światosław / tales from the world

Posts tagged:

ayahuasca

que fuerte veneno

November 19th, 2013

“Que fuerte veneno” , po raz kolejny rzecze 9 letni Gabriel, syn szamana, jakies dwie noce temu, po tym jak wizje tygrysow i zab odpalily sie mu po cwiartce szklanicy z Yage ktora dopiero co oproznil… “…mocna trucizna”, powtarza i smieje sie glosno.

 

 

“Que fuerte veneno” , says once more 9 years old Gabriel, one of the sons of curandero, about two nights ago, after visions of cats and frogs explode in him, thanks to the quarter of a glass of ayahuasca he has just emptied…”strong poison” he repeats and laughs loud from his hammock.

This Sunday, inshallah, I am going back into Ayahuasca shamanism. See you in February  ///  W najbliższą niedzielę, inshallah, z powrotem w świat ayahuaskowego szamanizmu. Do zobaczenia w lutym.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Very interesting times are coming for connoisseurs of entheogens. Certain things that would be unimaginable only few years ago are now taken for granted, and changes are speeding up. Documentaries about psychoactive plants are sprouting like mushrooms after the rain, just type “ayahuasca” on Youtube or Vimeo. There are scientific conferences being organized on issues not long ago being of interest only to drum banging potheads, and now seriously discussed by best minds of the Western world. There are rumors about clinics with 800 beds in the jungles of Iquitos region, where super rich Americans and Europeans, guarded by marines, are treated for diseases their own medical system calls incurable, in a process their legal systems call a crime.  Not only dirty hippies but also conservative middle class patients come humble to submit themselves to “mambo-jambo” of village shamans and leave HIV, cancers, depression, heroin addiction behind. Ayahuasca based churches are getting license to operate even in most uptight societies such as USA, same with peyote using Native American Church. And ordinary folks sometimes gather enough courage to peek into that world on holidays, this special moment when our culture permits for naughty stuff.

It is opportunity for people operating on the border, like me, or Scott Lite, young self-taught American ethnobotanist working in Cuzco, to guide them to the other side. Scott ( https://www.facebook.com/scott.lite ) organizes workshops on ethnobotany of Peru in cooperation with Cuzco branch of South American Explorers Club and they include tours of city markets, where you can actually buy everything from herbal cures, incense, shamanic accessories, to powerful plants such as San Pedro, ayahuasca, yopo and more. It precious sight, to see middle class family being told about things they would normally close their ears to, but here they accept it, as being part of accepted tourist activity, and delivered by someone from position of experience.

 

***

 

Bardzo interesujące czasy nadchodzą dla koneserów enteogenów. Niektóre rzeczy niewyobrażalne parę lat temu są teraz przyjmowane jako oczywiste, i zmiany te coraz bardziej przyśpieszają. Filmy dokumentalne o psychoaktywnych roślinach wyrastają jak grzyby po deszczu, wystarczy wpisać “ayahuasca” na YouTube czy Vimeo. Naukowe konferencje w prestiżowych instytucjach organizuje się o tematach jakie niedawno podniecały wyobraźnie walących w bębenek obdartusów a teraz są na poważnie dyskutowane przez najlepsze umysły zachodniego świata.  W Peru krążą plotki o klinikach na kilkaset łóżek w dżungli gdzieś koło Iquitos, strzeżonych przez marines, gdzie superbogaci Amerykanie i Europejczycy są leczeni z chorób jakie ich medycyna nazywa nieuleczalnymi, w procesie składającym się, według ich własnych systemów prawnych, z aktów przestępczych. Nie tylko brudni hipisi, ale i konserwatywna klasa średnia czy “wyższa” wysyła swych pacjentów aby pokornie poddawali się szamańskim hokus-pokus i pozostawili za sobą raki, HIV, depresje czy uzależnienia od heroiny. Oparte na używaniu ayahuaski kościoły zdobywają właśnie licencje na działanie nawet w najbardziej spiętych społeczeństwach takich jak USA, podobnie na przykład Kościół Rdzennych Amerykanów, dla których sakramentem jest peyotl. A zwykli ludzie czasem zbierają w sobie dostatecznie odwagi aby zajrzeć do tego świata na wakacjach, w tym szczególnym momencie kiedy nasza kultura pozwala na trochę niegrzecznego wychylania się za burtę.

