światosław / tales from the world

 

 

 

Some shy, candid photos that came from breaking a taboo, from a parallel world, location undisclosed on purpose.

 

 

Parę nieśmiałych, nielegalnych kadrów, wynik łamania tabu, pocztówki z równoległego świata, lokalizacja celowo nieznana.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

ayahuasca & spaghetti

January 1st, 2015

The place I am talking here about couldn’t be much more different from the previous one featured in this series. It doesn’t involve ayahuasqueros as understood  in traditional way, but it is about people drinking ayahuasca, and about a different perspective, that I think is worth including.

In recent years there is extreme surge in ayahuasca tourism in the areas surrounding Iquitos in Peru. One of the less talked about consequences of this is that when potential profits increase, so does the greed, jealousy and many other negative vibrations connected with it. Classic powerful weapon which poisoned people use consciously, or just let it grow in them unconsciously, is fear. There is more and more of talking about dangers, precautions, come to us, other are dubious, take precautions, all that stuff. It seems like by arriving here, representatives of our safety obsessed culture are bringing with them the same fear of risk taking they seem to be fleeing from. In the Western world, obsessively building fences against germs, terrorists, insured against all odds, turning away from death, not knowing war, RISK is the enemy, FEAR is the tool of manipulation.

 

 

Miejsce, o którym będzie tutaj mowa, nie mogłoby dużo bardziej różnić się od poprzednich przedstawianych w tym przewodniku. Nie ma tu ayahuasqueros, rozumianych w typowy sposób, ale są ludzie pijący ayahuaskę, i inne podejście, które moim zdaniem też warto uwzględnić.

W ostatnich latach fala ayahuaskowej turystyki w okolicy peruwiańskiego Iquitos przybiera dość gwałtownie. Jedną z konsekwencji tego, o której dużo mniej się mówi, jest to, że gdy rosną potencjalne zyski, także rośnie chciwość, zazdrość i wiele innych powiązanych z nimi negatywnych wibracji. Klasyczną potężną bronią jaką zatruci ludzie używają świadomie albo pozwalają aby w nich nieświadomie rozkwitła jest strach. Mówi się więc coraz więcej o niebezpieczeństwach, zabezpieczeniach, chodźcie do nas, inni są podejrzani, uważajcie, i tak dalej. Wydaje się czasem jakby przyjeżdżając tutaj, reprezentanci całej tej obsesyjnie wielbiącej bezpieczeństwo kultury przywozili ze sobą ten sam strach i awersję do podejmowania ryzyka od której rzekomo uciekli. W zachodnim świecie, paranoicznym, budującym ciągłe mury i zapory, a to przed zarazkami, a to przed terrorystami, ubezpieczonym przeciw wszystkiemu, odwracającym się od śmierci, nie znającym wojny, RYZYKO jest wrogiem a STRACH narzędziem manipulacji.

 

 

 

 

 

I am cautious. I have been practicing art of careful placing steps on the swamp paths, and checking how deep is the pond I am entering. This is the reason why I feel qualified to say – or even obliged – stop disregarding those who jump right in, they may have something to teach you.

 

 

Jestem ostrożny. Długo ćwiczyłem sztukę ostrożnego stawiania kroków na ścieżce przez bagna, i sprawdzania jak głęboki jest staw do którego wchodzę. To jest powód dla którego uważam się za uprawnionego – a nawet zobowiązanego – do powiedzenia : przestańcie dyskredytować tych, którzy skaczą na głęboką wodę, mogą was czegoś nauczyć.

 

 

 

 

 

 

Don’t get me wrong. I value the traditions, but I don’t want to be attached to it. I want to be experimenting sometimes. All traditions started some day, and all should some day be verified, otherwise they get stagnant. So I was grateful for conversation with Alan Shoemaker in Iquitos, that helped me break some after-dieta rules I did not really believe in. I felt I am getting into superstitions which, once they take over me, may become real and take control. I know our rationalism can be burden, but also it can be our tool in defense against the darker side of shamanistic explorations.

