiela śniło mi się tylko, nic więcej. Nic się naprawdę nie zdarzyło”.

Trzeci rabin nie przestawał rozprawiać o tym, co widział, bo widok ten całkowicie nim zawładnął. Bezustannie objaśniał konstrukcję i zna­czenie Koła, wskutek czego zbłądził i zdradził swą wiarę.

Czwarty rabin, który był poetą, wziął papier oraz trzcinę, i usiadłszy przy oknie, pisał pieśń za pieśnią, wychwalając gołąbki o poranku, swą córecz­kę w kołysce, gwiazdy na niebie. Jego życie odtąd stało się lepsze i piękniejsze. (…)

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Nie jestem poetą, córka nie jest moja, gołąb to kurczak i będzie padać, ale mimo tego, wszystko jest w porządku, rzeczy mają sie ekstremalnie dobrze.

 

Z “dziennika pokładowego”, grudzień 2013, następnego dnia po ceremonii ayahuaski w Wachirpas, na terytorium Ashuarów :

 

(…)  spokój, przejrzystość, dobrostan. Nie wiadomo po co korzystam z czyjegoś satelitarnego netu, i dowiaduje się z maila, że ona kocha innego, i to juz długi czas, bardzo długi. Czuje lekkie rozczarowanie i smutek, ale większą ulgę, współczucie, dobrze znam z własnego doświadczenia, jaką cenę płaci się za ukrywanie prawdy, za podwójne, w jakimkolwiek sensie,  życie. Czuję radość, że w końcu udało się jej puścić, uwolnić, odblokować.

Patrzę z łodzi na gęste, zbierające się chmury, nadchodzącą piękną burzę i uciekające słońce. Czuję wdzięczność, gotowość i akceptację kolejnych przygód, zakrętów losu, ponownie, to wrażenie – wszystko jest OK, niczego nie trzeba, jak przyjdzie miłość, rodzina, będzie OK, jak nie, będzie coś innego.

 

 

I am not a poet, the daughter isn’t mine, the dove is a chicken and it is going to rain, even so, that’s all right, things are going extremely well.

 

“captain’s log”, December 2013, next day after ayahauasca ceremony in Wachirpas, Ashuara territory :

(… ), calm,  clarity, well being. I do not know why I use someone’s sattelite internet, and then I find an e-mail, learning that she loves another, and it has been so for a very long while. I feel slight disappointment and sadness, but much bigger relief, compassion, as I know very well, from my own experience, pain and price to be paid for hiding the truth, for double ( in any sense ) life. I feel joy, that she has finally managed to let go, to release, unblock.

I look from my boat towards thick, gathering rain clouds, to a coming beautiful storm, and fleeing sun. I feel gratitude, readiness, and acceptance for next advetures, twists of fate, again that feeling – everything is OK, nothing is needed, if love, family, if they come, it will be all right, if they won’t, there ‘ll be something else.(…)

 

love icaro / miłosne zaklęcie

February 13th, 2014

I still hesitate to continue my ayahuasceros guide in this form, information and photos, as some things I would be writing here about will not be taken seriously by those who never experienced them, even if they were known to your grand-grand-grand mothers, for generations preparing magic love potions and spells, some of which may have helped to start the chain that made your life happen.

There is love magic, there are songs that can bind one person to another, a spell only other powerful magic can undo. Believe it or not, one day perhaps I will tell you a tale…

 

***

 

Wciąż waham się czy kontynuować mój przewodnik po ayahuaskowych szamanach w takiej formie, tekstu i zdjęć, bo część z rzeczy o których miałbym napisać wydadzą sie absurdalne i niewiarygodne tym, którzy ich nigdy nie doświadczyli, nawet jeżeli były znane ich pra-pra-prababciom, przez pokolenia przygotowującym miłosne wywary i zaklęcia, a niektóre z nich być może były początkiem łańcucha wydarzeń, który umożliwił wasze życie.