To okazja dla ludzi działających na pograniczu, takich jak ja czy też Scott Lite, młody samouk etnobotanik z USA, pracujący w Cuzco, aby wprowadzić te jednostki na drugą stronę. Scott ( https://www.facebook.com/scott.lite ) organizuje warsztaty etnobotaniczne we współpracy z klubem South American Explorers w Cuzco, i ich częścią jest zwiedzanie miejskich targów na których można kupić wszystko od ziołowych mieszanek leczniczych, kadzideł, szamańskich akcesoriów aż po potężne rośliny takie jak kaktus San Pedro, ekstrakty meskaliny, ayahuasca, zawierające DMT yopo i wiele innych. To bezcenny widok, rodzinka z klasy średniej na wakacjach wysłuchuje spokojnie wykładu o rzeczach na które normalnie zakrywa dzieciom uszy i których nie znajdzie w telewizorku w Teksasie, ale tu bez szemrania akceptują je jako część turystycznego pakietu, dostarczane im przez kogoś kto mówi z pozycji poważnej wiedzy i własnego doświadczenia.

 

 

 

 

 

 

 

I spend the afternoon with them and then go deeper into the markets, into shamanic supplies section. I haven’t yet dissolved my rationalist structure enough to start believing in power of plastic dogs offerings, but some coca leaves for mountain pilgrimage will be useful.

 

***

 

Popołudnie spędzam z wycieczką a potem zagłebiam się dalej w szamańskie sekcje targowiska. Nie rozpuściłem na razie swej racjonalnej konstrukcji na tyle aby zacząć wierzyć w moc ofiar z plastikowych piesków, ale zapas liści koki przyda się na wysokogórskiej pielgrzymce.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

ayahuasceros : ines & laura

June 24th, 2013

 

 

 

Strange is the path of magic plants, or we make it strange when we enter with our intentions. Our initial plan during this trip to Peru was to start with a ceremony in Rainbow community near Iquitos ( http://amazonarcoiris.blogspot.com/ ) , where dona Ines, reputable Shibipo shaman was working with post-hippies, new age travelers and other misfits. In the last moment before booking a flight from Lima I refreshed my Facebook and saw info about Inca festival in high mountains near Cuzco, it sounded very interesting, so I changed the plan and the images from that even soon will be posted here. But now, in the last days of my second visit to Pucallpa, and nearly in the end of the whole trip I got second chance to try my luck with dona Ines, who happened to come back home. So I met her and her daughter Laura, and arranged for a session.

 

***

 

Dziwna jest ta ścieżka magicznych roślin, albo też my czynimy ją taką, wkraczając nań ze swoimi pokrętnymi intencjami. Mój wstępny plan na tą podróż do Peru rozpoczynał ją od ceremonii w komunie Rainbow w pobliżu Iquitos, gdzie dona Ines, szanowana szamanka z plemienia Shipibo pracuje z post-hipisami, niuejdżowymi włóczęgami i innym miłym dziwactwem. W ostatniej chwili przed rezerwacją lotu z Limy odświeżyłem swojego Facebooka i zobaczyłem na nim informację o inkaskim festiwalu w górach w rejonie Cuzco, i brzmiało to na tyle interesująco, że zmieniłem plan i obrazki z tego wydarzenia wkrótce trafią tu na bloga. Teraz jednak, w ostatnich dniach mej drugiej wizyty w Pucallpie, i prawie pod koniec całej wyprawy, dostałem drugą szansę spróbować szczęścia z doną Ines, która akurat wróciła do domu z fuchy w Iquitos. Spotkałem się z nią i jej córką Laurą, i umówiliśmy się na sesję.

 

 

 

 

 

 

But then I realized I might not be able to make it for my flight in Lima if I spend last night tripping with these ladies, so I asked if we can do it one day earlier. Dona Ines said she was busy with someone already, but finally agreed for me to come too.  As it was in case before with Alejandrina, it took some time to locate where the curanderas live. After a short chat about their activities and plans I had details needed for purposes of this guide and we could proceed to the place of my last night encounter with abuela ayahuasca.  It was a home of slightly surprised American, who turned out to be hospitable and friendly, and soon enough, probably in the best conditions so far, amidst expensive indigenous arts and craft, on a comfortable mattress, I was waiting for Ines to do her chanting and serve the brew.