 

 

Proszę mnie tu źle nie zrozumieć. Szanuję tradycje, ale nie chcę być do nich przywiązany. Chcę czasem eksperymentować. Wszystkie tradycje kiedyś, od czegoś się zaczęły, i wszystkie pewnego dnia powinny być weryfikowane, inaczej zamieniają się w spleśniałe bajoro dogmatów. Byłem więc wdzięczny Alanowi Shoemaker za naszą pogawędkę w barze w Iquitos, która pomogła mi rozbić niektóre z po-dietowych reguł w jakie i tak nie do końca wierzyłem. Czułem jak ześlizguję się w przesądy, i że jak już mną zawładną, staną się rzeczywistością i będą na mnie realnie wpływać. Wiem, że nasz racjonalizm może być brzemieniem, ale może być także narzędziem obrony przed ciemniejszą stroną szamańskich eksploracji.

 

 

 

 

 

This is a post about one of many people that exist ( you can find them also on many Internet forums ) who try new things, check combinations, techniques, and attitudes not known to traditional shamans, or those New Age types who follow them as would follow Eastern gurus in the seventies.

Zeljko is a Croat, so something I jokingly refer to as better Slav, meaning like our brother, but more relaxed and sun affected. In many cases it would be painful and untrue stereotype, but here I met a guy who was really skilled in art of chilling out.

Despite running business in Croatia he spends large part of the year in Peru. He came here after working for some time with ayahuasca, to see how are things done at “the source”. Then, after some time he found a land in Tamshiyacu, quite large piece of land, with orange groves, gardens, its own river and several wooden huts of various sizes, all for very decent price. For those who like tranquility and nature it is a sort of paradise I guess.

 

 

Ta notka jest o jednym z wielu takich ludzi ( znajdziecie ich np na internetowych forach ) którzy próbują nowych rzeczy, sprawdzają nietypowe kombinacje, techniki i podejścia nieznane tradycyjnym szamanom, ani tym new-agowym typom, którzy za swymi szamanami podążają jak podążaliby za wschodnimi guru w latach siedemdziesiątych.

Zeljko jest Chorwatem, co nieco żartując nazywam lepszym Słowianinem, co znaczy, jak nasz brat ale taki bardziej zrelaksowany i wymasowany słońcem. W wielu wypadkach byłby to boleśnie nieprawdziwy stereotyp, ale tutaj akurat poznałem kolesia bardzo wprawnego w sztuce relaksu.

Pomimo tego, że w Chorwacji ma swój biznes, większą część roku spędza w Peru. Przyjechał tu po raz pierwszy już znając dobrze ayahuaskę, ale chciał zobaczyć jak sie to robi “u źródła”. Potem, po jakimś czasie, znalazł ziemię w Tamshiyacu, całkiem spory kawał ziemi, z gajami pomarańczowymi, ogrodami, własną rzeczką i kilkunastoma drewnianymi chatami w różnych rozmiarach, a wszystko to za bardzo przystępną cenę. Dla tych, którzy cenią sobie spokój i naturę, to może być coś w rodzaju raju.

 

 

 

 

 

 

The best part is, unlike so many estates bought by gringos, it hasn’t been converted in fancy lodge serving plant medicines for 200 USD a day.  The host is hospitable. He says the place is for friends – and we only knew each other for half an hour when I was invited – and he says all reasonable people who want to do something – like permaculture for example – are invited to come and stay.

 

 

Najlepsze jednak jest to, że w przeciwieństwie do wielu posiadłości nabytych przez gringo, ta nie została przeznaczona na luksusowy ośrodek serwujący roślinne specyfiki za 200 USD na dzień.  Gospodarz jest gościnny. Mówi, że ta ziemia jest dla przyjaciół – a znaliśmy się zaledwie pół godziny kiedy zostałem zaproszony – i mówi, że wszyscy rozsądni ludzie, którzy chcą działać – na przykład zająć się permakulturą – są mile widziani.

 

 

 

 

 

 

But my focus was on ayahuasca. So I it was very interesting to see Zeljko produce from his “cellar” a selection of  bottles of various origin and maturation, not unlike a connoisseur wine stock.  And despite my initial apprehension we did drink it as a wine, an afternoon glass for a quality time. It was liberating experience in a way.