Istnieje magia miłosna, są pieśni które łączą jedną osobę z inna, zaklęcia które jedynie równie potężna magia może odczynić. Wierzcie lub nie, pewnego dnia opowiem wam historię…

 

 

 

 

 

The song below is Shipibo love icaro, magic chant for bringing a woman under spell of the one it is sung for.

 

 

Poniżej miłosne icaro śpiewane przez szamankę z plemienia Shipibo, w celu sprowadzenia oczarowania na kobietę pożądaną przez “pacjenta”.

 

 

 

thanks / dzięki

February 12th, 2014

Thank you. Everyone on my path during these last 3 months. Fellow travelers, hosts, companions. Thank you, my guides in the spirit world, men and women, from forests and hills of Colombia, Ecuador, Peru. Thanks to the Force for making itself felt more than once and once already is a great blessing.

The deeper I go into this land, the less I know. I knew much more when I started. But more and more I can feel, it is as if some ice armor was melting and inner sun was bringing relief, when things would become obvious, not so much understood, but experienced. The answers are simple, the release is simple and despite being found so many times already in so many generations, so many cultures, each time they must be found again and again. Patience, compassion, most of all love, it is liberation. Perhaps the most important lesson ayahuasca had for me so far, is that the moment when I have to go, to pass, is inevitable, and perhaps just around the corner, and that is why not a second of the time left should be spent for worry, anger, jealousy. I love you life and those who share it with me.

 

***

 

Dziękuję. Wszystkim spotkanym na ścieżce ostatnich trzech miesięcy. Towarzyszom podróży i gospodarzom. Dziękuje moim przewodnikom w tamtej ( a w zasadzie jednej i tej samej ) rzeczywistości, szamanom z lasów i wzgórz, znad rzek Kolumbii, Ekwadoru, Peru. Dziękuję Mocy, która więcej niż raz raczyła zrobić mi “a kuku” a nawet raz to wielkie błogosławieństwo.

Im głębiej wędruję w tą krainę, tym mniej wiem. Wiedziałem dużo więcej kiedy zaczynałem. Ale więcej i więcej mogę w końcu czuć, tak jakby rozpuszczał się jakiś lodowy pancerz, jakby wewnętrzne słońce przynosiło ulgę, kiedy rzeczy stają się oczywiste, nie tyle zrozumiane, ale doświadczone. Odpowiedzi są tak proste, droga wyjścia jest prosta, ale wydaje się, pomimo tego że znaleziona już tyle razy, w tylu pokoleniach, tylu kulturach, że za każdym razem, wciąż na nowo musi być odkrywana. Cierpliwość, współczucie, a przede wszystkim miłość, to wyzwolenie. Być może najważniejszą lekcją jaką ayahuaska miała dla mnie dotąd jest doświadczenie, że moment w którym będę musiał odejść, przejść dalej, nadchodzi nieuchronnie, być może jest tuż za rogiem, i dlatego ani sekunda z czasu jaki mi pozostał tutaj nie powinna być spędzona na martwieniu się, w złości, w zazdrości. Kocham życie i tych, z którymi mogę je dzielić.

 

 

 

 

que fuerte veneno

November 19th, 2013

“Que fuerte veneno” , po raz kolejny rzecze 9 letni Gabriel, syn szamana, jakies dwie noce temu, po tym jak wizje tygrysow i zab odpalily sie mu po cwiartce szklanicy z Yage ktora dopiero co oproznil… “…mocna trucizna”, powtarza i smieje sie glosno.

 

 

“Que fuerte veneno” , says once more 9 years old Gabriel, one of the sons of curandero, about two nights ago, after visions of cats and frogs explode in him, thanks to the quarter of a glass of ayahuasca he has just emptied…”strong poison” he repeats and laughs loud from his hammock.

Proudly powered by WordPress. Theme developed with WordPress Theme Generator.
Copyright © światosław / tales from the world. All rights reserved.