 

***

 

Niedługo potem uświadomiłem sobie, że mogę nie zdążyć do Limy na mój lot powrotny do Europy jeżeli spędzę ostatnią noc na gwiezdnych podróżach z tymi paniami, więc zapytałem czy możemy przesunąć to na dzień wcześniej. Dona Ines odparła, że jest już zajęta z kimś innym, ale ostatecznie zgodziła się abym do nich dołączył. Tak jak wcześniej w przypadku Alejandriny, odnalezienie miejsca gdzie szamanki mieszkają zajeło sporo czasu. Po krótkiej pogawędce na temat ich działalności i planów miałem już szczegóły potrzebne do niniejszego przewodnika i mogliśmy udać się do lokalizacji mego ostatniego spotkania z babcią ayahuaską. Był to nieźle urządzony domek pewnego lekko zdziwionego Amerykanina, który okazał się miły i gościnny, i niewiele minęło czasu gdy leżałem już na wygodnym materacu, otoczony drogim rzemiosłem i sztuką Shipibo, czekając aż Ines skończy mruczeć swe zaklęcia i zaserwuje nam wywar.

 

 

 

 

First cup, nothing. Second cup, half an hour later, very little effect, I think also falling in the category of nothing. What is going on ? The brew seems to be all right, black and thick, similar to the one I was served in Alejandrina’s hut… I had decent portion…Thoughts come  running through my head and although I would like to see them as messages from the plant, they are rather result of my own feeling of guilt. I am wasting my money, my time, I want too much, too often, I got The Message already, I should work with it, instead of trying to have it repeated in another screening at psychedelic cinema.

I am thinking and thinking, something I should not be doing, but the frustration arrives again. I drink third time, awful taste, I almost puke and know that I can’t take any more. Some effect finally comes, but fuzzy, unclear, it makes no sense. When Ines starts to chant, I enjoy it, I like moments, but still feel it is not enough. Then, at some point when she comes nearer, I ask her what can be the reason, and she talks about envidia, envy.  Although hard to understand,  clearly influenced by the brew she drank, I can make out some sense , and she seems to be very close to some of the versions of truth I carry within. She suggests it is connected to my work, to the need or greed for more,  greed of the world, of experience, to learn more, to get inside the magic in its various forms, in so many places and cultures…Well, “I can’t get no satisfaction”, but seems like dona Ines deserves respect, I do not know whether she is right about my body being poisoned, as I feel quite good in general, but she might be right with some of her other remarks.. ( or it always works like this with these seers, sometimes hit, sometimes miss, I don’t know, all I know is it is time to take a break from ayahuasca ).

 

***

 

Pierwszy kubek, nic. Drugi kubek, pół godziny później, bardzo słaby efekt, w zasadzie też wpadający do kategorii “nic”. Co się dzieje? Wywar wydaje się być w porządku, czarny i gęsty, podobny dot ego mocnego, który powalił mnie w chatce Alejandriny. Wypiłem przyzwoitą porcję… Myśli przebiegają przez moją głowę i chociaż wolałbym widzieć je jako wiadomości od rośliny, są raczej rezultatem mojego własnego poczucia winy. Tracę swój czas, tracę pieniądze, chcę zbyt wiele, za często, dostałem już Wiadomość i powinienem był pracować z nią zamiast próbować usłyszeć ją ponownie, gapić się w psychodeliczne kino…

Myślę i myślę, coś czego nie powinienem w tym momencie robić, i frustracja nadciąga ponownie. Piję po raz trzeci, okropny smak, najgorszy dotąd, prawie rzygam i wiem, że więcej już nie wmieszczę. Jakieś działanie w końcu nadchodzi, mętne, niejasne, nie wynoszę z tego sensu. Kiedy Ines zaczyna śpiewać, podoba mi się to, podobają mi się chwile, ale ciągle czuję że to nie dosyć. Wówczas, w którymś momencie zbliża się do mnie a ja pytam co może być przyczyną i słyszę o envidia, zazdrości. Chociaż trudno ją zrozumieć, ja i ona również pod wpływem wypitej substancji, jednak wygrzebuję trochę sensu i to co mówi jest ciekawie blisko jednej z wersji prawdy jakie noszę w sobie. Sugeruje, że problem łączy się z moim zajęciem, z potrzebą czy chciwością więcej, chciwością świata, doświadczenia, nauczenia się więcej, wejścia w światy magii w różnych ich odsłonach, w tylu miejscach i kulturach… Cóż, “I can’t get no satisfaction”, ale wydaję się że dona Ines zasługuje na szacunek, nie wiem czy ma rację mówiąc że moje ciało jest zatrutę ( a dokładnie “brudne” , ha, ha ) bo czuję się ogólnie nieźle, ale chyba trafiła z niektórymi innymi spostrzeżeniami. ( a może zawsze to działa tak z tymi jasnowidzami, czasem trafiają, czasem pudłują, no nie wiem, jedno za to wiem, czas na małą przerwę od ayahuaski ).