 

 

Ale ja byłem zainteresowany ayahuaską. Z zaciekawieniem więc patrzałem jak Zeljko wyciąga ze swej “piwniczki” selekcję butelek różnego pochodzenia i wieku, całkiem jak zapas konesera win. Pomimo mojego chwilowego wahania konsumowaliśmy ten napój jak wino, popołudniowa szklaneczka dla uczczenia chwili i zmiany jej jakości. Było to w jakimś sensie wyzwalające doświadczenie.

 

 

 

 

 

There was no shaman. No icaros, no serious night vibe, no rattles, no altars. There were three people enjoying the beauty of life, thinking, meditating, talking to each other, smoking mapachos. I was exploring infinite possibilities of the smallest shamanic tool I know, humble jew’s harp. At one point the song I started in bed it made me get up, walk outside and up the large hill, all without stopping the intoxicating trance. When I have passed the fruit groves and stood on the top I knew why I was led here. There was the sky in front, sky above the Amazon river and jungle, the biggest sky I have ever seen outside of the desert, but so much more dramatic because of the sunset lit clouds and the rain here and there on the horizon. The sound I brought was for the sky.

 

When I came down it was getting dark. I let the insects of the twilight do their music guidance now.

 

 

Nie było szamana. Nie było icaros, nabożnej nocnej tajemnicy, grzechotek, ołtarza. Były trzy osoby cieszące się pięknem życia, myślące, medytujące, rozmawiające ze sobą, palące tytoniowe skręty. Eksplorowałem niekończące się możliwości najmniejszego szamańskiego narzędzia jakie znam, skromnej drumli. W pewnej chwili melodia na niej grana w łóżku zmusiła mnie do wstania, wyjścia na zewnątrz, podejścia pod strome wzgórze, wszystko bez przerywania tego upajającego transu. Kiedy minąłem owocowy gaj i stanąłem na szczycie wiedziałem co mnie tu sprowadziło. Naprzeciwko rozpościerało się niebo, niebo nad parującą dżunglą i nad Amazonką, największe niebo jakie kiedykolwiek widziałem poza pustynią, ale o wiele dramatyczniejsze z powodu oświetlonych pomarańczem zachodu chmur i smug deszczu tu i tam. Dźwięk jaki ze sobą przyniosłem był dla nieba.

 

Kiedy wróciłem na dół, robiło się już ciemno. Pozwoliłem insektom przejąć muzyczne prowadzenie.

 

 

 

 

This is when my host began preparing pasta, it was as obvious and natural for him as if we were on snorkeling trip somewhere off Croatian coast and after a day’s activities it was another life’s pleasure – food.

I have read and heard so much of the dietas, about the dangers of yellow cheese, I met so many people for whom ayahuasca is a sacrament in this heavy, Catholic way – on your knees. So when sometimes that seriousness is broken, especially by someone who nearly became priest in his youth, and it is broken with such Meditarenneas life loving charming style , I want to go along.

That night we enjoyed a large, heavy plate of spaghetti, a large mapacho afterwards, and around two hours later, another glass of ayahuasca to carry us into night journey, without any bumps nor purges. No troubles, amigo.

Another thing I experienced with Zeljko was my first kambo. Again, there was no playing Indians here, no “ceremony”. There was just fire, burning stick, the frog’s venom applied to wounds.

 

 

Zmrok już zapadł, kiedy mój gospodarz zaczął przygotowywać makaron. Było to tak oczywiste i naturalne dla niego, jak byśmy byli na nurkowaniu gdzieś u wybrzeży Chorwacji i po całodziennej zabawie czekał na nas kolejny ze smaków życia – jedzenie.

Czytałem i słyszałem wiele o ayahuaskowych dietach, o niebezpieczeństwach żółtego sera, spotkałem tyle osób dla których ayahuaska jest sakramentem w ten ciężki, katolicki sposób – na kolanach. Więc kiedy zdarza się czasem, że ta powaga jest przełamana, zwłaszcza przez kogoś, kto o mały włos nie został sam księdzem w młodości, i jest złamana w tym czarującym, afirmującym życie śródziemnomorskim stylu, chcę do tego dołączyć.

Tej nocy delektowaliśmy się dużym, pełnym warzyw i oliwy talerzem spaghetti, grubym mapacho na deser, a jakieś dwie godzin później kolejną szklaneczką ayahuaski niosącej nas w nocne podróże, bez żadnych wybojów, żadnego rzygania. Nie ma problema, przyjacielu.

Inną rzeczą jaką spróbowałem z Zeljko było me pierwsze kambo. Ponownie, żadnej zabawy w Indian, żadnej “ceremonii”. Tylko ogień, żarzący się patyczek, żabia trucizna wtarta w rany.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Next day, at dawn, we went to Iquitos and I was regretting leaving so soon every step of the long walk to the Tamshiyacu port. I will, given a chance, come back.

 

 

Nastepnego dnia o świcie wyruszyliśmy do Iquitos i żałowałem wyjeżdżania tak wcześnie przy każdym kroku długiego marszu do przystani w Tamshiyacu. Jeżeli będzie okazja, wracam.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

It is a bit ironic, that in the Gobi desert, where estimated six billion tons of coal are hidden and about to be exploited by multinational mining companies, a place exists which is called by enthusiastic tour operators World Energy Center and it is located on the grounds of Khamriin Khiid, which means Monastery of the Nose. Some believe the door to Shambala is located here. It is full of places frequented by pilgrims performing superstitious tasks such as banging bells, pouring milk over giant stone tits and many others supposed to bring success, children, money and whatever Far East considers as happiness. There is also a place with red rocks which magically energize you as well as your electronic gadgets.

The monastery was established by Buddhist monk in the beginning of 19th century, and at a time it hosted more than 80 temples and 500 monks, until communists kicked everyone in. The monks are back now but they can be rather found in comfy modern buildings than caves where old ascetic generations used to meditate.

 

 

Jest to nieco ironiczne, że właśnie na pustyni Gobi, gdzie złoża węgla eksploatowane właśnie przez międzynarodowe korporacje ocenia się na sześć miliardów ton, jest też miejsce nazywane przez entuzjastycznych organizatorów wycieczek Światowym Centrum Energii, i znajduje się na terenie Khamriin Khiid, czyli Klasztoru Nosa. Niektórzy wierzą też, że to tu znajdą bramę do mitycznej Shambali. Teren jest pełen świętych miejsc odwiedzanych przez pielgrzymów podążających za rozmaitymi przesądami, walących w dzwony, wylewających kartony mleka na wielkie białe kamienne cycki, i wiele innych rytualnych gestów mających sprowadzić sukces, dzieci, kasę czy co tam jeszcze Daleki Wschód uważa za szczęście. Jest też teren pokryty czerwonym żwirem, kamieniami które w magiczny sposób energetyzują gości jak również ich komórki czy inne elektroniczne gadżety.

Klasztor został założony przez buddyjskiego mnicha na początku XIX wieku i w swoim czasie mieścił ponad 80 świątyń i 500 mnichów, zanim komuniści wszystkich nie wykopali. Mnisi są już z powrotem, ale można ich znaleźć raczej w wygodnych nowoczesnych budynkach niż w jaskiniach gdzie dawne ascetyczne pokolenia zwykły medytować.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Despite ugly Chinese flavoured concrete modernity and under a thin layer of Buddhist decoration, as it is usually the case, lies however a true power spot and a shamanic tradition dating way back before prayer wheels and cash collecting boxes.

 

 

Pomimo przyprawionej chińskim gustem betonowej nowoczesności i pod cienką warstwą buddyjskich dekoracji, jak to zwykle bywa, znajdujemy się jednak w prawdziwym miejscu mocy i szamańskich praktyk sięgających korzeniami dużo przed młynki modlitwne i skrzynki do zbierania datków.

 

 

 

 

 

 

That is why we decided to come here, me and a fate given bunch of people I met in Mongolia, and to experiment with our consciousness in picturesque setting in the true center of nowhere. The tool of choice was desert loving cacti that shamanic tradition from opposite site of the world calls Saint Peter. It turned out to be equally at home in this desert, and in our minds as well as scorched and thirsty bodies.