 

 

Everything ends quite early, perhaps around midnight. Feeling of disappointment disappears during a crazy night ride through the town with the nephew of my curandera, that tattooed youngster is speeding like madman, carrying me in the back of his rickshaw still tripping, through bumpy roads of Yarinacocha, towards dona Ines home. I spit out ancient Polish “kurwa” spells and they protect me so finally we reach, and I get to rest in a strange shack inhabited by a guy that seems to be shaman’s husband. It is filled with weirdness, but, to quote mr. Thompson, ” it never got weird enough for me” ( yet ). So I do not give up, it is only a break, folks.

 

***

 

Wszystko kończy się dość wcześnie, około północy. Uczucie rozczarowania wywiewa mi z głowy szalona nocna jazda przez miasto z siostrzeńcem mojej curandery, ten wytatuowany nastolatek gna jak opętany wioząc mnie swą rykszą ciągle poskładanego od napitku, poprzez wyboiste uliczki Yarinakoczy, w stronę domu pani Ines. Wypluwam starożytne polskie “kurwy” osłonne i najwyraźniej chronią mnie bo wreszcie dojeżdżamy i mogę odpocząć w dziwnej chatce zamieszkałej przez pana, który chyba jest mężem szamanki. Jest wypełniona dziwactwem, ale, aby zacytować niejakiego H. Thompsona, “nigdy nie było dla mnie dość dziwacznie” ( jak dotąd ). Więc nie poddaję się , to tylko przerwa, moi drodzy.

 

 

 

 

Some facts : dona Ines ( 35 years of experience ) and her daughter, dona Laura ( more than 10 years of working as curandera ) can be contacted by mobile phone ( 943826631 ) or by email of Denis Lopez Sanchez, Laura’s brother ( denis4_0@hotmail.com ). They have just formed an organization called Associacion de Agentes Communitarios en Salud Intercultural, to help in interaction with government, and finish building their small centre in Yarinacocha, where they already have small maloca for ceremonies and are constructing more huts for people who want to come to do diets. A single session costs here usual 100 soles per person, shortest 8 or 10 days long diets 1000 soles, and 1 month 2000 soles. You can also ask guys from Arco Iris community near Iquitos  ( http://amazonarcoiris.blogspot.com/ ) when is the next chance to work with dona Ines. Good luck !

 

***

 

Parę faktów : dona Ines ( 35 lat doświadczenia ) i jej córka, dona Laura ( ponad 10 lat pracy jako curandera ) są dostępne pod numerem telefonu : 943826631  albo emailem Denisa Lopez Sanchez, brata Laury : denis4_0@hotmail.com . Właśnie założyli organizację Associacion de Agentes Communitarios en Salud Intercultural, która ma im pomóc w kontaktach z władzami oraz w ukończeniu budowy ich małego ośrodka w Yarinakoczy, gdzie mają już małą malokę do ceremonii i budują więcej chatek dla ludzi którzy chcieliby przyjechać na diety. Pojedyncza sesja z paniami kosztuje zwyczajowe 100 soli od osoby, najkrótsze 8 lub 10 dniowe diety z wybranymi roślinami to 1000 soli a całomiesięczne 2000 soli. Można także pytać ekipę z komuny Arco Iris koło Iquitos ( http://amazonarcoiris.blogspot.com/ ) kiedy będzie następna okazja pracować z panią Ines. Powodzenia !