 

 

Dlatego też zdecydowaliśmy się tu przyjechać, ja i podarowana przez los grupka ludzi jakich spotkałem w Mongolii, i zaeksperymentowaliśmy z naszą świadomością w malowniczej lokalizacji w prawdziwym środku niczego. Narzędziem tym razem wybranym był miłujący pustynie kaktus którego szamańska tradycja z przeciwległej strony świata nazywa Świętym Piotrem. Okazał się na Gobi być tak samo w domu jak gdzieś na suchościach Peru czy Chile, i tak samo też w naszych umysłach jak i spalonych, spragnionych ciałach.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

To reach the place we took a night train from Ulaan Bator, arriving at dawn in a typical communist town one can find anywhere starting from Poland until Vladivostok. It is called Sainshand, pronounced something like “sunshine”, and that is one thing you can find here for sure.

 

 

Aby dotrzeć tutaj zarezerwowaliśmy nocny pociąg z Ułan Bator, który dotarł o świcie do typowego komunistycznego miasta jakie znaleźć można na wielkiej przestrzeni między Białymstokiem a Władywostokiem. Nazywa się Sainshand, co wymawia się mniej więcej jak “sunshine”, i słońca akurat tu nie brakuje.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

We did not waste time. It is best to take San Pedro early, on empty stomach, because the effects last very long and it is good to reach the high plateau before night, while the sun still guides you and embraces with its rays. I knew the young people with me had little patience, and if we waited, they would have eaten or drunk water, and that doesn’t help in holding the stuff in long enough. Vomiting is sometimes inevitable but better not too soon. So the food was placed on the altar for later, and that was basically all the ritual we did, proceeding with the hard process of swallowing spoonfuls of bitter medicine in the privacy of our ger.

 

 

Nie traciliśmy czasu. San Pedro najlepiej jest przyjąć wcześnie, na pusty żołądek, ponieważ jego działanie trwa bardzo długo, i dobrze jest dotrzeć na szczytową fazę przed nocą, kiedy jeszcze słońce prowadzi i obejmuje swymi promieniami. Wiedziałem, że młodzi ludzie towarzyszący mi mają mało cierpliwości, i że jeśli będziemy zwlekać, zaczną jeść lub pić wodę, a to nie pomaga w utrzymaniu zielonej brei w środku dostatecznie długo. Wymioty są czasem nieuniknione, ale lepiej nie za szybko. Jedzenie zostało zatem pięknie rozmieszczone na ołtarzu, i był to w zasadzie cały rytuał na jaki się zdobyliśmy, przechodząc od razu do ciężkiego procesu przełykania łyżki za łyżką gorzkiego lekarstwa, ukryci w naszej jurcie.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

We spent some time laying sick inside, and then decided, let’s take a walk to the monastery, it is only 10 minutes away from the camp, come on. We came back after nightfall, after many minutes, adventures, grains of sand and insights. The paths and shelters of Buddhist calm were perfect place for mescaline solitude, meditation of muscles and weary brain, contemplation of sun burning our skin and the meaning of water in its absence, as usual, basic things, bring attention down to the simple beauty of existence.

 

 

Spędziliśmy troche czasu leżąc zmożeni kaktusowym ciężarem w jurcie, a potem padł pomysł, chodźmy na spacer do klasztoru, to tylko 10 minut od obozu. Wróciliśmy po zmroku, po wielu, wielu minutach, przygodach, ziarnach piasku i refleksjach. Ścieżki i schronienia buddyjskiego spokoju były doskonałym plenerem do meskalinowego odosobnienia, medytacji mięśni i zmęczonego mózgu, kontemplacji słońca palącego skórę i znaczenia wody w momencie jej braku, jak zwykle, banalne, podstawowe rzeczy, sprowadzanie uwagi do prostego piękna egzystencji.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

As often with this plant, the feeling was of gratefulness despite scarcity and limitations. I was happy that because of our limited budget we had no car like most of the modern pilgrims visiting now this place, quickly driving from one spot to another, performing their duties and rituals and speeding off towards success and prosperity. We could honour the earth with our steps, talk to the rocks and listen to the bell long enough.