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

The previous night Alejandrina told me she has got a Shipibo patient she will treat at her place, together with another curandero, Antonio. After a series of ceremonies with gringos, whose main problems , ( as Alejandrina listed herself ) are “rage, fear, confusion” I was curious to see a session with locals, who come to a shaman when they have very concrete, specific disease. In case of this guy, his leg was swollen and he could not walk. It happened, using our logic, for no reason, but for Alejandrina it was clear case of “mal de gente”, a spell cast upon him by someone hostile, either by brujo, a sorcerer, or someone who paid the brujo to do the harm.

It was not easy to find her in Monte Rico, one of new suburbs built in cleared jungle around Yarinacocha. Rickshaw drivers did not know where is that barrio, and people living there did not know where she lives. Pucallpa is a vast landscape of lookalike streets of shacks, houses reminding garages, no street names, no house numbers.  If you want to come, better call for her and she will come to pick you up from some landmark in Yarinacocha.

I finally arrive and meet Antonio. He is 87 years old, yet full of strength, with a voice of 50 years old, as I will find out that night. He claims his health is excellent, thanks to plant extract he drinks daily. This is powerful combination, stamina and wisdom, with his 50 years of experience as ayahuascero, I realize I came across real maestro.

 

***

 

Poprzedniej nocy Alejandrina powiedziała mi, że ma pacjenta z plemienia Shipibo, którym zajmuje się w swoim domu, razem z innym curandero, Antonio. Po serii ceremonii z gringo, których główne problemy ( jak sama Alejandrina sama wyliczyła ) to “wściekłość, strach, zagubienie”, byłem ciekawy jak wygląda terapia tubyców, którzy przychodzą do szamana gdy trafi ich bardzo konretna choroba. W przypadku tego chłopaka była to spuchnieta noga tak, że nie był w stanie normalnie chodzić. Stało się to, używając naszej logiki, kompletnie bez powodu, ale dla Alejandriny był to jasny przypadek “złego od ludzi”, uroku rzuconego na niego, wina albo  jakiegoś brujo, czarownika albo przez kogoś wrogo nastawionego kto brujo opłacił.

Nie jest łatwo znaleźć miejsce gdzie Alejandrina mieszka, w Monte Rico, jednym z przedmieść wybudowanych w oczyszczonej dżungli wokół Yarinacochy. Kierowcy ryksz nie wiedzą gdzie jest ta dzielnica, a jej mieszkańcy gdzie jest domek szamanki. Pucallpa jest wielkim krajobrazem wyglądających niemal identycznie uliczek mieszkalnych altan i pseudogaraży, bez nazw ulic, bez numerów domów. Jeżeli chcecie odwiedzić staruszkę w domu, lepiej zadzwońcie a ona wyjedzie po was rykszą w jakieś bardziej rozpoznawalne miejsce.

W końcu docieram i spotykam Antonio. Jest 87 latkiem pełnym nadal siły, z głosem 50 latka, jak przekonam się tej samej nocy. Twierdzi, że jego zdrowie jest w doskonałym stanie dzięki specjalnej ziołowej mieszance jaką codziennie piją. To mocna kombinacja, dobra kondycja plus wiedza, słysząc o jego 50 latach doświadczenia jako ayahuaskero, wiem, że trafiłem na prawdziwego maestro.

 

 

 

 

I am not real journalist, and I forgot name of their patient, so let me call him Alfredo. He came from a village located two days away on Ucayali river, because someone from his family was related to Alejandrina. Accompanied by his wife and their toddler, they were on a stretcher, and us down on the floor. In the course of that night I learned to appreciate hard ground, little space, crowded in the darkness with people and spirits, my head on old dirty blanket, amidst the poverty and yet feeling much better than on comfy mattresses of touristic malocas. I think I am addicted to a high degree of rawness and authenticity and can not replace that experience with safe substitutes.

 

***

 

Nie jestem prawdziwym dziennikarzem i zapomniałem imię ich pacjenta, pozwólcie, że nazwę go Alfredo. Przyjechał z wioski odległej o dwa dni drogi na rzece Ukajali, ponieważ ktoś z jego rodziny spokrewniony jest z Alejandriną. Towarzyszyła mu żona i ich mały dzieciak, leżeli na leżance a my na dole, na podłodze. W trakcie tej nocy nauczyłem się doceniać się twardą ziemię, mało miejsca, ściśnięty w ciemności na jakiś 10 metrach kwadratowych z ludźmi i duchami, moja głowa na brudnym kocu, w świecie piszczącej biedy, a jednocześnie czując sie o wiele lepiej niż na wygodnych materacach turystycznej maloki. Wydaje mi się, że jestem uzależniony od surowości, od pewnego poziomu autentyczności, i nie  umiem już zastąpić tego doświadczenia bezpiecznymi substytutami.

 

 

 

The child you see, throughout the night of chanting and magic uttered no sound. Perhaps they put a spell on him too, or perhaps it is just too many examples I see in developing countries to keep on taking bullshit from parents of spoilt brats back in Europe who keep on preaching to me “you don’t know what it is like, you have no kids yourself”. I think I know. You keep on reacting to your poor baby whining, you raise a whining king or queen.

The session started as usual, with Alejandrina and Antonio inhaling lots of special healing tobacco with their pipes.  I never liked the taste of that shit sold as tobacco in form of cigarettes by corporations, but real tobacco is a sacred plant, it works and tastes very different. It is essential in shamanic work, it enables the visions to come easier, it purifies and protects. Another item usually present in shaman’s kit here in Peru is floral water, alcohol based Agua Florida.

 

***

 

Dziecko, które widać na powyższym zdjęciu przez całą noc śpiewów, leczenia i magii nie wydało dźwięku. Być może rzucono na nie jakieś zaklęcie, a być może jest to jeden z tak wielu już przykładów jakie spotykam w rozwijających się krajach, że nie mogę dłużej łykać bzdur od rodziców rozbestwionych bachorów w Europie, którzy głoszą mi kazania pod tytułem ” ty nie wiesz jak to jest, nie masz sam dzieci”. Myślę, że wiem. Reagujesz na każde miauczenie swojego dzidziusia ( bo “serce rodzica się kraje” ), to wychowujesz miauczącą księżniczkę czy księcia.

Sesja rozpoczęła się jak zwykle, paleniem fajek nabitych konkretną porcją specjalnego tytoniu. Nigdy nie lubiłem smaku tego gówna, które korporacje wciskają jako tytoń w formie papierosów, ale prawdziwy tytoń to święta roślina, działa i smakuje zupełnie inaczej. Jest niezbędny w pracy szamana, przyśpiesza i ułatwia nadejście wizji, oczyszcza i chroni. Innym elementem szamańskiego wyposażenia tu w Peru jest kwiatowa woda, oparta na alkoholu Agua Florida.

 

 

 

The most important however are icaros. These songs given to shamans first by their teachers, but afterwards received in visions, they are used not only during the night to diagnose a patient or to guide newcomer through the world of ayahuasca but also serve to chant over the drink itself, as well as all kind of other things. Packages containing psychoactive plants are “icaroed” by shamans so they can safely reach destination and avoid custom officers, hunting equipment, whatever. One of icaros sung by Antonio in a weird mixture of Shipibo, Spanish and childlike improvisation was telling “gasolina – medicina” – even petrol can be icaroed to be medicine. The belief in the power of song is high, and it works, as I could find out that night.  The ayahuasca Antonio is here filling with his icaros turned out to be very, very strong. Not only me, but also Alejandrina needed to be rescued and taken out of the deep abyss we plunged into.

 

***

 

Najważniejsze jednak są icaro. Te pieśni jakich szaman najpierw uczy się od swojego mistrza, a potem otrzymuje w wizjach, używane nie tylko w trakcie nocy aby diagnozować pacjenta czy prowadzić nowicjusza przez ayahuaskowy świat, ale także wyśpiewywane nad samym wywarem, jak i wieloma innymi rzeczami. Paczki wysyłane za granicę z psychoaktywnymi substancjami są “ikarowane” przez szamanów aby bezpiecznie dotarły na miejsce ominięte przez celne kontrole, podobnie sprzęt do polowania, cokolwiek. Jedna z icaro śpiewanych przez Antonio w dziwnej mieszance shipibo, hiszpańskiego i dziedzinnej improwizacji mówiła o tym, że “gasolina – medicina” – nawet benzyna może być po ikarowaniu lekarstwem. Wiara w moc pieśni jest bardzo silna, jak mogłem przekonać się tej nocy. Ayahuasca, którą na poniższym zdjęciu Antonio wypełnia swymi icaro okazała się bardzo, bardzo silna. Nie tylko ja. ale nawet Alejandrina musiała być potem ratowana, i wyciągana, za pomocą icaro oczywiście, z głębin w jakie wpadliśmy.