 

 

Jak to często bywa w wypadku tej rośliny, dominujące uczucie tego dnia to wdzięczność pomimo braku i ograniczeń. Byłem szczęśliwy że z powodu naszego ograniczonego budżetu nie mieliśmy auta jak większość współczesnych pielgrzymów przyjeżdżających tu z miejsca na miejsce, odbębniających swe rytualne gesty i pędzących dalej, z powrotem, do sukcesu i zamożności. Mogliśmy oddać ziemi szacunek każdym krokiem, pogadać ze skałami i dostatecznie długo posłuchać dzwonu.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Shamanic roots were visible everywhere, perhaps nowhere more clear than in one of the caves where monks of the past used to meditate. It was called Womb of the Earth, and squeezing through it symbolizes rebirth, ideal that unites many spiritual traditions of today and before, dream of returning to the darkness of beginning and starting again. A dream within our reach, as the plants teach.

 

 

Szamańskie korzenie były wszędzie widoczne, być może najwyraźniej w jednej z jaskiń w których w przeszłości medytowali pustelnicy. Nazywa się ją Macicą Ziemi i przeciskanie przez nią symbolizuje odrodzenie, ideał, który łączy wiele duchowych tradycji, marzenie o powrocie do ciemności początku i rozpoczęcia od nowa. Marzenie w naszym zasięgu, jak uczą pewne roślinki.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

We went out for a short walk in the morning, in t-shirts and so now when evening approaches, the cold of the Gobi in September will be hard to bear. We must head back and part with the immense beauty of the landscape in high phase of medicine effect. But out there, a cosy shelter of nomadic home awaits, hot tea, and when we get dressed for the night, the starry space above us.

 

 

Rano wyszliśmy w t-shirtach na krótki spacer więc teraz, kiedy zbliża się wieczór, zimno wrześniowej Gobi będzie ciężkie do zniesienia. Musimy wracać i pożegnać się z majestatycznym pięknem krajobrazu w samym środku najwyższej fazy działania lekarstwa. Ale tam w obozie czeka na nas przytulne schronienie, gorąca i mokra herbata, a kiedy przebierzemy się w ciepłe rzeczy, także kino pustynnych gwiazd nad nami.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

[ Gobi, Mongolia 2014 ]

 

 

 

 

 

Shamanism : techniques of navigating multiple worlds and carrying gifts and lessons between them. Big thanks to all fellow passengers on the journey.

 

 

Szamanizm : techniki nawigowania między wieloma światami i przynoszenia z nich lekcji i darów. Wielkie podziękowania dla współpasażerów w tej podróży.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

[ Mongolia & Romania 2014 ]

 

 

 

 

 

I don’t need that much a scientific analysis of how ayahuasca works, endless debates, proofs, when I have a man way above 80 years of age, and instead of passing his time in front of TV or on his porch, he is as active and full of energy as Don Agustin. There are many more such old men and women involved with medicinal plants and their bodies and minds are best testimony to the power of plants.

 

 

Nie jest mi tak bardzo potrzebna już naukowa analiza tego, jak działa ayahuaska, niekończące się debaty, dowody, kiedy mam starca grubo po 80tce, który zamiast gnić na ganku wiejskiego domu czy przed telewizorem, tryska energią i życiem tak jak Don Agustin. Wielu takich starszych panów i pań spotkałem, zajmujących się i regularnie konsumujących medyczne dary dżungli, i zarówno ich ciała jak i umysły są najlepszym świadectwem potęgi roślin.

 

 

 

 

 

 

 

Niestety dupa ze mnie a nie reporter i kiedy teraz, parę miesięcy po fakcie spoglądam w swoje notatki ze spotkania z Don Agustinem jestem zmuszony przyznać, że ich w zasadzie nie ma. Poza namiarami i cenami nie spisałem w zasadzie nic, więc teraz skazany na pamięć, sztukowaną ogólnikami i zrzynką ze strony jaką mojemu gospodarzowi i jego partnerce sklecili ich niemieccy fani i kontrahenci. Don Agustin pracuje bowiem z grupami, zwykle grupami z Niemiec, dokąd wcześniej jeździł zanim gebelsy w mundurach nie przechwyciły mu ayahuaski. W związku z tym jego ceny są raczej wygórowane – dzień pobytu w jednym z jego ośrodków ( albo sfotografowanym tu domu położonym na brzegu Amazonki, albo posiadłości w głębi lądu, niedaleko Tamshiyacu, godzinę drogi od Iquitos ) kosztuje 120 dolarów od osoby, zaś 100 dolarów pod opieką jego partnerki, Marleny Soto Ramirez.