 

 

 

 

I was a bit lost already minutes after receiving the drink. Sitting behind their backs, as they were turned towards the main patient, I started to slip into panic. I managed to control the fear, remembering this is my main, if not only duty on any journey of that kind, to face everything that happens and do not give in to fear. The mind is already well aware it will soon be losing control, the feeling I start to enjoy recently ( but who is that “I”, then? ), so it activates all kinds of possible defense tricks. One of them here is feeling of guilt, “come on, I came here to witness, I don’t want to be a problem to anyone, to interrupt the therapy of that guy, they will have to deal with me, to take me out of trouble”.

Soon I have no power to worry about that and I drift into defenseless state, like a bat with broken navigation system banging my head against the walls of my mind, like a ship with torn sails, cast upon the waves from left to right, and then sinking. But there is a light out there, there is a light in the song somewhere, coming closer and closer, I am aware of that, it is wonderful feeling of being lost  and at the same aware of a guide on stand by, he will come when I need, but better wait first and let me learn my steps. This is wonderful thing about experienced ayahuasceros, they know you should go through your shit yourself, and will not be your nurse, like those parents who know the child needs to learn to deal with something unpleasant, with harder time, and do not react every time it decides to cry. It is that attitude that help you to grow into responsible adult, something that many of us seem to have skipped, coming from a culture with no real initiation systems, culture of broken families and spoilt bastards.

I can not say much about my visions, I do not remember much of the details. It was like a exhausting dream during a serious illness, but at the same time actually enjoyable. I had my satisfaction of coming to the surface, overcoming difficulties. This is when the hard floor felt so good, it tasted of life, of the world. I was refreshed, reborn, I felt cleansed. The joy came and stayed. This is something from ayahuasca world that is probably hardest to explain in society addicted to pleasure and failing to notice clearly enough connection between pleasure and pain, heaven and hell.

If there was something from heaven that night, it were icaros of Alejandrina and Antonio. They are maestros, master couple. They walked with their voices, a stable, swinging walk, base provided by the male, strong and pleasant working man blues of Antonio, and upon this dancing his partner lines, a sweet, high tones of granny’s magic, a good witch with heart of a child, soothing and telling a fairy tale. This was clearly waking me up from darkness, despite my confused head, I could not help but opening my mouth with awe, smiling at the incredible beauty. Then I relaxed and the visions got brighter and I felt better and better and finally I could drift into very pleasant half dreams and niceness of being alive.

 

Before 7 AM we got up, Alejandrina hugged her grandchildren, smoked pipe once again and we went to local shop. There they had a large beer for breakfast. Alfredo said he feels much better, and with still swollen leg went downtown. But it was not his last session.

 

 

***

 

 

Byłem nieco pogubiony już parę minut po otrzymaniu napitku. Siedząc za ich plecami, bo odwróceni byli w stronę głównego pacjenta, zacząłem obsuwać się w panikę. Udało mi się trochę  ją opanować, pamiętając o tym, że to me główne zadanie, obok uważności, podczas każdej podróży tego rodzaju, aby stawiać czoła wszystkiemu co się zdarzy i nie poddawać się strachowi. Umysł już doskonale zdaje sobie sprawę co się za chwilę zdarzy, że będzie tracił kontrolę, uczucie którego jestem ostatnio świadomy i coraz bardziej je lubię ( tylko kim jest ten “ja” który to lubi? ), a zatem umysł ten aktywuje różnego rodzaju sztuczki obronne. Jedną z nich jest poczucie winy : “no kurwa, przyjechałem tu być świadkiem, nie chcę być problemem dla kogokolwiek, przerywać terapię temu kolesiowi, będą się musieli się mną zajmować, wyciągać z kłopotów”.