 

 

Unfortunately I am just stoner vagabond not a proper journalist, so now, a few months after, when I look for my notes from meeting with Don Agustin, I realize they hardly exist. Apart from contact details and prices I did not write down much, so now I am forced to rely on my memory, supported by some stuff I will be able to nick off the site German ( yeah, thank God for Germans ) fans of my host designed. Don Agustin works a lot with the Germans, usually German groups visiting him, before he used to travel there himself, before the uniformed blokes with no sense of humor arrested his ayahuasca. Therefore his prices are rather steep – one day at one of his centres ( either the house presented here, standing on the bank of Amazon river, or the estate inland, near Tamshiyacu, an hour away from Iquitos ) costs 120 USD per person, and when his partner Marlene Soto Raimirez is the main shaman – 100 USD.

 

 

 

 

 

 

Odwiedziny są możliwe tylko jeżeli są wolne miejsca. Najlepiej skontaktować się bezpośrednio i zapytać, przedstawiając swoją motywację, można także ponegocjować ceny w wypadku dłuższego pobytu. Don Agustin ma dobrą reputację w regionie, także jeśli chodzi o leczenie trudnych przypadków, chociaż sam przyznaje, nie należy liczyć na cuda w jednej sesji, ale dobrze poświęcić jest więcej czasu. Poza ayahuaską para oferuje długotrwałe kuracje wieloma rodzajami wywarów, ziół, kąpieli, szczegóły można znaleźć na niżej zalinkowanej stronie ( po niemiecku )

 

 

Visit is only possible when there are free spots, and not too big crowd already. The best thing to do is write and ask, presenting your reasons, perhaps also negotiating prices in case of longer stay. Don Agustin has a good reputation in the region, also about treating difficult cases, however, as he admits, one should not count for miracles in one session, rather prepare oneself for more time and work. Besides serving ayahuasca, the couple offers long term treatments with various medicinal herbs and brews, baths etc, details can be found on the page linked below ( in German )

 

 

 

 

 

 

Być może nie jest to przypadek że nic nie zanotowałem, najwyraźniej nie poruszyło mną nic aż tak bardzo. Było miło, bardzo poprawnie, były wizje, były bardzo ciekawe icaros, nie mam nic do zarzucenia. Być może jedynie początek sesji był uciążliwy ze względu na nadmiar legnących się tu nad brzegiem rzeki komarów i z tego powodu techniczna porada jest taka by nalegać na późniejszy start, gdzieś około 20:00, kiedy te cholerstwa już się uspokoją. Mowa tutaj o domu na brzegu Amazonki, ośrodek położony w głębi dżungli tego problemu nie ma. Jak twierdzi don Agustin, w wypadku dłuższych, na przykład dwutygodniowych turnusów, goście spędzają część czasu po jednej, część po drugiej stronie rzeki. Czasem ceremonie odbywają się też na należącym do niego katamaranie, zacumowanym na środku nurtu, z dala od brzegów a zatem i wszelkich insektów. W dzień goście, zwłaszcza panie, mają nieraz okazje pływać w Amazonce razem z licznie podpływającymi do katamarana przyjaznymi różowymi delfinami. Piszę panie, bo jest ponoć dziwne erotyczne napięcie między nimi a samcami delfinów.

W tym wypadku piliśmy w bardzo małym gronie, sąsiedzi jacy mieli wpaść ostatecznie nie dopłynęli, więc koło 19:00 ruszyliśmy z akcją, ja, don Agustin, Marlene no i wnuczek don Agustina.

 

 

Perhaps this is no surprise that I wrote down so little, apparently nothing moved me strong enough. The session was nice, very correct, there were visions, good music, very interesting icaros, I have nothing to complain about. Only the beginning of the night was hard due to multitude of mosquitoes breeding in nearby riverside swamp, so because of this a technical advice – do insist on starting later, around 8 PM, when the bastards are gone to sleep.  I am speaking here only about the house on the bank of Amazon, the estate inland has no such problem. As Don Agustin claims, in case of longer stays, for example two weeks long, his guests stay half of the time on one bank of the river, second half on another. Sometimes night ceremonies are also held on his catamaran, anchored in the middle of Amazon, far away from the shores and so from all the creepy-crawly stuff. In the day guests, especially ladies, have a chance to swim there with friendly pink dolphins, which love to visit humans. I am writing “ladies”, because there is often a strange erotic tension between them and male dolphins.

That particular night we drank in very small company. Neighbours announced before finally had not arrived so around 7 PM we set off into the unconscious, me, Don Agustin, Marlene and the shaman’s grandson.

 

 

 

 

 

 

Ceremonia była fajna ze względu na stronę muzyczną, duży, naprawdę zróżnicowany repertuar icaros jakie w trakcie długich lat swej kariery zgromadził don Agustin ( będący między innymi nauczycielem przedstawianego tu wcześniej Rona Wheelocka ), jak i tych inicjowanych przez Marlene, dużo improwizacji, ciekawych i rzadko w rejonie spotykanych technik czy instrumentów, takich jak poniższy łuk paszczowy.  Lekka, windująca do góry medycyna, zero wybojów i mroku, tak być może najlepiej opisać mogę tą noc, niekoniecznie zmieniające życie doświadczenie, ale na pewno terapeutyczna i przyjemna sesja.

 

 

The ceremony was cool because of music, very diverse repertoire of icaros, gathered over the long years of Don Agustin’s career ( among other experiences, he used to be a teacher of featured here previously gringo ayahuasquero Ron Wheelock ), as well as the songs initiated by Marlene, a lot of improvisations, interesting and rare in the region techniques and instruments such as photographed below mouthbow. Light, heaven bound medicine, zero troubles and dark stuff, perhaps that is how I can best describe that night. Not necessarily life changing experience, but for sure decent therapeutic and pleasant session.

 

 

 

 

 

 

Don Agustin and Marlene live in Tamshiyacu. There are two slow boats a day from Belen port, costing a few soles and many speedboats at 20 soles per person, leaving from Iquitos on the Amazon river, so Tamshiyacu is pretty accessible, and at the same much quieter area than the capital of Loreto. Because of his schedule it is best to ask in advance and hope for free spot. The ways to contact are either through German intermediary who runs this page : http://charapamama.jimdo.com/ , or directly : Marlene : marlenesotor@hotmail.com, phone (065) 264173, FB : https://www.facebook.com/marlene.sotoramirez.7 , Agustin : teterivas@gmail.com , agusrivas.vargas@gmail.com

 

 

Don Agustin i jego partnerka żyją w Tamshiyacu. Można tam dotrzeć albo za pare soli na jednej z dwóch wolnych łodzi wyruszających codziennie z portu w Belen, albo za 20 soli na licznych, aż do popołudnia motorówkach z Iquitos, pędzących Amazonką, więc jest to rejon zarazem dość łatwo dostępny, ale i dużo spokojniejszy niż stolica regionu Loreto. Ponieważ Don Agustin jest dość zajęty, najlepiej rezerwować z wyprzedzeniem. Można się kontaktować albo z niemieckim pośrednikiem, prowadzącym stronę http://charapamama.jimdo.com/ albo bezpośrednio z Marlene : marlenesotor@hotmail.com, tel (065) 264173, FB : https://www.facebook.com/marlene.sotoramirez.7  lub Agustinem : teterivas@gmail.com , agusrivas.vargas@gmail.com

 

 

 

 

 

 

I would recommend experience with Don Agustin and his partner to older, wealthier people, preferring calm, comfort and predictability over strong experience and adventure. Marlene also specializes in female issues and works a lot with women groups. You may like this healing centre on the river, I move onwards however, right after coffee, to the other bank for some experiments.

 

 

Poleciłbym doświadczenie w tym miejscu starszym, zamożniejszym osobom, które preferują spokój, komfort i przewidywalność od mocnych wrażeń i przygód. Marlene specjalizuje się w kobiecych problemach i dużo z kobiecymi grupami pracuje. Może wam się spodobać w tym rustykalnym kurorcie nad rzeką, ja jednak, tuż po kawie ruszam stąd na drugą stronę, na ciekawe eksperymenty.

 

 

 

 

 

Proudly powered by WordPress. Theme developed with WordPress Theme Generator.
Copyright © światosław / tales from the world. All rights reserved.