Ale nie trwało to długo abym stracił siłę do martwienia się takimi rzeczami i odpłynął w bezbronny stan, jak nietoperz z rozregulowanym system nawigacyjnym waląc głową o ściany umysłu, jak statek z pozrywanymi żaglami rzucany na falach a potem tonący. Ale jest tam jakieś światło, jest światło w pieśni gdzieś w oddali, i zbliża się, jestem świadomy że w pobliżu czuwa potężny przewodnik, przyjdzie jak czarownik w czasie największej potrzeby, ale niech teraz poczeka i pozwoli mi się uczyć chodzić samemu. To wspaniała cecha doświadczonych ayahuaskerów, wiedzą, że musisz sam przejść przez swe kłopoty, nie będą twoją nianią, będą jak ci rodzice, którzy wiedzą, że dziecko musi nauczyć się radzić sobie z rzeczami nieprzyjemnymi, z trudniejszymi momentami, im szybciej tym lepiej, i nie reagują za każdym razem gdy zachce mu się płakać. To jest to podejście, które pomaga wyrosnąć na odpowiedzialnego dorosłego, lekcja którą wielu z nas chyba opuściło, nas, pochodzących z kultury pozbawionej prawdziwych systemów inicjacyjnych, kultury rozbitych rodzin, nadopiekuńczych mamuś, sfrustrowanych, niepoukładanych ojców i rozbestwionych bachorów.

Nie mogę za wiele powiedzieć o moich wizjach, nie pamiętam za dużo szczegółow. Były jak wyczerpujący sen podczas poważnej choroby, ale jednocześnie właściwie przyjemne. Miałem swoją satysfakcję z dotarcia na powierzchnie, z pokonania przeciwności. To właśnie wtedy twarda ziemia była taka wspaniała, smakowała życiem, światem. Byłem odświeżony, odrodzony, oczyszczony. Radość nadeszła i pozostała. To coś z ayahuaskowego świata, co prawdopodobnie najtrudniej wytłumaczyć w społeczeństwie uzależnionym od przyjemności, nie zauważającym dostatecznie jasno powiązania między przyjemnością i bólem, niebem i piekłem.

Jeżeli było coś z nieba tej nocy, to były to icaro Alejandriny i Antonio. Są mistrzami, mistrzowską parą. Szli swoimi głosami, stabilny, bujający marsz, podstawa zapewniona przez męski, silny i przyjemny robotniczy blues od Antonio, na którym tańczyły linie jego parterki, słodkie, wysokie tony babcinej magii, dobrej wiedźmy z sercem dziecka, kojące i opowiadające wzmacniającą baśń. To najwyraźniej obudziło mnie w ciemności, i pomimo pomieszanej wciąż zawartości głowy, nie mogłem powstrzymać się od otwarcia ust w zadziwieniu, i uśmiechania się w obliczu nieopisanego piękna. Potem zrelaksowałem się, wizje stały się coraz jaśniejsze, i czułem się lepiej i lepiej aż wreszcie odpłynąłem w bardzo przyjemne pół-sny i miłość bycia żywym.

Przed 7 rano wstaliśmy obudzeni przez kogusty, Alejandrina utuliła swe wnuki, jeszcze raz zapaliła fajkę, i poszliśmy do najbliższego sklepu. Tam wypili duże piwo na śniadanie. Alfredo powiedział, że czuje się dużo lepiej, i z wciąż spuchniętą nogą pojechał do centrum miasta. Ale to nie była jego ostatnia sesja.

 

 

 

 

 

 

These guys are incredible deal for 100 soles together, but seeing how poor they live, and how good they are, you will want to leave something more. One week of treatment for Alfredo was 800 soles. It can cost more, depending on the disease you come with.

Alejandrina can be contacted on her mobile : 9799199105, Antonio Davila Ruiz at : 976411918 . They can also be booked by “Ayahuasca Peru” centre. Both very experienced and recommended, Alejandrina has even been on a tour of Europe with a group of Shipibo shamans.

 

***

 

Sesja z tą parą jest super okazją za 100 soli, ale kiedy zobaczycie jak nieźli są a jednocześnie w jakiej biedzie żyją, zostawicie na pewno coś więcej. Tygodniowa kuracja Alfredo to 800 soli. Kosztować może więcej, zależnie od choroby z jaką przychodzicie.

Z Alejandriną można się skontaktować pod numerem jej komórki : 9799199105,  z Antonio Davila Ruiz na : 976411918. Można też rezerwować ich poprzez pośrednika, ośrodek “Ayahuasca Peru“. Oboje są bardzo doświadczeni i godni polecenia, Alejandrina była nawet na tournee po Europie z grupą szamanów Shipibo.

 

 

 

 

 

 

Proudly powered by WordPress. Theme developed with WordPress Theme Generator.
Copyright © światosław / tales from the world. All rights reserved.